- Nie każ mi tego drugi raz powtarzać. - Głos mężczyzny stał się ostrzejszy, chłodniejszy.
Harry westchnął i powoli uniósł głowę, spoglądając prosto we wbijające się w niego czarne oczy.
W momencie, kiedy wzrok mężczyzny padł na twarz Harry'ego, na jego zaczerwienione oczy i nie do końca jeszcze zaschnięte ślady łez na policzkach... jego źrenice rozszerzyły się gwałtownie, a usta rozchyliły nieznacznie, wciągając ze świstem powietrze. Wyglądał tak, jakby ktoś trafił w niego zaklęciem oszałamiającym.
A Harry czuł się wyjątkowo głupio, wiedząc, że wszystkie ślady miotających nim uczuć są wyraźnie widoczne na jego twarzy. Zarumienił się i natychmiast opuścił głowę ponownie. To był błąd, nie powinien był w ogóle...
W powietrzu zawisła cisza. Teraz jeszcze bardziej doskwierająca, kiedy nie słychać było wokół żadnego innego dźwięku, poza dwoma oddechami. Jednym przyspieszonym i jednym spokojnym. I szelestem szat. I odgłosem kroków.
Snape zatrzymał się tuż przed Harrym, ale chłopak nie odważył się podnieść wzroku. Po chwili jednak poczuł chłodny dotyk na podbródku i jego twarz została łagodnie, lecz stanowczo uniesiona w górę.
Harry wstrzymał oddech, widząc spoglądającego na niego z góry Severusa. I jego oczy... Były... były... Było w nich coś takiego... jakaś nieokreślona emocja. Snape wyglądał jak ogłuszony, jakby zapomniał o wszystkim i jedyne, co go interesowało, to widoczne na policzkach Harry'ego ślady łez, które przykrywał teraz rumieniec zażenowania.
I Harry poczuł chłodny dotyk. Severus przyłożył palec do wilgotnej skóry i powoli poprowadził go w dół, śladem wyżłobionym przez łzy. A jego dłoń drżała.
Harry nie oddychał. Nie potrafiłby. Nie teraz, kiedy jego zmysły szalały, próbując przetworzyć wszystkie nowe, nieznane bodźce, które do niego docierały.
- Nie masz pojęcia... - szept, który wydobył się z rozchylonych warg Severusa, zdawał się dobiegać z bardzo, bardzo daleka. Z miejsca, które powinno pozostać zamknięte. I Harry usłyszał w nim pęknięcie. Takie samo, które dostrzegł w głębinach spoglądających na niego oczu.
Harry zmarszczył brwi, nie potrafiąc powstrzymać własnych reakcji.
Nie masz pojęcia...
O czym?
Ale Snape nic więcej nie powiedział. Wyglądał, jakby reakcja Harry'ego wytrąciła go z jakiegoś dziwnego letargu, w którym się znajdował. Jego rysy wyostrzyły się, a oczy zmrużyły. Usta zacisnęły tak bardzo, iż zamieniły się w ledwie widoczną kreskę.
Harry wpatrywał cię w dwa ciemne, wdzierające się niemal w jego duszę tunele, i próbował coś w nich dostrzec. Chciał znowu ujrzeć to pęknięcie, które zniknęło tak nagle, jakby wcale go tam nie było. Czerń była gładka niczym powierzchnia jeziora podczas bezwietrznej nocy. I jedyne, co dostrzegał, to... maleńkie światła gwiazd odbijające się w jego tafli. Oczy Severusa migotały, kiedy patrzył na Harry'ego. Jego wzrok nie był ani surowy, ani karcący. W mrocznych głębinach tlił się ciepły blask. Zbyt odległy, by mógł ogrzać, ale dostatecznie widoczny, aby mieć nadzieję, że kiedyś dotrze do celu i roztopi to, co przez wiele lat pozostawało skute lodem.
Severus oblizał wargi i odchrząknął. Harry zamrugał. Wyglądało na to, że tym razem on wpadł w letarg. Ale nic nie mógł na to poradzić. Za każdym razem, kiedy patrzył w te głębokie oczy, opadał na samo ich dno.
