- Czyli kostka przestała cię już boleć - powiedziała cicho Anastassy. Harry spojrzał na nią ze zdziwieniem. O czym ona mówiła? Był teraz tak roztrzęsiony, że wszystko, co nie wiązało się ze Snape'em, który przed chwilą niemal zamordował go wzrokiem, wyparowało z jego umysłu. - No bo pomyślałam, że skoro tańczyłeś z Ginny, to moglibyśmy zatańczyć teraz razem...
O nie!
Harry złapał resztkę swojego piwa, wstał bez słowa, tak jakby w ogóle nie usłyszał wypowiedzi dziewczyny, po czym złapał zaskoczoną Lunę za rękę i odciągnął ją na bok, do najbliższego wolnego stolika.
- Czy możemy tu chwilę posiedzieć? - zapytał, kiedy z westchnieniem opadł na krzesło. - Może w końcu jej się znudzi i sobie pójdzie - szepnął, wskazując głową na stolik za sobą.
- Nie ma sprawy - mruknęła Luna, obserwując Harry'ego uważnym wzrokiem. Przeniosła spojrzenie na zamknięte drzwi, a później z powrotem na wpatrującego się ponuro w iskrzące się na obrusie cekiny Harry'ego.
- Nie martw się, Harry - szepnęła po chwili namysłu. - Przejdzie mu. Wcale nie wyglądało, jakbyś z nią tańczył, a później ją obmacywał, a później... jakby na tobie leżała. To znaczy... może trochę.
- Bardzo ci dziękuję - wymamrotał, marząc jedynie o kolejnej porcji piwa z ekstra dodatkiem. A może lepiej o dodatku z piwem.
- To chyba dobrze, że jest o ciebie zazdrosny? To znaczy, że mu na tobie zależy. Gdyby mu nie zależało, nie byłby zazdrosny - wyjaśniła Luna, chociaż język trochę jej się plątał.
- Taa - mruknął Harry, zerkając do tyłu na swoich roześmianych i rozgadanych przyjaciół, a następnie przenosząc wzrok ponownie na siedzącą obok niego Krukonkę. Zmarszczył brwi, kiedy dostrzegł na jej twarzy autentyczny... smutek. - Wszystko w porządku? - zapytał. Dziewczyna uśmiechnęła się i spuściła wzrok. Miała zarumienione policzki i wodniste oczy. Wyglądała, jakby zmagała się ze sobą. Spojrzała na opowiadającą coś z entuzjazmem Tonks i ponownie spuściła wzrok.
- Tak, tylko... tak się zastanawiam. Jak sobie z tym radzisz, Harry? To znaczy... czy on nie ma nic przeciwko temu, że jesteś taki młody?
Harry zamrugał. Luna wyglądała na bardzo poważną. W zasadzie to nigdy nie widział na jej twarzy wyrazu takiego... zagubienia.
- N-nie. Chyba raczej nie - odparł niepewnie. - To znaczy... - Zamyślił się. Severus jakoś nigdy nie robił z tego problemu, o ile sobie dobrze przypominał. Chyba nie przeszkadzało mu to, że Harry miał tylko szesnaście lat i był od niego ponad dwa razy młodszy. Wyglądało nawet na to, że to... lubił. - Nie, nie wydaję mi się. - To było dziwne rozmawiać o tym z Luną. Ale była jedyną osobą w całej szkole, która znała jego tajemnicę. I wydawała się ją w pełni akceptować.
- No właśnie - odparła marszcząc brwi. - Przecież to nie powinien być problem. Tak samo jak to, że on jest twoim nauczycielem. Prawdziwa miłość lat nie liczy. Tak mawiała moja mama - uśmiechnęła się do niego niepewnie. Dlaczego miał wrażenie, że wcale nie rozmawiali o nim? - Kochasz go, prawda? - zapytała po chwili wahania.
- Co? - Harry wytrzeszczył oczy
Kochać? Severusa? Co to w ogóle za pytanie? Jak w ogóle...? Nie mógł... Nie, to nie... Poczuł, że się rumieni i nie potrafi tego powstrzymać.
- Lubisz z nim przebywać? - zapytała w końcu rzeczowo, widząc, że Harry najwyraźniej stracił mowę.
- Co? Tak, jasne - wymamrotał, wbijając wzrok w stół.
- Tęsknisz za nim w każdej sekundzie, kiedy się z nim nie widzisz?
- Ee... chyba tak. Raczej tak.
- Mógłbyś zrobić dla niego wszystko, łącznie z tym, co pozornie wydaje się szalone?
- Myślę, że tak - odparł ostrożnie, zagryzając wargę.
- Chciałbyś spędzać z nim każdą wolną chwilę?
Harry uśmiechnął się do siebie.
- O tak...
- I chciałbyś, żeby tak było zawsze?
