Nareszcie! Nareszcie nadeszła jego szansa.
Nie spodziewał się, że spotkanie z Czarnym Panem okaże się aż tak... owocne. Że informacja, którą mu przekaże, informacja o tym, że młody Potter ma słabość do swojego profesora, otworzy przed nim przejście i wskaże drogę prowadzącą ku wolności. Podejrzewał, że Czarny Pan będzie chciał to w jakiś sposób wykorzystać, ale... użycie Admorsusexcetry? Jednego z najpotężniejszych eliksirów poświęcenia, który powstał dziesiątki wieków temu, zanim jeszcze wybudowano Hogwart? Cóż za ekstrawagancja ze strony Czarnego Pana... i jakaż olbrzymia szansa na pozbycie się go raz na zawsze...
Błyskawicznym ruchem podwinął rękaw i z nienawiścią spojrzał na widniejący na przedramieniu Mroczny Znak. Znak, który przecinała głęboka bruzda jak po skaleczeniu nożem, jakby ktoś chciał go wyciąć.
Wciąż pamiętał, jak po wypiciu Desideria Intima niemal odciął sobie rękę. A teraz nareszcie ma szansę spełnić swoje największe pragnienie. Nareszcie może doprowadzić do tego, że Czarny Pan zdechnie. A to wszystko dzięki Potterowi... dzięki tej rozbudzonej nagle, niezrozumiałej fascynacji. Zresztą doskonale wiedział, że temu nieodpowiedzialnemu gówniarzowi nigdy nie uda się pokonać Czarnego Pana. Nie ma z nim żadnych szans. A Dumbledore jest zbyt głupi, żeby to zrozumieć. To jedyny sposób. Nie ma innego wyboru, będzie musiał poświęcić Pottera. Byłby w stanie poświęcić wszystko, byle tylko zabić Czarnego Pana. Zbyt długo na to czekał, aby taka okazja wymknęła mu się teraz z rąk. Czarny Pan zniknie z jego życia raz na zawsze. A jeśli mu się poszczęści, to pozbędzie się również Dumbledore'a. Już nikt nie będzie wydawał mu rozkazów. Nigdy więcej.
Snape zatrzymał się i opadł ciężko na fotel.
Będzie musiał grać na dwa fronty... Dumbledore jest doskonałym Legilimentą, a nie może się dowiedzieć o tym planie. Jego "zaufany sługa" planuje unicestwić jego tajną broń i nadzieję całego Czarodziejskiego Świata? Raczej by mu się to nie spodobało.
Snape uśmiechnął się szyderczo.
Będzie musiał wykorzystać Legilimens Evocis. Będzie musiał ukrywać wszystkie swe myśli w myślodsiewni, nawet te najdrobniejsze, ponieważ może go zdradzić każdy, nawet najmniej znaczący szczegół. Będzie musiał nimi manipulować, zmieniać je, przeinaczać i zastępować innymi. Tasować je jak karty, a potem wyciągać te właściwe i pokazywać obu stronom to, co będą chciały ujrzeć. To jedyny sposób, aby udało mu się to ukryć. Aby udało mu się ukryć wszystko zarówno przed Dumbledore'em jak i przed Czarnym Panem. Nie sądził, aby było to proste zadanie, ale był gotów zapłacić każdą cenę. Oczywiście doskonale zdawał sobie sprawę z niebezpieczeństwa, jakie niosło ze sobą ciągłe żonglowanie wspomnieniami i myślami, ale był w końcu jednym z najdoskonalszych Oklumentów wśród żyjących czarodziejów. Trenował swój umysł od trzydziestu lat, piłował go i ostrzył tak długo, aż w końcu stał się niczym brzytwa. I znakomicie potrafił się nią posługiwać...
W oczach Snape'a pojawiło się coś groźnego. Przez jakiś czas siedział tylko, wpatrując się w przestrzeń.
Uwieść Pottera... To nie powinno być trudne, skoro był jego "największym pragnieniem". Ale z pewnością mu tego nie ułatwi. Nie miał najmniejszego zamiaru nagle stać się dla niego "miły", czy nawet "przystępny". Nie miał zamiaru mieć z nim jakiegokolwiek większego kontaktu, niż to konieczne. Potter był tylko narzędziem. Narzędziem, które będzie musiał sobie dobrze wytrenować, aby osiągnąć zamierzony cel. Z pewnością nie okaże mu litości. Będzie mu zadawał ból, jeżeli chłopak spróbuje być nieposłuszny. Będzie go dręczył i ranił za jakikolwiek przejaw niesubordynacji, a następnie przyciągał z powrotem, jeżeli tylko spróbuje się oddalić. Przez chwilę pomyślał nawet o tym, jak cudownie byłoby zemścić się na nim za wszystkie upokorzenia, których doznał z ręki jego ojca, ale błyskawicznie pozbył się takich myśli. Będzie musiał okiełznać swą naturę i trzymać chłopaka przy sobie. Ale nie za blisko. Na wystarczająco długiej smyczy, aby czuł swobodę, a jednocześnie wystarczająco krótkiej, aby nie tracić go z oczu i w każdej chwili móc za nią pociągnąć i przywołać go do porządku. To naprawdę nie powinno być trudne...
