Harry pokiwał głową i opuścił ją na pierś Severusa, ponieważ właśnie dotarło do niego, że przecież kręciło mu się w głowie. Jakoś na chwilę o tym zapomniał, kiedy patrzył w te dwa czarne tunele.
- No to... dobrze, że dobrze. To ja... jestem zmęczony... - oderwał się od Severusa. - Idę wziąć prysznic - oświadczył po chwili i nierównym krokiem ruszył w kierunku czegoś, co wyglądało jak drzwi. Przesuwał się po chwiejnym gruncie podłogi w niezwykle prosty technicznie sposób - wbijał wzrok w cel, do którego chciał się dostać, i patrzył na niego tak długo, dopóki nie zaczął się do niego zbliżać. Cel, nie Harry.
Ale tym razem poskutkowało to jedynie tym, że potknął się o nogę stojącego przed biurkiem krzesła, którego nie zauważył, i z impetem runął na podłogę.
Jęknął, czując, że coś mu chrupnęło w nosie, którym uderzył w twardą powierzchnię. Poczuł przenikliwy ból, który zdawał się promieniować aż do mózgu.
Uniósł się na łokciach i odkrył, że nic nie widzi. Kawałki potłuczonego szkła i oprawki jego okularów leżały na podłodze. Usłyszał kroki i po chwili poczuł silne pociągnięcie za bluzę, które podniosło go i postawiło na nogi.
- Potter, na litość... Jak ty tutaj w ogóle dotarłeś? - zapytał cierpko Snape, dotykając różdżką jego nosa. - Zaboli. Episkey.
Harry krzyknął i złapał się za nos, czując kolejne przeszywające ukłucie bólu i spływającą po wargach krew.
- Ała! To bolało!
Mężczyzna przewrócił oczami, zanim schylił się po jego okulary i rzucił kolejne zaklęcie:
- Oculus reparo.
Ostrożnie włożył mu je na nos. Harry zamrugał i uśmiechnął się z wdzięcznością. Nie wiedział dlaczego, ale ten gest wydał mu się taki... czuły. Severus skrzywił się i odsunął.
- Chodź, ty głupi dzieciaku. - Złapał go za ramię. - Nie możesz w takim stanie wracać do wieży. - Po tych słowach pociągnął go do swoich komnat, a kiedy już się w nich znaleźli, popchnął go na fotel i podszedł do jednej z półek.
- Przestało tak kołysać - oznajmił Harry, pocierając twarz, czym rozmazał krew jeszcze bardziej. - Ale nadal wszystko wiruje.
Odwrócony plecami Snape prychnął, ale nie skomentował tego. Po jakimś czasie podszedł do Harry'ego, trzymając w dłoni szklankę z mętnym, jasnobłękitnym płynem.
- Pij - rozkazał, podając mu ją.
- Co to jest? - Harry zmarszczył brwi.
- Coś, po czym poczujesz się lepiej.
- Ale ja się dobrze czuję - wyszczerzył się Harry. - Tylko ściany i meble jakoś dziwnie się na mnie uwzięły.
- Nie dyskutuj ze mną, tylko pij.
- Nie. - Harry odstawił szklankę na stolik. - Ostatni raz, kiedy mi to dałeś, poczułem się gorzej, a nie lepiej. Pamiętam. Dużo gorzej.
Severus zmarszczył brwi i wbił w niego ostre jak brzytwa spojrzenie.
- Potter, nie zmuszaj mnie, abym użył siły.
Harry przytrzymał się poręczy, aby wstać, po czym chwiejąc się lekko, spojrzał na Snape'a wyzywająco.
- Nie chcesz mnie wykoszy... rzystać, Severusie?
Mężczyzna prychnął i spojrzał w bok.
- Tak, z tą krwią rozmazaną na twarzy i głupkowatym uśmiechem wyglądasz bardzo pociągająco.
Harry wyszczerzył się.
- Naprawdę?
Snape wyjął różdżkę i rzucił zaklęcie czyszczące na twarz Harry'ego.
- Przestań się ze mną drażnić i wypij wreszcie ten eliksir.
- A ty ciągle tylko o tym eliksirze... - Harry westchnął z irytacją, przysuwając się bliżej i owijając ramiona wokół talii Snape'a. - Dlaczego nie chcesz mnie wykoszy... szyrzystać?
- Jesteś pijany - wycedził mężczyzna, spoglądając na niego z góry zmrużonymi oczami.
- Ostatnio ci to nie przesz... kadzało - odparł Harry, uśmiechając się szeroko. - I podobało mi się. Możemy to powtórzyć.
- Potter, bycie wykorzystanym polega przede wszystkim na tym, że powinno odbywać się wbrew twojej woli. Nie możesz o to prosić.
