Выбрать главу

...siebie. Szedł boso korytarzem, ubrany w szpitalną piżamę, trzymając w dłoni pióro, pergamin i buteleczkę z atramentem. Widział swoją pozbawioną wyrazu twarz o pustych oczach. Twarz kogoś, kto stracił wszystko i chciał odzyskać chociaż odrobinę. Nawet jeżeli ceną za to miało być utracenie tego, co mu pozostało.

Zobaczył, jak wchodzi do sowiarni, odgarnia śnieg spod ściany, siada i zaczyna pisać.

Nie! Severus nie może tego zobaczyć!

Myśl o czymś innym, o czymś innym...!

Zacisnął powieki i zasłonił uszy rękami, za wszelką cenę próbując przypomnieć sobie uczucie, które towarzyszyło mu podczas ścigana Złotego Znicza. Ale złota kulka rozmyła się po zaledwie ułamku sekundy, zamieniając się w rozłożony na kolanach pergamin i jego dłoń, zawieszoną nad pustą kartką.

Nie potrafił. Był zbyt słaby, by mu przeszkodzić. Wyczuwał jego siłę. Unosiła się wokół niczym zaginająca przestrzeń, gęsta aura, zmuszając go... zmuszając go, by patrzył i przypominał sobie. Każde, słowo, każdą swoją myśl.

I nie był w stanie tego przerwać.

Dłoń opadła, kreśląc na pergaminie pierwsze litery i w tej samej chwili Harry usłyszał swoje własne myśli, chociaż z każdą chwilą stawały się one coraz bardziej niewyraźne, zagłuszane dziwnym, coraz głośniejszym brzęczeniem...

Spotkam się z tobą za dwa tygodnie...

Głośny trzask, przypominający uderzenie błyskawicy sprawił, że Harry wzdrygnął się i szybko spojrzał na szybę przed sobą. Drżała.

...będziesz mógł zrobić ze mną, co zechcesz...

Drżenie zmieniło się w wibracje. Harry odsunął się na środek, z przerażeniem patrząc na pojawiające się na szkle pęknięcia.

...Snape ma wrócić do Hogwartu cały i zdrowy...

Wiedział, że to już koniec. Że jeszcze chwila i...

...jeśli dowiem się, że coś mu się stało...

Zdążył osłonić głowę rękami w tej samej chwili, w której nastąpił potężny huk i szyby eksplodowały, zasypując go odłamkami. Skulił się na środku podłogi, słysząc jedynie brzęk opadającego wokół szkła. I dopiero kiedy nastała całkowita cisza, odważył się zabrać ręce i otworzyć oczy.

Wspomnienia dalej przewijały się wokół niego, ale wydawały się chaotyczne, jakby kierująca nimi siła była zbyt rozdarta wypełniającymi ją emocjami, by nad nimi zapanować i by dokładnie im się przyjrzeć.

I Harry widział przenikający je ogień. Coraz silniejszy i silniejszy, spalający doszczętnie każdą pojawiającą się chwilę i zagłuszający swym trzaskiem echo jego własnych myśli.

Chwilę, w której otrzymał odpowiedź od Voldemorta.

...Jeżeli się nie zjawisz, nigdy więcej go nie zobaczysz. Nigdy...

Chwilę, w której przypatrywał się z oddali stojącemu w drzwiach, rannemu Severusowi.

Żył... Żył... Dotrzymał słowa...

Lekcje z Luną i Tonks...

Jak mam go pokonać? Jak? Zostało tak mało czasu...

Ostatnia lekcja Eliksirów...

Na następną lekcję? To była moja ostatnia lekcja Eliksirów.

Zobaczył siebie, stojącego przed drzwiami klasy i wpatrującego się w nie z takim wyrazem twarzy, że mimowolnie poczuł dreszcz.

Tyle wspomnień...

Wreszcie ujrzał skulonego pod ścianą chłopca w pelerynie niewidce i pomimo, że ogień strawił już niemal wszystko, pożerając całą scenę gorącymi płomieniami, zdołał usłyszeć jeszcze niewyraźne, zagłuszone trzaskiem pożogi echo swych myśli:

Nie pozostało już nic. Nic, poza tą jedną, jedyną drogą.

Wypić eliksir...

Nie zdołał zobaczyć już nic więcej. Płomienie pochłonęły wszystko, łącznie z podłogą, na której klęczał i poczuł jak coś wyciąga go na powierzchnię tego wszechogarniającego żaru i odpycha. Zachwiał się, poleciał kilka kroków do tyłu i wpadł na ścianę, walcząc z zawrotami głowy.

Znów był w komnacie Snape'a.

Wypełniała go cisza. Cisza, która zdawała się iskrzyć.

Harry powoli otworzył oczy. I kiedy ujrzał przed sobą twarz Severusa, musiał się zastanowić, czy jeszcze kiedykolwiek uda mu się zaczerpnąć tchu.

