- To wszystko na dzisiaj, panie Nott. Może pan odejść. Będziemy kontynuowali nasze zajęcia po świętach - powiedział, po czym zwrócił się do Harry'ego: - Proszę wejść, panie Potter. Nie podejrzewałem, że aż tak tęskni pan za swoimi szlabanami, skoro przybył pan tu wcześniej.
"Ha! Nie spodziewałeś się tego, co?" - pomyślał Harry. - "Zaskoczyłem cię! Przerwałem to, co tam robiliście i teraz jesteś wściekły... Ha!"
- Przyszedłem wcześniej, bo potem jestem umówiony na randkę! - warknął Harry i poczuł złośliwą satysfakcję, widząc, że Snape ściąga brwi w zaskoczeniu.
- Dobranoc, profesorze. - Nott skłonił się lekko, jakby nieświadomy iskrzącego w powietrzu napięcia, i minął Harry'ego, rzucając mu pogardliwy uśmieszek. Ręka Gryfona mimowolnie powędrowała do różdżki, ale zatrzymała się pod wpływem warknięcia Snape'a:
- Potter. Do środka. Już.
Harry zmusił się do cofnięcia ręki, pomimo tego, że przed jego oczami pojawiały się już cudowne wizje, w których Nott wije się w spazmach bólu u jego stóp, po czym prychnął i przeszedł obok mężczyzny, nie zaszczycając go nawet jednym spojrzeniem. Czuł w sobie tak natarczywą, gryzącą, pożerającą go od środka złość i rozczarowanie, iż wiedział, że jeszcze chwila i z pewnością coś rozwali. I że najprawdopodobniej będą to plecy oddalającego się Notta.
Kiedy tylko drzwi się zamknęły, Severus rzucił na nie zaklęcie blokujące i wyciszające, a następnie przeszedł przez gabinet i usiadł przy biurku.
Wszystko wewnątrz Harry'ego drżało z gniewnego napięcia. I wiedział, że wystarczy jedno mocniejsze szarpnięcie, aby naciągnięte do granic wytrzymałości nerwy puściły i pogrążyły go w ataku szału.
- Siadaj. Jeszcze nie skończyłem. Skoro postanowiłeś przyjść wcześniej i do tego bez zapowiedzi, zachowując się jak spieniony pies, którego ktoś przez przypadek spuścił ze smyczy, to chwilę sobie poczekasz i dopiero kiedy ochłoniesz, wyjaśnisz mi swoje zachowanie. I mam nadzieję, że będziesz miał dobre wytłumaczenie, dlaczego wyglądałeś tak, jakbyś chciał przekląć jednego z moich uczniów, bo nie mam zamiaru...
Te słowa przelały czarę. Przyszedł tu dowiedzieć się prawdy, ponieważ Snape najwyraźniej oszukiwał go od samego początku, a on zachowywał się tak, jakby nie wiedział, o co chodzi i na dodatek śmiał mieć o to do niego pretensje?!
- TY WSTRĘTNY DRANIU! - ryknął, czując jak cała złość i frustracja, które w sobie dusił, przerwały w końcu tamę i przelewały się przez jego usta, pragnąc zostać uwolnione. - JAK MOGŁEŚ?! JAK MOGŁEŚ TO ZROBIĆ?!
Severus zamilkł i przez chwilę patrzył na niego z zaskoczeniem. W końcu zmarszczył brwi i wbił w chłopaka surowe spojrzenie.
- Nie odzywaj się do mnie takim tonem, Potter.
- A właśnie, że będę! - Harry w kilku krokach znalazł się przy biurku. Oparł dłonie na blacie i wbił w Snape'a zalany płonącą wściekłością wzrok. - Wiem, co z nim robisz! Nie oszukasz mnie! Wiem o wszystkim! Widziałem, ile czasu z nim spędzasz! Widziałem, jak chodziłeś z nim w w nocy po Hogwarcie! Widziałem, jak się do niego uśmiechałeś!! Dlaczego to z nim robisz? Już ci nie wystarczam? - Jego głos załamał się nieznacznie i Harry musiał przerwać, by nabrać tchu.
Severus przez chwilę patrzył na niego ze zdumieniem, ale bardzo szybko zmieniło się ono w... kpiące rozbawienie. Odchylił się na krześle, skrzyżował ręce na piersi i zmarszczył brwi.
- A więc to tak, Potter. Ubzdurałeś sobie, że "zdradzam cię" z tym Ślizgonem, więc postanowiłeś wpaść tutaj i urządzić to żałosne przedstawienie. Wybacz, że nie biję ci braw, ale mam trochę lepkie palce. Nie zdążyłem rzucić zaklęcia czyszczącego, kiedy postanowiłeś przerwać nam naszą małą schadzkę - powiedział Severus, uśmiechając się złośliwie.
Harry poczuł eksplozję nienawiści.
