Выбрать главу

Na dzisiejszych lekcjach również wydawał się być całkowicie nieobecny. Jedynie teraz, kiedy siedzieli razem w klasie Eliksirów, czekając na przybycie nauczyciela, coś w układzie jego ramion i karku mogło sugerować, że jest... spięty? Nie, raczej obecny myślami. Chociaż ten jeden raz.

Ani razu od czwartku nie widziała Snape'a na posiłku. Wiele razy zastanawiała się, co też mogło mu się stać i czy było z nim już lepiej, czy zjawi się na dzisiejszej lekcji, czy Harry był w takim stanie przez niego? Miała tyle pytań... Była tak pochłonięta martwieniem się o Harry'ego, iż obawiała się, że nie udało jej się zawrzeć w wypracowaniu wszystkiego, co powinna.

Spojrzała na zegar. Minęło już piętnaście minut i wciąż nikt się nie zjawiał. Ślizgoni wydawali się być zrelaksowani i raczej rozbawieni. Zastanawiała się, czy to dobry, czy zły znak. Może już nikt do nich nie przyjdzie? A może zaraz zjawi się profesor McGonagall, zbierze wypracowania i znowu oznajmi, że lekcja się nie odbędzie? Hermionie nie podobał się ten pomysł. Nie chciała stracić kolejnych zajęć. I tak znała podręcznik na pamięć, ale wolałaby mieć okazję poćwiczyć te eliksiry, które prawdopodobnie właśnie ich omijają...

Jej rozmyślania przerwało kliknięcie w drzwiach. Wszyscy momentalnie zamilkli i odwrócili się. Wszyscy oprócz Harry'ego.

Do klasy wszedł Snape. A właściwie wpadł. Zatrzasnął za sobą drzwi, nawet się nie zatrzymując, i z powiewającą za nim peleryną ruszył w kierunku biurka.

Hermiona przyglądała mu się uważnie, kiedy szedł pomiędzy ławkami swoim długim, zdecydowanym krokiem. Nie wyglądał na chorego. Chociaż...

Snape zatrzymał się na środku sali i powiódł po ławkach chłodnym spojrzeniem.

Hermiona zmarszczyła brwi. Chociaż... na jego prawym policzku zauważyła jasną bliznę, której wcześniej tam nie było.

Spojrzenie Snape'a zatrzymało się zaledwie dwa metry od niej. I Hermiona doskonale wiedziała, na kogo Snape spogląda. Szybko przeniosła wzrok na Harry'ego. Chłopak patrzył przed siebie. Nawet jakby nie na Snape'a, ale przez niego. W jego oczach nie było niczego oprócz lodowatej obojętności, a twarz pozbawiona była jakichkolwiek emocji, a przecież... przecież powinien chyba coś odczuwać... Ona sama słyszała, jak mocno bije jej serce!

Przeniosła wzrok z powrotem na Snape'a i kiedy przyjrzała się wyrazowi jego twarzy, poczuła, jak rozszerzają jej się oczy. Ponieważ Snape... Snape patrzył na Harry'ego z taką samą nienawiścią, jak przez pięć ostatnich lat. A nawet wydawało jej się, że teraz ta nienawiść była jeszcze większa niż wcześniej. Jakby sama obecność Harry'ego sprawiała, że coś się w nim gotowało.

Jak... jak to możliwe? Co się pomiędzy nimi wydarzyło?

- Profesor McGonagall zadała wam wypracowania na dzisiejszą lekcję - powiedział w końcu Snape. Jego głos był cichy i chłodny. Wyciągnął różdżkę i skierował ją w stronę zaskoczonych uczniów. - Accio wypracowania.

Z ławek, toreb i teczek zaczęły wyfruwać zwinięte rolki pergaminu. Esej Hermiony wyrwał się z jej rąk, przeleciał przez klasę i wylądował na biurku nauczyciela. Snape podszedł do nich i zaczął je przerzucać. W końcu wyciągnął jeden, rozwinął, zerknął na niego przelotnie, zwinął go z powrotem i... ruszył w stronę ich ławki! Zatrzymał się tuż przed Harrym i spojrzał na niego z góry takim wzrokiem, który sprawił, że nawet Hermiona poczuła ciarki na plecach... po czym rzucił mu wypracowanie na blat.

- Jest za krótkie o dwa cale, Potter. Minus dziesięć punktów za nieodrobienie pracy domowej i kolejne dziesięć za niezastosowanie się do poleceń nauczyciela.

W klasie zapanowała cisza. Hermiona, całkowicie zaskoczona rozwojem wypadków, wbiła spojrzenie w Harry'ego. Zresztą nie ona jedna. Cała klasa wpatrywała się w Gryfona, ciekawa jego reakcji.

