Выбрать главу

Ron nie odpowiadał. Ale Harry słyszał nad sobą ciężki oddech, tak jakby ktoś próbował oddychać przez zaciśnięte zęby. Po kilku nieudanych próbach, Harry'emu udało się w końcu unieść powieki.

A to, co ujrzał, sprawiło, że natychmiast zacisnął je ponownie.

Chyba ma przywidzenia.

Ostrożnie otworzył jedno oko, później drugie, ale pochylająca się nad nim sylwetka nie zniknęła. Wyglądała jedynie na absolutnie wściekłą.

Zaraz, coś się tu nie zgadzało...

Harry zmarszczył brwi i spojrzał prosto w odwrócone do góry nogami, ale równie głębokie jak zawsze czarne oczy i zapytał:

- Co robisz w moim dormitorium, Severusie?

34. You have no idea.

You make this all go away

You make this all go way

I just want something

I just want something I can never have*

- Co robisz w moim dormitorium, Severusie?

Snape zmarszczył brwi i przewiercając Harry'ego wzrokiem, którym mógłby ciąć szkło, syknął:

- W twoim do...? - urwał, zacisnął zęby i nie zastanawiając się długo, złapał Harry'ego za bluzę, podciągnął do góry, popchnął go na ścianę i zatrzasnął drzwi.

Kiedy Harry'emu udało się w końcu przytrzymać ściany, ponieważ miał wrażenie, że podłoga uwzięła się na niego i za wszelką cenę próbuje go przewrócić, przypomniał sobie coś bardzo ważnego.

- Zaraz... jak to możliwe, że... że nmie... mnie wiś...dzisz? - Sięgnął do swojego kaptura i stwierdził, że jest na miejscu. - Chyba peleryna mi się popsuła - wymamrotał do siebie.

Usłyszał łopot szaty Snape'a, kiedy mężczyzna odwrócił się od zapieczętowanych i wygłuszonych drzwi i spojrzał na Harry'ego wzrokiem bazyliszka.

- Potter! Jesteś kompletnie pijany!

- Nieprawda - obruszył się Harry, potrząsając głową, by pozbyć się plam przed oczami. - Wypiłem tylko kilka... piw kremowych. - Zacisnął powieki, gdyż miał wrażenie, jakby znalazł się na karuzeli. - Naprawdę powin... poniw... powinieneś zrobić coś z tą podłogą, Severusie. Strasznie się trzęsie. I faluje. Nie jesteśmy chyba na tym... no... na statku?

Harry był kiedyś na statku. Pamiętał, jak Dursleyowie zabrali go na wycieczkę i jak Dudley przez cały czas wymiotował za burtę, a wuj Vernon wszczął awanturę i zażądał natychmiastowego powrotu do portu. Było zabawnie.

Ale rozchwiane wspomnienia Harry'ego zostały przerwane przez pojawiającą się w polu widzenia, ściągniętą z wściekłości twarz Mistrza Eliksirów. Snape przycisnął go do ściany z taką siłą, jakby chciał go w nią wgnieść.

- Potter, wytłumacz mi, jak doszło do tego, że przylazłeś tutaj w środku nocy, całkowicie odsłonięty, zacząłeś dobijać się do mojego gabinetu, robiąc hałas na cały zamek, i rozwaliłeś się pod moimi drzwiami, uznając je za swoje posłanie? KAŻDY MÓGŁ CIĘ ZOBACZYĆ!!! - Snape ryknął tak, że Harry'emu zaczęło dzwonić w uszach.

- Nie tak głośno.. - wymamrotał. - Moja głowa...

Teraz jeszcze bardziej zaczęło mu w niej wirować. Dlaczego Snape robił taki hałas?

Sapnął gwałtownie, kiedy poczuł zimne palce zaciskające się na jego gardle tak, jakby chciały go udusić, i usłyszał wydobywający się z zaciśniętych wściekle ust syk:

- Odpowiadaj!

- Szedłem do dormitorium - wymamrotał Harry. - Nie wiem, dlaczego nagle zamieniło się w twój gabinet. To trochę... dziwne, nie uważasz?

- Zaraz... - Oczy Snape'a zmrużyły się jeszcze bardziej. - Szedłeś do dormitorium? Czy mam rozumieć, że ta rożowowłosa ignorantka, zamiast was pilnować, pozwoliła, żebyście się pospijali i na dodatek przyprowadziła was do zamku w ŚRODKU NOCY? - Głos Snape'a podnosił się z każdym słowem, by na samym końcu przejść w niezwykle głośne i wybijające dziury w mózgu Harry'ego dźwięki. - I zamiast was przynajmniej odprowadzić do łóżek, zostawiła na pastwę losu i pozwoliła, żebyście pałętali się po korytarzach w takim stanie?!

- Nie krzycz tak, Severusie... - odparł słabo Harry, opuszczając ręce, którymi próbował zasłonić uszy. Dłonie mężczyzny puściły jego szyję i, pozbawiony nagłego odparcia, o mały włos nie upadł na podłogę. Z trudnością udało mu się przytrzymać ściany i odzyskać równowagę.