Harry zmarszczył brwi.
- Aha, czyli mam udawać, że tego nie chcę? Dobra. Nie ma sprawy. Będę krzyczał i błagał, żebyś przestał.
Severus zagryzł wargę. Wyglądało, jakby w ostatniej chwili powstrzymał wypływający mu na usta uśmiech po tym, jak wypowiedziana tym szczerym, pełnym zapału głosem Harry'ego uwaga zburzyła jego solidnie konstruowany mur słusznego oburzenia. Opanował się, westchnął i złapał go za ramiona, próbując od siebie odsunąć.
- Potter, naprawdę nie mam teraz na to czasu.
- Wiesz... - Harry zacisnął ramiona wokół Snape'a z większą siłą, bojąc się, że zostanie odepchnięty, ale nie zamierzając poddać się bez walki. Spojrzał do góry na przyglądającego mu się z coraz większą irytacją mężczyznę i oblizał wargi. - Wszyscy ciągle mnie pytali o... o to, z kim jestem. I dlaczego szysz... przyszedłem sam. Ale oni nie mają pojęcia, że ja mam ciebie. A ty masz mnie. Nic nie wiedzą. I ja byłem tam sam... całkiem sam. I myślałem o tobie. Cały czas. I... chciałem... chcę... - Nie potrafił się powstrzymać. Cały ten wieczór był jak koszmar. Wszyscy to robili a on mógł jedynie marzyć. I teraz, kiedy był tak blisko... Tak blisko...
Wspiął się na palce i przylgnął do chłodnego ciała. Uwolnioną ręką odgarnął ciemne włosy i zaatakował ustami płatek ucha mężczyzny. Przyssał się do niego i zaczął go łapczywie lizać i przygryzać zębami. Severus zesztywniał na moment i wciągnął ze świstem powietrze, zaskoczony tym nagłym doznaniem.
Ale Harry postanowił nie dać mu nawet chwili czasu na zastanowienie się i ewentualną reakcję. Wsunął drugą dłoń pomiędzy ich ciała i zacisnął ją na kroczu mężczyzny, pocierając je i ugniatając.
- Tak bardzo... cię pragnę - wyszeptał chrapliwie, na przemian całując i liżąc ucho oraz przestrzeń za nim. Snape na razie nie wykazywał chęci odsunięcia go albo zamordowania i odległa część umysłu Harry'ego zanotowała to jako przyzwolenie. Zresztą sam czuł się teraz tak, jakby znalazł się na bardzo szybkiej karuzeli, której nie potrafił zatrzymać. Albo i nie chciał. Pulsująca w uszach krew w połączeniu ze spływającym do podbrzusza żarem napędzała go i nie pozwalała mu się zatrzymać albo pomyśleć. Jedyne, co odczuwał, to pragnienie. - Chcę... chcę... - szeptał pomiędzy szybkimi, zachłannymi pocałunkami, które składał na chłodnej, długiej szyi Severusa. Czuł przez materiał spodni, że mężczyzna robi się twardy. - Chcę, byś... wyjęczał moje... imię... - Ścisnął mocniej, wpijając się ustami w obojczyk i ssąc.
Ale jedynym słowem, które wyrwało się ust Mistrza Eliksirów, było rozdrażnione:
- Potter!
Harry skrzywił się.
- Nie tak mam na imię... - mruknął. I wtedy poczuł zaciskające się wokół jego nadgarstków palce. Jego ręce zostały brutalnie odciągnięte. Snape oderwał go od siebie i odsunął na odległość wyciągniętych ramion.
- Posłuchaj mnie... - zaczął, wzdychając z irytacją.
Harry jęknął z poczucia straty, a żar został zastąpiony nagłym ukłuciem chłodu, który sprawił, że zadrżał.
Snape go nie chce. Nikt go nie chce. W takim razie sobie pójdzie... Pójdzie gdzieś, gdzie nikt go nie znajdzie.
Wyrwał ręce i nie czekając na jakąkolwiek reakcję mężczyzny, ruszył w kierunku, w którym miał nadzieję, że znajduje się wyjście. Ale jego krótka podróż została natychmiast udaremniona.
- A ty dokąd się wybierasz? - Snape złapał go za kaptur i pociągnął z powrotem. Harry zachwiał się i zrobił kilka kroków w tył. Mężczyzna złapał go za ramiona, postawił przed sobą i pochylił się lekko, wbijając w niego niezwykle poważne spojrzenie. - Nie zachowuj się jak dziecko, Potter. Po pierwsze, jesteś pijany, a po drugie, jest środek nocy. To nie czas na to. Rozumiesz?