Выбрать главу

Severus bezszelestnie zbliżył się do jedynego zajętego łóżka. Zmarszczył brwi, kiedy jego spojrzenie padło na bladą, pogrążoną w głębokim śnie twarz, na ciemne plamy wokół oczu, zapadnięte policzki, czarne włosy, rozrzucone w nieładzie na białej poduszce.

Prawa dłoń mężczyzny drgnęła i uniosła się nieco, ale zatrzymał ją i zacisnął w pięść. Przymknął na chwilę powieki.

Nie możesz tego zrobić... Miałeś go tylko zobaczyć...

Otworzył oczy. Jego spojrzenie niemal z czułością otuliło twarz Harry'ego. Długie palce rozprostowały się.

Tylko ten jeden raz...

Nie był w stanie się powstrzymać. Jego dłoń łagodnie dotknęła twarzy Harry'ego i w momencie, kiedy to zrobił, kiedy jego chłodne palce musnęły gładką skórę... cała przestrzeń wypełniła się czerwienią. Gorącą i falującą, niczym płynny, przelewający się przez gardło żar. Wszystko wokół wydawało się wirować, coraz szybciej i szybciej.

Przez pewien czas Severus po prostu stał nad nim, delikatnie gładząc policzek Harry'ego, ale po chwili oderwał rękę i złapał leżącą na przykryciu bladą dłoń. Z dziwnym, przypominającym ostatni oddech pokonanego westchnieniem, opadł na stojące obok łóżka krzesło i nie odrywając spojrzenia od twarzy Harry'ego, ujął tę dłoń w obie ręce, przyciągając ją do swych ust i całując z oddaniem. Wszystko wirowało teraz jeszcze szybciej i wydawało się, że płomienie liżą już nawet sufit. Na przemian ściskał i całował bezwładną rękę, tak jakby... jakby przepraszał.

W końcu znieruchomiał, z dłonią przyciśniętą do cienkich warg i wzrokiem utkwionym w twarzy Harry'ego.

Wiem, że jest ci ciężko... Mnie też nie jest łatwo, wiedząc, że masz mnie za potwora...

Płomienie odrobinę opadły. Severus oderwał dłoń Harry'ego od swych ust, ale nie puścił jej. Wciąż ściskał ją tak, jakby bał się, że ktoś mu ją zabierze.

...ale tak musi być. To jedyny sposób, aby cię ochronić.

Wzdrygnął się, kiedy poczuł, jak drobna dłoń Harry'ego zaciska się na jego palcach. Szybko przeniósł spojrzenie na jego twarz. Na wargach chłopca widniał delikatny uśmiech. W tej samej chwili Harry mruknął coś niezrozumiale i przekręcił się na bok, przyciągając rękę Snape'a do swojej twarzy i przytulając się do niej.

Severus znieruchomiał. Mógł wyciągnąć rękę. Mógł ją po prostu wyciągnąć i odejść. Dlaczego więc tego nie zrobił, a zamiast tego po prostu siedział jak ogłuszony, pochłaniając spojrzeniem twarz Harry'ego, jakby wciąż nie mógł się nią nasycić?

Głupiec...

***

Niepotrzebnie to zrobił.

Wiedział to od razu, kiedy poczuł na sobie pierwsze, dłuższe spojrzenie Pottera w Wielkiej Sali. A kiedy poczuł dwa kolejne, podczas lekcji, wiedział, że popełnił błąd. Błąd, który mógł go kosztować bardzo wiele.

Twarz Harry'ego zmieniła się. Nie była już tak samo nieprzystępna, zamknięta i nieczytelna, jak wcześniej. Zaczął się otwierać. Coś wydarzyło się tamtej nocy, którą Severus przy nim spędził. Ale przecież Potter nie mógł tego pamiętać. Spał tak mocno, że tylko cienka granica dzieliła go od śpiączki. Jak to się stało? Dlaczego jego maska zaczęła pękać?

Severus widział to, widział wzrok, którym Harry zaczął go obdarzać, i czuł, jak wściekłość na samego siebie niemal wypala mu przełyk.

Czy Czarny Pan już wie? Czy obserwatorzy mogli odnieść jakiekolwiek wrażenie, że nie są to już te same pełne pogardy, zimne spojrzenia, co wcześniej? Że coś się w nich zmieniło? Że wkradło się do nich... wahanie? Jakby coś go nagle otrzeźwiło, z jego oczu opadła przysłaniająca wszystko zasłona nienawiści i zaczął się... zastanawiać.

Do jasnej cholery, gdyby Severus zginął, nic takiego nie miałoby miejsca! Potter nie miałby z nim żadnego kontaktu, nie zacząłby się otwierać i wciąż czułby do niego jedynie obrzydzenie! Nie byłby w niebezpieczeństwie... a przynajmniej nie w takim, w jakim może znaleźć się teraz, jeśli Czarny Pan uzna, że pozostała w nim jakakolwiek iskierka, którą wystarczy tylko rozdmuchać.

