Выбрать главу

Echo słów Mistrza Eliksirów rozbrzmiało w jego głowie, sprawiając, że serce przeszył mu bolesny skurcz.

Nie oczekuj ode mnie niczego więcej...

Obraz przed jego oczami rozmazał się. Uświadomiwszy sobie, co to oznacza, szybko opanował się i wziął kilka głębokich wdechów. Odwrócił głowę, wbijając drżący wzrok w ścianę i jednocześnie odsunął od siebie test.

Nie napisze go. Snape może wywalić go z zajęć. Nic go to nie obchodzi. Przynajmniej w końcu się od niego uwolni.

Starał się nie trząść, słysząc głos Mistrza Eliksirów, który, poza skrzypieniem piór, był jedynym dźwiękiem w klasie. Uparcie wpatrywał się w ścianę, ale ciemny kształt stojącego tuż przed nim biurka przyciągał jego wzrok jak magnes. Nie mógł powstrzymać się od zerkania na nie od czasu do czasu. Za każdym razem, kiedy jego wzrok padał na mebel, w głowie rozbrzmiewały mu słowa Snape'a. Czasami podniecające, czasami bolesne. Jednak zawsze wyjątkowo wyraźne, jakby jego umysł przechowywał je przez cały czas i tylko czekał, by go nimi zaatakować.

W pewnym momencie uczniowie zabrali się do przygotowywania eliksiru, a Snape usiadł na swoim miejscu przy biurku. Kiedy padło na niego spojrzenie czarnych oczu, Harry natychmiast odwrócił głowę.

Pergamin z pytaniami leżał daleko od niego. Snape musiał to zauważyć.

Harry wyprostował się na krześle, czekając na słowny atak ze strony nauczyciela, jednak ten nie nastąpił. Kątem oka dostrzegł, że mężczyzna pochyla się nad biurkiem i zaczyna coś notować.

Gryfon słyszał wyraźnie odgłosy siekania, bulgotanie w kociołkach i szeptem prowadzone rozmowy za swoimi plecami. Skupiał całą siłę woli, żeby patrzeć w ścianę i nie myśleć o tym, co się wokół niego dzieje. I co się może stać już niedługo, kiedy Snape w końcu straci cierpliwość...

Stało się.

Mistrz Eliksirów podniósł się ze swego miejsca. Harry zacisnął pięści na kolanach. Jednak nauczyciel nie podszedł do niego. Zaczął się przechadzać po klasie, sprawdzając postępy uczniów.

Może daje mi czas na zmianę decyzji. Chce, żebym się złamał...

W pewnym momencie Snape stanął tuż za nim, a Harry cały zesztywniał. Wyczuwał wbijające się w niego spojrzenie. Słyszał za sobą jego oddech. W końcu nauczyciel obszedł ławkę i stanął tuż przed nim, krzyżując ramiona.

Harry czekał na ten moment. Wiedział, że w końcu nadejdzie, ale i tak czuł, jak serce próbuje wyskoczyć mu z piersi.

- Widzę, że natchnienie cię opuściło, Potter - odezwał się w końcu Mistrz Eliksirów. Harry usłyszał, jak wszyscy przerwali pracę i zaczęli przyglądać im się z zaciekawieniem. Z trudnością przełknął ślinę. - Miałem nadzieję, że twoje wypowiedzi, będą równie wylewne, co na poprzednim teście... - w głosie nauczyciela pojawiła się znajoma nuta szyderstwa.

Harry wstrzymał oddech, kiedy fala gniewu uderzyła o brzegi jego opanowania.

Jak on śmie?!

Całą siłą woli zmusił się, żeby nie podnieść wzroku. Wbił go w ławkę. Nie mógł pozwolić, żeby Snape zobaczył wyraz jego oczu. Nie chciał mu pokazać, jak bardzo ranią jego słowa.

Kiedy Snape odezwał się ponownie, jego głos był jeszcze chłodniejszy. Obojętność Harry'ego musiała go wyprowadzać z równowagi.

- Skoro jesteś taki uparty, Potter, to nie pozostawiasz mi wyboru. Będę zmuszony...

- Może mi pan postawić trolla - przerwał mu Harry. - Nic mnie to nie obchodzi.

Jego głos był wyjątkowo opanowany, zważywszy na to, jakie emocje nim targały. Nie widział twarzy Snape'a, ale podskórnie wyczuwał, że musi być wściekły.

I dobrze.

- Przestań, Harry! - zdenerwowany głos Hermiony wydał mu się nienaturalnie głośny w panującej w klasie ciszy. - Przecież to umiesz. Uczyłeś się.

Harry zamarł. Gwałtownie podniósł głowę i zobaczył, jak Snape powoli przenosi wzrok na Gryfonkę, a następnie z powrotem na Harry'ego. Jego oczy zwęziły się.

