Выбрать главу

Ale kiedy tylko skończy eliksir i odeśle Czarnego Pana z tego świata... wtedy pozostanie mu do odegrania tylko jedna, jedyna rola...

...rola Severusa Snape'a.

***

Severus przechylił fiolkę i wstrzymał oddech, przyglądając się pojedynczym kroplom opadającym do eliksiru. Jedna, druga, trzecia...

...trzynaście!

Gwałtownie cofnął dłoń, patrząc, jak eliksir zaczyna syczeć i powoli zmieniać barwę na ciemny turkus.

Na jego twarzy pojawiła się głęboka ulga i wyraz chłodnej satysfakcji.

Idealnie. Tym razem wszystko poszło zgodnie z planem i żaden wpadający mu do gabinetu Gryfon nie spowodował kolejnej katastrofy.

Odłożył fiolkę na blat i po raz kolejny zajrzał do rozłożonej na stole księgi.

Teraz, zgodnie z zapisem, powinien zostawić go na kilka dni, ale później...

Zmarszczył brwi, pochylając się nad księgą.

Kolejny fragment instrukcji był niejasny. Zauważył to już na samym początku, ale sądził, że zanim dotrze do tego etapu, zdoła w jakiś sposób rozwikłać te zawiłe symbole i zyskać pewność, co do swoich przypuszczeń... ale wciąż się wahał.

Przesunął palcami po nakreślonymi wieki temu, nieco już wyblakłymi znakami.

Znaczenia słów zmieniały się na przestrzeni wieków. Za każdym razem, kiedy miał do czynienia ze starym tekstem, dokładnie badał etymologię każdego wyrazu, uwzględniając pochodzenie i szacowany wiek księgi. Wymagało to czasu, ale opłacało się. Przy warzeniu tego typu eliksirów każdy, nawet najmniejszy błąd mógł zakończyć się katastrofą.

Ale tym razem problem sięgał jeszcze dalej. Znaczenie run zmieniało się w zależności od sąsiadujących z nimi symboli. Jeden znak mógł mieć kilka różnych znaczeń, a doliczając do tego upływ czasu, przenoszenie się znaczeń wyrazów i niemal wymarły już dialekt, w którym napisana była księga... rozpiętość możliwości była niemal nieograniczona. Dlatego tym razem będzie zmuszony poszukać specjalisty. I nakłonić go do współpracy.

***

Za dziesięć minut w moim gabinecie, Potter.

Severus wpatrywał się w zielony kamień, zastanawiając się, co go, u licha, podkusiło, by wysyłać tę wiadomość.

Chłopak nie odzywał się do niego od czasu, gdy Severus związał go i zerż... ukarał podczas ostatniego szlabanu. Wciąż czuł na sobie jego pełne wyrzutu spojrzenia i szczerze powiedziawszy, zaczęło go to już nieco denerwować.

W końcu postanowił coś z tym zrobić. A skoro ukończył już mikstury, które miał uwarzyć dla Czarnego Pana i kilkorga Śmierciożerców, eliksir nie wymagał aktualnie zbyt dużej uwagi i Severus miał dzisiaj wolny wieczór... nic nie stało na przeszkodzie, aby nie mógł...

Kamień rozjarzył się, przerywając jego myśli. Severus odczytał wiadomość:

Przykro mi, ale nie mogę przyjść, ponieważ właśnie odrabiam szlaban, który mi przydzieliłeś. A że czyszczenie łazienek to bardzo długa i żmudna praca, podejrzewam, że zajmie mi ona kilka najbliższych dni, a może nawet jeszcze dłużej.

Severus z trudem powstrzymał się przed zgnieceniem kamienia.

Bezczelność Pottera osiągnęła już taki pułap, że tylko jakimś dziwnym trafem nie runął jeszcze razem z nią na sam dół. Jak śmiał obracać jego słowa przeciwko niemu samemu? Jak śmiał wykorzystywać przeciwko niemu szlaban, który Severus sam mu przydzielił? Jak śmiał zmuszać go do szukania siebie po wszystkich łazienkach?

Jakiś cichy głosik w jego głowie przypomniał mu, że w zasadzie wcale nie musi go szukać. Może to zignorować. Może poczekać do szlabanu.

Ale wtedy Potter pomyśli, że wygrał, a na coś takiego Severus nigdy nie pozwoli.

Jeszcze raz spojrzał na trzymany w ręku klejnot i wcisnął go do kieszeni szaty.

Potter znowu to robił. Znowu zmuszał go do działania. Do... zaangażowania. Powinien przybiec do niego na każde zawołanie, a nie nagle wyciągać swe małe pazurki i warczeć. Wymagał. Wymagał znacznie więcej, niż Severus początkowo sądził. A najgorsze było to, że Severus musiał te wymagania spełniać, aby chłopak nie przegryzł smyczy i nie odbiegł za daleko.

