Выбрать главу

Skąd Malfoy o tym wie? W jaki sposób ma zamiar to wykorzystać? Chce szantażować Harry'ego?

Musi obrócić to przeciwko niemu! Najlepiej zachowywać się tak, jakby o niczym nie miał pojęcia.

- Zabawne - odparował Ślizgon. - To samo pomyślałem o tobie.

Uśmiechnął się, widząc wściekłość, którą najpewniej musiała teraz emanować twarz Harry'ego.

- Wiesz... - kontynuował okrutnie Malfoy, jakby w końcu mógł dać upust swojej nienawiści i frustracji i nic już go nie mogło powstrzymać. - Czasami mi ciebie żal. Niezłą partię sobie wybrałeś. Czy Snape każe cię za nieposłuszeństwo, Potter? Bo on uwielbia zadawać ból. Torturować swoje ofiary i przyglądać się, jak wiją się u jego stóp, błagając o litość. Tobie też to robi? A może pieprzy cię do utraty przytomności? Jak to z tobą jest, Potter? Lubisz takie rzeczy?

Harry czuł, jak słowa Malfoya sączą się w jego serce niczym jad, szarpiąc nim i brutalnie rozdrapując to, co z takim wysiłkiem starał się pogrzebać. Kiedy się odezwał, jego głos drżał tak bardzo, że z trudem wypowiadał słowa:

- Zamknij się. Nic o nim nie wiesz! O niczym nie masz pojęcia!

Malfoy zdawał się świetnie bawić tym, że w końcu udało mu się trafić w czuły punkt. Jego oczy zwęziły się jeszcze bardziej, a na cienkich wargach pojawił się triumfalny uśmiech.

- Wiem, że zawsze będziesz dla niego nikim.

Harry poczuł znajome uczucie, jakby coś w nim pękło. Rana, którą przez cały tydzień tak usilnie starał się w sobie zabliźnić, otworzyła się. A wraz z nią fala nieokiełznanej furii zalała jego umysł. Fala tak wielka i potężna, że swą siłą pchnęła turbiny zemsty.

Harry przestał myśleć. Chciał tylko zranić Malfoya tak bardzo, jak on zranił jego. Po szeroko otwierających się oczach Ślizgona zrozumiał, że jego twarz musiała teraz wyglądać przerażająco.

- Ty musisz wiedzieć o tym najlepiej, prawda, Malfoy? - jego głos wydał mu się tak nienaturalnie zimny, jakby nie należał do niego. - Twój tatuś wciąż ci to szepcze, kiedy cię pieprzy?

Twarz Malfoya stężała.

Harry uśmiechnął się mściwie. Trafił.

- Szepcze ci do ucha, że jesteś bezwartościowym nieudacznikiem, który nadaje się tylko do pieprzenia i do obciągania? A kiedy chcesz zaprotestować, zatyka ci usta, wpychając do nich swojego... - Harry przerwał widząc na twarzy Malfoya coś, co go przeraziło. Zrozumiał, że posunął się za daleko, lecz wiedział, że już nie może tego cofnąć.

W pociemniałych oczach Ślizgona dostrzegł mrok tak głęboki, iż poczuł ciarki na plecach. Przez ułamek sekundy miał wrażenie, że patrzy w twarz szaleńca.

Nie zdążył się nawet cofnąć, kiedy Malfoy dopadł do niego i złapał go za szatę, przyciągając do siebie jednym szarpnięciem. Na jego twarzy pojawił się wyraz pełen nieopisanego okrucieństwa.

Harry wstrzymał oddech.

Nagle oczy Malfoya powędrowały ponad ramieniem Gryfona, jakby Ślizgon dostrzegł coś w oddali. Uścisk na szacie Harry'ego zelżał, a po chwili Malfoy puścił go całkowicie. Jednak okrutny wyraz nie zniknął z bladej twarzy. Wbił w Harry'ego spojrzenie pociemniałych oczu i wyszeptał lodowatym głosem:

- Zapłacisz mi za to, Potter. - po czym odwrócił się i odszedł szybkim krokiem.

Harry stał przez chwilę, próbując zrozumieć, co się właściwie stało. Odwrócił się, by zobaczyć, co odstraszyło Malfoya. Dostrzegł wysoką, odzianą w czerń sylwetkę stojącą na końcu korytarza i wyraźnie go obserwującą.

Natychmiast odwrócił się ponownie i ruszył przed siebie tak szybko, jak tylko się dało, byle tylko oddalić się od tego miejsca i tej postaci. Kiedy minął zakręt, puścił się biegiem.