Domyślił się!

Harry zaczął przeklinać w myślach przyjaciółkę. Zniszczyła cały jego plan. Snape już wiedział, że Harry tylko udawał, żeby zostać wyrzuconym z zajęć.

Kiedy nauczyciel odezwał się ponownie, jego głos był lodowato zimny.

- A może obejdzie cię to, że masz dzisiaj wieczorem szlaban, Potter?

Harry zamknął oczy. Teraz Snape będzie go dręczył jeszcze bardziej, zamiast wywalić z zajęć. Nie puści mu płazem tak bezczelnej próby kłamstwa. Przyszłość zaczęła rysować mu się w bardzo ciemnych barwach.

- Dobrze, sir - odezwał się cicho. - Zgłoszę się do profesor McGonagall.

Harry dostrzegł kątem oka, jak wargi Mistrza Eliksirów wykrzywiają się w paskudnym uśmiechu.

- Zgłosi się pan do mnie.

Gdyby Harry już nie siedział, to nogi na pewno odmówiłyby mu posłuszeństwa.

Mógł to przewidzieć! Snape dążył do tego przez cały czas. A Harry sam dał mu pretekst. Wściekłość na siebie zalała jego umysł. Z trudem pokiwał głową i wyszeptał:

- Tak jest.

- Nie usłyszałem - ostry głos nauczyciela zmusił Harry'ego do opanowania się. Przełknął ślinę i podniósł wzrok, spoglądając wprost w płonące gniewnie, czarne oczy. Przeszył go dreszcz, ale nie dał tego po sobie poznać.

- Tak jest, sir - odezwał się głośniej.

Zobaczył, jak przez twarz Mistrza Eliksirów przebiega grymas satysfakcji. Jak dobrze go znał... Ten wyraz twarzy zawsze oznaczał dla niego kłopoty.

W tym samym momencie Snape oparł dłonie na blacie ławki i pochylił się do Harry'ego, wbijając w niego twarde spojrzenie.

- Zgłosi się pan do mojego gabinetu dzisiaj, po kolacji.

Harry nie mógł oderwać wzroku od tego płonącego spojrzenia. Poczuł, jak ogarnia go panika.

Co on planuje?

Pokiwał głową, gdyż nie był w stanie wydusić z siebie już ani słowa więcej.

- Radzę ci się przygotować, Potter. Odpowiesz mi na wszystkie pytania, czy tego będziesz chciał, czy nie.

Harry'ego zmroziło.

Wpuścisz mnie, czy tego będziesz chciał, czy nie...

Słowa uderzyły go i sprawiły, że ból, który do tej pory starał się ukrywać, uwidocznił się na jego twarzy.

Zacisnął usta i spuścił wzrok. Zdążył jednak zauważyć, jak płomienie w oczach Mistrza Eliksirów przygasają. Jego twarz pozostała jednak niewzruszona.

Harry wbił wzrok w ławkę i przeklinał swoje głupie serce i słabe nerwy. Mistrz Eliksirów wyprostował się i warknął w stronę przypatrujących się całej scenie uczniów:

- Wracać do pracy!

Natychmiast powrócił gwar i odgłosy siekania, miażdżenia i bulgotania. Harry odetchnął, jednak zamiast ulgi, napłynął tylko niepokój. Czekał go szlaban ze Snape'em. Najgorsze, co mogło go spotkać...

Nie udało mu się uwarzyć eliksiru na czas, co zbytnio go nie zdziwiło. Wiedział, że nie będzie miał szans zrobić tego w o połowę krótszym czasie, niż pozostali. Na dodatek ciążąca na nim świadomość wieczornego szlabanu, całkowicie wyprowadzała go z równowagi. Rozważał możliwość nie pójścia, jednak, gdy wyobrażał sobie, czym mogłoby się to dla niego zakończyć, natychmiast odpychał od siebie tę myśl.

Wyglądało na to, że nie miał wyboru.

Kiedy rozległ się dzwonek ogłaszający koniec zajęć, Harry pozbierał wszystko najszybciej, jak się dało i skierował się do wyjścia. Chciał się stąd w końcu wydostać. Jednak kiedy był już przy drzwiach, jakaś sylwetka przepchnęła się przed nim. Harry zachwiał się i cofnął kilka kroków. Malfoy odwrócił głowę i spojrzał na niego twardym, nienawistnym wzrokiem. Jego wargi wykrzywiał pogardliwy uśmiech. Odwrócił się i podszedł do Harry'ego, sprawiając, że Gryfon cofnął się. Nie miał pojęcia, co Malfoy planuje zrobić, ale jego wzrok wybitnie mu się nie podobał. Zobaczył, jak Malfoy pochyla się i zatrzymuje twarz tuż przy jego uchu. Harry usłyszał cichy szept: