- A teraz porozmawiamy poważnie - powiedział wyważonym tonem. Jego głos był opanowany, tak jak cała jego postawa, jedynie oczy go zdradzały. Wciąż błyszczały dziwnie, kiedy wpatrywał się w Harry'ego. - Nie obchodzi mnie, co sobie ubzdurałeś, ale musisz zrozumieć, że nie możemy już tego robić. To nie jest zabawa. Każde, nawet najbardziej niewinne spojrzenie może sprowadzić na nas kłopoty. To zbyt niebezpieczne, a ty nigdy nie potrafiłeś ukrywać swoich emocji. Oczekuję, że będziesz zachowywał się dokładnie tak samo jak wcześniej. Nic nie może się zmienić. Zrozumiałeś mnie? Nic.
Harry patrzył na niego szeroko otwartymi oczami. Zdawał sobie sprawę z tego, że Severus coś do niego powiedział, ale wszystko było niewyraźne, ponieważ w jego głowie wciąż wibrowało echo tylko jednego, jedynego słowa.
- Powiedziałeś do mnie 'Harry'...
Severus westchnął cicho i przymknął na chwilę powieki.
- To, czego się dowiedziałeś, wcale niczego ci nie ułatwi - warknął Severus, przewiercając Harry'ego zniecierpliwionym spojrzeniem. - Wręcz przeciwnie. Teraz będzie ci o wiele trudniej, ponieważ ja nie mam zamiaru przestać odgrywać swojej roli. Swoim wścibstwem zrujnowałeś wszystko, co starałem się osiągnąć, i po raz kolejny naraziłeś się na niebezpieczeństwo. Ale zapewniam cię, że będziesz się trzymał ode mnie z daleka. A jeżeli nie zrobisz tego z własnej woli, to wiedz, że znam kilka zaklęć, które ci to ułatwią.
Harry nie wiedział nawet kiedy i w jaki sposób, ale w ułamku sekundy zerwał się na równe nogi i znalazł przy Severusie, obejmując go ramionami w pasie z taką siłą, jakby chciał go zmiażdżyć w uścisku.
- Właśnie dlatego nie mogłem powiedzieć ci prawdy. - Głos Severusa wydał się odległy i zmęczony. - Nie potrafisz się kontrolować. Nigdy nie potrafiłeś panować nad swoimi emocjami.
- Severusie... - wyszeptał cicho Harry, podnosząc głowę i spoglądając wprost na pochyloną nad sobą, ściągniętą twarz i zmrużone, czarne oczy. Widział w nich płomienie. Widział, jak Severus próbuje je zdusić, ale nic to nie dawało, ponieważ one wciąż tam były. Za każdym razem, kiedy na niego patrzył, za każdym razem, kiedy znajdował się blisko, zbyt blisko...
- Musisz to zrozumieć. - Głos Severusa stał się cięższy, tak jakby ponownie nasączał się uczuciami, których mężczyzna za wszelką cenę nie chciał do siebie dopuścić, ale oddziaływanie Harry'ego było silniejsze. Silniejsze niż jakakolwiek maska, którą starał się przywdziać. - Powinieneś stąd natychmiast wyjść. I nigdy nie wracać. - Dłoń Severusa już była na jego szyi, już pieściła ją w tak delikatny, niesamowity sposób, przenosząc się na kark i muskając ciemne kosmyki włosów. - Zapomnieć o tym wszystkim. - Ale jego gesty przeczyły słowom. Oczy również. Przesuwały się po twarzy Harry'ego rozgorączkowanym spojrzeniem, a jego dolna warga zaczęła niebezpiecznie drżeć. - To jedyny sposób, żebyś...
- Severusie... - przerwał mu Harry, nie odrywając wzroku od wbitych w siebie czarnych oczu i obserwując, jak płomienie rozrastają się, wypełniając gorącem ich wieczny chłód. Przywarł do odzianego w czerń ciała jeszcze mocniej, nie pozwalając, by drżące dłonie mężczyzny ponownie go od siebie odsunęły.
- Nie możemy. - Wydawało się, że każde wypowiedziane przez Severusa słowo przychodzi mu z największym trudem. Jego dłonie wbiły się w ramiona Harry'ego niczym szpony. - Posłuchaj mnie. Nie możemy wrócić do tego, co było. To zbyt niebezpieczne. Musisz mnie nienawidzić, musisz... Puść.
- Severusie... kocham cię.
To był ułamek sekundy. Chwila całkowitej ciszy, a po niej... eksplozja.
