Выбрать главу

- Czyli... podobało ci się? - zapytał niepewnie Harry.

- Powiedzmy, że raczej... prześladowało mnie to.

- Ale... pogniotłem ją trochę - wydukał Harry.

- Nie szkodzi. Wyprostowałem.

Merlinie, dlaczego kiedy dochodziło do rozmów o uczuciach, to obaj przypominali próbujących prowadzić się nawzajem upośledzonych ślepców w ciemnym tunelu?

- I wstawiłeś ją do gabloty - kontynuował Harry, przypominając sobie ukryte za szkłem prezenty, które podarował Severusowi. - Widziałem. W laboratorium...

Nagle Harry doznał wrażenia, jakby powietrze się ochłodziło, a dłoń mężczyzny mocniej zacisnęła mu się we włosach.

- Tak, widziałeś - wyszeptał Severus. - Chociaż nie powinno cię tutaj być...

Oczy Harry'ego rozszerzyły się i chłopak poczuł oblewający go zimny pot i opadające na jego skórę chłodne odłamki otaczającej ich szklanej bariery.

O cholera! Nie powinien był o tym wspominać! Dlaczego to zrobił? Dlaczego?!

- Włamałeś się do moich komnat... - kontynuował Snape, a temperatura spadła tak bardzo, jakby nagle do pomieszczania wdarli się Dementorzy. Jego głos także stawał się coraz chłodniejszy. - Nie myśl, że o tym zapomniałem. Czekałem tylko, aż sam poruszysz ten temat. Włamałeś się tu w konkretnym celu...

"Nie, proszę, nie pytaj o to!" - krzyk w myślach Harry'ego coraz bardziej przybierał na sile, a przyjemne ciepło, które jeszcze chwilę temu otulało jego serce, stało się zaledwie wspomnieniem.

- Próbowałeś zdobyć to, od czego powinieneś trzymać się z daleka...

Harry zacisnął powieki i przylgnął do Severusa z taką siłą, jakby bał się, że zaraz coś go od niego odciągnie. Czuł, jak okrywające ich zasłony spokoju opadają na podłogę. Całkowicie porwane.

- A teraz powiedz mi... do czego potrzebowałeś tego eliksiru? - Napięcie w głosie Severusa niemal dotykało skóry Harry'ego.

Jak to dobrze, że mężczyzna nie widział w tej chwili jego twarzy. Harry nie byłby w stanie ukryć huraganu emocji, który przywołało to pytanie, ponieważ z całą przerażającą mocą uświadomił sobie nagle, że powód, dla którego się tutaj zakradł... przestał mieć znaczenie w chwili, w której dowiedział się prawdy. Ponieważ teraz, kiedy już wiedział... kiedy leżał tuż przy Severusie, w jego objęciach, kiedy wszystko w końcu wydawało się... tak piękne... teraz ten powód stał się tak bardzo nieistotny, tak odległy, tak nierealny... że nawet dla niego był niezrozumiały.

Chociaż... ten porażający strach, towarzyszący mu przez ostatnie dni, wciąż był realny. Wibrował tuż pod skórą. Zepchnięty na samo dno, zdziczały strach, którego udało mu się pozbyć jedynie na kilka krótkich, spędzonych razem chwil... a który teraz, po tym pytaniu, przebudził się na nowo.

- Potter?

Harry dopiero po chwili usłyszał przedzierający się z trudem do jego uszu głos Severusa i poczuł, że mężczyzna unosi głowę i spogląda na niego.

Cholera, zbyt długo nie odpowiadał!

Jeszcze bardziej wtulił twarz w jego pierś, aby Severus nie mógł dostrzec wyrazu jego oczu, po czym odchrząknął, nerwowo szukając w głowie wiarygodnego wytłumaczenia.

- Ja... pomyślałem sobie, że może mi się przydać. Kiedyś. W przyszłości. Że może będę mógł go jakoś użyć, jeżeli Voldemort zaatakuje Hogwart.

Cisza i chłód, które nadpłynęły od Severusa, sprawiły, że Harry zagryzł wargę i zacisnął powieki, wiedząc, iż to wyjaśnienie było tak naiwne, że nawet on miałby trudności z uwierzeniem w nie.

Musiał coś jeszcze dodać.

- Pomyślałem, że może... skoro to trucizna... nie wiem, że można na przykład nasączyć nią strzałę albo coś innego i zranić nią Voldemorta. Myślisz, że to byłoby możliwe? W końcu to ty uwarzyłeś ten eliksir.

- Możliwe, z pewnością, ale czy wykonalne albo skuteczne? Wątpię - odparł cicho Severus i czy Harry'emu się tylko wydawało, czy jego głos zabrzmiał jakoś tak... odlegle? - To zbyt niewielka dawka, aby wyrządzić mu jakąkolwiek krzywdę. Czarny Pan bez trudu by ją zwalczył. Może go co najwyżej osłabić na krótką chwilę.

