- Wiesz, że możesz tu przyjść w każdej chwili? - powiedział Severus, muskając wargami czoło Harry'ego. - Kiedy tylko będziesz chciał. Nawet dzisiaj.
Wiedział, że Harry nie będzie w stanie czekać. Był niecierpliwy i jeżeli dostał pozwolenie, to jest tylko kwestią godzin, kiedy się tu zjawi.
Chłopak przytaknął, odchylając głowę i pozwalając, by usta Severusa znalazły się na jego szyi.
- Wiem. Będę za tobą tęsknił.
- Wiem - odparł Severus. - Będziesz.
Pomieszczenie pociemniało na chwilę, a pieszczące szyję Harry'ego wargi Severusa wykrzywiła gorycz.
- Czy wczoraj... dostałeś wszystko to, czego pragnąłeś? - zapytał, zatrzymując wargi milimetr od skóry Harry'ego. Dopiero po chwili Severus zdał sobie sprawę, że wstrzymuje oddech, czekając na odpowiedź.
Musiał to wiedzieć. Musiał być pewien, że dał mu wszystko. Absolutnie wszystko.
- O tak, nawet więcej - odpowiedział Harry, uśmiechając się lekko. - Znacznie więcej, niż kiedykolwiek pragnąłem.
Severus wypuścił powietrze i złożył długi pocałunek na jego żuchwie. A następnie odsunął się i spojrzał na niego z góry.
Merlinie, nie sądził, że tak ciężko będzie mu się z nim rozstać...
- Chodźmy - powiedział w końcu, wypuszczając Harry'ego z uścisku. - Lepiej, żebyś wrócił, zanim twoi przyjaciele się obudzą. - Po tych słowach wyminął go i skierował się prosto do salonu.
Podszedł do drzwi prowadzących do gabinetu i zatrzymał się przy nich, krzyżując ramiona i ukrywając twarz za kurtyną włosów. Nie mógł ryzykować, że jakakolwiek uroniona emocja odzwierciedli się na jego twarzy i chłopak ją zauważy. Harry zabrał swoje rzeczy i zatrzymał się obok niego.
- No to... do zobaczenia - wydukał.
Po tych słowach ciemność pogłębiła się, a Severus poczuł, jak w jego wnętrzu rośnie coś lodowatego, wypełniając go chłodem i sprawiając, że coraz trudniej było mu oddychać.
Nie patrzył na niego. Nie chciał na niego spoglądać, ale wiedział, że powinien to zrobić, aby chłopak nawet przez chwilę nie pomyślał, że cokolwiek jest nie w porządku.
Podniósł więc głowę, spoglądając mu prosto w oczy i wiedząc, że po raz ostatni widzi w nich to ciepło, ten blask...
Po raz ostatni.
Wtedy zobaczył, jak Harry odwraca się, i miał wrażenie, że czas nagle zwolnił, a wszystko w jego ciele zaczęło wrzeszczeć i szamotać się i nagle odkrył, że jego dłoń zaciska mu się na nadgarstku, a Harry odwraca się do niego z zaskoczeniem malującym się na twarzy i wtedy Severus uświadomił sobie, że już w ogóle nie jest w stanie oddychać.
Pozwól mu odejść. Nie możesz go zatrzymać. To już koniec.
Poddał się i po prostu przyciągnął Harry'ego do siebie, zamykając jego wargi w żarliwym pocałunku. Chciał tylko jeszcze raz zanurzyć się w jego żarze. Jeszcze raz poczuć jego smak, by pozostał mu na wargach aż do samego końca...
Harry jęknął, kiedy Severus oderwał usta i głęboko nabrał powietrza, które uleciało mu z płuc.
- Odprowadzę cię - wyszeptał z trudem.
Złapał jego dłoń i poprowadził go za sobą aż do drzwi wychodzących na korytarz. Zatrzymał się i sięgnął po różdżkę, zdejmując z nich zaklęcie blokujące, po czym schował ją z powrotem i odwrócił się do Harry'ego. Przez jakiś czas po prostu mu się przyglądał, przesuwając spojrzeniem po jego twarzy. Po chwili jednak zatrzymał je na policzku, który wciąż był nieznacznie zaczerwieniony, i powoli uniósł dłoń, dotykając skóry Harry'ego. Pogładził ją delikatnie. Była gładka i rozgrzana.
- Nie chciałem cię uderzyć - wyszeptał. - Ale czasami wszystko wymyka nam się spod kontroli i nie mamy na to wpływu. To silniejsze od nas.
Jak okrutnie prawdziwe były te słowa... nawet jeśli wiedział, iż Harry ich nie zrozumie...
- Nie szkodzi - odpowiedział niepewnie chłopak. - To nieważne. Już o tym zapomniałem.