Jedyną wadą jest to, że będzie musiał składać raporty Czarnemu Panu, pokazywać mu wszystko...
Na twarzy mężczyzny pojawił się wyraz obrzydzenia.
Ale ta cena jest warta zapłacenia, jeżeli w zamian za nią uzyska wolność...
A Potter...
Na usta Snape'a wypłynął krzywy uśmieszek.
...będzie mógł go zmusić do wszystkiego. Będzie mógł zmusić go do służenia sobie na kolanach, jeżeli tylko tego zapragnie. Upokorzy go do granic możliwości. Trudno, od czasu do czasu będzie musiał okazywać mu nieco... hmm... zaangażowania. Ale nie za wiele. Tylko tyle, ile będzie potrzeba. Niezbędne minimum. Owszem, doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że Potter będzie oczekiwał dużo więcej, że jak każdy nastolatek marzy o czułości, o... bliskości.
Ale nie otrzyma jej. Z pewnością nie od niego.
Pozwoli mu jedynie na wejście do swoich komnat raz na jakiś czas. To powinno mu wystarczyć. Jeszcze nigdy nie zapraszał do swoich prywatnych komnat żadnego ucznia. Ale nie zamierzał tolerować narzucania się. Od początku będzie musiał mu pokazać, gdzie jest jego miejsce, wyznaczyć zasady, panujące w tym... układzie. Nie może dopuścić do tego, by cokolwiek przeszkodziło mu w jego planie. By cokolwiek mu go przysłoniło. Będzie musiał ścinać każdą gałąź, zdecydowanie deptać i łamać każdy pęd, który może pojawić się na jego drodze. Dlatego wiedział, że już na samym początku wyprawy będzie musiał zaopatrzyć się w coś ostrego, w coś, co doskonale będzie ciąć i kaleczyć, zanim jakieś zbłąkane kolce tych słabych pędów zdążą wczepić się w jego szatę i go zatrzymać. A skoro był Śmierciożercą i Legilimentą... wiedział, że posiada najdoskonalszy arsenał broni, który zdoła przeciąć absolutnie wszystko.
Przymknął powieki i westchnął.
Admorsusexcetra... Uwarzenie go jest piekielnie skomplikowane, a zmodyfikowanie... Zajmie mu to miesiące. Ale nie ma w ogóle takiej możliwości, aby miało mu się nie udać. Potter będzie chodzącą trucizną. Chodzącym jadem. Eliksir wyssie nie tylko jego moc, ale moc Czarnego Pana również. I zabije ich obu.
Snape otworzył oczy. Płonął w nich lodowaty ogień.
***
- Avada Kedavra!
Bezwładne ciało upadło na podłogę, wydając przy tym taki odgłos, jakby ktoś upuścił worek piasku.
Severus opuścił różdżkę i beznamiętnym wzrokiem spojrzał na długie, siwe włosy rozrzucone na wytartym dywanie i puste, wyblakłe oczy leżącego na podłodze starszego mężczyzny.
Czarodziej był sprytny. Ale nie aż tak, by go przechytrzyć.
Severus machnął różdżką, gasząc płomienie wędrujące po stojących wzdłuż ścian, wypełnionych księgami regałach. Przez chwilę przeszukiwał je wzrokiem, odczytując tytuły. Były tu wszystkie najrzadsze i najcenniejsze woluminy dotyczące Czarnej Magii. Wszystkie zgromadzone w jednym miejscu przez tego ekscentrycznego starego durnia, który księgi cenił bardziej nad własne życie. Opieczętował je wszelkimi znanymi zaklęciami ochronnymi, ale wystarczyła prosta sztuczka, aby własnoręcznie je zdjął. Bo czyż groźba, że wszystkie lata kolekcjonowania pochłonie i strawi ogień, nie była wystarczającym powodem, by za wszelką cenę ratować swe cenne zbiory?
Severus zmarszczył brwi, kiedy jego spojrzenie padło na ciemną okładkę, na której grzbiecie wygrawerowano "Czarna Magia w teorii i praktyce". Dokładnie w to miejsce w pierwszej chwili zbłądził wzrok staruszka, kiedy Severus rozpętał piekło w jego bibliotece. Ale nie o tę księgę mu chodziło. Był to zwykły podręcznik do Czarnej Magii. Jeden z najstarszych i najbardziej zaawansowanych, nie na tyle jednak unikalny, by znaleźć się w gronie tych wszystkich wyjątkowych ksiąg. Każdy adept ciemnej magii znał jego zawartość. Sam posiadał jeden egzemplarz w swych zbiorach. Ale przecież nie mógł się pomylić. Wyraźnie widział, że staruszek spogląda właśnie tutaj. Kiedy wokół wybucha pożar, instynkt każe ratować to, co najcenniejsze...