- Ekhem - odchrząknął, prostując się w fotelu i biorąc głęboki oddech. - Tak naprawdę to... przyszedłem, bo chciałem o czymś z tobą porozmawiać, Severusie.
Mężczyzna nie spojrzał na niego.
- Domyśliłem się tego, chyba że tą "bardzo pilną" sprawą, o której chciałeś porozmawiać, jest częstotliwość moich posiłków.
- Nie. To znaczy, to też, ale... Och, chciałem po prostu porozmawiać z tobą o świętach.
Dłoń Severusa znieruchomiała w połowie drogi do ust. Palce zacisnęły się na widelcu. Zmrużone oczy przeszyły Harry'ego tak, jakby chciały przebić się przez niego na wylot.
- Z tego, co słyszałem, to wybierasz się do Weasleyów. Nie widzę więc powodu, dla którego miałbyś o tym ze mną rozmawiać, chyba że chciałbyś poznać jakiś skuteczny sposób na powstrzymanie ich od rozmnażania się w tak zastraszającym tempie i zalewania czarodziejskiego świata plagą rudowłosych, niekompetentnych imbecyli.
Harry przewrócił oczami.
Och, dlaczego Severus musiał wszystko tak komplikować?
- Tak właściwie, to Dumbledore zaproponował mi, abym został na święta w Hogwarcie - odparł Harry, wbijając w mężczyznę wyzywające spojrzenie.
Przez chwilę panowała cisza. Snape wydawał się nieporuszony tą informacją. Uniósł jedną brew, patrząc na Harry'ego wyczekująco.
- I?
Harry odchrząknął.
- I pomyślałem, że chyba zdecyduję się zostać.
Mężczyzna zmrużył oczy i jeszcze głębiej wbił w Harry'ego nieprzyjemny wzrok.
- A co to ma wspólnego ze mną?
- No... ee... - Chłopak kręcił się pod wpływem tego spojrzenia, czując, że traci całą odwagę. Ale musiał to powiedzieć, dopóki jeszcze została mu jej chociaż odrobina. - No i pomyślałem, że mógłbym spędzić święta z... t-tobą.
Oczy Severusa rozszerzyły się na chwilę, by sekundę później zamienić się w ciskające błyskawicami czarne dziury.
- Nie, nie mógłbyś - wycedził Snape, wkładając w słowa tyle przekonania, jakby od tego zależało jego życie.
Harry poczuł, jak do jego serca wkrada się nieprzyjemny chłód.
- Dlaczego?
- Nareszcie mam okazję odpocząć od nieodpowiedzialnych, niepotrafiących używać mózgów i czerpiących przyjemności z prześladowania mnie swoim bezcelowym istnieniem uczniów i nie pozwolę, aby jakiś napalony gówniarz plątał mi się pod nogami i psuł mój zasłużony odpoczynek.
Harry wypuścił ze świstem wstrzymywane do tej pory powietrze.
- Nie będę plątał ci się pod nogami. To... to nie o to chodzi! I nie jestem gówniarzem! - warknął, rozdrażniony odpowiedzią Snape'a. - Po prostu... chciałbym, abyśmy spędzili te kilka dni razem. Nie chcę być gdzie indziej. Chcę być z tobą.
Severus zacisnął usta.
- Wykluczone - warknął i powrócił do jedzenia, tak jakby uważał ten temat za zamknięty.
Harry zasępił się. Plan A nie wypalił. Czas przejść do planu B. Planu, który obmyśliła ślizgońska część jego natury. I niezależnie od tego, jak bardzo jej nienawidził i się jej wypierał, czasami była bardzo przydatna.
Odchylił się w fotelu i westchnął.
- Och, szkoda... Wygląda na to, że będę musiał jednak spędzić święta z Weasleyami. Pójdę zaraz do dyrektora i poinformuje go, że nie zostanę w Hogwarcie.
Severus poderwał nagle głowę i spojrzał na Harry'ego z zaskoczeniem w oczach. Ale to był jedynie przebłysk. I najwyraźniej udało mu się szybko opanować, ponieważ jego rysy wyostrzyły się, a twarz ściągnęła gniewnie. Wbił wzrok z powrotem w talerz i zaczął jeść, ale Harry widział, że zmarszczka pomiędzy jego brwiami znacznie się pogłębiła.
To była dziwna reakcja. Snape wyglądał na... złego? Niby dlaczego? Powinien się chyba cieszyć. A może zaskoczyło go po prostu to, że Harry w końcu dał sobie spokój? Po chwili otwartego gapienia się, Harry stwierdził jednak, że lepiej będzie, jeżeli przejdzie już do sedna swojego planu, ponieważ przez to wszystko niemal zapomniał, co miał powiedzieć.