- Na krótką chwilę... - Harry uczepił się ostatniego zdania. Czyli jednak istniała jakakolwiek szansa. Jakakolwiek inna droga, choćby była nieprawdopodobnie stroma i prowadziła jedynie nad przepaść. Pozostało jedno pytanie: czy może sobie pozwolić na tę walkę? Czy warto zaryzykować i spróbować innego sposobu? Jeszcze kilka godzin temu odpowiedziałby, że nie i z zamkniętymi oczami poszedł na śmierć. Ale teraz... wszystko się zmieniło. - Czyli można go tym osłabić. A osłabiony, nie będzie już tak potężny...

- Nawet osłabiony, Czarny Pan wciąż pozostaje najpotężniejszym czarodziejem wszech czasów.

Harry poczuł ukłucie buntu.

- Ale przecież musi istnieć jakiś sposób. Ten eliksir musi na niego jakoś zadziałać. Przecież to ty go uwarzyłeś i...

- Dlaczego tak się interesujesz tym eliksirem? - Pytanie padło nagle, tnąc powietrze niczym lodowy skalpel i Harry poczuł, że język przykleja mu się do podniebienia.

Zagalopował się.

Ale był ciekaw. Chciał się dowiedzieć czegokolwiek. To była jego ostatnia szansa. Za kilka godzin...

Przełknął ślinę.

Co miał odpowiedzieć? Jakie kłamstwo wymyślić tym razem?

- Spójrz na mnie. - W głosie Snape'a wyczuł zniecierpliwienie. I coś jeszcze. Coś, co próbowało wedrzeć się do jego duszy, rozrywając ją drżącymi palcami.

Niepokój.

- Po prostu jestem ciekawy - odparł cicho, starając się brzmieć tak beztrosko, jakby mówił o pogodzie.

Nie chciał spoglądać na Severusa. Nie mógł. Wiedział, że jeżeli to zrobi, mężczyzna wszystkiego się domyśli.

- Myślisz, że uwierzę w te brednie? Masz natychmiast na mnie spojrzeć. - Głos Severusa zmienił się. Stał się zimny. Ostry.

- A dlaczego miałbym się tym nie interesować? - odparł pytaniem Harry, mając wrażenie, że grunt powoli usuwa mu się spod stóp.

Musi stąd uciec! Już za dużo czasu minęło... Nie może tu zostać ani chwili dłużej! Inaczej Severus...

Czując, że pocą mu się ręce, oderwał je od skóry Severusa i z bijącym mocno sercem, uniósł się na łokciu.

- Muszę się napić - wyszeptał, uwalniając się z uścisku Severusa i podnosząc z pościeli. - Zaraz wrócę.

Ani razu nie spoglądając w stronę mężczyzny, wsunął na siebie spodnie i buty i sięgnął po porwaną koszulę.

Wystarczy, że się stąd wydostanie. Potem jakoś to będzie... Miał eliksir. Miał szansę.

Miał cel.

Gdyby sprawy nie przybrały takiego obrotu, nie miał pojęcia, jak zdołałby z własnej woli stąd wyjść. Opuścić te ciepłe ramiona, to łóżko, te komnaty... wiedząc, że nigdy tutaj nie powróci. Przedłużał tę chwilę i przedłużał, spychając gdzieś bardzo głęboko zadanie, które go czekało.

Wyczuwał na sobie sztyletujące go spojrzenie ciemnych oczu. Nienawidził tego uczucia. Uczucia, jakby to spojrzenie rozbierało go na kawałki. Podążało za nim, obserwując każdy jego ruch, analizując.

Ruszył ku drzwiom, czując zapierające dech w piersiach pragnienie, by się odwrócić. By spojrzeć na niego po raz ostatni. By jeszcze raz przylgnąć wargami do jego ust i odcisnąć na nich swój ślad.

Ale nie mógł. To byłby jego koniec.

Na drżących nogach wszedł do słabo oświetlonego salonu i z trudem odszukał swoją porzuconą na podłodze różdżkę i okulary. Szybko rzucił zaklęcie reperujące i założył koszulę na ramiona, ale w momencie, w którym podnosił z ziemi pelerynę-niewidkę, poczuł świst magii, peleryna wyrwała mu się z rąk, a jego serce zatrzymało się gwałtownie.

Poderwał się i spojrzał w stronę sypialni.

Severus stał z uniesioną różdżką, ubrany jedynie w czarne spodnie, trzymając w dłoni pelerynę Harry'ego, a jego wzrok...

Harry przełknął ślinę i wciągnął głęboko powietrze, próbując uciszyć nagły atak paniki, który wypełnił go duszącym przerażeniem.