Выбрать главу

- To, co powinienem był zrobić już dawno, Potter. Zanim uzewnętrznisz mi wszystko, co, jestem tego absolutnie pewien, wolałbyś zachować dla siebie. Nie mam zamiaru słuchać później twojego żałosnego skomlenia i użalania się nad sobą z powodu tego, co mi wypaplałeś w swoim pijackim bełkocie.

- Ja nie... - urwał, gdyż obraz przed jego oczami rozmył się na sekundę, a mętlik w głowie i przysłaniająca umysł mgła zaczęły się dziwnie rozrzedzać i rozwiewać.

Zacisnął powieki, czując gorycz spływającą przez jego ciało i wypłukującą z niego ten wspaniały humor, który jeszcze chwilę temu kierował jego poczynaniami. Nagle zrobiło się zimno i... nieprzyjemnie.

Bardzo nieprzyjemnie.

Otrząsnął się i zdecydował się otworzyć oczy.

Był w gabinecie Snape'a. Nie pamiętał, jak się tu dostał, szedł przecież do dormitorium...

Spojrzał w górę i kiedy jego oczy napotkały chłodne spojrzenie czarnych źrenic, wspomnienia spłynęły na niego niczym lodowaty potok.

Powiedział Snape'owi... powiedział o... całowaniu, i o Tonks i Lunie, i o... o boże!

Oczy rozszerzyły mu się z przerażenia.

Severus skrzyżował ręce na piersi i uśmiechnął się kpiąco. Harry spuścił głowę i ukrył twarz w dłoniach.

- Widzę, że zaczęło działać... - zaszydził Mistrz Eliksirów.

Harry zaczął kręcić głową, nie potrafiąc uwierzyć w to, co zrobił i powiedział. Zaciskał powieki z całej siły, ale wspomnienia nie chciały odejść.

Dlaczego nie chcesz mnie całować?

Tonks bardzo dobrze całuje...

...stanął mi, kiedy robiła te wszystkie rzeczy...

...wiedziałem, że ty nigdy nie będziesz mnie tak całował...

... zrobiło mi się przykro...

Co Snape mógł sobie o nim pomyśleć? Poruszył temat tabu... powiedział mu o tym... o tym, jak bardzo pragnie jego pocałunku. Jak bardzo pragnie czegoś, czego pewnie i tak nigdy nie dostanie... Przecież myślał, że już się z tym pogodził. Chciał się z tym pogodzić. Ale to zawsze wracało. Jak bumerang. Nieważne, jak bardzo starał się sobie wmówić, że już dobrze, że tego nie potrzebuje... ale zawsze w chwili słabości myślał tylko o tych cienkich wargach. I o tym, co się za nimi kryje. O tym, jakie są ciepłe i...

Nie! Stop! Nie czas na to! Zapomnieć. Zapomnieć. Nie powiedział tego. To się nie wydarzyło. Nie powiedział.

Nie mógł tego powiedzieć. Nie Snape'owi. Nie w ten sposób.

I jeszcze na dodatek... na dodatek wypaplał sekret Luny i Tonks... I to komu? Ostatniej osobie, która powinna o tym wiedzieć. Snape nienawidził Tonks. Z taką wiedzą mógł...

Poderwał głowę i starając się zmusić swoje serce do uspokojenia, a oddech do wyrównania, nabrał powietrza i wystrzelił:

- To, co powiedziałem, to całkowita nieprawda! Byłem pijany i ja... nie wiedziałem, co mówię. Zapomnij o tym. Wymyśliłem to wszystko.

Snape przekrzywił głowę i uśmiechnął się ironicznie.

- Och, z pewnością. Potter, alkohol działa na ciebie lepiej niż Veritaserum i dobrze o tym wiesz.

No jasne, kogo Harry chciał oszukać? Snape w życiu mu nie uwierzy.

- Ciekawe, co powie dyrektor, kiedy dotrą do niego te rewelacje? - kontynuował Mistrz Eliksirów mrocznym, pełnym jadowitej złośliwości głosem - A może zachowam je dla siebie i wykorzystam do własnych celów? Kto by pomyślał, że ta różowa wiedźma...?

- Proszę, nie mów o tym nikomu! - przerwał mu Harry, spoglądając błagalnie na stojącego przed nim wysokiego mężczyznę. - Wiem, że nie znosisz Tonks, ale... ale tą drugą osobą jest... - ostrożnie - ...jedna z moich przyjaciółek. Ona jest taka wrażliwa, nie zniosłaby, gdyby... - urwał, szukając odpowiednich słów. - Jeżeli to wyjdzie na jaw, i to z mojej winy, nie przeżyłbym tego. Proszę, Severusie, zapomnij o tym, co ci powiedziałem. Wiem, że nie obchodzą cię uczucia innych i że najchętniej pozbyłbyś się Tonks, ale tym razem... zrób wyjątek. Ten jeden jedyny raz. Dla mnie. Proszę.