* * *

W komnacie panował półmrok. Ogień rozpalony w kominku przez skrzaty domowe już prawie wygasł. Ostatnie języki płomieni lizały drewno i tworzyły drżące cienie na stojących wzdłuż całej ściany półkach z książkami. Wszechogarniającą ciszę przerwało ciche skrzypienie otwierających się drzwi. Do pomieszczenia wkroczyła odziana w czerń, wysoka postać. Kiedy podeszła do kominka, światło ostatnich płomieni wydobyło z ciemności bordowe plamy pokrywające w wielu miejscach czarną szatę. Spod peleryny wyłoniła się zakrwawiona ręka, trzymającą w dłoni białą maskę w kształcie czaszki, pokrytą teraz czerwonymi kroplami.

Maska wylądowała z brzękiem na blacie stolika, a Snape opadł na obity zielonym jedwabiem fotel i zapatrzył się w płomienie. Siedział tak przez jakiś czas, nie odrywając spojrzenia od żarzących się drewien. Jego pokryta zaschniętymi, czerwonymi plamami twarz nie wyrażała zupełnie nic, jakby przez cały czas była jedynie maską. Tylko w czarnych oczach odbijających światło padające z kominka, płonął jakiś wewnętrzny, trawiący wszystko ogień.

Po chwili jednak mężczyzna podniósł się z fotela, podszedł do biblioteczki i wyciągnął jedną ze stojących na półce książek. W ścianie coś szczęknęło, kiedy biblioteczka wysunęła się i przesunęła na bok, ukazując niewielkie, pogrążone w mroku pomieszczenie. Oczy Mistrza Eliksirów zwęziły się nieznacznie, kiedy wchodził do środka. Ścianka biblioteczki przesunęła się z powrotem na swoje miejsce, a komnata pogrążyła w upiornej ciszy i ciemności.

Resztki światła tańczyły na porzuconej masce, odbijając się w krwistoczerwonych kroplach.

______________

* "Missing" by Evanescence

--- rozdział 11 ---

11. So complicated

So complicated, I'm so frustrated.

I wanna hold you close, I wanna push you away,

I wanna make you go, I wanna make you stay.*

Poniedziałek nadszedł wyjątkowo szybko, a wraz z nim lekcja eliksirów. A to oznaczało spotkanie ze Snape'em, którego Harry'emu udawało się skutecznie ignorować przez cały tydzień.

Mistrz Eliksirów nie wykazywał zbytniego zainteresowania unikami Gryfona.

"No tak, co ja go mogę obchodzić? Jestem dla niego nikim..." - myślał Harry, siedząc w Wielkiej Sali i wmuszając w siebie śniadanie.

Rozmyślania przerwał mu pisk Hermiony. Poderwał głowę i zobaczył, że przyjaciółka zakrywa usta dłonią i wpatruje się z przerażeniem w leżące przed nią poranne wydanie "Proroka Codziennego". Kilkoro uczniów wstało ze swych miejsc i pochyliło się nad nią, chcąc dowiedzieć się, co ją tak przeraziło. Ron zajrzał jej przez ramię i zamarł z ustami pełnymi kiełbasek.

Harry przełknął jajecznicę i zapytał:

- Co się stało?

Hermiona spojrzała na niego szeroko otwartymi oczami i pokręciła głową, jakby nie była w stanie wymówić słowa. Harry czekał, aż wszyscy skończą czytać i z coraz większą grozą obserwował ich zaniepokojone albo zszokowane miny.

- To przerażające! - odezwała się drżącym głosem Parvati Patil, a Lavender pokiwała głową i natychmiast odciągnęła przyjaciółkę na bok, szepcząc jej coś z przejęciem.

W pewnym momencie Harry usłyszał krzyk przy stole Puchonów. Odwrócił się akurat na czas, by zobaczyć, jak pulchna, jasnowłosa Puchonka z drugiego roku wybucha płaczem i wybiega z sali. Kiedy skierował wzrok na stół nauczycielski, ujrzał jak profesor Dumbledore i profesor Sprout wymieniają zaniepokojone spojrzenia, po czym pospiesznie podnoszą się z miejsc i podążają za dziewczyną.

Harry zauważył, że dyrektor wyglądał na wyjątkowo przygnębionego. Miał podkrążone oczy i o wiele więcej zmarszczek, jakby z każdym dniem przybywało mu kilka lat. Ostatnio bardzo rzadko zjawiał się na posiłkach. Było to wielce niepokojące i Harry'ego nie potrafiło opuścić przeczucie, że w walce przeciwko Voldemortowi dzieje się coś bardzo niedobrego. Coś, o czym nie piszą w "Proroku".