Spojrzał w ogień, wzruszył obojętnie ramionami i starając się brzmieć na beztroskiego, kontynuował:
- Pani Weasley i Ginny z pewnością się ucieszą, że do nich przyjadę. Poproszę Ginny, żeby upiekła te ciasteczka, które tak uwielbiam. Mam tylko nadzieję, że nie będzie chciała znowu mnie nimi karmić... - Kątem oka zerknął na Severusa, który przestał żuć i wyglądał, jakby zastanawiał się, czy dokończyć i połamać sobie zęby, które zaciskał w próbie zapanowania nad sobą, czy też wypluć to, co miał w ustach i rzucić tym w Harry'ego.
Chłopak uśmiechnął się do siebie w myślach. Zrobił już niewielką szparę, ale musiał wiercić dalej, dopóki Severus się nie złamie.
- Najgorsze będą te przeklęte jemioły, które pani Weasley tak uwielbia rozwieszać w każdym możliwym przejściu. Będę musiał bardzo uważać, aby nie natknąć się na Ginny. A jeżeli mi się nie uda, to... no cóż, głupio byłoby odmówić... Nie chciałbym, aby się na mnie obraz...
Jego wywód został przerwany nagłym, donośnym trzaskiem.
- Dosyć - wysyczał Snape, zabierając dłoń ze stołu, w który przed chwilą uderzył. - Jeżeli to jedyny sposób, aby cię uciszyć, Potter, to...
- Czyli mogę zostać? - przerwał mu Harry, nie potrafiąc powstrzymać radosnego uśmiechu.
Severus rzucił mu mordercze spojrzenie.
- Skoro już musisz wiedzieć, to nie zamierzam...
- Och, dziękuję! - Harry wyszczerzył się, nie pozwalając mu dokończyć. - Obiecuję, że będę tak cicho, że pewnie nawet mnie nie zauważysz. Mogę nawet rzucić na siebie zaklęcie wyciszające. Nie będę ci przeszkadzał. Chcę tylko... być z tobą - dokończył, czując przyjemne ciepło w żołądku, które promieniowało na całe ciało, przenikając do serca.
Udało mu się! Spędzi święta z Severusem! Miał ochotę skakać ze szczęścia, ale wiedział, że gdyby spróbował to zrobić, Snape mógłby bardzo szybko zmienić zdanie. Zresztą, to była dopiero połowa sukcesu. Pozostała jeszcze jedna sprawa.
- Ekhem... Chciałbym cię poinformować, że... - No dalej! Powiedz to! - ...nie będę mógł przyjść jutro na szlaban. - Widząc, że wzrok mężczyzny zmienia się z morderczego w obdzierający ze skóry, dodał szybko: - Tonks urządza jutro bożonarodzeniową imprezę w Hogsmeade. Wszyscy tam będą i ja też chciałbym pójść. I pomyślałem, że... zapytam, czy... mogę... - Harry cichnął powoli pod wpływem wgniatającego go w fotel spojrzenia Snape'a. Zebrał się w sobie i dodał: - Na pewno o tym słyszałeś. Dumbledore mówił, że będziesz rozciągał bariery ochronne razem z innymi nauczycielami, więc wiem, że będę bezpieczny. Naprawdę chciałbym pójść. Mam nadzieję, że nie jesteś zły.
Severus oderwał w końcu od niego wzrok i prychnął:
- Miałbym być zły z powodu tego, że chcesz zmarnować cały wieczór na bezsensowne pląsy i paplanie o niczym w gronie swoich żałosnych przyjaciół i tej różowowłosej niezdary, która nie potrafi odróżnić pancerza buhorożca od własnego tyłka?
Harry westchnął z frustracją.
- Aha, czyli jesteś zły.
Mężczyzna prychnął ponownie i spojrzał w ogień. Harry spróbował załagodzić sytuację:
- Nic mi nie będzie. Nie martw się.
Severus rzucił mu kolejne nieprzyjemne spojrzenie, ale tym razem nie skomentował tego. Harry uznał to za pozwolenie, lecz nie drążył więcej tego tematu, wiedząc, że Snape i tak jest już na granicy wybuchu.
To było niesamowite. Kiedyś mężczyzna zrobiłby wszystko, aby nie pozwolić Harry'emu spędzić przyjemnego wieczoru, a możliwe, że nawet specjalnie zadałby mu dodatkową pracę, aby zniszczyć wszystkie jego plany. Ale teraz...
Harry poczuł przyjemne ciepło gdzieś wewnątrz siebie. Jego oczy uśmiechały się, kiedy spojrzał na ciemną sylwetkę Mistrza Eliksirów, na którego szatach igrały cienie rzucane przez drgające w kominku płomienie.