Выбрать главу

- ...no cóż, to musisz sam odkryć - uśmiechnęła się szelmowsko na pożegnanie i mrugnęła do niego, po czym pomachała mu i odbiegła do czekającego na nią z bagażami Grega. Harry pożegnał się z przyjaciółmi, obiecując, że napisze zaraz po świętach i pomachał im, kiedy znikali w czarnych powozach.

Zostały mu jeszcze dwa prezenty - dla Hagrida i dla Luny, ale nigdzie nie mógł dostrzec przyjaciółki. Cóż, najwyżej wyśle go sową. Ale to trochę dziwne, że nie przyszła się z nim pożegnać To było do niej niepodobne. Hagridowi zamierzał wręczyć prezent, gdy odwiedzi go w czasie świąt. Obiecał, że to zrobi i nie miał zamiaru złamać słowa.

Po kilkunastu kolejnych minutach, kiedy wszystkie powozy już odjechały, a w zamku zapadła cisza, Harry odwrócił się i wszedł do holu głównego. Rozejrzał się po opustoszałym zamku i wziął głęboki wdech, rozkoszując się panującym wokół spokojem. Był sam. Nie licząc nauczycieli, paru uczniów, którzy, tak jak on, zostali na święta, całego zastępu duchów i mnóstwa skrzatów domowych. No, prawie sam. I miał cały czas tego świata (a dokładniej - dziesięć dni), aby spędzać go z Severusem, u Severusa i pod Severusem. No i może na Severusie. Zachichotał pod nosem i ruszył w długą drogę do Pokoju Wspólnego. Miał resztę popołudnia dla siebie, nie niepokojony przez nikogo, więc może zrobić to, co planował już od wczoraj. Czyli "uzupełnić" prezent dla Snape'a o dźwięki i słowa. A żeby to zrobić, będzie potrzebował dużo skupienia, chociaż i tak wciąż się wahał i nie był pewien, czy da radę. Ale skoro już się przed nim masturbował podczas jego urodzin, to nie powinno to być takie trudne. Przynajmniej miał taką nadzieję.

***

Harry po raz dziesiąty już przybliżył ukrytą w dłoniach, błyszczącą figurkę do ust i wyszeptał:

- Jęcz dla mnie.

Teraz już się tak nie rumienił, kiedy z figurki zaczęły dobiegać jego zduszone, przeciągłe jęki i ciężkie, pełne przyjemności sapanie. Na początku, tuż po nagraniu, kiedy po raz pierwszy to odsłuchał, miał wrażenie, że jego twarz jest tak czerwona, iż niemal paruje. Dziwaczne było słuchanie swoich własnych jęków, które wydawał podczas masturbacji. Dziwaczne, a jednocześnie całkiem... ekscytujące. Chyba już zaczynał rozumieć, dlaczego Snape aż tak bardzo to lubił. A teraz zawsze będzie mógł tego słuchać. I może nawet, może nawet... Nie, nie pomyśli o tym, o czym chciał pomyśleć, bo zaczyna się coraz bardziej podniecać. Znowu.

Jęki i sapanie osiągnęły już najwyższy poziom, przeradzając się w ochrypłe pokrzykiwania. Harry oblizał wargi, zamykając oczy i przypominając sobie dokładnie to uczucie, kiedy już prawie, już prawie...

O tak, teraz. Długi, zachrypnięty krzyk. Tak jakby umierał z przyjemności i ostatkiem tchu próbował przekazać światu, jak mu dobrze. Nawet nie wiedział, że tak brzmi... Jego penis drgnął, ale Harry rozkazał mu leżeć spokojnie. Ponieważ teraz, teraz, po tym ciężkim, urywanym sapaniu, po tym łapczywym łapaniu powietrza i ostatnich rytmicznych pomrukach pulsującej przyjemności, teraz miało nadejść najważniejsze...

Cichy, ochrypły, ale zadziwiająco dobrze słyszalny szept:

"Dobranoc, Severusie..."

