Выбрать главу

Ron opadł na kolana po drugiej stronie Harry'ego. Był równie blady jak Neville.

Hermiona położyła trzęsącą się dłoń na klatce piersiowej przyjaciela. Oddychał.

Zalała ją fala lodowatej ulgi. Przez moment bała się, że... że... To przecież mogło być wszystko!

- Harry, słyszysz mnie? Harry! - krzyczała, potrząsając go za ramiona. Wątpiła, że to cokolwiek da, ale musiała coś zrobić. Cokolwiek, byle zagłuszyć ten paraliżujący szum we własnej głowie. Bezradność doprowadzała ją do szału. Spojrzała na Rona. Wpatrywał się w Harry'ego z szeroko otwartymi oczami i malującym się na twarzy zagubieniem. Podniosła głowę i rozejrzała się po skupionych wokół uczniach. Szeptali pomiędzy sobą, zachowując się tak, jakby oglądali jakieś interesujące przedstawienie.

- Wynoście się stąd! - krzyknęła. - Zróbcie mu miejsce, żeby mógł oddychać!

Lavender i Parvati spojrzały na nią jak na wariatkę. Wiedziała, że tak właśnie się teraz zachowuje, ale kompletnie ją to nie obchodziło. Przeniosła spojrzenie z powrotem na papierową twarz Harry'ego. Słyszała wokół siebie oburzone szepty, ale niektórzy uczniowie rzeczywiście zaczęli się odsuwać.

Hermiona pochyliła się i przycisnęła policzek do unoszącej się delikatnie piersi Harry'ego. Zamknęła oczy, wsłuchując się w powolne i ciche bicie serca.

- Trzymaj się, Harry.

*

Resztę pamiętała, jak przez mgłę. Pielęgniarka wyrzuciła wszystkich z klasy i po wstępnym badaniu oświadczyła, że to zwykłe omdlenie spowodowane ogólnym wyczerpaniem oraz odwodnieniem, ale Hermiony wcale to nie uspokoiło. Pomfrey przelewitowała nieprzytomnego Harry'ego do szpitala, ale nie pozwoliła Hermionie przy nim zostać. Kazała jej wracać na lekcje.

- To moja wina. To wszystko moja wina - szeptała, łykając łzy i nie pomagał nawet ciepły uścisk Rona. - Gdybym zauważyła wcześniej... Był taki blady. Prawie nic nie jadał. Mogłam go zmusić. Mogłam się nim bardziej zainteresować...

- Nic mu nie będzie, zobaczysz. - Ron próbował ją uspokoić, kiedy szlochała w jego ramię, stojąc przed klasą Eliksirów.

Plotka rozeszła się lotem błyskawicy i Ślizgoni wiedzieli już wszystko o wydarzeniach na Historii Magii.

- Och, cóż za tragedia - dotarł do niej głos Zabiniego. - Chyba sam się zaraz rozpłaczę...

Po tych słowach cała grupa parsknęła śmiechem.

- Zamknijcie ryje! - warknął ze złością Ron, ale to doprowadziło ich tylko do jeszcze większego wybuchu wesołości. Pansy zaczęła przedrzeźniać płaczącą Hermionę, a Zabini pocieszającego ją Rona i przestali chichotać dopiero wtedy, kiedy zza rogu wyłonił się Snape.

Hermiona oderwała się nieco od Rona i wytarła łzy wierzchem dłoni, ale one nie chciały przestać płynąć.

Musi się uspokoić. Musi się wziąć w garść! Harry... on... będzie dobrze... to wszystko...

Wiedziała, że Snape przygląda się jej. Czuła na sobie jego świdrujące spojrzenie, od kiedy tylko wyłonił się zza zakrętu i nawet teraz, kiedy przechodził obok, zmierzając w stronę klasy, zauważyła, że odwraca za nią głowę, nie spuszczając z niej wzroku.

Zacisnęła usta, czując narastającą w gardle, kwaśną gorycz.

Nie, nie będzie dobrze! Już nigdy nie będzie dobrze!

Przycisnęła dłoń do ust, nie potrafiąc powstrzymać wylewającego się z niej szlochu. Odwróciła się do Rona i wtuliła w jego pierś, wybuchając płaczem.

- Hermiono, proszę... uspokój się - usłyszała jego głos. - Przecież on tylko zemdlał. Nic takiego się nie stało. Na pewno już wszystko w porządku.

Ale słowa Rona nie potrafiły jej pocieszyć. On nic nie rozumiał. Tu nie chodziło o zemdlenie, ale o to... o to wszystko, co do niego doprowadziło! O to, że ona... nie umiała mu pomóc!