Mężczyzna wyglądał jak sparaliżowany. Jego przysłonięte gęstym cieniem oczy po prostu wpatrywały się w przestrzeń znajdującą się gdzieś za Harrym, a twarz przypominała wykutą z granitu maskę, za którą szaleje śmiercionośne tornado myśli.

Lecz zanim Harry zdążył dojść do siebie na tyle, by chociaż pomyśleć o tym, że najlepszym w tej chwili wyjściem byłaby po prostu ślepa ucieczka przed siebie, czarne oczy wyostrzyły się, a spojrzenie Severusa skupiło się na nim.

I Harry nie wiedział, jak nazwać to, co zobaczył w tych oczach, ale był przekonany, że nie zapomni tego do końca życia.

Severus ruszył przed siebie niczym szarżująca w ataku bestia i w zaledwie trzech krokach znalazł się przy Harrym, łapiąc go za koszulę i szarpiąc nim z tak gwałtowną siłą, że Harry przez chwilę nie wiedział, gdzie podziała się podłoga.

- COŚ TY ZROBIŁ?! - ryknął mu prosto w twarz, potrząsając nim tak mocno, iż Harry zaczął się niemal dusić. - Ty impulsywny, nieodpowiedzialny, bezrozumny idioto! Masz pojęcie do czego doprowadziłeś?!

Harry złapał obiema dłońmi zaciskającą mu się na kołnierzu pięść Severusa, próbując rozewrzeć jego palce i uwolnić się z uścisku.

- Puść mnie!

Jeszcze nigdy nie widział go w takim stanie. Policzki mężczyzny były zaczerwienione w nieopisanej furii, oczy płonęły dziko, a chorobliwe spojrzenie, które w niego wbijał, wydawało się być niemal obłąkańcze.

Wyglądał przerażająco.

Kolejnym szarpnięciem przyciągnął Harry'ego jeszcze bliżej do siebie i wysyczał mu prosto w twarz:

- Co ty sobie wyobrażałeś? Celowo pokazałem ci te wspomnienia! Odebrałem ci wszystko, żebyś przeżył, a nie po to, żebyś pchał się w jego ręce niczym bezwolna, przeznaczona na rzeź owca! Zrobiłem wszystko, żebyś mnie znienawidził! Znienawidził! A ty co zrobiłeś?! Podałeś mu się na srebrnej tacy! Ty przeklęty smarkaczu!

Słowa Severusa trafiały głęboko, uderzając z nieokiełznaną siłą i rozdrapując to, co Harry tak cierpliwie próbował zaleczyć przez kilka ostatnich tygodni. To on powinien wrzeszczeć na Snape'a za wszystko, co mu zgotował! Za każdą chwilę bólu!

Czuł, jak niespodziewana wściekłość wylewa się z niego, zamieniając się w nasączony gniewem, rozpaczliwy krzyk.

- A ty co zrobiłeś?! Chciałeś zginąć, żebym nigdy nie dowiedział się prawdy! Chciałeś iść na śmierć i zostawić mnie z tym całym chaosem i nienawiścią! Chciałeś zostawić mnie samego, ty cholerny draniu! - wykrzyczał, uderzając pięścią w klatkę piersiową mężczyzny i wbijając paznokcie drugiej ręki w zaciskającą mu się na ubraniu dłoń, za wszelką cenę próbując się uwolnić. Ale Snape nie pozwolił mu na to. Złapał go za nadgarstek i niemal zmiażdżył mu go w uścisku, odciągając jego rękę na bok i warcząc mu prosto w twarz:

- Taka była moja rola! Miałeś być bezpieczny! Ale ty jak zawsze musiałeś się wpieprzyć i wszystko pokrzyżować! Jak jakiś narwany, bezrozumny głupiec, który zawsze musi postawić na swoim! Skąd ci w ogóle przyszło do głowy, żeby napisać do Niego list?! I to po tym wszystkim, co ci zgotowałem! Całkowicie postradałeś rozum!

Harry czuł ból w ściskanej przez Severusa ręce, ale to jedynie podsycało w nim wściekłość. Skoczył do przodu, wbijając płonące gniewem spojrzenie w czarne, twarde i ostre niczym stal oczy naprzeciw.

- Nie mogłem pozwolić ci zginąć! Nie rozumiesz tego?!

- Nie, to ty nie rozumiesz! - przerwał mu mężczyzna, jeszcze bardziej wzmacniając uścisk. - Jak mogłeś ukrywać przede mną coś takiego?! Co właściwie chciałeś zrobić?! Wymknąć się po cichu z moich komnat i polecieć do Czarnego Pana bez ani jednego słowa?! Przekroczyłeś wszelkie dopuszczalne granice! Zniszczyłeś wszystko! Wszystko, co dla ciebie poświęciłem! Wszystko poszło na marne, ponieważ jak zwykle musiałeś odegrać rolę pieprzonego bohatera, który ma za nic swoje życie!