Wzrok mężczyzny nie zmienił się. Wpatrywał się w Harry'ego, jakby rozważał jego propozycję.

- A co dostanę w zamian, Potter? - powiedział w końcu cichym, chłodnym głosem.

Harry zarumienił się.

To była jego wina. To wszystko była jego wina. Wiedział, że jeżeli Severus się o tym dowie, od razu będzie chciał to wykorzystać. Znał go przecież. I sam mu dostarczył pretekst. Dlatego musi to teraz naprawić. Za wszelką cenę. Za każdą cenę.

Co mógłby dać Severusowi, czego nie dał mu do tej pory?

Siebie? Nie, siebie oddał w całości i to już dawno temu.

Harry spuścił głowę i zagryzł wargę. Zacisnął powieki, próbując odgonić bolesne uczucie żalu i wściekłości na siebie.

Co może mu dać? Coś, co kocha, coś, co jest dla niego niezwykle ważne...

Otworzył gwałtownie oczy.

Podniósł głowę i spojrzał prosto w mroczne tunele oczu Mistrza Eliksirów.

- Quidditch - powiedział cicho.

Snape zmarszczył brwi.

- Słucham?

- Quidditch - powtórzył Harry, lekko zachrypniętym głosem. Przełknął ślinę i dodał. - Zrezygnuję z Quidditcha. Pozwolę, aby Slytherin zdobył puchar.

Oczy mężczyzny rozszerzyły się na moment. Błysnęło w nich zaskoczenie, zmieszane z niedowierzaniem. Przez chwilę patrzył na Harry'ego badawczym wzrokiem, jakby nie do końca wierzył w to, co usłyszał. Ale po chwili oczy zmrużyły się i zamigotały dziwnie. Zrobił krok w stronę Harry'ego, jakby zamierzał coś zrobić, ale najwyraźniej w ostatniej chwili powstrzymał się. A może zrezygnował? Cofnął się i opuścił dłoń, którą wcześniej nieświadomie uniósł w górę. Ponownie skrzyżował ramiona na piersi, a jego twarz przybrała zwyczajny, surowy wyraz.

- Przyjmuję - oświadczył.

Harry zamknął oczy i spuścił głowę. Chciał westchnąć, ale czuł zbyt duży uścisk w piersi.

A więc nie zagra już w Quidditcha? Jak ma to powiedzieć Hermionie i Ronowi? Jak wytłumaczy reszcie drużyny?

Nie był zły na Snape'a. Wiedział, że to tylko i wyłącznie jego wina. Pił, żeby się upić. A później przyszedł tutaj i wszystko wypaplał. Snape go do niczego nie zmuszał, chciał mu dać eliksir na wytrzeźwienie, ale Harry go nie przyjął. I skończyło się tak, jak się skończyło... I musi teraz ponieść karę. Ta myśl bolała, ale wiedział, że nie ma innego wyjścia.

- Powinieneś wracać do dormitorium - usłyszał głos Snape'a. - Jest już późno. Jeżeli twoi przyjaciele nie są tacy pijani jak ty, to lada chwila mogą zorientować się, że nie ma cię w łóżku, i zaczną cię szukać.

Harry pokiwał głową i podniósł się.

- Przepraszam - wyszeptał. - Za wszystko, co powiedziałem. I za wszystko, co zrobiłem. - Nie podnosząc wzroku, odwrócił się i zdążył zrobić zaledwie kilka kroków w stronę drzwi, kiedy zatrzymał go głos Snape'a:

- Potter. - Harry odwrócił się powoli i spojrzał na mierzącego go uważnym spojrzeniem mężczyznę. Snape wyglądał, jakby się nad czymś zastanawiał. Albo jakby z czymś walczył. -Idź już spać - powiedział w końcu, choć jeszcze przed chwilą zdawało się, że miał na końcu języka coś zupełnie innego. - Mam nadzieję, że masz ze sobą pelerynę? - Harry skinął głową i wyjął z kieszeni mieniący się materiał. - Dobrze, idź najkrótszą drogą. I żadnych przystanków po drodze. Masz iść prosto do wieży Gryffindoru. Zrozumiałeś?

Harry ponownie skinął głową, po czym odwrócił się i bez słowa wyśliznął się z pomieszczenia.

Podróż do wieży była długa i niezwykle męcząca. Harry pokonał całą drogę niepewnym, zamyślonym krokiem. Próbował przetrawić wszystkie wydarzenia, ale były zbyt ciężkie. Czuł ucisk w klatce piersiowej, a kolana uginały się pod nim niemal przy każdym kroku.

Kiedy dotarł do Pokoju Wspólnego, usłyszał dochodzące z góry chrapanie. Wszyscy spali. Nikt go nie szukał. Ron i Hermiona pewnie też sporo wypili, skoro nie zauważyli, że zniknął. I dobrze. Czuł się wykończony. Psychicznie i fizycznie. Nękały go wyrzuty sumienia, ogarniały fale całkowitego przygnębienia.