Harry powoli uniósł głowę i spojrzał prosto w oczy Snape'a, a wtedy Hermiona zobaczyła, jak twarz Harry'ego zmienia się, jak lodowata obojętność przeobraża się w... pogardę. Patrzył na Snape'a tak, jakby mężczyzna był w tej chwili dla niego nikim.

A tego, co wtedy zrobił, chyba nikt się nie spodziewał.

Sięgnął po swoje wypracowanie, rozwinął je i ze spokojem... zaczął targać. Rzucił kawałki pergaminu na blat, podniósł głowę i ponownie spojrzał na Snape'a.

- Teraz może mi pan odebrać kolejne dziesięć punktów za niszczenie mienia szkoły - powiedział całkowicie obojętnym tonem. Snape otworzył usta, ale Harry był szybszy, dodając: - I kolejne dziesięć za odzywanie się bez pozwolenia. A teraz sugeruję, abyśmy rozpoczęli lekcję, ponieważ wydaje mi się, że każdy z pańskich uczniów przyszedł tutaj, aby się czegoś nauczyć, a nie po to, aby przyglądać się, jak daje pan upust swym osobistym animozjom i uprzedzeniom. Profesorze. - Ostatnie słowo wymówił w taki sposób, jakby kaleczyło go w język i jak najszybciej chciał je wypluć, aby pozbyć się jego smaku.

Hermiona dopiero po chwili zorientowała się, że gapi się z otwartymi ustami.

Snape nie wybuchnął, jak zwykł to robić, kiedy któryś z uczniów spróbował mu się przeciwstawić, chociaż to, co przed chwilą zrobił i powiedział Harry, kwalifikowało się na poważny zamach samobójczy na własne życie. Nie. Snape zmrużył oczy, zamieniając je w dwie wąskie szparki, co spowodowało, że jego spojrzenie niemal topiło.

- Czyżbyś próbował błysnąć elokwencją, Potter? - zapytał jadowitym tonem. - Będziesz mógł nauczyć się wielu nowych słów podczas alfabetycznego porządkowania głównego spisu tematycznego naszej biblioteki. W każdy weekend do końca roku szkolnego. Mam nadzieję, że twoje talenty oratorskie znajdą tam swoje zastosowanie.

Kąciki ust Harry'ego uniosły się nieznacznie.

- Do końca roku szkolnego? Jak pan sobie życzy, profesorze. Przynajmniej będę miał gwarancję, że nie szykuje pan dla mnie innych niespodzianek...

Snape otworzył usta, ale bardzo szybko zamknął je z powrotem. Wyglądało na to, że chyba po raz pierwszy w historii nie potrafił znaleźć odpowiednio ciętej riposty.

Hermiona przyjrzała się im obu.

Harry patrzył na Snape'a z najwyższą pogardą. Twarz Mistrza Eliksirów wykrzywiała gorąca nienawiść. Zachowywali się wobec siebie niczym najwięksi wrogowie. Z jednej strony pogarda... z drugiej nienawiść... O co w tym wszystkim chodziło?

W końcu Snape przerwał pojedynek spojrzeń, odwrócił się ostentacyjnie od Harry'ego i przeszedł na środek klasy. Ze złością machnął różdżką w stronę tablicy.

- Eliksir Paraliżujący. Przydatny przy udzielaniu pierwszej pomocy ofiarom najboleśniejszych klątw. Paraliżuje nerwy, osłabiając ból. Macie godzinę, aby go uwarzyć. Do dzieła.

Nie mówiąc już ani słowa więcej, usiadł przy swoim biurku, przysunął do siebie stertę wypracowań, zanurzył pióro w czerwonym atramencie i zaczął czytać.

Uczniowie spojrzeli po sobie z zaskoczeniem. Niektórzy, mając nadzieję, że lekcja może jednak się nie odbędzie, zdążyli już wcześniej pochować swoje przyrządy, więc teraz w klasie zapanował lekki rozgardiasz, kiedy z ociąganiem wyjmowali je z powrotem na ławki.

Hermiona dopiero teraz zaczęła oddychać. Jeszcze raz spojrzała na Harry'ego. Chłopak zachowywał się tak, jakby nic się nie stało. Spokojnie przepisywał z tablicy ingrediencje. Gdyby ktokolwiek inny odezwał się w ten sposób do Snape'a, byłby teraz rozdygotanym kłębkiem nerwów, a on po prostu... Nie mogła w to uwierzyć.

Spojrzała na siedzącego obok Rona. Chłopak wpatrywał się w Harry'ego tak, jakby go nie poznawał. Miał zmarszczone brwi, a na twarzy wyraz zaskoczenia.

Westchnęła głęboko i również zaczęła przepisywać ingrediencje.