Poddał mu się. Opadł na łokcie, wtulając twarz w gorącą szyję Harry'ego i zanurzając się w jego obezwładniającym, odprężającym cieple.
- Przyjdź jutro wieczorem. Przygotuję kolację. I... przynieś ze sobą piżamę i szczoteczkę. Jeśli chcesz.
***
Był głupcem. Sądził, że jest niepokonany, że wystarczy, iż zbuduje potężne tamy o grubych, solidnych murach, które będą w stanie zatrzymać wszystko. Ale takiego żywiołu nie dało się powstrzymać. Przesączał się niezauważenie, wdzierał się tak długo i tak wytrwale, aż w końcu powstała na tyle szeroka wyrwa, by mógł się przez nią przebić i zalać wszystko, co napotkał na swej drodze, rujnując starannie budowaną konstrukcję.
Ale tylko prawdziwi głupcy mogli uwierzyć w to, że to koniec. Prawdziwi wirtuozi potrafili wznosić swe konstrukcje coraz wyżej i wyżej nawet wśród szalejącego wokół żywiołu. Właśnie dlatego nazywani byli Mistrzami.
Severus spojrzał na zasypiającego na jego kolanach Pottera. Wieczór okazał się udany. Zjedli razem kolację, którą Severus przygotował... a potem po prostu dali się ponieść swym perwersyjnym fantazjom. I teraz Severus miał go tutaj, przy sobie, tak blisko, iż niemal słyszał bicie jego serca i coraz spokojniejszy oddech. Ciemne kosmyki łaskotały jego szyję, a zapach wanilii wsączał mu się w szatę. Potter wtulał się w niego tak, jakby ramiona Severusa były dla niego całym światem i nie potrzebował już niczego więcej. Niczego.
- Dosyć tego - wyszeptał cicho mężczyzna. - Idziesz spać.
Wsunął dłonie pod pośladki chłopca, unosząc go do góry, wstając z fotela i kierując się do sypialni.
Nie zamierzał z tym dłużej walczyć. Pozwoli temu trwać dopóki mają jeszcze czas. Dopóki nie zostanie mu to odebrane.
Ułożył go w swym łóżku, delikatnie zdejmując mu buty i spodnie. A także okulary.
Ale kiedy nadejdzie ta chwila...
- C-co... robi...?
- Cii, śpij już - wymruczał, przyciskając wargi do jego skroni.
...nie zawaha się nawet przez moment.
Zbyt wiele poświęcił. Zbyt wiele żyć zostało złożonych w ofierze, by teraz mógł zrezygnować, teraz, kiedy już niemal dotarł do celu, kiedy miał go na wyciągnięcie ręki.
Uniósł go ostrożnie, zdejmując mu bluzkę przez głowę i z powrotem układając na chłodnej pościeli.
Pewne rzeczy były ważniejsze od innych. Tylko słabi ludzie stawiali swe uczucia na pierwszym miejscu, uważając je za najważniejsze. Tylko ślepcy nie potrafili odróżnić tego, co ważne, od tego, co osobiste.
Przykrył go i wyprostował się, obserwując, jak Potter przewraca się na bok i szepcze sennie:
- Jeżeli kiedyś... wyjęczysz moje imię... to wyjawię ci swój sekret.
Severus pozwolił sobie na słaby uśmiech.
Chłopak zawrócił mu w głowie, ale to niczego nie zmienia. Absolutnie niczego.
Wyciągnął dłoń i łagodnie pogładził go po policzku.
- W takim razie twój sekret jest bezpieczny. Dobranoc - odparł cicho.
Tylko naiwni sądzili, że mogą mieć wszystko.
Cofnął dłoń, odwrócił się i ruszył do łazienki, ale zanim do niej dotarł, usłyszał jeszcze wypowiedziane miękkim, sennym szeptem:
- Dobranoc... Severusie.
Zamknął za sobą drzwi.
Severus nie był słaby, nie był ślepy i nie był naiwny. Wiedział, co należy zrobić, i nie zamierzał się przed tym cofnąć. Było już na to za późno. Zbyt wiele wysiłku kosztowało go dotarcie aż do tego miejsca.
Zrobi to. Poświęci go. Poświęci go dla pragnienia, któremu on sam poświęcił niemal całe swoje życie... dla którego poświęcił nawet własną duszę... I osiągnie swój cel, dotrze do samego końca, nawet jeżeli oznaczało to... wyrwanie własnymi dłońmi swego serca i zgniecenie go w uścisku. Nawet jeżeli pozbawi go to tchu i nie uda mu się już zaczerpnąć go ponownie.
Kiedy wyszedł z łazienki, panującą w sypialni ciszę wypełniał jedynie cichy, wyrównany oddech. Potter już spał.