Severus zaczął łapać się już nawet na tym, że co jakiś czas nerwowo podwijał rękaw i spoglądał na Mroczny Znak, w każdej chwili spodziewając się wezwania... Co wtedy zrobi? Co zrobi, gdy Czarny Pan wezwie go i każe mu doprowadzić plan do końca?

Powie mu, żeby poszedł do diabła.

Na jego wargi wypłynął gorzki uśmiech. Sięgnął po wypełnioną bursztynowym płynem szklankę i odchylił się w fotelu, przysuwając ją do ust, ale w tym samym momencie jego dłoń znieruchomiała, a ciało przeszył zimny dreszcz, kiedy nagle poczuł ciepło w wewnętrznej kieszeni szaty.

Odstawił szklankę tak gwałtownie, że połowę niemal wylał. Sięgnął do kieszeni i wyjął z niej kamień. Kamień, który już nigdy nie powinien się rozjarzyć...

W środku lśniła wiadomość:

Możesz po mnie przyjść. Zwołaj swoich kumpli Śmierciożerców. Nie jestem teraz w stanie nawet unieść różdżki, więc będziesz miał ułatwione zadanie. No chodź! Przyjdź po mnie!

Oczy Severusa rozszerzyły się. Przestrzeń wypełnił oślepiający rozbłysk, po którym nadszedł przenikliwy mrok. Jasność i ciemność zaczęły migotać w szalonym tańcu, odbijając się we wpatrzonych w kamień oczach Severusa.

Tego właśnie się obawiał...

Jego ciało zareagowało samoczynnie, podrywając się z fotela. Dłoń zacisnęła się na kamieniu.

Gdzie jesteś, Potter?

Drzwi zamknęły się z głośnym trzaskiem i kiedy Severus otrzymał wiadomość zwrotną, był już w połowie korytarza.

*

Tak jak się tego spodziewał...

Potter był kompletnie pijany. Severus znalazł go w Świńskim Łbie, ledwie trzymającego się na nogach i zupełnie nie zdającego sobie sprawy z tego, na jak wielkie niebezpieczeństwo się naraził, przychodząc tutaj. Na jak wielkie niebezpieczeństwo naraził ich obu. Gdyby ktokolwiek ich tutaj razem zobaczył, to byłby koniec...

Wprost nie mógł uwierzyć, jak lekkomyślnie zachował się Potter. Doprowadził do tego, że Severus musiał tu za nim przyjść, wyciągnąć go siłą z tej speluny i aportować się z nim przed bramą zamku. Przyciskając go do siebie. Tak mocno, że niemal wyczuwał szaleńcze bicie jego serca. Mając go tak blisko siebie... po raz pierwszy od...

Dość!

Puścił go i odsunął się niemal od razu, kiedy tylko poczuł pod stopami przysypaną śniegiem ziemię. Chłopak zachwiał się, pozbawiony podpory, i poderwał głowę, spoglądając na niego zamglonym wzrokiem.

Severus wstrzymał oddech.

Znowu widział te oczy... z tak bliska... i znowu zobaczył w nich to... te emocje, których już nigdy nie powinien ujrzeć...

I w tej samej chwili wydarzyło się coś, czego Severus się nie spodziewał.

Potter uniósł dłoń, próbując dotknąć jego twarzy...

Severus zareagował błyskawicznie. Odtrącił ją brutalnie i odsunął się od niego, przeszywając go lodowatym spojrzeniem, chociaż coś na samym dnie jego duszy spalało się, wydając z siebie wrzask agonii. Szczególnie, kiedy oczy Pottera rozszerzyły się i ponownie wypełniły... tym wszystkim, co Severus ujrzał w nich wtedy, kiedy Harry wyszedł z jego myślodsiewni. Tym wszystkim, czego już nigdy więcej miał nie widzieć... ponieważ tarcza, którą wtedy osłaniał się przed gradem ciosów, była już tak zniszczona, że nie nadawała się do niczego i wystarczyło nawet niewielkie uderzenie, aby przebić ją na wylot...

- Jak mogłeś mi to zrobić? - Harry wybuchnął tak nagle, że Severus nawet nie zdążył się na to przygotować. Po prostu stał oniemiały, patrząc, jak chłopak rzuca się do przodu, unosząc pięści, ale zanim zdołał go dosięgnąć, opadł na kolana, łapiąc go za szatę. - Jak mogłeś? Jak... - szlochał, trzymając w dłoniach poły jego szaty i osuwając mu się aż do stóp. Zanim dotknął czołem czarnych butów, wszędzie wokół szalały już płomienie. Ostre i kłujące. - Pragnąłem tylko ciebie. Tylko ciebie... - Severus patrzył szeroko otwartymi oczami na to drżące, skulone ciało u swoich stóp. Płomienie już niemal sięgały jego twarzy. - Tylko ciebie... Ciebie.