W lochach było chłodno. Tutaj zawsze było chłodno, ale zimą temperatura potrafiła spaść tak nisko, że przy oddychaniu tworzyła się para. Ale na szczęście tylko na korytarzach. W klasach i komnatach Snape'a było przyjemnie. Harry zatrzymał się przed drzwiami gabinetu Mistrza Eliksirów i z bijącym mocno sercem wyszeptał hasło:
- Dipsas.
Ciężkie wrota poruszyły się i powoli otworzyły. W pomieszczeniu panował półmrok. Jedyne światło rzucał stojący na biurku kandelabr. Harry cicho zamknął za sobą drzwi i podszedł do drzwi prowadzących do komnat.
Zastanawiał się, czy tutaj też musi wymówić hasło, ale na wszelki wypadek wolał je wypowiedzieć.
- Dipsas.
Drzwi zaskrzypiały i stanęły przed nim otworem. Harry uśmiechnął się i wszedł do środka. Poczuł na skórze chłodny powiew, co było dziwne, ponieważ nie było tu żadnych okien, przez które mógłby wpaść wiatr.
Salon był lepiej oświetlony niż gabinet. Pomimo tego, iż kominek był wygaszony, na ścianach płonęło w uchwytach kilka świec. Harry rozejrzał się po pomieszczeniu. Wszystko tutaj znał, ale zawsze widywał jedynie z daleka. Zastanawiał się, gdzie najlepiej byłoby zostawić pudełko, żeby Severus je na pewno dostrzegł i znalazł. Podszedł do jednej z półek, na której oprócz książek znajdowało się również kilka dziwnie wyglądających przedmiotów i podstawka na pióra. Przyjrzał się dokładnie piórom, ale nie było wśród nich tego, które podarował Severusowi na urodziny. Zastanawiał się, gdzie mężczyzna trzyma jego prezent. I gdzie trzyma figurkę? Prawdę powiedziawszy, nigdy jej nigdzie nie widział.
Odwrócił się i ponownie rozejrzał po komacie. Zawsze było tu tak cicho. Zupełnie inaczej niż w wieży Gryffindoru. Tam zawsze był harmider, nawet w dormitorium słyszał głosy dochodzące z Pokoju Wspólnego. Po tylu latach spędzonych w samotności lubił towarzystwo innych, ale czasami potrzebował ciszy. A tutaj zawsze mógł ją znaleźć.
Stolik. Może po prostu położy pudełko na stoliku? Ruszył w kierunku połyskującego w chybotliwym świetle świec blatu, jednak zanim do niego dotarł, jego uwagę przyciągnął nikły, zielony blask. Harry zatrzymał się i odwrócił, poszukując jego źródła. Cofnął się o krok i zobaczył. Niewielką szparę pomiędzy półkami. Szparę prowadzącą do sekretnego laboratorium Severusa.
Severus musiał się śpieszyć, skoro zostawił niedomknięte drzwi...
Harry wiele razy zastanawiał się nad tym, co też za eliksir warzył Severus i co jeszcze robił w tym laboratorium. Powoli, ostrożnie podszedł do szpary i zajrzał przez nią. Zobaczył płonącą na zielono świecę i kawałek czarnego kociołka.
Nie.
Nie wejdzie tam. Severus mu zaufał, podając mu hasło do swoich komnat. Nie może tak po prostu...
Ponownie zerknął przez szparę. Ogień pod kociołkiem był wygaszony. A to oznaczało, że Severus skończył swój tajemniczy eliksir. Przesunął się odrobinę i obok kociołka dostrzegł fiolkę. I wtedy coś w jego umyśle zaskoczyło.
To był ten eliksir! Ten eliksir, który Severus wlał mu do herbaty!
Niewiele myśląc, wsadził dłonie pomiędzy szparę i otworzył przejście na tyle, aby mógł się przez nie prześliznąć.
Powoli podszedł do stołu, wbijając spojrzenie w połyskującą zielonkawo buteleczkę i czując bijące coraz mocniej serce.
Dlaczego? Dlaczego Severus dał mu do wypicia eliksir, który tak długo przygotowywał? To było... intrygujące. Co to był za eliksir? Co powodował? Dlaczego bez niego Harry nie mógł pójść do Hogsmeade?
W jego głowie kłębiły się dziesiątki pytań. Stał i przyglądał się buteleczce, jakby samym wzrokiem próbował zmusić ją do wyjawienia swoich tajemnic.