- NIE KPIJ SOBIE ZE MNIE! - wrzasnął, zrzucając w ataku szału wszystko, co znajdowało się na biurku. Pergamin, atrament, kilka butelek i książek wylądowało na podłodze. Harry usłyszał rozbijające się szkło, ale niemal to do niego nie dotarło. Jego oczy zalewała płomienna czerwień, przypominająca lawę. Widział, jak twarz mężczyzny zmienia się. Jak pojawia się na niej pewnego rodzaju... zaszokowanie. Ale Harry spadał już w otchłań ognistej furii i nic nie było w stanie go zatrzymać. Uderzył dłońmi w biurko i pochylił się jeszcze niżej, a z jego ust wydobywał się jedynie syk. - Pieprzyłeś go, prawda? Pieprzyłeś go na tym biurku! Wiem o tym! Ty cholerny draniu! Gdzie go dotykałeś? A zresztą, nie obchodzi mnie to! - Harry zacisnął powieki i przycisnął dłonie do uszu. - Nie chcę tego słuchać!
Kiedy tylko pomyślał o nagim, leżącym na biurku Nottcie i pochylającym się nad nim Severusie, czuł tak bolesny ścisk w żołądku, jakby coś mu go wykręcało i przepalało, a serce biło z taką szybkością, iż głowę rozrywało mu jego szaleńcze pulsowanie. Miał wrażenie, że zaraz spłonie.
Usłyszał odgłos odsuwanego krzesła i kilka szybkich kroków. Ostre potrząśnięcie za ramiona zmusiło go do otwarcia oczu.
- Natychmiast się uspokój! - warknął Severus, wbijając w niego ostre spojrzenie. Jego palce zaciskały się na skórze Harry'ego z siłą imadła, ale zdołał się wyrwać i odskoczyć, krzycząc:
- Nie zbliżaj się do mnie!
Mężczyzna zmarszczył brwi i wyciągnął rękę. Złapał Harry'ego za koszulę i gwałtownym szarpnięciem przyciągnął do siebie, po czym wysyczał mu jadowicie w twarz:
- Kazałem ci się uspokoić, Potter! Jeżeli tego nie rozumiesz, to bardzo szybko sam mogę przywołać cię do porządku, ale wtedy nie będzie to przyjemne!
Harry zaczął się szarpać. Nie chciał być tak blisko niego. Nie po tym, kiedy przed jego oczami wykwitały wizje, w których te chłodne palce gładziły skórę kogoś innego. Kiedy ta czarna peleryna opadała na zupełnie obce ciało. Na ciało nienależące do Harry'ego.
- Nie dotykaj mnie! - krzyknął, szarpiąc się i próbując wyrwać.
- Nie dotykać? - prychnął mężczyzna. - Nie rozśmieszaj mnie, Potter. Istniejesz tylko dla mojego dotyku i dobrze o tym wiesz.
Harry zamarł, dysząc ciężko i wpatrując się w mężczyznę takim wzrokiem, jakby chciał go nim spopielić. Severus nie był mu dłużny.
Umysł Harry'ego pracował na najwyższych obrotach. Próbował wyczytać coś ze zmrużonych gniewnie czarnych tuneli, ale nie potrafił. Przed jego oczami wykwitały kolejne wizje. A jeżeli Nott nie był jedynym? Jeżeli było ich więcej?
- Kogo jeszcze pieprzysz, ty draniu? - wysyczał w końcu prosto w twarz mężczyzny.
- Wszystkich, Potter. Każdego ucznia, który przychodzi do mnie na szlaban. Urządzamy sobie tutaj małe orgie - odparł Snape. Wypowiedział to takim tonem, jakby mówił o popołudniowej herbatce w gronie znajomych, a nie o...
W Harrym coś pękło, kiedy jego wyobraźnia podsunęła mu obraz Severusa i... Wciągnął ze świstem powietrze, ponieważ miał wrażenie, jakby coś ścisnęło jego płuca i nie pozostało w nich nic, co pozwoliłoby mu oddychać. Zaczął się dusić, nie potrafiąc poradzić sobie z przerażeniem, rozrywającym jego serce na kawałeczki.
Oczy Severusa rozszerzyły się, kiedy zobaczył, do jakiego stanu jego słowa doprowadziły Harry'ego. Przyciągnął go jeszcze bliżej i wbijając wzrok w przerażone zielone oczy, wysyczał:
- Cholera, Potter! Nie pieprzę każdego ucznia, którego wpuszczam do gabinetu.
Jednak te słowa nie dotarły do Harry'ego. Walczył o każdy oddech, czując się tak, jak podczas drugiego zadania Turnieju Trójmagicznego, kiedy trytony wciągały go w głębiny, a on nie mógł nic zrobić, nieważne jak bardzo się szamotał. Chciał się wydostać na powierzchnię, chciał móc znowu oddychać. Miał wrażenie, jakby jego płuca miały eksplodować.