Выбрать главу

- Nie! Zrobiłem to, co uważałem za słuszne! Dla ciebie zrobiłbym wszystko! To była moja decyzja, a ty nie masz prawa jej kwestionować, skoro sam postąpiłeś tak samo!

Do oczu Severusa napłynęła ciemność. Jeszcze gęstsza i bardziej niebezpieczna niż do tej pory.

- Tak, i teraz tego żałuję. Gdybym wiedział, jak nisko cenisz swoje życie, zabrałbym cię do niego bez wahania i uwolniłbym się od was obu raz na zawsze. - Uścisk stał się tak silny, że Harry stracił na chwilę oddech, tonąc w mroku spojrzenia mężczyzny. - Niech będzie przeklęty dzień, w którym pojawiłeś się w moim życiu.

Harry poczuł ukłucie. Tak przerażająco bolesne, że jego wolna ręka sama powędrowała w górę, zamachnęła się i...

TRZASK!

Siła, którą Harry włożył w uderzenie, odwróciła twarz Severusa w bok, ukrywając ją pod kurtyną włosów.

Zapadła cisza. Tak gęsta, jakby cały świat wstrzymał oddech.

Harry szeroko otwartymi oczami wpatrywał się w mężczyznę, czując pieczenie w dłoni, którą go spoliczkował.

Boże. Nie chciał tego zrobić. Nie chciał. Ale to był jedyny sposób, by... by przestał.

Severus już taki był. Kiedy czuł się zdradzony i zraniony, uderzał tak mocno i tak zawzięcie, że zapominał o wszystkim, dopóki nie zniszczył i nie zmiażdżył tego, kto wywołał w nim te... reakcje. I Harry o tym wiedział. Wiedział, że wszystko, co mówił było nieprawdą, ale nawet nieprawdziwe słowa potrafią wypalić głębokie rany, gdy wypowiadane są z takim przekonaniem...

Musiał to przerwać.

A teraz czuł się okropnie. Jakby coś ciężkiego wlało mu się do żołądka i zamieniło w uwierający go kamień. I ten ciężar sprawił, że ledwie utrzymywał się na drżących nogach.

Jego bijące gwałtownie serce zatrzymało się na chwilę, gdy Severus poruszył się, powoli odwracając głowę z powrotem i Harry ujrzał jego spojrzenie.

Całkowicie niewzruszone. Przypominające zahartowaną w ogniu i lodzie stal.

- Nie rób tego, proszę... - Szept, który wydobył się z ust Harry'ego, nawet jemu samemu wydał się zbyt głośny w otaczającej ich gęstej ciszy. - Pragnąłem jedynie, żebyś wrócił cały i zdrowy. Tylko tyle.

- Milcz! - Severus nie wypowiedział tego głośno, ale nie musiał. Jego głos przypominał ostrze. - Jeszcze jedno słowo, Potter, a zrobię coś, czego obaj będziemy żałować.

Harry zagryzł wargę, ugodzony bezlitosnym tonem głosu mężczyzny. Czy naprawdę jeszcze kilka chwil temu było pomiędzy nimi tak... dobrze? Czy to wszystko, co wydarzyło się od wczorajszego wieczoru, nie było jedynie snem, stworzonym przez jego umysł dla dodania sobie otuchy przed tym, co miało nastąpić?

Nie. To było prawdziwe. I właśnie dlatego czuł się teraz tak, jakby coś się w nim rozsypywało, kiedy Severus patrzył na niego tym tnącym wzrokiem.

Ostrożnie... musi być ostrożny.

Powoli podniósł swoją drżącą dłoń i uniósł ją do twarzy Severusa, dotykając zaczerwienionego policzka.

Każdy inny na jego miejscu już dawno skaleczyłby się tym ostrzem. Wprawnym, bezwzględnym i zdolnym do przecięcia wszystkiego, co stanęło mu na drodze. I tylko jedna dłoń mogła złapać to ostrze, nie cofając się przed zranieniem. Tylko jedna dłoń mogła je utrzymać, nie obawiając się skaleczenia. I tylko ona mogła je uspokoić i zmusić do zaprzestania walki.

Severus puścił koszulę Harry'ego i złapał jego dłoń, odsuwając ją od swojej twarzy.

- Zostaw mnie.

Harry zacisnął usta, czując bolesny ucisk w klatce piersiowej. Mężczyzna uwolnił jego drugą rękę i odsunął się, wciąż obserwując go tym samym, niewzruszonym wzrokiem. Powoli zrobił kilka kroków w tył i opadł na swój zielony fotel, wydając ciche westchnienie. Oparł łokcie na kolanach, pochylając się do przodu i przyciskając splecione dłonie do ust. Nieruchomy wzrok wbił w kominek i siedział tak przez kilka chwil. Zupełnie bez słowa.