- Do diabła! - warknięcie, które wydobyło się z ust Severusa, przypominało ostatnie tchnienie pokonanego, zanim jego usta pochłonęły wargi Harry'ego, a gorący język zagłębił się w nim z taką zachłannością, jakby umierał z pragnienia i tylko w ten sposób mógł je ugasić. Harry oplótł go swym własnym językiem, zanurzając się w skamlącej z potrzeby tęsknocie i w tej jednej chwili wszystko przestało mieć znaczenie. Jutrzejszy poranek. Każde niedomówienie pomiędzy nimi. Tajemnice, które obaj wciąż jeszcze skrywali.
Pozostali tylko oni. Nic poza tym. Był tylko Severus i jego oddech. I jego usta. I dłoń wplatająca się we włosy Harry'ego. I druga, zaciskająca się na jego biodrze z taką siłą, że na pewno pozostaną siniaki.
Powinien był mu powiedzieć. Powinien ukryć go w swych komnatach i nie pozwolić, by Harry kiedykolwiek z nich wyszedł. Powinien zamknąć go w swych ramionach i nigdy nie wypuścić. Powinien otulić ich obu swoją czarną peleryną i ukryć przed całym światem.
Żeby już zawsze mogli być razem. Bezpieczni. Żeby żaden z nich nie musiał już więcej walczyć. Żeby nikt nie mógł ich dosięgnąć.
Harry usłyszał głuchy, przeciągły pomruk i nagle usta Severusa zniknęły, a wędrujące mu po pośladkach dłonie zamarły i kiedy zdołał otworzyć rozgrzane powieki, ujrzał na wprost dwie wypełnione ciemnością szczeliny, przez które Harry spoglądał teraz daleko w głąb duszy Severusa. I to, co tam ujrzał... to, co ujrzał...
Głos uwiązł mu w gardle, a umysł wypełniła gęsta mgła, kiedy mężczyzna oparł swoje czoło o jego, owiewając mu twarz ciężkim, nasączonym pragnieniem oddechem.
- Co ty ze mną robisz... - Ochrypły szept Severusa był ledwie słyszalny, ale wystarczył, aby wypełnić lędźwie Harry'ego płynną lawą. Zakwilił cicho, wczepiając się palcami w szatę na ramionach mężczyzny i ocierając się o szorstki materiał. A wtedy to poczuł. Twarde wybrzuszenie w spodniach Severusa. I usłyszał zduszony syk, kiedy, nie potrafiąc zapanować nad reakcjami swojego ciała, naparł na to wybrzuszenie biodrami, czując jak rośnie jeszcze bardziej, jak zaczyna pulsować pod wpływem jego dotyku i jak paznokcie Severusa zatapiają się w jego ciele z taka siłą, jakby pragnęły rozedrzeć go na strzępy.
- Przestań... - wydyszał Severus, zaciskając rękę na jego biodrze. Harry gwałtownie wciągnął powietrze nasączone gorącym oddechem Severusa i musiał zacisnąć oczy, gdy jego biodra zadrżały pod wpływem wypełniającego je w błyskawicznym tempie żaru.
- O boże... - zaszlochał. - Jestem taki twardy.
- Harry...! - Severus wyjęczał jego imię w taki sposób, jakby odczuwał ogromne, nieukojone cierpienie.
Harry doznał wrażenia, jakby poraził go piorun. Osłupiały, spojrzał na Severusa szeroko otwartymi oczami i rozchylił usta... i w tej samej chwili poczuł dłoń mężczyzny zaciskającą mu się drapieżnie na kroczu i to, ten jeden niespodziewany dotyk wystarczył, aby wszystko w nim wezbrało i przelało się. I miał tylko sekundę, aby nabrać tchu, wczepić się w Severusa, przylgnąć do niego i szeroko otworzyć usta, zanim skumulowana fala orgazmu uderzyła w niego z taką siłą, że nogi ugięły się pod nim i prawie upadł, chociaż miał wrażenie, jakby unosił się w powietrzu. Jakby coś niesamowicie wygłodzonego pochwyciło go w swoje szpony i zgniatało w swym uścisku, rozrywając jednocześnie na kawałki, i to było najcudowniejsze uczucie na świecie. Uczucie, które wypchnęło jego biodra do przodu, a dłoń poprowadziło w dół, niemal nieświadomie wsuwając ją w spodnie mężczyzny, i Harry zdołał jedynie musnąć twardego, drżącego penisa Snape'a.