"On wie!" - przebiegło przez głowę Gryfona.
No jasne, że wie, nie jest przecież ślepym ignorantem. Potrafi obserwować, a skoro wiedział, kogo i pod jakim kątem ma obserwować, to bardzo szybko zauważył to, czego nie dało się nie zauważyć.
Ciekawe, kiedy się domyślił. Musiał podejrzewać to już od dawna. Przecież Harry przez cały wieczór widział spojrzenia, które obie panie rzucały sobie nawzajem. O cholera! Czy to oznacza, że gdyby ktoś jego też tak uważnie obserwował i zobaczyłby spojrzenia, jakimi obdarzał Snape'a, to czy też mógłby się domyślić?
Rozejrzał się nerwowo po siedzących przy stole osobach. Ale wszyscy tylko rozmawiali ze sobą, jedli, wymieniali się uwagami na różne tematy albo chichotali. Nikt się na niego nie gapił. Na całe szczęście. Wszyscy wydawali się niezwykle wręcz ożywieni i zadowoleni. Wszyscy z wyjątkiem Severusa.
Snape zdawał się być całkowicie wyłączony i odosobniony. Ciemna, nieruchoma plama pomiędzy kolorową, ożywioną i roześmianą materią. I to było może i nieco dziwne, ale Harry czuł się tak samo. Marzył tylko o tym, żeby wszyscy zniknęli, żeby to się już skończyło, żeby mógł znaleźć się w lochach i... być z nim.
Potrzebował jakiegoś kontaktu. Już teraz. Musiał zobaczyć ten błysk ożywienia w czarnych oczach. Błysk, który, wydawało się, że tylko Harry potrafi wywołać.
Nie zdając sobie sprawy z tego, co robi, strącił but i bardzo powoli zaczął przesuwać nogę. Błogosławił w tej chwili ten długi, całkowicie zakrywający nawet jego uda świąteczny obrus, którym przykryty był cały stół.
Udając, że je swoją porcje ryby w cieście, powoli i ostrożnie przesuwał stopę, spodziewając się w każdej chwili natrafić na...
Jest!
Snape poderwał głowę i spojrzał na niego z zaskoczeniem, ale bardzo szybko opanował się i przybrał chłodny wyraz twarzy. A Harry, uśmiechając się do siebie w duchu, zaczął powoli przesuwać stopę wzdłuż łydki mężczyzny, wyczuwając pod palcami cienki materiał spodni. Nie zaszedł jednak zbyt daleko, ponieważ Severus gwałtownie odsunął nogę, strącając stopę Harry'ego na podłogę. Po czym, nie siląc się nawet na to, aby być delikatnym, przydepnął mu palce.
Harry syknął i skrzywił się, wypluwając jedzenie i krztusząc się.
- Niechlujny jak zawsze - warknął Snape, wbijając w niego spojrzenie, które każdy inny wziąłby za wyraz obrzydzenia, ale Harry doskonale widział w nim ostrzeżenie. - Masz aż tak mało pojemne usta, Potter, że nie potrafisz utrzymać w nich nawet jedzenia?
Harry poczuł, jak na jego policzki wypływa rumieniec.
- Niech pan przestanie komentować moje usta i zacznie pracować swoimi - odparł cicho Harry, starając się mówić tak, aby nikt nie mógł dokładnie usłyszeć, co powiedział.
Ku swej satysfakcji, ujrzał błysk zaskoczenia w oczach Severusa.
- To będzie cię kosztować utratę dziesięciu punktów, Potter - syknął mężczyzna.
- Ależ Severusie - odezwał się Dumbledore, odrywając się od rozmowy z profesor McGonagall. - Nie wiem, czym nasz drogi Harry aż tak cię zdenerwował, ale nie uważasz, że odbieranie punktów w czasie świąt jest niezbyt, jakby to powiedzieć, budujące?
Mistrz Eliksirów prychnął i odwrócił głowę.
- To znaczy, że mamy im pozwolić roznieść ten zamek na kawałki i nie wolno mi ukarać pewnych bardzo nieznośnych smarkaczy utratą nawet jednego punktu? - zapytał.
