Выбрать главу

- Już późno. Musisz wracać.

*

Kiedy Severus wrócił z łazienki, Potter nie tyle nie wstał, nie ubrał się i nie przyszykował do wyjścia, ale... zasnął mu w łóżku. Próbował go obudzić, ale chłopak wydawał się tak wykończony po seksie, że w ogóle nie kontaktował.

Pozwolił mu więc zostać. Ten jeden raz. Ale nad ranem od razu go wyrzuci. Niech Potter nie myśli sobie, że to jakiś cholerny hotel.

Nie dane mu było jednak doczekać do rana, ponieważ w nocy obudziły go krzyki.

Potter miał koszmar. Koszmar, w którym, jak domyślał się Severus, chłopak zobaczył jego śmierć. Zadaną najprawdopodobniej z ręki Czarnego Pana. Próbował go uspokoić, ale Potter był tak roztrzęsiony, że zerwał się z łóżka i potykając się, pobiegł do łazienki.

I nie wychodził. Zdecydowanie zbyt długo. A mając w pamięci wyraz jego twarzy, na której przerażenie i rozpacz wyryły tak głębokie ślady, że Severus widział je przed oczami jeszcze długo po tym, jak chłopak zniknął w swej kryjówce... zaczynał się niepokoić.

Zanim Severus zdążył się zorientować, stał już przed drzwiami do łazienki, wpatrując się w nie i czekając...

Da mu jeszcze minutę. Jeżeli Potter zaraz stamtąd nie wyjdzie, to sam go wywlecze. Choćby i siłą.

Na szczęście nie musiał tego robić.

Klamka poruszyła się i drzwi otworzyły się.

Potter zamarł w progu, spoglądając na Severusa z zaskoczeniem. Ale zanim zdążył uciec wzrokiem, mężczyzna zdołał zauważyć wyraz jego oczu... i coś w jego wnętrzu szarpnęło się. Gwałtownie i nieprzyjemnie.

- Przepraszam, że cię obudziłem - wymamrotał cicho chłopak, wbijając spojrzenie w podłogę. - Nie chciałem. Możemy już iść spać.

Nie podnosząc głowy, spróbował ominąć go bokiem, ale wtedy Severus zobaczył, jak jego własne ręce wyciągają się po niego, a z ust wydobywa się łagodny szept:

- Chodź tutaj.

Przyciągnął go do siebie i przycisnął do piersi, zamykając go w swoich ramionach i słysząc ciche westchnienie, które wydobyło się z ust Harry'ego.

Nie wiedział, jaki impuls kazał mu to zrobić. Ale poddał mu się, czując ciepło przyciśniętego do niego, szczupłego ciała, które w jakiś zadziwiający sposób... ogrzewało także i jego.

Przez chwilę panowała cisza. Przecinana jedynie miarowymi, płynnymi uderzeniami serca.

- Nic ci nie będzie... prawda? - usłyszał niepewne pytanie zadane drżącym głosem.

Potter bał się. O niego. Sam pomysł, że ktokolwiek mógłby się o niego bać, wydawał mu się irracjonalny. Nierealny.

Wszyscy, którzy go znali, doskonale wiedzieli, że Severus potrafi o siebie zadbać. Po prostu wydawali mu rozkazy i oczekiwali wyników. Bez względu na wszystko. Nie zastanawiając się, czy przy tym zginie, czy tylko zyska kolejną bliznę. Nikt się tym nie przejmował. On także nie. Nauczył się nie przejmować.

Ale nagle pojawił się Potter. Wraz ze swoją młodzieńczą wrażliwością oraz naiwnym oddaniem. Jedyna osoba, która...

Severus poruszył się i uwolnił go z uścisku, łapiąc jego twarz w dłonie i unosząc ją. Kiedy zanurzył spojrzenie w wypełnionych lękiem, zielonych oczach, powietrze zafalowało, wypełniając się lśnieniem.

- Nie, nic mi nie będzie. To był tylko sen - odparł cicho.

- Obiecujesz? - W głosie chłopaka zabrzmiała desperacja. Jakby sama myśl, że mógłby stracić Severusa, wydawała mu się... niewyobrażalna.

I Severus poczuł, jak do jego głowy wkrada się nieproszona myśl...

Jeżeli cokolwiek pójdzie nie tak i nie uda mu się doprowadzić chłopaka do Czarnego Pana, albo nie zdoła uwarzyć eliksiru... wtedy sen Pottera okaże się proroczy.

Blask przygasł, przyćmiony przez nadciągający mrok.

Pozostał jedynie chłód nieuniknionego.

