- No, no, nie możemy pozwolić, abyś zbyt szybko doszedł... - wyszeptał chrapliwie mężczyzna, próbując nadać swojemu głosowi kąśliwe zabarwienie, aby zatuszować buzującą w nim niecierpliwość i okiełznać głód, który odczuwał, gdy patrzył na chłopaka.
Ale nie zamierzał się spieszyć. Chciał zająć się nim odpowiednio, chciał podsycać to pragnienie powoli, patrzeć, jak rozpala się płomieniem i rozrasta coraz bardziej, każąc Potterowi skamleć i kwilić bez końca, by Severus jak najdłużej mógł rozsmakowywać się w tym widoku i w tych wylewających się z chłopaka emocjach.
Złapał za czarny krawat, powoli zsuwając go w dół i poluzowując na tyle, aby mógł mu go zdjąć przez głowę. Odrzucił go na podłogę i, nie odrywając spojrzenia od zamglonych pożądaniem oczu, ukrytych za zaparowanymi okularami, sięgnął po guziki koszuli, rozpinając je powoli jeden po drugim i pochłaniając wzrokiem każdy centymetr jasnej skóry, wyłaniający się spod ubrania. Aż w końcu dotarł do ostatniego guzika i mógł odsunąć materiał na boki, niczym kurtynę skrywającą przed jego oczami upragniony widok. Widok, który mógłby podziwiać godzinami. Dwie, ciemne brodawki na tle jasnej, nieskazitelnej skóry, pozbawionej blizn i skaz, drobna, szczupła, chłopięca postura, tak żywo przypominająca mu o tym, że to wciąż był... zaledwie szesnastolatek. Szesnastolatek, który potrzebował Mistrza, potrzebował autorytetu, potrzebował silnej dłoni, która odbierze mu dech w piersiach i zatrzęsie jego światem. Ale powoli okazywało się, że świat Severusa również zaczyna drżeć...
Niecierpliwym ruchem zsunął koszulę z jego ramion, pozwalając jej opaść do łokci i zawisnąć tam, i w ostatniej chwili powstrzymał pragnienie, by rzucić się na niego i, nie zważając na nic, po prostu go pożreć. W całości. Delektując się każdym kęsem. Smakować młodość i to bezgraniczne oddanie tak długo, dopóki nie nasyci się nim na tyle, by nie pragnąć go znów zaledwie kilka godzin po rozstaniu.
Ale zamiast tego po prostu uniósł dłoń, dotykając palcami gładkiej skóry na szyi i słysząc ulatujące spomiędzy ust Pottera ciche westchnienie. Harry odchylił głowę do tyłu, dając mu pełny dostęp, a Severus chętnie to wykorzystał, błądząc dłońmi po jego szyi, ramionach, obojczyku, klatce piersiowej. Był taki ciepły. Zawsze taki ciepły... Severus przesuwał palcami po tej promieniującej żarem skórze, wiedząc, że każdy, najmniejszy nawet fragment... należał tylko do niego. Tylko on miał prawo jej dotykać. Tylko on mógł ogrzewać jej żarem swoje chłodne dłonie. Tylko on jeden miał Pottera. Tylko on mógł go pieścić, mógł wyczuwać pod palcami każde zagłębienie jego ciała i starać się je zapamiętać, wraz z jego słodkim zapachem, rozgrzewającym ciepłem oraz ciężkim, przesyconym jękami oddechem, by potem mógł odtwarzać je sobie w mroku nocy.
By rozświetliły ciemność...
Wszystko zniknęło, spowite lepką, ciężką, szkarłatną mgłą, z której wydostawały się jedynie odgłosy. Jęki, gardłowe pomruki, przypominające posilające się, wygłodzone zwierzę, przyspieszone bicie serca, długie westchnienia, zmieszane ze sobą oddechy i przesączające się przez wszystko, gęste, kąsające wnętrzności pragnienie.
I w końcu z całej tej powodzi wyłoniła się twarz. Twarz o szeroko otwartych, zielonych oczach wypełnionych pożarem orgazmu i smukłe, wygięte w łuk ciało, podrygujące na jego kolanach w rytmie przelewających się przez nie fal rozkoszy.
I mógł znowu obserwować, jak absolutnie wszystko odpływa z jego twarzy i pozostaje tylko czysta rozkosz, tak silna, że wyglądała, jakby sprawiała mu ból. Jak czarne kosmyki opadają na spocone czoło, a w kącikach powiek pojawiają się drżące łzy. Jak jego biodra wciąż podrygują, wyrzucając z siebie ostatnie krople nasienia. Jak otwarte od krzyku usta zamierają i wydobywa się z nich pełen satysfakcji jęk.