Severus uśmiechnął się słabo.
- To dobrze.
Opuścił rękę, a następnie sięgnął do klamki i spojrzał na Harry'ego, który posłał mu ciepły uśmiech i zarzucił na siebie pelerynę, znikając pod nią. Severus otworzył mu drzwi i przez kilka chwil po prostu stał przy nich, wsłuchując się w jego oddalające się kroki. A z każdym z nich pomieszczenie gasło coraz bardziej, jakby pozbawiono je nagle całego światła.
Severus zamknął drzwi i oparł się czołem o chropowate drewno. Otaczał go chłodny, gęsty niczym smoła mrok. Mrok, który wdzierał mu się do ust, pozbawiając go oddechu, który wnikał pod ubranie, pokrywając ciało gęsią skórką i wprawiając je w drżenie. Mrok, który wysysał wszystko, co napotkał na swej drodze, pozostawiając po sobie jedynie unoszące się w powietrzu wstęgi bezpowrotnej straty.
***
Laboratorium pokryte było szronem. Na butelkach i fiolkach osadziła się szadź i z każdą chwilą temperatura wydawała się jeszcze bardziej opadać, tak samo jak sypiące się z szaty Snape'a kryształki lodu. Mężczyzna stał pochylony nad myślodsiewnią, z różdżką przyłożoną do skroni, przymkniętymi powiekami i całkowitym skupieniem na twarzy. Jego usta ciągle się poruszały, jakby mówił coś do siebie. Co jakiś czas nawijał na różdżkę kilka złotych pasem i umieszczał je w myślodsiewni. Cierpienie widoczne na jego obliczu pogłębiało się z każdą chwilą, ale nie przerywał. Zaciśnięta na brzegu misy dłoń była niemal biała od wysiłku, żyła na jego skroni pulsowała coraz bardziej.
W pewnym momencie jego twarz skrzywiła się, pięść uderzyła z wściekłością w brzeg misy, a z jego ust wyrwało się ciche przekleństwo. Odetchnął jednak kilka razy i powrócił do przerwanej czynności. Jednak po pewnym czasie ponownie uderzył pięścią w misę i tym razem potrzebował dłuższej chwili odpoczynku, podczas której stał nad myślodsiewnią ze spuszczoną głową, opierając się o nią obiema rękami, oddychał ciężko i zaciskał powieki.
W końcu, kiedy do myślodsiewni opadła już ostatnia złota wstęga, Severus otworzył oczy i w tym samym momencie zachwiał się i musiał cofnąć kilka kroków i oprzeć o ścianę, aby się nie przewrócić. Przez chwilę miał problem ze skupieniem wzroku, ale kiedy już mu się to udało, jego brwi zmarszczyły się, twarz wykrzywiła w wyrazie niezadowolenia, a do oczu napłynął gniew.
Nie wyszło tak, jak chciał. Część była jeszcze w miarę logiczna, ale cała reszta? Nieuporządkowany, infantylny bełkot. Niektórych wspomnień w ogóle nie udało mu się dotknąć, a co dopiero próbować je zmienić. Powinien to wszystko poprawić, spróbować na spokojnie od nowa, ale nie miał na to czasu. A poza tym był już wykończony. Jego umysł ledwie już dyszał od wysiłku. Musi to zostawić tak, jak jest. Ale czy Potter w to uwierzy? Przecież tyle rzeczy się nie zgadzało, pojawiło się tak wiele sprzecznych sygnałów... Jedyną jego nadzieją było to, że Potter okaże się wystarczająco naiwny, aby się na to nabrać... że da się ponieść emocjom i nie będzie zastanawiał się nad logicznym rozwiązaniem. Nie będzie zawracał sobie głowy interpretacją gestów Severusa, a skupi się jedynie na tym, co zobaczy i usłyszy i przepełniony poczuciem zdrady, zapomni o wszystkim, co Severus kiedykolwiek mu ofiarował.
Pozostała jeszcze jedna kwestia...
Severus sięgnął na półkę po jedną ze świec i rzucił na nią szybkie zaklęcie, a następnie Lumos i świeca zapłonęła na zielono.
Sygnał. Wystarczająco jasny i przyciągający wzrok.
Ustawił ją na blacie i jeszcze raz spojrzał na wypełnioną po brzegi myślodsiewnię.
Zacisnął usta i po raz ostatni skierował różdżkę w stronę złotych wstęg. Wystarczył jeden rozbłysk, by wspomnienia zawirowały i na powierzchni zaczęły formować się przeplatające się ze sobą obrazy: twarz Harry'ego, Czarnego Pana i fiolki eliksiru.
Przynęta. Wystarczająco zachęcająca, by zanurzyć się w nieznanym.