Выбрать главу

- Nie słyszałeś, co powiedziałem?

Chłopak odwrócił głowę i zagryzł wargę. Bez słowa zsunął się z jego kolan i sięgnął po leżące na podłodze ubrania. Kiedy się ubierał, Severus doprowadził się do porządku, a później obserwował, jak Potter powoli kończy zapinać koszulę, a następnie rusza do drzwi i kładzie dłoń na klamce.

- Nie zapomniałeś czegoś? - zapytał chłodno Severus.

Harry zatrzymał się i powoli odwrócił, nie podnosząc jednak głowy. Ale Severus doskonale dostrzegał jego twarz, szczególnie, kiedy chłopak zbliżył się, aby odebrać swoje okulary.

Zaciśnięte, drżące usta, szkliste oczy, zacięte spojrzenie... Widział, jak wstrzymuje oddech, kiedy ich dłonie się musnęły, jak całą siłą woli stara się powstrzymać swoje emocje. Jak zaciska powieki, z trudem próbując utrzymać się na nogach i nie dopuścić do całkowitego rozsypania...

W pomieszczeniu zrobiło się jeszcze chłodniej, światło wydawało się przygasnąć.

Harry odwrócił się i lekko chwiejnym krokiem podszedł do drzwi. Kiedy je zatrzasnął, Severus nie poruszył się. Wpatrywał się w nie, dopóki nie usłyszał trzasku kolejnych drzwi i dopiero wtedy upewnił się, że Potter naprawdę wyszedł.

Odwrócił głowę w stronę kominka. Jego oczy przypominały teraz zachmurzone nocne niebo. Nadal odczuwał spopielającą wściekłość na tego bezczelnego gówniarza... za to, jak wykorzystał sytuację, chociaż Severus głośno i wyraźnie zabronił mu jakichkolwiek pocałunków... za to, że wciąż czuł jego smak na języku...

Zacisnął pięść i uderzył nią w oparcie fotela.

Za to, że po raz kolejny stracił przy nim panowanie nad sobą.

Spojrzał na drzwi.

Zasady są po to, aby ich przestrzegać, ale ten chłopak od dzieciństwa miał skłonności do łamania ich na wszelkie możliwe sposoby. Zawsze brakowało mu dyscypliny. Severus mógł to przewidzieć... mógł przewidzieć, że chłopak się nie podda i że nadal będzie próbował, naiwnie sądząc, że mu się uda... i że ujdzie mu to na sucho. Ale może następnym razem Potter będzie pamiętał o tej nauczce... i już więcej nie ośmieli się sięgnąć po to, czego nigdy nie otrzyma.

Inaczej kolejne cięcie będzie jeszcze boleśniejsze. Nie będzie miał litości dla żadnych, nawet najmniejszych pędów. Może z nich wyrosnąć coś, co będzie miało wystarczająco dużą siłę, aby owinąć się wokół jego stóp i... zatrzymać go.

Spojrzał na swoją zaciśniętą pięść. Powoli rozprostował palce i z zaskoczeniem stwierdził, że... drżą.

Ponownie skierował spojrzenie na drzwi.

Potter sam jest sobie winien.

***

Od lektury książki oderwało go ciche, odległe pukanie do drzwi. Severus poderwał głowę i zmarszczył brwi.

Kto mógł przychodzić do niego w środku nocy?

Odłożył książkę, podniósł się z fotela, przeszedł przez gabinet i z rozmachem otworzył drzwi. Na korytarzu, ku jego zaskoczeniu, dostrzegł Weasleya i Granger. Zanim jednak zdążył o cokolwiek zapytać, Gryfonka zasypała go serią pytań i informacji na temat tego, że Potter nie wrócił na noc.

Oczy mężczyzny rozszerzyły się, a twarz zbladła. Gabinet na chwilę rozjarzył się blaskiem, by ułamek sekundy później pogrążyć się w mroku i zimnie.

- Potter? Nie wrócił na noc? - zapytał.

Gabinet ponownie rozświetlił się i ściemnił.

Granger i Weasley zaczęli coś tłumaczyć, ale niewiele było słychać, ponieważ całe pomieszczenie wydawało się wibrować, wciąż migocząc w zmieniającym się świetle.

- Sam poszukam Pottera - uciął w końcu Severus, prostując się i obrzucając uczniów pogardliwym spojrzeniem. - Tym razem łamanie regulaminu nie ujdzie mu na sucho.

Cofnął się i zatrzasnął drzwi. W tym samym momencie gabinet pogrążył się w całkowitej ciemności.

Severusa ogarnęły złe przeczucia...

Do diabła! Niepotrzebnie go wyrzucał. Potter jest zbyt emocjonalny. Zawsze kieruje się uczuciami. Najpierw coś robi, a dopiero potem stara się pomyśleć. Ale wtedy zazwyczaj jest już za późno...