Tak doskonały... tak cholernie doskonały.
Severus gorączkowo pochłaniał ten widok, czekając... bowiem wiedział, że za moment, już za kilka sekund nadejdzie najlepsze.
O tak, właśnie teraz!
Ten cudowny błogi wyraz twarzy, nieprzytomny uśmiech i oczy jaśniejące blaskiem spełnienia... widział to wszystko, zanim Harry znieruchomiał i opadł na niego z westchnieniem, wtuliwszy się w jego szaty.
Teraz, kiedy Potter był już nasycony, Severus mógł w końcu nakarmić także i siebie...
***
Severus leżał przez chwilę na plecach, wpatrując się w sufit i usiłując wyrównać oddech. Słyszał obok siebie ciężki oddech Harry'ego. Powoli przekręcił głowę i spojrzał na niego. Chłopak leżał tyłem do niego, z podkurczonymi nogami. Jego jasna skóra lśniła od potu. Wycieńczone mięśnie drżały. Widział jego wystające łopatki i długą linię kręgosłupa, biegnącą aż do krzyża. Spojrzał niżej. Na wypływającą spomiędzy pośladków białą, gęstą ciecz, osiadającą na czarnej pościeli.
Taki splamiony... zbrukany.
Nie. Nie tak powinien wyglądać. Powinien lśnić. Powinien jaśnieć.
Severus sięgnął po różdżkę i niemal bezgłośnie wyszeptał zaklęcie czyszczące. Ostry, drażniący nozdrza zapach potu i seksu zniknął. Sperma również.
Mężczyzna uniósł się na łokciu i spojrzał na leżącego obok Harry'ego. Jego ciało niemal raziło swą jasnością na tle czarnej pościeli. I ten widok wydawał się Severusowi tak... nierzeczywisty. Nie przywykł do tego. Do czyjejś obecności w swojej sypialni. Ale Potter był tutaj. W jego łóżku. Rozgrzany i zaspokojony, przy jego boku. I Severus nie mógł oderwać od niego wzroku, kiedy przysunął się bliżej, wyciągnął dłoń i dotknął ciemnych, rozrzuconych na pościeli włosów.
W tym samym momencie powietrze stało się cieplejsze i wypełniło się blaskiem.
Oczy Severusa przysłaniała dziwna mgła, kiedy głaskał czarne, wilgotne kosmyki, prześlizgujące się miękko pomiędzy jego palcami i wsłuchiwał się w drżący oddech Harry'ego, który powoli się uspakajał. Przesuwał palce po gładkiej, rozgrzanej twarzy, gładząc policzek i skroń chłopaka. Wyczuwalny w powietrzu zapach wanilii i czekolady wydawał mu się jeszcze intensywniejszy niż zwykle. Mimowolnie przysunął twarz bliżej do szyi Harry'ego, muskając nosem rozczochrane włosy i wciągając głęboko w nozdrza tę niebywałą woń.
Pomieszczenie zafalowało lekko i wypełniło się głośnymi, coraz szybszymi uderzeniami serca, odbijającymi się echem w całej sypialni.
Wyczuwał bijące od nagiego ciała ciepło. Ciepło, które zdawało się wsączać przez skórę do jego wnętrza i roztapiać coś, co na zawsze powinno zostać skute lodem. Coś w najodleglejszym zakamarku jego umysłu krzyczało. Krzyczało, żeby się opanował, żeby odsunął się, wstał i odszedł, tak jak zawsze to robił, by nie dopuścić, nie pozwolić, by cokolwiek go przy nim zatrzymało. By zdusić w zalążku każdą, najmniejszą nawet iskierkę, która mogłaby niepostrzeżenie zagnieździć się w jego duszy.
Ale... był w tej chwili zbyt ogłuszony, by usłyszeć te odległe krzyki.
To tylko jeden wieczór. Tylko jeden. Nic się nie stanie - myślał, wsłuchując się w coraz głębszy, spokojniejszy oddech tuż obok niego.
Wyglądało na to, że chłopak zasypiał. W jego łóżku...
Nadeszło otrzeźwienie.
Severus oderwał twarz od jego szyi i zmarszczył brwi.
Nie pozwoli mu tutaj zasnąć. Potter musi wrócić do dormitorium.
Mężczyzna przymknął powieki i zacisnął usta. Po chwili w pomieszczeniu zrobiło się chłodniej, mgła powoli opadła, a czerwień rozpłynęła się, zastąpiona wilgotnym mrokiem. Kiedy Severus otworzył oczy, nie było w nich śladu po jakiejkolwiek emocji. Jedynie niewzruszona oziębłość. Zabrał rękę i odsunął się.