Ale to nie wszystko. W powietrzu unosił się jeszcze jeden odgłos. Ciche, tłumione dyszenie. Jednak nie dochodziło ono z figurki, tylko z gęstego mroku obok, w którym znajdował się stojący pod ścianą fotel. I siedzący na nim mężczyzna.
Jego ręka poruszała się szybko po obnażonej, masywnej erekcji, wystającej ze spodni. Jego sięgające ziemi szaty szeleściły cicho przy każdym ruchu, a język raz po raz nawilżał wyschnięte wargi. Z wpółotwartych ust sączył się coraz cięższy oddech. Błyszczącymi w ciemności oczami wpatrywał się w łóżko, ani na chwilę nie odrywając od niego zamglonego spojrzenia.
Potter, całkowicie nagi, jedynie w zawiązanym na szyi zielonym krawacie, z rozłożonymi szeroko nogami, masturbujący się na jego łóżku... dla niego, tylko dla niego. Jego wygięte w łuk ciało, krople potu spływające po jasnej klatce piersiowej, wpółprzymknięte oczy...
Wypowiadający: Wszystkiego najlepszego, Severusie...
Klęczący na ciemnej pościeli z wypiętymi pośladkami, czekający na jego wtargnięcie, błagający go o to... I rozszerzający dłońmi swoje wejście, by Severus miał jak najdoskonalszy widok...
Dłoń mężczyzny drapieżnie zacisnęła się na trzonie nabrzmiałego, pulsującego penisa. Jego oczy wpatrywały się w łóżko z niemal chorobliwą fascynacją.
Potter, wijący się pod nim, skamlący ochryple, wpatrzony w niego zamglonymi z pragnienia oczami, nieprzytomnie się do niego uśmiechający...
Jęczący jego imię...
Severusie... Severusie... Severusieee...
Wybuchający szlochem... a potem zaspokojony, rozgrzany, zasypiający w jego łóżku... wtulony w niego...
Z figurki dobiegł długi, zachrypnięty krzyk spełnienia. Ciemność rozbłysła czerwienią, Severus zesztywniał, konwulsyjnie ścisnął swojego penisa i rozlał się we własnej dłoni, pozwalając, by pustosząca eksplozja pochłonęła jego ciało i umysł. Jego powieki opadły, usta otworzyły się w niemym krzyku, a skumulowanie ciśnienie w lędźwiach niemal rozsadziło jego erekcję.
Nie wiedział, jak długo dochodził. Ale kiedy tylko jego umysł powrócił do chwili obecnej, a mgła orgazmu opadła, usłyszał cichy, miękki szept:
Dobranoc, Severusie...
W tej samej chwili w jego dłoni znalazła się różdżka. Krótkim machnięciem zgasił jedyną znajdującą się w pomieszczeniu świecę, ale zanim jeszcze spowił go nieprzenikniony, gęsty mrok, skierował różdżkę na figurkę i rzucił na nią niewerbalnie zaklęcie. Nastąpił moment ciszy, jakby nagranie cofało się. I po chwili w ciemności ponownie rozległ się ten sam, miękki szept:
Dobranoc, Severusie...
A potem ponownie. I ponownie. Cichy szept w ciemności.
Dobranoc, Severusie...
Dobranoc...
Dobranoc...
Aż w końcu zaczął przypominać niekończące się echo, które już na zawsze wsiąknęło w ściany tej zimnej, czarnej otchłani, na której dnie znajdował się teraz Severus.
***
Kiedy Severus wyłonił się zza zakrętu i dostrzegł czekających na niego przed klasą szóstorocznych Gryfonów i Ślizgonów, wystarczyło mu zaledwie pobieżne spojrzenie, by zauważyć, że wśród uczniów nie ma... Pottera.
Mimowolnie zwolnił kroku, a cały korytarz pogrążył się w gęstym, lepkim mroku, sięgającym niemal jego kolan. Jego wzrok przesunął się w bok i nagle z ciemności wyłoniło się światło, padające na dwie przyciśnięte do siebie sylwetki.
Granger, cała zapłakana, opierała się o ramię próbującego nieudolnie ją pocieszać Weasleya.
W ciszy, która zapadła unosiło się jedynie głuche, niewiarygodnie szybkie dudnienie. Severus z trudem przedzierał się przez mrok, mając wrażenie, że coś, co w nim pełza, czepia się jego szat, próbując wciągnąć go w grzęzawisko.
I gdy tylko zamknął drzwi za wlewającą się do sali falą uczniów, natychmiast skierował się do stolika, przy którym usiedli Weasley i Granger i starając się nadać swojemu tonowi odcień gniewu, wyrzucił z siebie:
- Gdzie jest Potter?
