Ścisnął kamień w dłoni i wsadził go do kieszeni szaty, starając się nie zwracać uwagi na to, jak często jego dłoń wędruje do kieszeni i dotyka gładkiej, wciąż ciepłej powierzchni.
***
Wiadomość, którą Severus otrzymał od Pottera nad ranem, zaskoczyła go i zaniepokoiła. Prośba o eliksir na uspokojenie?
Nawet gdyby chłopak miał koszmar, to przecież żaden zwykły koszmar nie doprowadza nikogo do stanu, w którym potrzebuje on eliksiru uspokajającego... To było coś więcej i Severus musiał się tego dowiedzieć, dlatego też zdecydował się złamać swoje postanowienie i zaprosić Pottera do swych komnat... nawet jeżeli oznaczało to, że po raz kolejny będzie zmuszony przyjmować jego umizgi... Chociaż tym razem Potter wykazał się wyjątkowym... hmm, powiedziałby, że to „godność”, gdyby to słowo w odniesieniu do Pottera nie stanowiło takiego oksymoronu... Ubzdurał sobie, że chce, aby Severus go objął, a kiedy tego nie otrzymał, po prostu... wyszedł. Wstrętny, uparty smarkacz!
I następnego dnia to samo. Znowu chciał wyjść, opowiadając bzdury o nieodrobionych lekcjach i zmuszając Severusa do... ugięcia się. Takie sytuacje mu się nie zdarzały. A jeżeli nawet, to zazwyczaj kończyły się długim i ciężkim szlabanem albo serią najboleśniejszych klątw, w zależności od tego, kto próbował z nim pogrywać. Ale w tym wypadku... w tym jednym, jedynym wypadku... postanowił mu ustąpić. Chociażby za to, jak ślizgońsko Potter z nim zagrał.
Zresztą to była uczciwa wymiana. Odrobina czułości w zamian za informację. I otrzymał ją. Wystarczyło go tylko upić...
I jakkolwiek sen, który miał Potter, całkowicie wytrącił Severusa z równowagi swoją sugestywnością i niesamowicie cholerną bliskością z prawdą... to mężczyzna nie spodziewał się, że całe to spotkanie przekształci się w taką... farsę. Potter pod wpływem alkoholu zachowywał się niedorzecznie. Całkowicie niedorzecznie.
- Severusie - wyjęczał po raz już któryś, denerwująco przeciągając sylaby i przyglądając się mężczyźnie z zawadiackim uśmiechem. - Powiedz do mnie "Harry". Nigdy tak do mnie nie mówisz.
- I nie zamierzam zacząć - wycedził Snape, zastanawiając się, ile jeszcze czasu jest w stanie wytrzymać w jednym pomieszczeniu ze wstawionym Potterem.
- Nie? - Harry zasępił się na chwilę. - To może udałoby ci się to powiedzieć w zdaniu: "Harry Potter mnie lubi"?
Severus, ku swojemu zaskoczeniu, w ostatniej chwili powstrzymał wypływający mu na usta uśmiech.
Cóż, Potter czasami potrafi być nawet całkiem zabawny... Kto by pomyślał? I kto by przypuszczał, że ma tak słabą głowę? Severus nie spodziewał się po nim zbyt wiele, ale szybkość z jaką chłopak poddawał się upojeniu alkoholowemu, była nieprawdopodobna... Chociaż trzeba przyznać, że patrzenie na to, jak zachowuje się pod wpływem alkoholu, było niezwykle interesującą rozrywką. Ciekawe, czy... - Severus zmarszczył brwi, uważnie przyglądając się rozluźnionemu już niemal całkowicie chłopcu - ...ciekawe, czy byłby teraz w stanie dać mu to, co pragnie oglądać?
Och, oczywiście, że miał swoje mroczne popędy... miał ich wiele. Ale do tej pory obawiał się, że to jeszcze zbyt wcześnie, aby wypróbowywać je na Potterze. Jednakże stan upojenia, w którym znajdował się chłopak, dawał mu niemal nieograniczone możliwości... i miał zamiar je wykorzystać.
Jego oczy rozbłysły dziko.
Nauczyciel wykorzystujący pijanego ucznia...
Na usta mężczyzny wypłynął krzywy uśmieszek.
Severusie, jakiż jesteś nieprzyzwoity...
***
Ciemne, pachnące czekoladą włosy Pottera łaskotały nos Severusa. Miękkie, gorące wargi wędrowały po jego obojczyku, składając na nim zachłanne, niemal desperackie pocałunki. Gorąca, drobna dłoń zaciskała się na jego penisie, przesuwając się po nim w górę i w dół, coraz szybciej i szybciej, podczas gdy druga ugniatała i masowała jądra. Severus słyszał pomruki i pojękiwania, ale nie do końca był pewien, który z nich je wydaje. Nie wiedział, jak to się stało, że ten chłopak w tak krótkim czasie nabył takie umiejętności, ale obecnie nie był w stanie się zad tym zastanawiać. Młode, rozgrzane ciało napierało na niego, pragnąc jego i tylko jego, spalając się w tym pragnieniu niczym wciąż odrobinę nieporadne, lecz nadrabiające entuzjazmem zwierzę. Ciepła dłoń niemal dusiła jego penisa, usta próbowały wgryźć się w skórę...
