Выбрать главу

- Jasne! - Harry jako pierwszy zrobił jej miejsce, wdzięczny za wybawienie go od konieczności wmieszania się w kolejną kłótnię przyjaciół. Miał ich powoli dosyć, a impreza nawet się jeszcze na dobre nie zaczęła.

- Ekhem... - Głos dobiegający ze środka sali zmusił ich do zamilknięcia i do spojrzenia na stojącą w centralnym miejscu parkietu Tonks. - Chciałam was bardzo serdecznie powitać i podziękować za przybycie. Mam nadzieję, że będziemy się świetnie bawić i że ten wieczór zbliży nas do siebie... - Czy Harry'emu się wydawało czy spojrzenie Tonks rzeczywiście na ułamek sekundy spoczęło na siedzącej tuż obok niego Lunie? - ...jeszcze bardziej niż byliśmy... zbliżeni do tej pory. Ekhem, chyba wszystko poplątałam. - Machnęła ręką i uśmiechnęła się z zakłopotaniem. - Mniejsza z tym. Jedzcie, pijcie i bawcie się tak dobrze, jakby mnie tu wcale nie było. - Kiwnęła różdżką w stronę stojącego w kącie gramofonu, z którego zaczęły wypływać skoczne dźwięki świąteczno-imprezowych piosenek Fatalnych Jędz, Strachów Na Lachy i wielu innych czarodziejskich zespołów. Harry większości z nich kompletnie nie znał, ale szybko dał się wciągnął we wspólne śpiewanie razem z Ronem, Hermioną, Luną i Tonks, która także przysiadła się do ich stolika.

Do obowiązkowej kolejki piwa kremowego Nimfadora wyciągnęła z kieszeni swojego czarnego, nabijanego srebrnymi nitami płaszcza butelkę czegoś "specjalnego", co po złożeniu przysięgi, że nie powiedzą o tym żadnemu innemu nauczycielowi, dolała im do piw.

Harry stwierdził, że smakowało podobnie jak martini, które pił u Snape'a, ale o wiele bardziej paliło w język. I było trochę gorzkie, ale dzięki temu idealnie równoważyło słodycz piwa kremowego. Tonks nalała sobie potrójną porcję i uśmiechnęła się szeroko.

Policzki Luny już po pierwszej kwarcie piwa niebezpiecznie się zaczerwieniły. Zaczęła im opowiadać o spisku, w którym Ministerstwo próbowało zatuszować swoje akty terroru i napaści wobec żyjących samotnie czarownic, podejrzewając je o porywanie i zjadanie mugolskich dzieci. Ale jej ojciec odkrył ich sposoby działania i opublikował je w "Żonglerze", za co próbowali go zamknąć w Azkabanie, aby go uciszyć. Wszyscy słuchali jej z pobłażliwymi uśmiechami na ustach. Nawet Neville, który także się do nich dosiadł. Wszyscy, oprócz Tonks, która wpatrywała się w nią tak, jakby wierzyła w absolutnie każde jej słowo. Po trzeciej kolejce piwa "z dodatkiem" Luna uciszyła się i stała się dziwnie małomówna. Kołysała się tylko z boku na bok, wbijając rozmyty wzrok w stolik i od czasu do czasu zerkając na zaśmiewającą się do łez z dowcipów Rona Tonks.. A Harry tylko sączył swój napój i przyglądał się jej z coraz większym zainteresowaniem.

Kilka par odważyło się w końcu i zaczęło tańczyć na parkiecie. Tonks jednym silnym pociągnięciem posadziła Rona na miejscu, kiedy chciał się zerwać i odciągnąć Ginny od przytulającego ją w tańcu Krukona. Po jakimś czasie do ich stolika dosiadła się nieznana dziewczyna, która przedstawiła się jako Anastassy Lipswic i wytłumaczyła, że przyszła razem z Ginny i jej chłopakiem Gregorym. Nieśmiało zapytała, czy może się dosiąść, a rozbawione towarzystwo z chęcią jej na to pozwoliło. Zajęła miejsce naprzeciw Harry'ego i wlepiła w niego maślany wzrok.

Kiedy Tonks zaczęła rozmawiać z Neville’em o Zielarstwie, Ron i Hermiona zerkali na siebie przelotnie i szeptali coś do siebie, a Luna wbiła spojrzenie w trzymany w ręku na wpół opróżniony kufel, błądząc myślami gdzieś daleko, Anastassy odchrząknęła i posłała Harry'emu nieśmiałe spojrzenie.

- Jesteś tu sam, Harry? - zapytała cichym, drżącym głosem.

Oho...

W głowie chłopaka zapaliła się lampka ostrzegawcza z napisem: Uwaga, kolejna "mała Ginny"!

- Ee... No niezupełnie. Jest Ron, Hermiona, Neville, Luna, T...

Dziewczyna zachichotała, rumieniąc się.

- Jesteś taki zabawny... - Harry spojrzał na nią tępo. - Chodziło mi o to, czy... no wiesz... czy masz dziewczynę?