- Obiecuję - powtórzył Severus, poddając się wpełzającej po ścianach i suficie ciemności. - Twoja troska jest wzruszająca, Potter. - Snape puścił jego twarz i wyprostował się. Czerń sięgała już jego stóp. - A teraz wracaj do łóżka. Chyba nie masz zamiaru stać tutaj do rana i użalać się nad sobą.

Harry uśmiechnął się lekko.

- Nie - odparł.

- A to nowość - prychnął mężczyzna, odsuwając się od niego i odwracając głowę. - Przecież ty tak uwielbiasz się nad sobą użalać.

Czuł zaciskające mu się na gardle zimne palce gniewu. Miał wrażenie, że próbują mu je rozszarpać.

Dlaczego Potter musiał tak wszystko komplikować? Dlaczego musiał przychodzić do niego z tą swoją żałosną, niepotrzebną nikomu troską? Dlaczego Severus pozwolił mu tu zostać? Nie potrzebował w środku nocy jego użalania się. I tak było ono bezwartościowe. Nie przynosiło niczego, poza... wzburzeniem. Wyprowadzało go tylko z równowagi.

Oczy chłopaka rozszerzyły się z zaskoczenia.

- Nie użalam się - odparł obronnie. - Miałem tylko zły sen. Powiedziałem ci, że możemy już iść spać.

- To dobrze, bo mam dosyć niańczenia cię - odparł cierpko Severus.

Gniew kipiał. Kąsał. Rozdrapywał.

To Potter był temu winien. Temu, że Severus wciąż tracił przy nim kontrolę. Że to on musiał za nim podążać, pocieszać go i przyciągać z powrotem, zamiast po prostu prowadzić za sobą. Że chłopak miał o wiele więcej siły, niż się wydawało.

I że swoim upartym światłem docierał do miejsc, które na zawsze powinny pozostać w ciemności.

***

W laboratorium panował półmrok. Jedyne światło rzucała stojąca na jednej z półek świeca, wyłaniając z ciemności odzianą w szaty Śmierciożercy, wysoką sylwetkę.

Severus stał nad myślodsiewnią, oczyszczając swój umysł. Starannie nawijał na różdżkę wszystkie niebezpieczne myśli oraz wspomnienia i umieszczał je wśród złotych wstęg. Wspomnienia kotłowały się i wypływały na powierzchnię, tworząc przenikające się obrazy. Potter na jego kolanach. W jego łóżku. Przyciśnięty do niego. Masturbujący się. Radosny.

Temperatura w pomieszczeniu wydawała się obniżać coraz bardziej wraz z każdą umieszczoną w myślodsiewni wstęgą. Na półkach i butelkach osiadał szron, tak jak wtedy, gdy w pobliżu zjawiali się dementorzy. Jedynym elementem pomieszczenia, które nie pokryło się szronem, była myślodsiewnia. Emanowała żarem, tak jakby skupiła w sobie całe wyssane z wnętrza ciepło i światło.

Severus schował różdżkę i wyprostował się.

Był gotów.

*

To zawsze było bolesne. Umysł Czarnego Pana przypominał ostrze. Wdzierał się na wprost, przebijając się przez wszelkie osłony, i pozostawiał po sobie długą, rwącą ranę, poszarpaną i zmasakrowaną. A jego śmiech... był niczym odłamki szkła, które wbijają się w mózg i kłują jeszcze długo po tym, kiedy śmiech już przeminie.

Zawsze śmiał się, kiedy oglądał wspomnienia Severusa i mógł zobaczyć w nich swego największego wroga... złamanego, upodlonego, zdominowanego... a szczególnie upodobał sobie wspomnienie, w którym Potter klęczał na stoliku w salonie Severusa, związany i unieruchomiony, skamląc z bólu, podczas gdy mężczyzna pieprzył go ostro i bez skrupułów. Tak, ten widok Czarny Pan cenił sobie najbardziej. I Severus wyraźnie czuł jego satysfakcję.

- Dossskonale - wyszeptał, kiedy opuścił w końcu umysł Severusa, odchylając się w swym wysokim krześle i uśmiechając z zadowoleniem.

Severus potrzebował chwili, by dojść do siebie. Miał wrażenie, jakby w jego umyśle powstały pulsujące boleśnie szczeliny w miejscach, w których Czarny Pan zatapiał swoje szpony. Zamrugał kilka razy, walcząc z zawrotami głowy. Zawsze po penetracji czuł się tak, jakby został odarty ze wszelkich osłon. Jakby jego umysł został zanieczyszczony i zaczynał ropieć i gnić od środka, wypełniając każdą szczelinę gęstą, wdzierającą się wszędzie ciemnością.

- Ale wydaje mi się, że ostatnio twoje wspomnienia, stały się... uboższe - kontynuował Czarny Pan, mrużąc oczy i wbijając w Severusa przeszywające spojrzenie.