Widział, jak dziewczyna przełyka ślinę, jakby to, co miała powiedzieć, nie chciało jej przejść przez gardło. Ale zanim zdążyła otworzyć usta, uprzedził ją Weasley:
- Harry stracił przytomność na Historii Magii. Jest w skrzydle szpitalnym.
Klasa rozbłysła nagle niesamowicie jasnym i mroźnym światłem, jakby przecięła ją błyskawica, pozostawiając po sobie popękane ściany i sypiący się tynk. Coś w Severusie szarpnęło się, ale zdążył nad tym zapanować w tej samej chwili, kiedy do jego uszu dobiegło parskniecie i donośny głos Zabiniego:
- Podobno runął z impetem i przywalił głową w podłogę. Może w końcu coś mu się w niej naprawi. Niezłe zrobił z siebie widowisko. Szkoda, że mnie tam nie było. Wyobrażacie sobie? Taki cudowny widok... - Po tych słowach, ku uciesze Ślizgonów, Zabini wstał i przykładając rękę do czoła, zaczął udawać omdlenie.
Ale Severus niemal go nie dostrzegał. Przed oczami mignęła mu wizja potłuczonych okularów i spływającej po czole krwi...
A więc był aż tak osłabiony... aż tak wiele kosztowało go utrzymanie tej niewzruszonej, zbudowanej ze stali i lodu fasady, za którą się ukrywał...
Dopiero głośniejszy wybuch śmiechu Ślizgonów sprowadził go z powrotem do klasy. Spojrzał na swych podopiecznych, czując kąsający jego wnętrzności żar gniewu. Jego dłonie zacisnęły się mimowolnie i musiał szybko się odwrócić, ponieważ uświadomił sobie, że jego maska opada i nie jest w stanie dłużej jej utrzymać. I w momencie, w którym to zrobił, wyraz jego twarzy diametralnie się zmienił. Na ułamek sekundy rozbłysła skumulowanymi emocjami, zmieniającymi się niczym w kalejdoskopie, ale już po chwili ponownie była zacięta i niedostępna. Przypominało to bezgłośną eksplozję, która dokonuje się na dnie morza. To, co widać na powierzchni, jest tylko dalekim echem piekła rozgrywającego się na samym dnie.
Wiedział, że obserwują go wszyscy Ślizgoni. Na pewno oczekują stosownego komentarza. I z pewnością ich nie zawiedzie...
Sięgnął po różdżkę i machnął nią w stronę tablicy. Na ciemnej powierzchni pojawiły się litery. Następnie odwrócił się z powrotem w stronę klasy. Jego twarz wykrzywiał teraz zimny, szyderczy grymas.
- Mam nadzieję, że wasze wyniki będą znacznie lepsze, skoro nie ma dzisiaj wśród was osoby, która najbardziej zaniżała poziom tej klasy - wypowiedział, wkładając w słowa tyle kpiny, ile tylko zdołał. Zobaczył pełne zadowolenia uśmieszki na twarzach Ślizgonów. - Na tablicy i w książkach na stronie trzysta dziewiętnastej znajdziecie wszelkie informacje dotyczące Eliksiru Odkażającego. Macie czas do końca zajęć. Zaczynajcie.
Po tych słowach podszedł do swojego biurka, usiadł przy nim, wyciągnął z szuflady pierwszą lepszą książkę, rozłożył ją przed sobą i pochylił się nad nią, wbijając w litery niewidzące spojrzenie i pogrążając się w myślach.
Wiedział, że to, co zamierza zrobić, było ryzykowne i nieprzemyślane, ale musiał dowiedzieć się, w jakim Potter jest stanie.
Pójdzie do niego dzisiejszej nocy.
Nic innego się nie liczyło.
***
Severus wyciągnął z ukrytej w szacie kieszeni niewielką buteleczkę. Przyłożył ją do ust i wypił dwa łyki. Spojrzał na przezroczysty płyn i po chwili ponownie przyłożył butelkę do ust, tym razem wypijając całość. Zakorkował ją i włożył z powrotem w szaty. Po krótkiej chwili powietrze wokół niego zaczęło falować, a sylwetka zlewać się z przestrzenią. Tak jakby tracił kontury i wtapiał się w otoczenie. Zanim jednak stopił się z nim całkowicie, wyciągnął jeszcze różdżkę i kierując ją na siebie, wyszeptał:
- Invisibilis Verum.
Schował różdżkę z powrotem i sięgnął do klamki. Delikatnie uchylił drzwi i wśliznął się do pogrążonego w ciemności szpitala. Jedynie wpadające przez wysokie okna promienie księżyca dawały odrobinę światła, a raczej rozświetlały mrok.