Выбрать главу

Severus przesunął wzrok niżej, na przekrzywiony krawat i wygnieciony, odrobinę za duży szkolny mundurek. Doprawdy, czy ten chłopak nie miał za grosz gustu? Zawsze tak denerwująco niechlujny, do tego te wiecznie rozczochrane włosy...

Ponownie spojrzał na pogrążoną we śnie twarz. Oblizał wargi. Wstał.

Powoli podszedł do rozciągniętego w fotelu chłopca.

Z pewnością nie pozwoli mu spać w swoim salonie...

Pochylił się, opierając się jedną ręką o podłokietnik, a drugą rozpinając guziki białej koszuli Harry'ego. Niespiesznie, jeden po drugim.

...ale w zamian za to, co przeszedł...

Rozsunął koszulę, odsłaniając jasną, gładką skórę. Jego oczy rozbłysły, a w pomieszczeniu pojawiła się coraz wyraźniejsza sugestia płomieni.

...przecież nic się nie stanie, jeśli...

Delikatnie przesunął palcami po unoszącej się i opadającej klatce piersiowej, brzuchu, miękkim podbrzuszu, docierając do spodni. Rozpiął guzik i długimi palcami sięgnął po zamek, powoli przesuwając go w dół. Ponownie oblizał wargi.

...sprawi mu odrobinę przyjemności...

Wsunął dłoń w spodnie, ostrożnie owijając palce wokół rozkosznie gorącego penisa chłopca.

Zawsze taki ciepły, rozgrzany... niczym żywa pochodnia...

Z lekko rozchylonych ust Harry'ego wyrwał się cichy jęk. Na wargach mężczyzny pojawił się krzywy uśmieszek.

*

Snape stał przy komodzie, trzymając w dłoni zielony kamień i wpatrując się w niego ze zmarszczonymi brwiami.

Dzięki temu kamieniowi będzie miał Pottera cały czas na oku. Nie może dopuścić do tego, żeby znowu coś mu się stało... Musi go pilnować. Chłopak jeszcze nie raz może wplątać się w niebezpieczne sytuacje, taką już miał naturę. A Severus doskonale wiedział, że tylko on może zapewnić mu bezpieczeństwo. Potter mógł sobie nie słuchać żadnych autorytetów... ale tylko odważyłby się nie posłuchać jego.

*

Nie minęło nawet kilka godzin, a Potter już nie potrafił powstrzymać się przed nadużywaniem kamienia. Cóż za bezmyślny dzieciak... Klejnot miał mu służyć w sytuacjach zagrożenia życia, a nie do wysyłania ckliwych wiadomości. A teraz jeszcze zakłócił mu niedzielę, nalegając na spotkanie, w jakiejś wyjątkowo ważnej sprawie, a chodziło tylko o tą wszystkowiedzącą Granger, która odwiedziła go kilka dni wcześniej, próbując go zaszantażować, i Severus był zmuszony wymazać jej pamięć. Zbyt dużo wiedziała.

Oczywiście Potter nie potrafił utrzymać języka za zębami... Chociaż bardziej prawdopodobne było to, że nie potrafił utrzymać na wodzy swojej wybujałej emocjonalności i Granger sama zaczęła się czegoś domyślać. Jeżeli tak dalej pójdzie, to w końcu chłopak może ich zdradzić, a wtedy wszystko legnie w gruzach. Powinien nad sobą panować, do jasnej cholery! To nie jest zabawa!

Ale nawet, gdy Severus jasno mu to wyjaśnił, Potter wydawał się chyba nadal nie do końca zdawać sprawy z powagi sytuacji, ponieważ pierwsze co zrobił, to podszedł do niego i znowu przylgnął do niego całym ciałem, obejmując go w pasie i wtulając twarz w jego pierś, jakby sądził, że takimi dobrymi dla głupców, sentymentalnymi gestami cokolwiek zdziała...

- Przepraszam - wyszeptał. - To się więcej nie powtórzy. Proszę, nie gniewaj się na mnie.

Severus zesztywniał mimowolnie. Powietrze roziskrzyło się i rozgrzało, wypełniając się uderzeniami serca. I słodkim, mdlącym zapachem wanilii...

Mężczyzna zacisnął usta i przymknął powieki.

Znowu to samo... Zawsze taki uczuciowy... Potter lgnął do niego niczym szczeniak, który potrzebuje dotyku swego pana.

I nawet jeżeli na pewien sposób było to... ujmujące, to i tak...