Harry poczuł napływający na policzki rumieniec.

- Tak, mam. Ale nie tutaj. Ona... nie mogła przyjść.

- Jest z Hogwartu? - dopytywała się Krukonka. - Posępnie skinął głową, wpatrując się intensywnie w swoje piwo. - Jest ze... Slytherinu?

Harry poderwał głowę.

- Co?

Rozmowy przy stole nagle ucichły. Harry niemal wyczuwał wibracje przysłuchujących się z zaciekawieniem kilku par uszu.

- Skąd ci to...? Kto ci to...? - zaczął się jąkać.

Dziewczyna zarumieniła się.

- Tak słyszałam. Dzisiaj po południu. McMillan z czwartego roku Gryffindoru opowiadał o tym Pettersenowi i Ciddy'emu. A oni później...

- To brednie! - wycedził szybko Harry, widząc pełen niedowierzania wzrok, którym wpatrywał się w niego Ron. Och, już sobie wyobrażał tę awanturę, gdyby przyjaciel naprawdę uwierzył, że Harry chodzi z kimś ze Slytherinu.

- Och, Harry! - Hermiona uśmiechnęła się. Nie wyglądała na zaskoczoną, raczej na nieco już wstawioną. - Przecież to oczywiste. W innym wypadku nie ukrywałbyś tego przed nami. To widać. Ostatnio ciągle jesteś jakiś nieobecny, uśmiechasz się sam do siebie, ciągle gdzieś odpływasz myślami. Jeżeli to nie są objawy zakochania, to ja nie nazywam się...

- Wiedziałaś o tym? - wpadł jej w słowo Ron. - Wiedziałaś i nic mi nie powiedziałaś?

- Podejrzewałam - poprawiła go Hermiona. - Zresztą, gdybyś zwracał uwagę na coś więcej poza obiadem, sam mógłbyś to zobaczyć.

- Dlaczego mi nie powiedziałeś? - Ron puścił mimo uszu uwagę Gryfonki i wbił w Harry'ego rozżalone spojrzenie. - Jestem twoim najlepszym przyjacielem! Powinienem wiedzieć, że...

- To sprawa Harry'ego - wtrąciła się nagle Luna. Wszyscy spojrzeli na nią z zaskoczeniem. Przez ostatnie pół godziny nie odezwała sie ani słowem. - To sprawa Harry'ego, co i z kim robi. Musiał mieć ważny powód, że wam nie powiedział. Gdybym była nim, to też nic bym wam nie powiedziała. I nie możecie tego wymagać. Harry nie chce o tym rozmawiać. Prawda? - Spojrzała na niego z determinacją.

Harry przez chwilę patrzył na nią z zaskoczeniem, ale kiedy doszedł do siebie, uśmiechnął się z wdzięcznością i skinął głową.

- Prawda. Dzięki, Luno.

Ron, który najwyraźniej też w końcu doszedł do siebie, prychnął tylko, uznając najwyraźniej, że nie warto słuchać Luny i otworzył usta, żeby dalej zamęczać Harry'ego pytaniami, ale powstrzymała go Hermiona, łapiąc za ramię i mocno ściskając. Chłopak spojrzał na nią ze złością, lecz widząc jej intensywny wzrok, mówiący "jeszcze jedno słowo, a będziesz miał kłopoty!" szybko zrezygnował i spuścił oczy, wbijając je w swoje piwo.

- Masz rację, Luno - powiedziała w końcu Hermiona. - Przepraszam, Harry. Nie powinnam cię tak naciskać.

Harry wzruszył ramionami i napił się piwa. Chciał po prostu, aby ten temat został zamknięty. Wiedział, że nie powinien kupować prezentu dla Severusa przy tylu uczniach. Plotki w Hogwarcie roznoszą się szybciej niż smród łajnobomb. Ale miał gdzieś, co będą podejrzewać. Jak długo nie będą go tym zamęczać i nie domyślą się prawdy, mogą myśleć sobie, co chcą. Nawet lepiej, że podejrzewają kogoś ze Slytherinu. To przynajmniej dobra wymówka, dlaczego nie chce im o tym powiedzieć i dlaczego nigdy nie przedstawi im swojej ukochanej.

- Ekhem... - Tonks odchrząknęła, chcąc najwyraźniej przerwać tę nieprzyjemną ciszę, która zapadła. - To co się robi z tymi krzyżówkami mandragor i śnieguliczki, kiedy już się je przesadzi? - zwróciła się do Neville'a, tak jakby wcale nie przerwali rozmowy. Ale Harry zauważył, że co chwilę zerka na Lunę, a w jej oczach błyszczy coś... dziwnego. Jakby coś ją trapiło.

Luna powróciła do wgapiania się w swój kufel, Hermiona zaczęła szeptać coś Ronowi, a Anastassy, cała czerwona na twarzy, uśmiechnęła się do Harry'ego ze skruchą.