Harry podszedł do drugiego fotela. Czuł się tak, jakby stąpał po bardzo kruchym lodzie, który w każdej chwili mógł załamać mu się pod stopami. I wiedział, że jeżeli to nastąpi, to już nigdy nie uda mu się wydostać spod lodu i jedyne, co mu pozostanie, to zimna, ciemna otchłań obojętności. Aż do samego końca.

Opadł na fotel i pochylił się do przodu, opierając łokcie na kolanach, wplatając palce we włosy i wpatrując się w swoje stopy.

- Przepraszam, że ci nie powiedziałem - zaczął cichym, złamanym głosem - ale kiedy dowiedziałem się prawdy, było już za późno. Za późno na wszystko. - Westchnął i oblizał wargi. Przez pewien czas panowała cisza, kiedy próbował dobrać odpowiednie słowa. - Wiedziałem, że on będzie na mnie czekał. Jak miałem ci o tym powiedzieć? Bałem się twojej reakcji - przerwał na chwilę, aby wziąć głęboki oddech, chociaż ściśnięte gardło utrudniało mu to. - I kiedy poznałem prawdę... chciałem dać nam minimalną szansę i spróbować z nim walczyć. I tak nie miałem nic do stracenia, skoro nie mogę być z tobą. Ja... przepraszam.

Po tych słowach minimalnie uniósł głowę, aby spojrzeć na Severusa, ale mężczyzna nadal siedział nieruchomo, wpatrując się w kominek, jakby nie dotarło do niego ani jedno słowo, które wypowiedział Harry.

Kiedy w końcu się odezwał, jego głos był zachrypnięty i cichy.

- Przez cały czas... brakowało mi tylko tego jednego elementu. A okazało się, że to ty jesteś tym elementem. - Ucichł na chwilę, kręcąc głową, jakby z niedowierzaniem. - Naprawdę to zrobiłeś. Wysłałeś do Niego list. Ale... dlaczego? Skąd wiedziałeś? Skąd miałeś pewność, że tam jestem? - Spojrzał na Harry'ego z oczekiwaniem.

Harry oblizał wargi i wziął głęboki oddech.

- Bardzo dobrze cię poznałem, Severusie - odparł cicho, patrząc mu prosto w oczy. - Wiedziałem, że kiedy dostaniesz wezwanie, od razu do niego pójdziesz. Nigdy nie zostałbyś w Hogwarcie, ukrywając się przed Voldemortem jak szczur w piwnicy. Każdy Ślizgon wspierający Voldemorta odwróciłby się od ciebie, a ty nie pozwoliłbyś na utratę swojej pozycji i szacunku w ich oczach. Nie jesteś też osobą, która ucieka i nigdy byś tego nie zrobił. Zawsze stawiasz czoła niebezpieczeństwu. Nie umiałbyś żyć, ciągle oglądając się przez ramię i do końca życia się ukrywając. Powrót do Hogwartu i kontynuowanie misji także nie wchodziły w grę. Nie po tym, kiedy całkowicie straciłeś moje zaufanie. Nie mógłbyś już go odbudować i Voldemort zdawał sobie z tego sprawę. A on nie wybacza. Wiedziałem, że cię zabije. Tak więc... każda droga, którą podążałem w myślach, kończyła się twoją śmiercią. Mogłem więc zrobić tylko jedno. Powstrzymać to. - Kiedy skończył mówić, ponownie musiał zaczerpnąć tchu.

Severus przypatrywał mu się spod przymrużonych powiek. Nie powiedział słowa. Nie poruszył się. Po prostu patrzył na niego i Harry z każdą chwilą czuł się coraz bardziej niepewnie, nie potrafiąc rozszyfrować tego spojrzenia.

Nagle podniósł się. Zrobił to tak gwałtownie, że Harry w obronnym odruchu także zerwał się z fotela i cofnął o krok, gotów bronić się, gdyby Severus znowu chciał go zaatakować.

Wystarczyły dwa kroki, aby mężczyzna znalazł się przy nim i serce Harry'ego zatrzymało się, a mięśnie całego ciała napięły i w tej samej chwili... dwie chłodne dłonie ujęły jego twarz, unosząc ją w górę, a spojrzenie czarnych oczu zagłębiło się w jego źrenicach i Harry ujrzał na twarzy Severusa coś tak potężnego, tak pięknego, że wszystko inne przestało mieć jakiekolwiek znaczenie.

Lecz zanim zdążył dokładniej się temu przyjrzeć, dłonie zsunęły mu się na barki i Severus oplótł go swoimi ramionami, przygarniając go do siebie i zamykając w żelaznym uścisku z taką zachłannością, że Harry na chwilę stracił dech w płucach.