Musi go odnaleźć. Ale od czego zacząć? Potter był całkowicie rozbity, kiedy stąd wychodził. Gdzie mógł się udać? Co głupiego mógł zrobić?

Poczeka, aż Granger i Weasley znikną z pola widzenia, i wtedy wyruszy na poszukiwania.

Może zaszył się w którejś z łazienek? Zazwyczaj tam odnajdywał wypłakujących sobie oczy nastolatków, kiedy któregoś z nich spotkał zawód miłosny...

Położył dłoń na klamce.

Niech go tylko znajdzie...

Otworzył drzwi i pospiesznie ruszył przed siebie, planując zacząć od łazienek na parterze. Zanim jednak zdążył choćby skręcić w kolejny korytarz, zza zakrętu wynurzyła się Granger. Dziewczyna wpadła na niego z impetem, o mało go nie przewracając.

Wystarczyło jedno spojrzenie na jej zapłakaną twarz...

Korytarz rozjaśnił się intensywnym szkarłatem, kiedy Severus złapał ją za ramiona, potrząsnął nią gwałtownie i wysyczał prosto w twarz:

- Co się stało?

Dziewczyna próbowała odpowiedzieć, ale najwyraźniej nie była w stanie. Zamiast tego zaniosła się szlochem.

Ze szkarłatem zmieszała się czerń, wibrując intensywnie w rozedrganym powietrzu.

- Gdzie on jest? - Severus niemal nie poznawał własnego głosu. Potrząsnął nią mocno, próbując przywrócić jej chociaż odrobinę rozsądku.

- Harry... schowek... on... - wydukała w końcu, po raz kolejny wybuchając szlochem.

To mu wystarczyło. Puścił ją i ruszył biegiem. Już z daleka widział otwarte drzwi do jednego ze schowków. Nie miał pojęcia, co może tam zobaczyć, miał tylko ogromną nadzieje, że nie będzie to coś, czego obawiał się najbardziej...

W końcu dotarł do drzwi i gwałtownie zatrzymał się w wejściu.

Zobaczył go.

Leżał na podłodze niczym kukiełka z rozrzuconymi, połamanymi kończynami... z opuchniętą od siniaków i rozcięć twarzą... zakrwawiony, skatowany, bezwładny...

Potter...

Całe pomieszczenie wypełniło się lodowatym ogniem. Zimnymi, liżącymi sufit płomieniami. I dudnieniem. Głośnym, wibrującym dudnieniem serca, które zagłuszyło wszelkie dobiegające z zewnątrz odgłosy.

Severus skoczył do przodu i dopadł do Harry'ego, odpychając pochylonego nad nim Weasleya.

- Dotykaliście go? - niemal krzyknął i nie czekając na odpowiedź, przyłożył ucho do rozchylonych ust chłopca.

Oddychał...

Jego najgorsze obawy rozwiały się. Jeżeli tylko oddychał, to była jeszcze nadzieja... ale słyszał w tym oddechu coś niepokojącego... Był zbyt słaby.

Przyłożył palce do jego szyi. Puls był ledwie wyczuwalny.

- Żyje - wyszeptał.

Spojrzał na nieprzytomną, zakrwawioną twarz, na pozlepiane krwią czarne kosmyki, przyklejone do czoła i w ostatniej chwili powstrzymał się, aby ich nie odgarnąć. Dudnienie serca wzmogło się.

Nie pozwoli mu umrzeć!

*

- Boli... - Severus usłyszał cichy, przypominający westchnienie szept. Zabrał dłonie, którymi dotykał klatki piersiowej Pottera, próbując określić, jak dalece połamane są żebra, i spojrzał na chłopca ze zmarszczonymi brwiami.

- Nic nie mów. Oszczędzaj siły.

Widział ból wykrzywiający twarz Harry'ego. Spuchnięte usta otwierały się i zamykały na przemian, jakby chłopak próbował coś powiedzieć, ale cierpienie nie pozwalało mu na to. W końcu jednak Severus usłyszał ciche, urywane słowa:

- Przepra... szam... Nie chcia... łem. Przepraszam...

Severus przyglądał mu się szeroko otwartymi oczami.

Jak... jak w takiej chwili Potter mógł myśleć o czymś tak... nieistotnym? Jak mógł go przepraszać, kiedy właśnie niemal zginął? Jak mógł być aż tak... aż tak...?

Harry stęknął i z trudem uniósł drżącą rękę, próbując wytrzeć zalewającą krew oczy. Ale Severus był szybszy. Delikatnie złapał tę drobną dłoń i odciągnął ją z powrotem. Nie mógł dopuścić do tego, żeby chłopak dowiedział się, w jakim stanie się znalazł... Ale wtedy Harry ścisnął jego rękę i przyciągnął do siebie, przyciskając ją do swoich spuchniętych warg.