Księga. Pamiętał, że gdzieś tu była księga, z której korzystał Severus, podczas przygotowywania mikstury. Może w niej znajdzie odpowiedzi. Odwrócił się i rozejrzał po niewielkim pomieszczeniu w poszukiwaniu oprawionego w skórę tomiszcza, ale wtedy jego wzrok przyciągnął złocisty blask wydobywający się ze stojącej pod ścianą myślodsiewni. Złote wstęgi myśli kotłowały się i wypiętrzały, tak jakby miały zaraz wykipieć, a pośród nich Harry dostrzegł...
Zaintrygowany, podszedł o krok bliżej.
Tak, nie mylił się. Widział siebie. Swoją uśmiechniętą twarz. Przekrzywione okulary. Bliznę w kształcie błyskawicy na czole. Ale po chwili jego twarz zniknęła, a z kłębowiska myśli wynurzyła się... jaszczurza twarz Voldemorta.
Harry zmarszczył brwi i podszedł jeszcze bliżej.
Voldemort śmiał się. Harry widział rząd jego ostrych, żółtych zębów. Po chwili jednak Voldemort rozpłynął się, a na jego miejscu pojawiła się... zielona fiolka.
Harry zatrzymał się przed myślodsiewnią. Czuł w sobie niewytłumaczalny strach. Coś było nie w porządku i wyczuwał to wszystkimi zmysłami, które krzyczały teraz do niego, próbując zwrócić na siebie uwagę. Ponownie zobaczył swoją twarz, śmiech Voldemorta, zieloną fiolkę.
Co to wszystko znaczyło? Co Voldemort miał wspólnego z tym eliksirem? I z Harrym?
Przełknął ciężko ślinę. Jego skóra pokryła się gęsią skórką, a serce waliło jeszcze mocniej, jakby ktoś uderzał go w pierś młotem. Dopiero po chwili zorientował się, że mocno zagryza wargę. Zdecydowanie zbyt mocno.
Musiał wiedzieć. Musiał się tego dowiedzieć!
Ścisnął mocniej trzymane w dłoni pudełko, wstrzymał oddech i pochylił się, kierując twarz ku złocistej powierzchni.
Musiał zobaczyć, o co w tym wszystkim chodzi.
Poczuł chłód, kiedy jego skóra zanurzyła się w połyskujących wstęgach. Obraz przed oczami zawirował i rozmył się. A gdy tylko się wyostrzył, Harry zrozumiał, że cofnął się do tego momentu, w którym wszystko się zaczęło.
I... zobaczył.
--- rozdział 56 ---
56. Open up your eyes
Open up your eyes
Save yourself from fading away now
Open up your eyes, don't sacrifice
It's truly the heart of everything*
Część 1
Obraz wyostrzył się i Harry znalazł się nagle w klasie Eliksirów. Zobaczył siebie, stojącego na środku sali z zamroczonym spojrzeniem i pustą twarzą, na którą powoli wypływał wyraz oszołomienia i zachwytu. Wszyscy uczniowie wpatrywali się w niego z zaciekawieniem. Za biurkiem znajdującym się po drugiej stronie klasy siedział Snape, który w tej samej chwili podniósł się z miejsca, nie odrywając spojrzenia od Harry'ego.
Och, zaraz się przekonamy, czego ten arogancki dzieciak pragnie... Podejrzewam, że to będzie spektakularne widowisko...
Głos Severusa odbił się echem w klasie, ale mężczyzna miał zaciśnięte usta i na pewno nie mógł wypowiedzieć tego głośno. A więc prawdopodobnie... prawdopodobnie to były jego myśli!
Od strony stołu Ślizgonów dobiegło parsknięcie, a zaraz potem rozbawiony chichot.
- Cisza! - warknął Snape, piorunując wzrokiem Pansy oraz inną Ślizgonkę, siedzącą obok niej w ławce. - Ma być absolutna cisza.
Wyraz twarzy Harry'ego powoli się zmienił. Wyglądał jak zahipnotyzowany. Szeroko otwartymi z zachwytu oczami wpatrywał się w stojącego po drugiej stronie klasy Mistrza Eliksirów. Jego wzrok ślizgał się po długim, osłoniętym czarną szatą ciele z tak niepojętym podziwem, jakby widział go po raz pierwszy w życiu. Jakby dopiero teraz ujrzał coś, co wcześniej było przed nim ukryte.
Dlaczego Potter skupił swoją uwagę na mnie? I dlaczego tak mi się przygląda? Chyba nie...
Po twarzy Gryfona zaczęły spływać łzy. W jego spodniach pojawiło się wiele mówiące wybrzuszenie. Ktoś bardzo głośno nabrał powietrza, a Hermiona zasłoniła usta dłonią.