Myśli urwały się, przeszyte błyskawicą lodu. Do ciepła wdarł się chłód.

Mroczny Znak na przedramieniu Severusa zapiekł tak bardzo, jakby żywcem wypalano mu go na skórze. Ból rozchodził się aż do barku, a wraz z nim nadpłynęła... ciemność. I lodowate zimno. Nienawiść. Nienawiść, która zdawała się wypełniać całe powietrze i wdzierać się do płuc wraz z oddechem.

Z ciemności wyłoniła się zaskoczona twarz Harry'ego.

- Co się st...

Snape nie czekał na dokończenie zdania. Złapał chłopaka za ramię i odepchnął od siebie z całej siły.

Przycisnął lewą rękę do przedramienia, chociaż wiedział, że to wcale nie zatamuje bólu.

- To Voldemort? - zapytał łamiącym się głosem Harry. - Prawda?

- Zejdź mi z oczu, Potter - warknął mężczyzna, walcząc z napływającą ciemnością, rozświetlaną błyskawicami spopielającej odrazy. Wiedział, gdzie musi się udać. I co zrobić...

Ale Harry nie poruszył się. Po prostu stał i wpatrywał się w niego szeroko otwartymi oczami.

- Nie dość, że jesteś głupi, to na dodatek głuchy!

Severus nie zważał już na słowa. Po prostu smagał nimi niczym batem, tak jak zawsze, kiedy był wzburzony...

- Nie słyszałeś, Potter? Wynoś się stąd!

Chłopak cofnął się z przerażeniem w oczach, potknął i wpadł na fotel. Severus miał dosyć jego nieudolności. Wiedział, że jeżeli Potter zostanie tu jeszcze choćby chwilę dłużej, to nie będzie ręczył za swoje czyny... Przypadł do niego i jednym szarpnięciem postawił go na nogi. Zacisnął palce na jego ramieniu, wbijając mu je boleśnie w ciało i na wpół zaciągnął, na wpół dowlekł go do drzwi prowadzących na korytarz, a następnie wyrzucił za nie, zatrzaskując je z całej siły i opierając się o ciemną powierzchnię.

Dosyć tego. Dosyć tego ciągłego przychodzenia, przepraszania, przytulania... To wszystko zaczyna powoli przypominać jakąś farsę... Potter jest tylko środkiem do realizacji celu. Niczym więcej.

Severus powoli uniósł dłoń, odsłaniając Mroczny Znak, który wciąż jeszcze pulsował i wydawał się wić na skórze.

Musi się teraz skupić tylko i wyłącznie na planie. Nie może pozwolić się niczym rozpraszać. A Potter... Potter wróci na swoje miejsce w hierarchii. I za każdym razem, kiedy znowu spróbuje się wspinać... Severus będzie musiał go zrzucać. Na sam dół.

***

Czy mogę przyjść dzisiaj wieczorem?

Gniewasz się na mnie?

Kamień rozjarzał się co chwilę. Severus nie zareagował na żadną wiadomość. I czuł się coraz bardziej zirytowany ich natężeniem i częstotliwością.

Doprawdy, czy ten chłopak nie potrafi zrozumieć aluzji? Czy musi być aż tak natrętny? Co on sobie wyobraża? Że skoro kilka razy się pieprzyli, to nabył prawa do wdzierania się z butami w życie Severusa? Że stał się dla niego kimś ważnym? Że nawet jeżeli Severus ma dzisiaj wolny wieczór, to oznacza, że ma go spędzić z tym nieokiełznanym smarkaczem? Ma zbyt wiele spraw na głowie, by zawracać sobie nim głowę.

Potter był tylko... dzieckiem. Nie miał do zaoferowania niczego interesującego. Niczego, co byłoby warte uwagi, poza swoim młodym, spragnionym ciałem. Nie był dla niego partnerem intelektualnym, nie posiadał niczego, czego Severus samodzielnie nie potrafiłby zdobyć. Potrafił się tylko narzucać, patrzeć na niego z uwielbieniem i nieprzytomnie się do niego uśmiechać. Pragnął wiedzy, drżenia serca, adrenaliny, władzy i autorytetu, w zamian oferując jedynie... bezinteresowne, szczenięce oddanie? Cóż to była za wymiana?

Tęsknię za tobą.

Severus zmarszczył brwi, odczytując kolejną wiadomość.

Tęsknił? Severus nie był kimś, za kim się tęskni. Był kimś, kogo należy unikać. A już z pewnością nie był kimś, na kim takie sentymentalne wyznania robią jakiekolwiek wrażenie...