Uśmiechnął się do siebie. Doskonała robota. Ha, Severus nawet się nie spodziewa...! Harry wziął małe pudełeczko w zielono-srebrne płatki śniegu i ostrożnie ułożył figurkę na znajdującej się w środku atłasowej poduszeczce. Zamknął je i przy pomocy magii owinął srebrną wstążka. Sięgnął po leżącą obok kartkę z wygrawerowaną na niej podobizną lwa i węża. Otworzył ją ostrożnie i zapatrzył się w znajdujący się w środku tekst. Bardzo długo myślał nad tym, co napisać. Chyba nawet dłużej niż zajęła mu masturbacja. Wszystko, co wymyślił, wydawało mu się albo zbyt sentymentalne, albo zbyt ckliwe, albo po prostu głupie.

"Chce być z tobą", "Zawsze będziesz w moim sercu", "Nie potrafię bez ciebie żyć"... Nie, nie i jeszcze raz nie! To wszystko było do niczego. Potrzebował czegoś, czegoś... Potrzebował czegoś, co poczuje.

I w końcu, po godzinie czy dwóch intensywnego wpatrywania się w widniejących na kartce lwa i węża, przenikających się wzajemnie, łączących ze sobą w jedność, zatapiających w sobie... złapał pióro i nakreślił to, co spłynęło prosto z jego serca.

Severusie...

Nie mogę z tym walczyć, nie mogę od tego uciec, mogę jedynie spędzić swoje życie, zatracając się w tobie. I wciąż potrzebuję więcej ciebie.

Na pamiątkę naszych pierwszych wspólnych Świąt,

Twój Harry

***

Kiedy obudził się następnego dnia, słońce stało już wysoko na niebie. Był tak zmęczony poprzednią nieprzespaną nocą, że teraz, kiedy nie było nikogo, kto by go obudził, spał tyle, ile tylko mógł. I przegapił śniadanie. Na szczęście zapewne któryś ze skrzatów zostawił mu kilka tostów na stoliku nocnym obok łóżka. Jego poranny nastrój był jeszcze lepszy niż wczoraj. Ponieważ dzisiejszy dzień był tym, na który tak bardzo czekał. Dzisiaj... spędzi Wigilię ze Snape'em!

Zaraz po skonsumowaniu posiłku, przypomniał sobie o tym, że zaplanował napisać list do Lupina. Miał teraz wystarczająco dużo czasu. Złapał pióro i pergamin i nakreślił kilka typowych słów, że u niego wszystko w porządku, że dobrze się uczy, a Dumbledore pilnuje go jak oka w głowie. I wtedy wpadł mu do głowy pewien pomysł. Dyrektor pewnie zataja przed nim pewne fakty, ale może Lupin... może on powie mu cokolwiek o tym, co dzieje się na zewnątrz? Jest przecież członkiem Zakonu Feniksa. Na pewno wie więcej, niż to, co mówi mu Dumbledore. Pomyślał jeszcze przez chwilę, po czym zdecydował się i zadał kilka pytań, które wydawały mu się wystarczająco niewinne, aby Lupin nie pomyślał o tym, że Harry chce od niego wyciągnąć jakieś tajne informacje. "Zastanawia mnie, jak radzisz sobie ze swoją pracą dla Zakonu? Czy wszystko jest w porządku? Dochodzą do nas dziwne plotki. Podobno Voldemort rośnie w siłę, wiesz coś o tym? Czy powinniśmy się przygotowywać do konfrontacji?" i kilka w podobnym stylu, zręcznie wplatając je w opisy swojego zwykłego życia w Hogwarcie.

Zadowolony z rezultatu zalakował kopertę i wybrał się do sowiarni. Hedwiga niezwykle się ucieszyła z możliwości wyrwania się z zamku i wyfrunęła przez okno od razu, kiedy tylko otrzymała kopertę, a Harry nie musiał zachęcać jej nawet obietnicą sowich przysmaków.

Przez kilka godzin siedział w dormitorium, leniuchując i czytając książkę, którą podarował mu Ron. Nikt go nie niepokoił. Nawet nie wiedział, ilu uczniów zostało na święta w Hogwarcie i szczerze powiedziawszy, nie obchodziło go to. Nareszcie miał spokój i mógł sobie odpocząć. Co prawda, czekała na niego sterta zadań domowych, których nauczyciele nie omieszkali zadać im w ostatni dzień zajęć, ale na razie postanowił się nimi nie przejmować i w ogóle o nich nie myśleć. Teraz inne rzeczy były o wiele ważniejsze. Na przykład Snape.