Severus podszedł do łóżka i wśliznął się pod przykrycie, spoglądając na leżący obok niego w ciemnościach, ciepły kształt. Na łagodną linię karku, sterczące na wszystkie strony włosy i wystające spod kołdry nagie ramię, które unosiło się i opadało przy każdym oddechu.
Ostrożnie przysunął się bliżej. Harry nie poruszył się. Spał, odwrócony do niego tyłem. Severus mógł więc przysunąć się do niego jeszcze bliżej.
Uniósł dłoń, dotykając nagiego ramienia Harry'ego i powoli przesuwając po nim palcami w delikatnej, niemal niewyczuwalnej pieszczocie.
Przysunął się jeszcze bliżej, przywierając do gładkich, nagich pleców i... sięgnął po niego. Owinął rękę wokół pasa Harry'ego i najdelikatniej jak mógł, przysunął go do siebie, układając się tak, aby mógł czuć go całym swoim ciałem... i aby mógł ogrzewać się jego niegasnącym żarem. Jego wargi odnalazły ramię Harry'ego i przywarły do skóry, wchłaniając jej smak i zapach wszystkimi, skamlącymi z potrzeby zmysłami.
- Nie mogę tego zmienić - wyszeptał, mając wrażenie, jakby całe powietrze zostało wyssane z jego płuc. Przesunął głowę, odnajdując wargami gorącą szyję i składając na niej łagodny pocałunek. - Nie mogę...
Pozostaniesz w moich wspomnieniach. I będziesz w nich już zawsze. Przy mnie.
***
Rano zapach Harry'ego wydawał się jeszcze intensywniejszy. Był wszędzie. Sączył się z jego skóry niczym niewidzialny dym, wsiąkając w pościel oraz przykrycie i kłębami unosząc się nad łóżkiem.
Severus leżał na boku, podpierając się na łokciu i... obserwował go. Jego pogrążoną we śnie twarz. Rozchylone lekko wargi. Opadające na czoło i rozsypane w nieładzie na poduszce włosy. Nagie ramię, leżące swobodnie na kołdrze, unoszące się i opadające wraz z równym, spokojnym oddechem. Emanujące od niego rozluźnienie... W tej jednej chwili przypominał niezwykle kunsztowne i wyszukane dzieło. Dzieło przedstawiające bezgraniczną ufność oraz całkowitą bezradność... i Severus nie potrafił oderwać od niego oczu. Widok ten był dla niego... odprężający.
Powoli uniósł dłoń i delikatnie dotknął ciemnych, rozczochranych włosów, przeczesując je palcami. Czuł, jak wilgotne od snu kosmyki prześlizgują się pomiędzy nimi. Widział, jak jego dłoń niemal ginie w gęstwinie sterczących na wszystkie strony włosów. Na przemian gładził je i łapał w garść, a wtedy tak przyjemnie łaskotały mu skórę... i przez cały czas miał wrażenie, jakby to właśnie one były również przyczyną tego łaskotania, które odczuwał w lędźwiach, a które coraz szybciej roznosiło się po całym ciele.
Nie odrywając wzroku od powiek Harry'ego, gotów w każdej chwili zabrać rękę, przesunął dłoń i pogładził jego rozgrzany od snu policzek. Czuł żar promieniujący od skóry, żar, który ogrzewał jego chłodne palce i niemal buchał mu w twarz. Przysunął ją więc bliżej, zanurzając nos i usta w ciemnych włosach i głęboko wciągając w nozdrza ich zapach. Pachniały czekoladą. Słodką, parującą czekoladą. Woń była tak intensywna, iż wydawało się, że to właśnie ona sprawia, że cały pokój faluje.
Nasyciwszy już swe zmysły, Severus przesunął twarz niżej, na szyję Harry'ego i niemal zakręciło mu się w głowie, kiedy poczuł wdzierający mu się w nozdrza zapach wanilii. Wysunął język i polizał tę nieskazitelną skórę, czując na języku smak wymieszanej z potem słodyczy. To najprawdopodobniej ona sprawiła, że tym razem w powietrzu pojawiły się iskry. Tak samo, jak w ciele Severusa.
Nie odrywając nosa od ciepłej skóry, przesunął twarz na nagie ramię, dłonią zsuwając z Harry'ego przykrycie, by móc mieć go przed sobą w całej okazałości, jego drobną sylwetkę, wystające łopatki, długie zagłębienie kręgosłupa ciągnące się aż do pośladków i te apetyczne biodra, w które tak bardzo uwielbiał wbijać palce, ugniatając drżące pod nim ciało i bez oporu przyciągając je ku swojej wyprężonej erekcji.