W końcu Snape wypuścił jego język i oderwał wargi, nabierając powietrza.
- O boże! - To, co wydobyło się z ust Severusa, przypominało zduszony, zachrypnięty okrzyk, wydawany wraz z ostatnim tchnieniem.
Harry'emu tak bardzo kręciło się w głowie, że nie miał pojęcia, jakim cudem jeszcze stoi na nogach. Miał wrażenie, że w ostatniej chwili uratowano go przed uduszeniem. Jego okulary były zaparowane i przekrzywione, ale nie przeszkadzało mu to wpatrywać się w Severusa z oszołomieniem. Na bladych policzkach mężczyzny płonęły rumieńce, wargi były wilgotne i spuchnięte, a w oczach szalało coś cholernie niebezpiecznego i podniecającego zarazem. Wciąż patrzył na Harry'ego jak wygłodniałe zwierzę na swą ofiarę, ale chyba już nie miał siły go pożerać. Teraz, kiedy zaspokoił pierwszy głód, mógł zacząć się delektować.
Pochylił się i delikatnie polizał zmaltretowane wargi Harry'ego. Harry westchnął i rozchylił usta, pozwalając, by Severus złapał dolną wargę pomiędzy zęby i łagodnie pociągnął. W tym samym momencie poczuł przyjemne szarpnięcie w lędźwiach. Słyszał, że dolna warga jest w jakiś niezwykły sposób połączona z dolnymi partiami ciała, ale nigdy do tej pory nie doświadczył tego na własnej skórze...
Zamruczał cicho, kiedy rozgrzane wargi Severusa objęły jego własne i Harry poczuł wślizgujący się do ust cudownie mokry język. Z największą chęcią przyłączył się do niego, pozwalając, by język Severusa prowadził w ich małym tańcu. Mężczyzna zataczał powolne, rytmiczne koła, zachowując się jak nauczyciel, który uczy początkującego podstawowych kroków. Harry starał się jak najdokładniej naśladować i odwzorowywać te ruchy, nie próbując teraz zdobyć przewagi. To już nie była walka, to było pojednanie. Gładzili się po włosach, przeczesując palcami swe ciemne kosmyki. Ich spuchnięte, wilgotne wargi łagodnie się o siebie ocierały, co jakiś czas odrywając się na moment, by zmienić kąt i wydając przy tym przyjemny, mlaszczący odgłos, który Harry'emu kojarzył się z jedzeniem czegoś naprawdę smacznego.
Severus całował doskonale i Harry nie potrafił znieść myśli, że musiał czekać aż tak długo, by się o tym przekonać i by tego doświadczyć. Dlaczego nie robili tego wcześniej? To było tak cholernie przyjemne, tak... intymne.
Ale warto było czekać. Zdecydowanie warto, by doznać czegoś tak nieziemskiego. Miał wrażenie, jakby wargami i językiem smakował samą esencję Severusa. Jakby poprzez usta mógł doświadczyć całej złożoności tego mężczyzny. A Severus smakował... smakował słodyczą, goryczą i ziołami. Smakował czułością, kpiną i opanowaniem. Smakował łagodnością, brutalnością i profesjonalizmem. Smakował Severusem, profesorem Snape'em i Mistrzem Eliksirów. I tylko Harry mógł poznać każdy z tych smaków osobno i wszystkie razem, połączone w jednej osobie. I wiedział, że nigdy ich nie zapomni.
Łzy znowu pojawiły się na jego policzkach. Nie wiedział, skąd się tam wzięły, ale czuł, jak spływają powoli po skórze i zatrzymują się dopiero w miejscu, w którym ich twarze były do siebie przyciśnięte. I Severus chyba również je poczuł. Przerwał subtelne, a jednocześnie przyprawiające o zawroty głowy penetrowanie wnętrza ust Harry'ego, składając jeszcze ostatni, ciepły pocałunek na jego posiniaczonych wargach i odsunął się, spoglądając na niesforne łzy, które nie chciały przestać płynąć.
Harry wstydził się ich. I tak już wystarczająco rozkleił się przy Severusie, a teraz nie wiedział nawet z jakiego powodu. Chociaż możliwe, że to rozpierające go od środka, promienne uczucie szczęścia mogło mieć z tym coś wspólnego.
Zastanawiał się, czy nie odwrócić albo nie opuścić głowy, ale wtedy Severus przysunął się jeszcze bliżej i Harry poczuł gorące wargi na swoim policzku. Wargi, które złapały jedną z niesfornych łez i zamknęły się wokół niej w czułym pocałunku.