- Posłuchaj - wyszeptał jej do ucha, gładząc jej plecy - jeżeli chcesz, to może... może wrócisz do dormitorium i się położysz? Jakoś cię usprawiedliwię. Nie martw się. Po lekcji przyjdę po ciebie i go odwiedzimy. Co ty na to?

Hermiona oderwała się od niego i otarła łzy z twarzy.

- Nie. Już w porządku. Poradzę sobie.

Ron westchnął głęboko i spojrzał w stronę drzwi, a następnie skierował swój wzrok ponownie na Hermionę.

- Chodźmy. Zostaliśmy tylko my. Wszyscy weszli już do klasy - powiedział. Hermiona pokiwała głową i odwróciła się.

Zobaczyła Snape'a stojącego przy otwartych drzwiach i wpatrującego się w nich z głębokim zamyśleniem na twarzy. Szybko spuściła głowę i pozwoliła poprowadzić się Ronowi do sali. Miała wrażenie, że spojrzenie mężczyzny wypala jej dziurę w głowie.

Usiadła w ławce i otworzyła torbę, aby wyjąć przyrządy, kiedy usłyszała trzask drzwi, a następnie kroki. Kroki, które zatrzymały się tuż przed ich stolikiem.

Hermiona kolejny raz przetarła powieki i powoli podniosła głowę, spoglądając prosto w zmrużone oczy Snape'a. Oczy, które po chwili przeniosły się na Rona, by znów powrócić do jej twarzy.

- Gdzie jest Potter? - Głos Snape'a, pomimo że był surowy, zabrzmiał wyjątkowo cicho. Hermiona przełknęła ślinę, ale zanim zdążyła odpowiedzieć, uprzedził ją Ron:

- Harry stracił przytomność na Historii Magii. Jest w skrzydle szpitalnym.

I wtedy zobaczyła, że coś za oczami Snape'a poruszyło się gwałtownie, ale trwało to tylko ułamek sekundy.

Hermiona usłyszała po swojej lewej stronie parskniecie i donośny głos Zabiniego:

- Podobno runął z impetem i przywalił głową w podłogę. Może w końcu coś mu się w niej naprawi. - Pansy zachichotała głośno na ten dowcip. - Niezłe zrobił z siebie widowisko. Szkoda, że mnie tam nie było. Wyobrażacie sobie? Taki cudowny widok... - Po tych słowach Zabini wstał i zaczął parodiować omdlenie Harry'ego. Wszyscy Ślizgoni wybuchnęli śmiechem.

Snape wciąż stał przed ich ławką, wodząc spojrzeniem od Hermiony do Rona, Ślizgonów i z powrotem. Hermiona zauważyła, że jego rysy wyostrzyły się, wargi zacisnęły, a wzrok stał się lodowaty. Odwrócił się gwałtownie i podszedł do tablicy.

W sali momentalnie zapadła cisza.

Przez chwilę po prostu stał przed tablicą i wpatrywał się w nią, choć Hermiona nie była tego pewna, gdyż widziała tylko jego plecy. W końcu mężczyzna wyciągnął różdżkę i cisnął na tablicę zaklęcie. Na ciemnej powierzchni pojawiły się litery. Następnie odwrócił się z powrotem w stronę klasy. Jego twarz wykrzywiał teraz szyderczy grymas.

- Mam nadzieję, że wasze wyniki będą znacznie lepsze, skoro nie ma dzisiaj wśród was osoby, która najbardziej zaniżała poziom tej klasy.

Hermiona zacisnęła usta.

Jak on śmie? Jak śmie tak mówić o Harrym, skoro był jego... jeżeli oni byli... Co z niego za człowiek?!

- Na tablicy i w książkach na stronie trzysta dziewiętnastej znajdziecie wszelkie informacje dotyczące Eliksiru Odkażającego. Macie czas do końca zajęć. Zaczynajcie. - Po tych słowach podszedł do swojego biurka, usiadł przy nim, wyciągnął z szuflady jakąś książkę, rozłożył ją przed sobą i pochylił się nad nią, najwyraźniej pogrążając się w lekturze.

Jak on może w ogóle nie przejmować się tym, że Harry zemdlał? Hermiona kompletnie nie potrafiła tego zrozumieć.

- Przyniosę nam składniki - powiedział Ron, podnosząc się z miejsca. Hermiona tylko skinęła głową.

Przecież gdyby mu na nim zależało... Poprawka, gdyby mu wcześniej zależało... Nie, gdyby mu w ogóle zależało...

Przyjrzała się dokładniej siedzącej przy biurku ciemnej sylwetce nauczyciela. Jego leżące na biurku dłonie były zaciśnięte w pięści... Przyjrzała się jeszcze bardziej, próbując nie zwracać uwagi na Rona, który właśnie wrócił ze składziku i coś do niej mówił.