- Och, Severusie, nie wiem, dlaczego jesteś taki skrzywiony - wtrąciła się profesor McGonagall. - W końcu mamy święta. Dyrektorze, spotkałam ostatnio... - Pochyliła się w stronę Dumbledore'a, aby kontynuować rozmowę. Najwyraźniej stwierdziła, że nie będzie psuła sobie humoru kłótnią z Severusem Snape'em.
Harry wiedział, że powinien być zły na Snape'a za odebranie mu punktów, ale nie potrafił. Czuł się teraz jeszcze bardziej podekscytowany. To przenosiło ich małą grę o poziom wyżej. Och, dlaczego aż tak bardzo uwielbiał balansować na tej cienkiej linie, sprawdzając jak daleko potrafi się posunąć, zanim runie w przepaść?
Przysunął się bliżej do stołu, aby mieć szersze pole manewru. Udając, że jest bardzo zajęty swoim talerzem, szybko podniósł nogę i dotknął nią kolana Severusa, błyskawicznie odnajdując drogę i przesuwając palcami po udzie. Czuł dreszcze, kiedy jego stopa zbliżała się do krocza mężczyzny, już prawie dotknął, już czuł, jak chłód ciała ociepla się... ale w tej samej chwili poczuł, jak dłoń Snape'a łapie jego stopę i zgniata ją w żelaznym uścisku. Zacisnął zęby i usta, aby powstrzymać jęk. Pomyślał, aby spróbować wyrwać nogę, ale nie mógł tego zrobić, nie ryzykując, że uderzy kolanem o blat. Jednak Severus nie puszczał. Ścisnął jeszcze mocniej, najwyraźniej rozkoszując się głębokimi zmarszczkami bólu, które pojawiły się na czole Harry'ego, kiedy ten zacisnął powieki. To już nie było takie przyjemne. To wcale nie było przyjemne. Kurcze, dlaczego zawsze musi go prowokować? Wiedział, że tego pożałuje, ale nie myślał, że Severus...
W tym samym momencie mężczyzna puścił jego stopę, odrzucając ją na podłogę. Harry gwałtownie otworzył oczy, ale zanim zdążył zareagować w jakikolwiek sposób, owiało go najdelikatniejsze muśnięcie magii. I odkrył, że nie może poruszać nogą. I nie może odkleić jej od podłoża. I drugiej tak samo.
Spojrzał na Severusa i zobaczył, że mężczyzna, z wyrazem triumfu na twarzy, wyciąga dłoń spod stołu, rzuca mu błyszczące złośliwością spojrzenie i pochyla się nad swoim talerzem, aby w spokoju dokończyć posiłek.
A niech go!
Harry szarpnął udami raz i drugi, ale nogi ani drgnęły, tak jakby zostały przyklejone do podłogi zaklęciem trwałego przylepca. Miał szczerą nadzieję, że to jednak nie to, bo w przeciwnym wypadku będzie miał bardzo poważne kłopoty po zakończonym posiłku.
Kiedy kolacja dobiegła końca i wszyscy zaczęli podnosić się ze swoich miejsc, dziękować za przemiłe towarzystwo i rozchodzić się do swoich komnat, Harry zaczął się denerwować. Działanie zaklęcia nie mijało. Mistrz Eliksirów wstał, rzucił mu szydercze spojrzenie i wyszedł z Wielkiej Sali. A Harry musiał zostać.
- Harry, nie idziesz? - zapytała Luna, spoglądając na niego ze zdziwieniem.
- Co? Nie, ja jeszcze... - Złapał za widelec i nałożył sobie kolejną porcję ziemniaków. - Jestem jeszcze głodny i po prostu zostanę tu i zjem... to. - Kilka razy szarpnął nogami, ale te ani drgnęły.
- Jak sobie chcesz. Do zobaczenia. - Uśmiechnęła się, pomachała mu i podskakując wybiegła z sali. Kiedy wszyscy już wyszli i Harry został sam, zaczął się bardzo poważnie niepokoić. Chyba Snape nie każe mu siedzieć tutaj przez całą noc. Miał do niego iść po kolacji, a musi...