Serce Harry'ego, które do tej pory biło niemal w gardle, teraz zatrzymało się z bolesnym szarpnięciem.
Severus oderwał usta i złapał palcami okulary Harry'ego. Podniósł je aż na czoło, a następnie wysunął język, dotykając nim wyżłobionego przez łzy, kończącego się na brodzie śladu i bardzo powoli przesunął nim w górę, po wilgotnej, słonej ścieżce, zlizując dokładnie każdą łzę, jaką napotkał na swej drodze. Koniuszkiem języka musnął drżącą na rzęsach kroplę i przesunął odrobinę twarz, powtarzając dokładnie te same czynności na drugim policzku.
Harry stał jak sparaliżowany, niezdolny absolutnie do żadnego gestu. Nigdy, przenigdy nie myślał, że Severus może być... może się zachowywać tak... nawet nie potrafił tego nazwać.
Severus odsunął się i założył mu okulary z powrotem, a potem pochylił się i jeszcze raz przycisnął usta do policzka Harry'ego. Następnie przeniósł je na brodę i na odsłoniętą szyję. Harry miał wrażenie, że Severus z każdym pocałunkiem staje się coraz bardziej zachłanny. Harry przymknął powieki, rozkoszując się dotknięciem warg mężczyzny, ale te wargi nagle zniknęły. Otworzył oczy i zobaczył... zobaczył, jak Severus robi krok w tył i osuwa się przed nim na kolana, przesuwając dłońmi wzdłuż jego boków i zatrzymując je na pasku spodni.
O bogowie! Severus... czy Severus... czy on naprawdę... naprawdę zamierzał... chciał... nie... o bogowie... to nie...
Myśli Harry'ego zamieniły się w jeden wielki bełkot, kiedy ujrzał tę mroczną sylwetkę na kolanach... przed nim. Kiedy zobaczył długą czarną pelerynę rozciągniętą na podłodze w kształt ogromnej ciemnej plamy... I poczuł się tak, jakby nagle dostał bardzo wysokiej gorączki, ponieważ dłonie Severusa błyskawicznym ruchem zsunęły mu na uda zarówno spodnie, jak i slipy i Harry ostatnim tchnieniem świadomości zobaczył, jak jego twardy, zaczerwieniony na czubku penis prostuje się sprężyście i kołysze przez chwilę. Zagryzł wargę, czując chłodny powiew na rozgrzanej główce, ale już po chwili cały otaczający go świat zawirował i rozpłynął się, ponieważ Severus... ponieważ Severus owinął swoje długie pajęcze palce wokół trzonu i... o bogowie! ...i pochylił się jeszcze bardziej, oblizując wargi, a potem...
- Aaaaaaach... - Harry poczuł, jak ten niewiarygodnie gorący, mokry język dotyka główki jego penisa i chciał tylko zamknąć oczy i dać się porwać doznaniom, ale nie mógł tego zrobić. Chciał to widzieć!
Patrzył, jak długi język leniwie zatacza koła wokół główki, a później wędruje dalej, wzdłuż trzonu, wzdłuż cienkich, pulsujących żył, pozostawiając za sobą wilgotny ślad. Patrzył jak wraca tą samą ścieżką i wybiera inną, równie wrażliwą, przesuwając się aż do samej podstawy i z powrotem. Jak wprawnie ślizga się po miękkiej skórze, napierając w niektórych miejscach nieco silniej, a w innych zaledwie ją muskając, dzięki czemu za każdym razem, kiedy Harry pragnął więcej i mocniej, dostawał dokładnie to, czego chciał. Severus posługiwał się językiem w sposób, który jednocześnie pozostawiał niedosyt i spełniał każde pragnienie.
I Merlinie... to było... więcej, więcej, więcej!
W umyśle Harry'ego rozbrzmiewał tylko ten jednostajny, złakniony krzyk, a uda, które do tej pory drżały, teraz zaczęły dygotać. Biodra podrygiwały, całkowicie poza jego kontrolą, a on miał wrażenie, jakby wszystko w nim się rozsypywało. W lędźwiach czuł płynny ogień, a penis pulsował tak bardzo, iż obawiał się, że w każdej chwili może eksplodować. Z gardła wypływał nieustanny potok wibrujących, ochrypłych jęków, które przerodziły się w skamlenie, kiedy Severus uniósł jego penisa i wsunął język pomiędzy jądra, liżąc przestrzeń za nimi, a następnie otulił je gorącymi wargami i wchłonął w swe usta, zasysając je i potrącając językiem. Harry był niemal pewien, że zaraz zemdleje. Gwałtownym ruchem odchylił głowę, a oczy uciekły mu w głąb czaszki.