Выбрать главу

Chłopak czasami po prostu kompletnie nie potrafił nad sobą panować. A co najgorsze, swoim zachowaniem potrafił wyprowadzić z równowagi także Severusa. A trzeba przyznać, że był to naprawdę rzadki talent. Niewielu to potrafiło, a jeżeli się głębiej zastanowić, to niemal nikt. Nawet Dumbledore był jedynie irytujący. Z kolei utrata kontroli przy Czarnym Panu mogła się zakończyć tylko jednym. Śmiercią.

Ale Potter... z Potterem sprawa wyglądała zupełnie inaczej. Chłopak potrafił w kilku zaledwie słowach doprowadzić Severusa do białej gorączki. Potrafił sprawić, że jego ręce drżały, a dłonie pragnęły rzucać klątwy... tak jak swoim bezczelnym zachowaniem na dzisiejszej lekcji doprowadził do tego, że Severus chodził teraz w tę i z powrotem przed drzwiami do swych komnat ze wzrokiem przypominającym burzowe, przecinane błyskawicami niebo, peleryna powiewała za nim przy każdym gwałtownym zawróceniu, a powietrze wypełniały ostre jak brzytwa, lodowate płomienie gniewu, zamieniając je w mikroskopijne kryształki lodu.

Nie potrafił się uspokoić. Nie chciał się uspokoić. Jeszcze żaden uczeń w historii tej szkoły nie doprowadził go... nie doprowadzał go do takiej furii! Uczniowie denerwowali go, irytowali, czasami wzbudzali ironiczny uśmieszek, czasami wywoływali czysty jak łza gniew. Ale tylko Potter potrafił doprowadzić go nad samą krawędź... potrafił doprowadzić go do utraty kontroli nad sobą. Jego!

Czy to coś w jego spojrzeniu? W tych zuchwałych oczach, które wbijały się w niego niczym kawałki potłuczonego szkła, ostre jak sztylety? W sposobie, w jaki zaciskał szczękę, z taką zaciętością, że ledwie mógł oddychać? W tym buntowniczym spojrzeniu, w którym przez tę niewielką chwilę nie było cienia strachu, jakby w ogóle się go nie bał, jakby próbował pokazać, że jest na tyle szalony, by rzucić się głową w dół z urwiska i zobaczyć, gdzie go to zaprowadzi?

Wciąż go prowokował, wciąż szukał granicy, posuwając się coraz dalej i dalej... Bezczelny gówniarz, który uwielbia pyskować, uzależniony od ryzyka szczeniak... niech no tylko się w końcu zjawi! Już on go sprowadzi na ziemię, wgniecie go w nią tak mocno, aż poczuje piach w ustach... pokaże mu, gdzie jego miejsce...

Skoro tak bardzo uwielbia rzucać mu wyzwania... to pokaże mu, czym kończy się zabawa ogniem.

Bolesnym poparzeniem.

Zerknął na zegarek. Potter się spóźniał.

Jeżeli nie przyjdzie... jeżeli choćby ośmieli się nie przyjść... to wiedział, że nie wytrzyma i coś rozwali.

Nagle zatrzymał się gwałtownie, słysząc odległy trzask drzwi. Jego oczy zabłysły, a wargi wykrzywiły się, odsłaniając zęby. Wyglądał, jakby zamierzał kąsać. Gryźć.

Przysunął się do ściany, obserwując niczym przyczajona w ukryciu bestia, jak drzwi powoli otwierają się i do środka wchodzi... Potter. Rozglądając się niepewnie wokół.

Mroźne płomienie wystrzeliły aż pod sufit niczym lodowe strzały, kiedy Severus pchnął drzwi, zatrzaskując je i chwycił swą ofiarę w szpony, rzucając ją na ścianę i przygotowując się do rozszarpania.

- Co ty sobie wyobrażasz, Potter? - wysyczał głosem zimniejszym niż oddech Dementora. - Chciałeś odegrać przed nimi bohatera? Na mojej lekcji? Jak śmiałeś mi się sprzeciwić? Jak śmiałeś podważyć mój autorytet? Powinienem bardzo surowo ukarać cię za twoją bezczelność, arogancję i...

- Nie! - krzyknął Harry, zaciskając zęby.

Znowu to zuchwałe spojrzenie... znów ten zacięty wyraz twarzy, który doprowadzał go do białej gorączki... Miał ochotę zetrzeć ten wyraz z jego twarzy. Zanurzyć w niej swoje pazury...