Potter... Potter...
Severus mruknął i naparł na to ciało, łapiąc je za ramiona i przygważdżając do drewnianej powierzchni.
Jego... Jego...
W drżącym, rozgrzanym powietrzu pojawiły się zalążki płomieni, rozpalając się z każdą sekundą coraz bardziej i bardziej.
Severus wplótł palce w te ciemne, gęste włosy i złapał je mocno, pociągając do tyłu i odchylając głowę Harry'ego tak, by mieć dostęp do jasnej, gładkiej szyi, zapraszającej, by zatopić w niej usta, zęby...
Zaatakował, pożerając ją łapczywie. Smakowała... młodością. Czekoladowymi żabami, atramentem i niewprawnym entuzjazmem. Czysta, nieskażona... Przesuwał po niej językiem, zbierając lekko słonawe kropelki potu i odbierając wszystkimi zmysłami każdy głośniejszy jęk wydobywający się z ust Pottera.
Płomienie syczały i trzaskały, liżąc ściany i wędrując po nich, a on zagłębiał się w doznaniach, w odkrywaniu tego nieznanego, jakże innego od jego własnego świata... świata, który wylewał się z każdego gestu, z każdego spojrzenia Pottera, a do którego on, Severus, nie miał wstępu. Mrucząc z satysfakcji, zasysał wargami skrawki jego skóry, pieszcząc ją wargami i wdychając jej zapach. Zapach wiatru, piwa kremowego i dymu po sesji Eksplodującego Durnia.
Zapach niewinności.
Zapach, którym miał ochotę odurzyć się, jak alkoholem, aż przeniknie do jego krwi i uderzy mu do głowy, pozwalając mu zapomnieć. Chociaż na chwilę.
***
Pieprzony Potter!
Bezmyślny, wścibski gówniarz! Irytujący, ciekawski natręt, który od zawsze uwielbiał wsadzać nos w nieswoje sprawy i zjawiać się tam, gdzie nie powinien w najmniej odpowiedniej chwili! Gdyby mu nie przeszkodzono, to rozszarpałby go gołymi rękami. Wszystko musi zaczynać od nowa. Każdy składnik, każdy etap... wszystko od początku!
Gdy Severus dotarł do drzwi swojego gabinetu, wywarczał hasło, w kilku krokach przemierzył gabinet i jednym ruchem różdżki zdjął z drzwi zaklęcie zamykające.
Miał tylko nadzieję, że w czasie jego nieobecności gówniarz nie narobił jeszcze większych szkód, bo wtedy nie ręczyłby za siebie...
Wszedł do salonu i obrzucił go wciąż płonącym z gniewu spojrzeniem. Potter czekał w tym samym miejscu, w którym go zostawił, wśród porozrzucanych na podłodze książek. Opierał się o opustoszałą biblioteczkę, trzymając się za ramię i uparcie wpatrując w podłogę.
Severus zmarszczył brwi, uważniej przypatrując się ręce chłopaka. Wyglądała na poranioną. Spod rozciętej koszuli wyłaniała się długa, zaczerwieniona szrama.
Cóż, najwyraźniej nieco zbyt mocno nim rzucił... ale w tamtej chwili nie panował nad sobą. Miał ochotę go zranić, najboleśniej jak to możliwe, ale teraz... Severus jeszcze raz spojrzał na rozcięcie, mimowolnie rozprostowując zaciśnięte do tej pory w pięści palce.
Wyczuwał strach bijący od chłopaka. Odkąd wszedł, Potter zerknął na niego tylko jeden raz, rzucając Severusowi szybkie, spłoszone spojrzenie. W takim stanie naprawdę przypominał... szczeniaka. Szczeniaka, który otrzymał od swojego pana kilka kopniaków i teraz siedział w kącie, z podkulonym ogonem, nie mając pojęcia, za co został ukarany, i bojąc się nawet spojrzeć w jego stronę.
Może... może i rzeczywiście zareagował odrobinę zbyt agresywnie, wyżywając się na chłopaku za to, że przez niego kilka tygodni pracy poszło na marne i cały eliksir nadaje się teraz jedynie do wylania do ścieku... Pomimo całej swojej bezmyślności Potter mógł przecież nie zdawać sobie sprawy z tego, do czego doprowadził swoim niezapowiedzianym przybyciem. Chciał go tylko odwiedzić. Nie rozumiał, o jaką stawkę toczy się gra... i jakie to było dla Severusa ważne. Był tylko zaślepionym nastolatkiem. Zbyt zaślepionym, by dostrzegać niewielkie aluzje, ale czego innego można było się po nim spodziewać? Zawsze pchał się tam, gdzie nie trzeba, wciskał się w najmniejszą szczelinę, wciąż pakując się w coraz to większe kłopoty... Był jak znajdująca się tuż pod skórą drzazga, niewielka, ale dokuczliwa... taka, która nie pozwala się wyłuskać, ale nie pozwala również o sobie zapomnieć...