- Przyszedłem tutaj... aby ci powiedzieć, że zmieniłem zdanie - odezwał się po chwili Severus. Jego głos był nieco niepewny, ostrożny, jakby się obawiał, że Harry mógłby w każdej chwili spłoszyć się i uciec niczym przerażone zwierzątko. - Nie chcę, żebyś zrezygnował z Quidditcha. - Widząc malujące się na twarzy Harry'ego zaskoczenie, kontynuował: - Nikt nie dowie się o małej, brudnej tajemnicy tej róż... Tonks. - Nie potrafił powstrzymać lekkiego skrzywienia się, wypowiadając to nazwisko - Ani o tym, co robiła. I z kim. Merlin świadkiem, że z chęcią bym się jej pozbył, ale jeżeli to ma cię zr... - urwał i zamyślił się na chwilę, marszcząc brwi. Harry nie poruszał się ani nie odzywał. Nie potrafiłby. Nie teraz, kiedy twarz Snape'a była tak blisko i słyszał te nieprawdopodobne zapewnienia spływające z jego cienkich warg. - I żeby to było jasne... - kontynuował Severus. - Nie chcę niczego w zamian. Nie robię tego dlatego, że chcę, albo dlatego, że mnie o to prosiłeś, tylko dlatego, że... zrozumiałeś, iż popełniłeś błąd i byłeś na tyle odważny i odpowiedzialny, aby się do niego przyznać i ponieść konsekwencje swojego czynu. Sam już się wystarczająco ukarałeś. Mam nadzieję, że dobrze zapamiętasz tę lekcję. - Harry skinął głową, zbyt zaszokowany, aby wydusić z siebie chociaż słowo. - Ale to nie zmienia faktu, że i tak złożę na nią raport do dyrektora za to, że świadomie naraziła cię... was na niebezpieczeństwo. Chyba to rozumiesz? - Harry ponownie pokiwał głową. Wiedział, że ma szeroko otwarte oczy, ale nie potrafił się powstrzymać. Był absolutnie zszokowany.
Nadal może grać w Quidditcha? Sekret Luny i Tonks jest bezpieczny? I Snape nie ma do niego żadnych pretensji o to, co mu powiedział? O tym, jak bardzo pragnie, aby go pocałował? Nie wspominał o tym ani słowem, jakby złożył to po prostu na garb zamroczenia alkoholowego. Wszystko... wszystko jest już dobrze?
Wpatrywał się w ciemne oczy Snape'a, poszukując w nich jakiegoś haczyka, ale nic nie dostrzegał. Wyglądało na to, że... to wszystko... naprawdę...
Poczuł, że do jego serca wlewa się ciepło. Nie, nie ciepło. Gorąco. Nie umiał się opanować. Szarpnął się do przodu i przywarł do wysokiego, chłodnego ciała, owijając ramiona wokół Severusa i przyciskając się do niego z taką siła, jakby chciał zgnieść w tym uścisku każdą złą myśl i każdą nieznośną łzę.
- Dziękuję - wyszeptał, nie potrafiąc powstrzymać radości w swoim głosie i uśmiechu, który wypłynął na jego wargi i nie chciał już ich opuścić.
Czuł przyprawiający go za każdym razem o zawroty głowy intensywny, ziołowy zapach Severusa, czuł szorstkość jego szaty, która drapała go w policzek, słyszał spokojne bicie jego serca i wiedział, że tu jest jego miejsce. Dokładnie tu, przy nim, w tych chłodnych ramionach, które oplatały go teraz powoli, jakby niepewnie... i także przyciągały do siebie.
Harry zacisnął powieki i po prostu wtulał się w ciemność, otoczony zapachem i oddechem Snape'a. I marzył tylko o tym, aby mógł zostać tak już na zawsze. Wiedział, że nie cofnąłby niczego, co zrobił, nie zmienił żadnego swojego wyboru, który doprowadził go aż tutaj, do tego miejsca. Że każda decyzja, każda cena, którą zapłacił, była tego warta. I zawsze będzie.
- Czy teraz pójdziesz spać? - usłyszał cichy głos tuż nad swoją głową. Mruknął coś w odpowiedzi, wtulając się głębiej w ramiona Severusa. - Potter, zadałem ci pytanie. - Głos stał się nieco ostrzejszy i Harry westchnął z rezygnacją. Lepiej nie wystawiać na próbę cierpliwości Severusa. Poza tym znajdowali się przecież w Pokoju Wspólnym Gryffindoru. Snape może i rzucił na nich jakieś maskujące zaklęcia, ale to nadal nie było zbyt bezpieczne miejsce.
Harry westchnął jeszcze raz, puścił Severusa i odsunął się, spoglądając na niego z uśmiechem.
- Pójdę - odparł cicho, sięgając po dłoń mężczyzny i przysuwając ją do swoich ust. - Pójdę, oczywiście. Już zaraz. Tylko... - wymamrotał, po czym zamilkł i po prostu pocałował chłodne palce. Opuścił powieki i całował. Całował opuszki palców, knykcie, szorstką, poprzecinaną bliznami i stwardnieniami skórę wewnętrznej strony dłoni. I nie potrafił przestać. Przepełniała go taka radość i wdzięczność, że nie byłby jej w stanie wyrazić nawet tysiącami pocałunków. - Dziękuję - wyszeptał jeszcze raz, całując po raz kolejny opuszki palców. Uniósł powieki i spojrzał we wbite w siebie, migoczące oczy Severusa.