- Nie musiałbym tego robić, gdybyś zachowywał się normalnie! - wyrzucił z siebie chłopak. W powietrzu pojawiły się iskry, a Severus poczuł, jak płynący w jego żyłach lód coraz bardziej przypomina lawę. - To ty zacząłeś! Ja tylko broniłem Hermiony. - Znowu to robił. Znowu potrącał te naciągnięte do granicy pęknięcia struny, znowu nacierał... - Ona jest moją przyjaciółką i nie mogłem pozwolić, żebyś ją tak traktował! - Iskry strzelały, stykając się z ich skórą. - Nie mogłem patrzeć na to, jak upokarzasz moich przyjaciół!

Oczy Snape'a rozbłysły jadowitym blaskiem. Płomienie pochłonęły zarówno jego, jak i wciśniętego w ścianę chłopca, zamieniając ich sylwetki w żywe pochodnie.

Ciężko było jedynie stwierdzić, czy to nadal był jeszcze lód, czy już trawiący wszystko ogień...

***

Sytuacja odrobinę wymknęła się spod kontroli. Kara zamieniła się w coś, co dla Pottera, sądząc po jego reakcji, wydawało się raczej nagrodą. I Severus nie mógł tak tego zostawić. Nigdy, w całej swojej karierze, nie odstąpił od wykonania kary. I nie zamierzał robić wyjątków dla nikogo. A już w szczególności nie dla Pottera.

Jakież było zdziwienie Pottera, kiedy przybywszy na szlaban z pełną samozadowolenia miną, dowiedział się, że w ramach kary będzie musiał przepisać trzysta razy to samo zdanie. Nic dziwnego, że próbował ją odwlec, zamęczając Severusa opowieściami o swym dzieciństwie, pasjach i innych bzdetach, które zaprzątają głowy chłopców w jego wieku. Wydawał się być tak zdeterminowany w podtrzymaniu tej praktycznie jednostronnej konwersacji, że nawet coraz bardziej zniecierpliwione odwarknięcia Severusa traktował jako okazję do zadania nowego pytania albo opowieści o tym, jak cudownie jest ganiać na miotle za tą małą, śmieszną złotą kulką.

- A jak długo właściwie warzy się te najtrudniejsze eliksiry? - zapytał w którymś momencie, przyglądając się Severusowi ze szczerym zaciekawieniem.

Komnatę wypełniał ciepły blask kominka, odbijając się w okularach Harry'ego i tworząc we włosach i na czarnej szacie Severusa srebrne refleksy.

- Bardzo długo, Potter. Jestem pewien, że w tym czasie zdołałbyś złapać swoją złotą piłeczkę kilka tysięcy razy - odparł mężczyzna, próbując sobie przypomnieć wszystkie eliksiry, o których kiedykolwiek słyszał. Kiedy rozmowa zeszła na tematy eliksirów, nawet ciekawskie pytania Pottera przestały go tak bardzo irytować.

Harry rozszerzył oczy, przypominając podekscytowane nowo zdobytą informacją dziecko.

- Naprawdę? Aż tak długo? Dłużej niż Eliksir Wielosokowy?

- O wiele dłużej.

Chłopak zmarszczył brwi. Wyglądał, jakby bardzo głęboko się nad czymś zastanawiał.

- A... - zająknął się. - A czy warzysz teraz jakiś trudny eliksir?

Nagle pomieszczenie rozbłysło niesamowitym blaskiem, wypełniając się pragnieniem tak silnym, że aż wydawało się pełzać po skórze...

Przez ułamek sekundy w powietrzu pojawiła się wizja upadającego na piach ciała... ciała, które należało do Czarnego Pana.

- Owszem - odparł cicho Severus.

Eliksir, który wszystko zakończy... który go uwolni...

- A... czy długo będziesz go jeszcze warzył?

Oblicze Severusa przeciął nagły cień, a pomieszczenie zalało się mrokiem. Nie podobało mu się uczucie, które nadeszło wraz z tym pytaniem. Uczucie, które było mu obce. Które nie powinno w ogóle zaistnieć.

Odwrócił głowę w stronę kominka. Nie miał ochoty patrzeć teraz na Pottera. Nie miał ochoty widzieć jego blizny ani wpatrujących się w niego z zaciekawieniem, szeroko otwartych oczu.

- Tyle, ile potrzeba - odparł w końcu, uznając to za najbliższą prawdy odpowiedź.

Sądził, że po tej chłodnej odpowiedzi Potter w końcu da za wygraną i zrobi to, co miał zrobić, ale chłopak najwyraźniej nie znał znaczenia słowa „sugestia” i paplał niczym katarynka. W końcu jednak powiedział coś, co Severusa nie tyle zaintrygowało, co nawet... zdumiało.