Выбрать главу

- Przepraszam... - szepnęła. - Nie chciałam...

- Nieważne. - Gryfon machnął ręką. "I tak w końcu by się dowiedzieli" - dodał w myślach.

Z gramofonu zaczęły dobiegać dźwięki jakiejś nastrojowej ballady. Światła przygasły, a na parkiet wyszło więcej par.

Anastassy rzuciła Harry'emu długie spojrzenie i oblizała wargi.

- Tak się zastanawiałam... Czy... czy chciałbyś ze mną zatańczyć?

Harry niemal zakrztusił się piwem.

- Co? - zapytał, zdezorientowany.

Tańczyć? On? To chyba jakiś żart. Mało zabawny żart.

- Nie, dziękuję, mam... boli mnie kostka - wymamrotał pierwsze kłamstwo, które przyszło mu do głowy. Dziewczyna westchnęła i spojrzała tęsknym wzrokiem na przytulające się do siebie pary. Do uszu Harry'ego dotarły słowa śpiewanej kobiecym głosem piosenki:

No you don't know the one

Who dreams of you at night

And longs to kiss your lips

Longs to hold you tight

Oh I am just a friend

That's all I've ever been

Cause you don't know me**

- Bardzo lubię tę piosenkę - wtrąciła Anastassy, spoglądając na Harry'ego z nieśmiałym i pełnym nadziei uśmiechem na różowych ustach. Harry wsłuchał się w tekst.

I never knew the art of making love

No my heart aches with love for you

Afraid and shy I let my chance go by

The chance that you might love me too**

"Litości" - jęknął w myślach i w ostatniej chwili powstrzymał palącą chęć uderzenia czołem o stół. Spojrzał na wpatrującą się w niego błyszczącymi oczyma dziewczynę. Nie można powiedzieć, że była brzydka. Miała długie, kasztanowe włosy i oczy w kolorze piwa kremowego, ale.... ale nie była nim. Nie miała tych demonicznych oczu ani rozmiękczającego kolana uśmiechu. Gdyby nie siedziała przed nim i nie próbowała go tak bezczelnie podrywać, Harry w ogóle nie zwróciłby na nią uwagi.

- Może... - odezwała się po chwili. - Może jednak...

- Zaraz wracam - przerwał jej Harry, podnosząc się szybko z miejsca. Podszedł do Ginny, wtulającej się w szyję swojego chłopaka i odchrząknął.

Dziewczyna odwróciła się szybko i rozszerzyła oczy, widząc stojącego za nią przyjaciela.

- Och, witaj Harry - uśmiechnęła się.

- Muszę z tobą pogadać - wycedził. - Teraz.

Ginny zmarszczyła brwi, ale skinęła głową, po czym spojrzała na swojego chłopaka.

- Zaraz wracam, Greg.

Wstała, pocałowała go w policzek i pozwoliła się Harry'emu odciągnąć w kąt pomieszczenia.

- Kim jest ta dziewczyna, którą przyprowadziłaś, i czego ona ode mnie chce? - zapytał, wbijając w nią rozdrażnione spojrzenie.

Ginny spojrzała ponad jego ramieniem i roześmiała się.

- Anastassy? Jest z czwartego roku i śmiertelnie się w tobie kocha. To siostra Grega. Zamęczała nas, żebyśmy ją zabrali, kiedy dowiedziała się, że też tu będziesz. Nie bądź dla nie taki surowy, Harry.

- Co? Zakochana we mnie? - Harry wybałuszył oczy i spojrzał przez ramię. Anastassy pomachała mu, uśmiechając się promiennie. - Ale ona mnie w ogóle nie zna. Zresztą, nic mnie to nie obchodzi. Ona przez cały czas zamęcza mnie, żebym z nią zatańczył - wycedził przez zaciśnięte zęby.

- No to zrób to. Nie widzę problemu. Uszczęśliwisz ją i może w końcu się od ciebie odczepi.

- Nie rozumiesz. Ja nie tańczę. Nie umiem tańczyć. Nie lubię ta... Co ty robisz? - zawołał zaskoczony, kiedy Ginny pociągnęła go na parkiet. Zachwiał się i w ostatniej chwili złapał równowagę, ponieważ po trzech kolejkach piwa kremowego z ekstra dodatkiem od Tonks kręciło mu się już w głowie i zaczął mieć poważne problemy z koordynacją ruchową.