Och, tym razem mu nie popuści. Tym razem zaciśnie ją tak mocno, by Potter nawet nie pomyślał o tym, żeby znowu się szarpać... i że warczenie na właściciela może mu ujść bezkarnie...

Severus był już w połowie korytarza, kiedy echo zatrzaskiwanych z hukiem drzwi w końcu ucichło.

*

Drzwi, w które wpatrywał się Severus, trawił ogień. Tak samo, jak jego ciało.

Wciąż nie był w stanie pozbyć się z głowy obrazu Pottera i... Weasleyówny. Wciąż nie mógł pozbyć się wrażenia, jakby coś pożerało od środka jego wnętrzności, kiedy zobaczył ich razem w łazience, samych, śmiejących się... i wciąż widział jej usta na jego wargach i słyszał, jak mówi, że Potter należy do niej... do niej!

Płomienie zamieniły się w pożogę, pożerając ciemne drewno i odzianą w czerń sylwetkę.

Potter stanowił jego własność. Jego miejsce było tutaj. W komnatach Severusa. W jego dłoniach. Nikt inny nie miał prawa go dotykać. Myśleć o nim. Bezcześcić go. Tylko on.

Severus przymknął na chwilę powieki i oblizał wargi, starając się ugasić ten szalejący pożar, który rozpalał się w jego żyłach za każdym razem, gdy przypominał sobie skamlenie wczepionego w jego szatę Pottera i jego gorące zapewnienia:

Jestem tylko twój. Zawsze będę tylko twój. Nikt inny mnie nie interesuje. Należę tylko do ciebie!

Och, jakąż miał wtedy ochotę zgnieść go w swoich rękach. Pogruchotać jego kości, rozszarpać go na maleńkie kawałeczki... wbić się w niego swym pulsującym szaleńczo penisem tak głęboko, by poczuł w gardle jego spermę, rozerwać go nim na strzępy i zostawić swój ślad w każdej komórce jego ciała i duszy... aby już nigdy nie zapomniał, gdzie jest jego miejsce i żeby już więcej nie pozwalał na to, by ktokolwiek się do niego zbliżył.

Severus wziął głęboki oddech. Jego ciężka erekcja napierała na materiał spodni, sprawiając mu ból. Próbował choć na chwilę się opanować, ale było to niemożliwe. Niech no tylko Potter przekroczy te drzwi... niech tylko pojawi się przed nim, równie drżący i nienasycony jak wtedy, kiedy zostawił go w łazience... już on mu udowodni, jak potrafi być spontaniczny. Spontanicznie wgniecie go w te drzwi i...

Komnata rozbłysła szkarłatem, kiedy usłyszał kroki... klamka poruszyła się i Severus zdążył zauważyć jedynie zielone, rozszerzające się oczy, wilgotne, drżące wargi i własne, wyciągające się po Pottera i zagarniające go drapieżnie ręce, zanim wszystko utonęło w czerwieni i ogniu oraz spowijającej wszystko, gęstej mgle, przez którą przebijały się dwie, przyciśnięte do siebie sylwetki. Dźwięk poruszających się w szaleńczym tempie bioder uderzających w nagie pośladki mieszał się z głośnymi jękami i ciężkim sapaniem.

Jednak w pewnym momencie spośród tych dźwięków wyłonił się zachrypnięty od krzyków szept:

- Severusie... jestem tylko... twój.

I wtedy wszystko zalał blask.

***

Obudź się, ty głupi chłopaku! Twój kociołek zaraz eksploduje!

Potter otworzył oczy, wyrwany z półsnu, i w ostatniej chwili zdążył zmniejszyć ogień pod znajdującym się już na granicy eksplozji kociołkiem.

Severus zmrużył oczy, przyglądając się, jak chłopak sięga do kieszeni i odczytuje wiadomość.

Nie powinien był go ostrzegać. Potter powinien ponieść konsekwencje swojej lekkomyślności i nieuwagi, ale...

No właśnie, ale...

Chłopak poderwał głowę, spoglądając na Severusa, skinął mu lekko głową i natychmiast uciekł wzrokiem.

...ale Potter zachowywał się ostatnio... inaczej. Patrzył na niego w zupełnie inny sposób, unikał kontaktu, starał się wręcz w ogóle go nie dostrzegać. Był nieobecny myślami. W każdym jego geście widać było napięcie.

Potter nigdy nie potrafił ukrywać uczuć. Severus zawsze bez trudu odczytywał każdą, najmniejszą nawet zmianę na jego twarzy... a w tej chwili, za każdym razem, kiedy chłopak na niego spoglądał... widział okalający jego twarz mroczny cień.... i miał coraz gorsze przeczucia.