Snape zaczął przemierzać gabinet długimi, rozwścieczonymi krokami, jakby próbował w ten sposób pozbyć się chociaż odrobiny rozsadzającej go furii.

- Jak dyrektor mógł na to zezwolić? Jak mógł powierzyć was opiece takiej nieodpowiedzialnej, bezmyślnej niedorajdy?! Złożę na nią raport! Nie ujdzie jej to na sucho! Świadomie naraziła was na niebezpieczeństwo! Jako nauczycielka powinna...

- Tęskniłem za tobą - przerwał mu Harry. Mężczyzna zamilkł i spojrzał na niego tak, jakby wyrosła mu druga głowa. Harry opierał się o ścianę i patrzył w podłogę. - Przez cały wieczór myślałem... o tobie. Ale ciebie nie było. Wszyscy tam byli. I się obcis... ości... obściskiwali. I robili inne rzeczy. A ciebie tam nie było... i ja... tęskniłem. I chciałem tylko wrócić do ciebie. To było głupie, że poszedłem. Mogłem... z tobą. Robić inne rzeczy. Być. - Przez chwilę panowała cisza i resztka racjonalnie myślącego umysłu Harry'ego zaczęła się zastanawiać, co to oznacza, ale ta większość, która była całkowicie pijana, zupełnie się tym nie przejęła, zbyt skupiona na niekontrolowanym wyrzucaniu z siebie wszystkiego, co tylko ślina przyniosła mu na język. - Następnym razem wezmę cię ze sobą. Tak. Wezmę. I wszystko będzie dobrze. I już nie będę się czuł taki samotny...

- Nie wyglądało, jakbyś był aż tak bardzo samotny, Potter. - Chłodne, odległe słowa przerwały jego wywód i zmusiły go do oderwania się na chwilę od swojego ciągu myśli i skupieniu na przypatrującemu mu się spod przymrużonych powiek Severusie.

A tak, Ginny... pamiętał. Przypomniał sobie też, że układał wymówki na tę właśnie okazję, ale teraz one wszystkie wydawały się jakieś durne. Zresztą i tak wyleciały mu z głowy. Spróbował się skupić i przypomnieć sobie, co tylko był w stanie, z tamtego wypadku. I powiedzieć wszystko, co wie. Całą prawdę. Prawda to chyba najlepsza wymówka.

- Ale... to był tylko jeden taniec. Ona mnie zmusiła. Przyprowadziła swojego chłopaka i taką durną dziewczynę, która ciągle się na mnie gapiła. - To nie była dobra odpowiedź, sądząc po nagłym rozbłysku wściekłości w czarnych oczach, ale Harry był zbyt pijany, by to zauważyć. - No i ona ciągle chciała, ta idiotka, Anastassy, czy jakoś tak... no więc ona chciała, żebym z nią zatańczył. No to poszedłem do Ginny i poprosiłem, żeby ją ode mnie zabrała. Ale Ginny powiedziała, żebym z nią zatańczył i zaczęła mnie uczyć. Ale ja nie chciałem! Tylko że tak dobrze mi szło, no i tak sobie pomyślałem... pomyślałem, że to ty, a nie ona. To znaczy, że ty jesteś nią. - Chyba coraz bardziej się pogrążał, sądząc po nagłym spadku temperatury w pomieszczeniu i gęsiej skórce, którą poczuł. - To znaczy... - Zacisnął powieki, próbując poskładać wirujące szaleńczo myśli, ale nie był w stanie tego zrobić. - Widziałem cię i myślałem, że z tobą tańczę. Widziałem cię, kiedy zamknąłem oczy. Chciałem, żebyś to był ty. A później je otworzyłem i naprawdę cię zobaczyłem. I przestraszyłem się tego, co sobie pomyślisz. I się potknąłem. I ona na mnie wpadła. Ale ją zepchnąłem! Widziałeś, że ją zepchnąłem? - Spojrzał z nadzieją w obserwującą go z uwagą twarz Snape'a, który w czasie, kiedy Harry mamrotał wyjaśnienia, podszedł do niego i teraz stał tuż przed nim i przypatrywał się z uwagą jego rozszerzonym, zamglonym alkoholem zielonym oczom, jakby poddawał je analizie.

Przez chwilę panowała cisza. A wszystkie zmysły Harry'ego, które były w stanie odbierać jeszcze jakiekolwiek bodźce, krzyczały, żeby nie ruszał się i nie odzywał.

- Dobrze - powiedział w końcu Severus i Harry poczuł, że całe jego ciało omdlewa z ulgi, chociaż powoli już zapominał czego ona dotyczyła. - Ale ograniczysz kontakty z panną Weasley do niezbędnego minimum. Nie wiem, czy w stanie, w którym się obecnie znajdujesz, cokolwiek do ciebie dotrze, lecz z pewnością pamiętasz moje ostrzeżenie? Jeżeli jeszcze raz przyłapię cię z nią sam na sam, nie będę słuchał żadnych wyjaśnień.Żadnych.