Harry podniósł głowę i spojrzał na Krukonkę. Jej rozmarzony wzrok utkwiony był w zmieniającej właśnie kolory włosów jak w kalejdoskopie, roześmianej Tonks.
- Uhm - mruknął, czując, że policzki płoną mu coraz bardziej.
- To oznacza, że go kochasz - odparła cicho Luna, odrywając wzrok od Tonks i spoglądając na Harry'ego. Uśmiechnęła się smutno i spuściła głowę. Ale Harry zdążył zauważyć pękniecie w jej dużych, błękitnych oczach.
To znaczy, że go kochasz
Dziwne, ale dokładnie takie samo pęknięcie poczuł właśnie w swojej piersi.
I ono... bolało.
* "Merry Christmas everyone!" by Shakin' Stevens
** "You don't know me" by Jann Arden
Tłum:
"Nie znasz tej osoby,
Która śni o Tobie w nocy,
Pragnie całować twoje usta,
I pragnie tulić Cię mocno.
Och, jestem tylko koleżanką
I tylko tym zawsze byłam
Ponieważ nie znasz mnie"
"Nigdy nie znałam sztuki uprawiania miłości
Moje serce cierpi z miłości do ciebie
Jestem zbyt przestraszona i nieśmiała i pozwalam, aby moja szansa odeszła
Szansa na to, abyś Ty pokochał mnie także"
_________________
--- rozdział 33 ---
33. "Let's get a party"
Część 2
Późnym wieczorem dołączył do nich Hagrid. Wszedł trochę niepewnie i przez chwilę stał w drzwiach, rozglądając się z wyrazem bezbrzeżnego zdumienia na twarzy.
- Tutaj, Hagridzie! - Tonks pomachała do niego i zaprosiła go do stolika. - Co dla ciebie? - zapytała, kiedy półolbrzym umościł się już pomiędzy nią a Harrym.
- Och, to co zawsze. - Hagrid machnął wielką dłonią. - Stary Aberfoth będzie wiedział.
I rzeczywiście po kilku chwilach barman postawił przed nim ogromny kufel czegoś, co parowało i ziało alkoholowym aromatem tak bardzo, iż Tonks i Harry byli zmuszeni odsunąć się nieznacznie, ponieważ mieli wrażenie, jakby coś przewiercało im dziurki w nosach.
- Co się stało z tą knajpą? - zapytał, kiedy wziął potężny łyk i z zadowolonym uśmiechem na twarzy wytarł brodę. - Na Merlina, wygląda jakby ktoś wpuścił tutaj lukrowego gnoma.
- Co to są lukrowe gnomy? - zapytał Ron, marszcząc brwi.
- To takie małe tałatajstwa, co to łażą tylko i próbują wszystko ozdabiać kokardami, kwiatkami i różnymi śmieciami. Wygląda, jakby ktoś wpuścił ich tu całe stado.
Hermiona odchrząknęła, Neville spuścił głowę, a Tonks zaczerwieniła się tak bardzo, że jej włosy przybrały barwę purpury.
Hagrid spojrzał na nich ze zdziwieniem i po chwili jego oczy rozszerzyły się w zrozumieniu. Zarumienił się i wymamrotał w swoją brodę:
- Oj, chyba niepotrzebnie...
- Nie, nie przejmuj się. - Tonks machnęła ręką. - Chciałam po prostu, żeby było ładnie. Ale chyba trochę przesadziłam. - Rozejrzała się po sali z wyraźnym przygnębieniem na twarzy.
- No, może tr... - zaczął Ron, ale urwał i jęknął boleśnie. Spojrzał z wyrzutem na Hermionę i zaczął rozmasowywać sobie bok.
- Wszystko jest bardzo ładnie przystrojone. Naprawdę nam się podoba. Prawda, Ron? - zapytała Gryfonka, wbijając w chłopaka intensywne spojrzenie.
- Taa, bardzo ładnie... - wymamrotał, nadal rozmasowując sobie bok.
- Naprawdę ładnie - dodał Neville, uśmiechając się zachęcająco.
- Tak, bardzo - dorzuciła Anastassy.
Harry poczuł na sobie wyczekujące spojrzenia. Upił łyk piwa i zmarszczył brwi.
- Co? - zapytał. Przed chwilą układał w głowie wyjaśnienie "incydentu z Ginny" dla Snape'a, i nawet nie wiedział, o czym przyjaciele rozmawiali. A teraz wszyscy się na niego gapili tak, jakby czegoś od niego oczekiwali. - O co chodzi? - powtórzył, nieco rozdrażniony. Z opresji wybawił go cichy, nieco rozmarzony głos Luny:
- Piękne... - Wszystkie oczy skierowały się na nią. Dziewczyna podpierała dłońmi brodę i wpatrywała się w Tonks. - Wszystko, na co spojrzę, jest takie piękne.... - wyszeptała. Wyglądała jak zahipnotyzowana.