- Pokazuję ci, jak się tańczy - roześmiała sie Ginny, łapiąc go za ręce i przyciągając do siebie. - Spojrzała w bok i pomachała do siedzącego przy stoliku Grega, tak jakby dawała mu znak, że wszystko jest w porządku. Mrugnęła do niego i z powrotem zwróciła się do zaskoczonego Harry'ego. - Podczas balu bożonarodzeniowego w czwartej klasie nawet całkiem dobrze ci szło, ale musisz popracować nad techniką - Ginny położyła jego rękę na swojej talii i złapała go za drugą. - A teraz zamknij oczy i spróbuj zapamiętać kroki. W lewo. W prawo. Krok do tyłu. Świetnie. Teraz w bok i obrót. - Puściła go, zrobiła piruet i przyciągnęła go z powrotem do siebie. Owionął go migdałowy zapach jej perfum. Poczuł na twarzy muśniecie miękkich loków. - Brawo, właśnie tak. I jeszcze raz. W lewo...

To dziwne, ale tańczenie z Ginny wcale nie było takie trudne. Może to dzięki krążącemu w żyłach alkoholowi. Nie czuł się taki spięty, jak dwa lata temu. Nie czuł na sobie tej presji, którą wywoływało kilkadziesiąt par wpatrujących się w niego oczu. Wystarczyło tylko zapamiętać kroki. Nie, to wcale nie było takie skomplikowane. A nawet jeżeli głębiej by się nad tym zastanowić, to całkiem mu się to podobało. I dzięki temu, że przez cały czas miał zamknięte oczy, mógł wyobrażać sobie, że tańczy z Severusem.

Nie, to była głupi myśl. Obaj nienawidzili tańczyć. Ale może... może kiedyś...

Mógłby wtedy stanąć bliżej niego. O, właśnie tak. I owinąć ramiona wokół jego pasa, czując pod palcami szorstkie szaty, szeleszczące cicho wokół nich. Tak jak teraz. I mógłby położyć głowę na jego ramieniu i...

...i wtedy usłyszał zdezorientowany głos Ginny:

- Co ty wyprawiasz, Harry?

Jej słowa zmieszały się z nagłym, nieprzyjemnym uczuciem wzrostu napięcia, które spowodowało, że wszystkie włoski na jego ciele uniosły się. Harry otworzył oczy, a jego wzrok padł na drzwi. Drzwi, w których stał Dumbledore i... Snape.

Harry potknął się o własne nogi, zachwiał, pociągnął za sobą Gryfonkę i wylądował na podłodze. A Ginny na nim. Potrzebował chwili, aby się otrząsnąć i wypluć z ust jej włosy. Kiedy mu się to udało i zerknął w kierunku drzwi, niemal udławił się własnym językiem, widząc spojrzenie, które wbijał w niego Severus.

Mroziło.

Szybko zrzucił z siebie zaskoczoną Gryfonkę i zerwał się na równe nogi. Greg podbiegł do swojej dziewczyny i pomógł jej się podnieść, ale Harry nie zwracał na to uwagi. Próbował nie drżeć pod wpływem lodowatego, płonącego wściekłością spojrzenia Severusa. Czuł, że gdyby tylko byli tutaj sami, nie wyszedłby z tej konfrontacji bez szwanku.

Tonks niemal opluła się swoim piwem, widząc podchodzącego do niej, uśmiechniętego dyrektora. Zerwała się na równe nogi, aby go powitać, ale Dumbledore ręką dał jej znak, aby nie wstawała. Przez zasłonę lodowatego przerażenia, które go ogarnęło, Harry usłyszał uspokajający głos dyrektora, iż wpadł tylko na chwilkę, aby zobaczyć czy wszystko w porządku i czy dobrze się bawią. A profesor Snape był na tyle uprzejmy, że zgodził się mu towarzyszyć.

Harry przełknął ślinę i wbił wzrok w podłogę, próbując uciec przed tym morderczym spojrzeniem, które niemal wypalało mu dziurę w czaszce. Dlaczego miał wrażenie, że właśnie narobił sobie bardzo, ale to bardzo poważnych kłopotów?

- Harry, wszystko w porządku? - usłyszał zmartwiony głos Ginny. - Nagle stałeś się bardzo blady. Źle się czujesz?

Harry pokręcił głowa.

- Nie, to tylko... to piwo. Za dużo piwa. Tak. Lepiej usiądę. Dzięki - wymamrotał nieskładnie, podchodząc do stolika i ciężko opadając na krzesło, ponieważ poczuł, że jego kolana drżą.

Kurwa! Jak to musiało wyglądać? Co Severus sobie mógł pomyśleć? Że on i Ginny...

Nie!

Z przerażeniem spojrzał jeszcze raz na drzwi, ale zarówno dyrektor, jak i mroczna sylwetka Mistrza Eliksirów zniknęły tak szybko, jak się pojawiły. Jednak unosząca się w powietrzu groźba pozostała i Harry poczuł, że potrzebuje czegoś mocniejszego, aby wyrzucić ją ze swojej głowy.

- Muszę się napić - sapnął, łapiąc piwo kremowe Tonks i wypijając je niemal duszkiem.