Выбрать главу

- Twój kochanek miał wczoraj pracowitą noc - zniżył głos do jeszcze cichszego szeptu i wysyczał. - A ty będziesz następny, Potter.

Harry'emu zrobiło się słabo. Cała krew odpłynęła z jego twarzy. Odwrócił głowę i spojrzał przerażony prosto w wykrzywioną złośliwym uśmiechem twarz Ślizgona.

Przez ułamek sekundy przez jego myśli przemknął obraz Snape'a mordującego mugoli. Przecież Mistrz Eliksirów był Śmierciożercą. Mógł brać w tym udział...

Nogi ugięły się pod nim i musiał oprzeć się o framugę drzwi, żeby się nie przewrócić. Miał wrażenie, że całe powietrze uleciało z jego płuc. Zakręciło mu się w głowie.

Harry ponownie spojrzał na Ślizgona i przeraził się, widząc przekrwiony, utkwiony w sobie wzrok pociemniałych oczu, w których płonęła nienawiść tak silna, jakiej jeszcze nigdy nie widział.

Nie, to niemożliwe! On kłamie! Snape by nigdy...

- Jakiś problem, panie Malfoy? - głos Snape'a był ostry jak brzytwa. Harry otrząsnął się i zobaczył, jak Malfoy odsuwa się od niego i spogląda z wściekłością na stojącego przy biurku i przyglądającego im się nauczyciela. Ślizgon odwrócił głowę i prychnął pod nosem.

- Do zobaczenia, Potter - rzucił w jego stronę głosem zimnym jak lód, po czym oddalił się szybkim krokiem.

Harry wyprostował się i nie oglądając ani razu, wyszedł z klasy.

Co to miało znaczyć? Co Malfoy chciał mu powiedzieć? Przecież Snape nie mógłby brać w tym udziału. To prawda, że był Śmierciożercą, ale był także szpiegiem Dumbledore'a. Należał do Zakonu Feniksa.

Nie mógłby zrobić czegoś takiego. To niemożliwe!

Cichy głosik w jego głowie przypomniał mu, że Snape robił już kiedyś takie rzeczy, kiedy stał jeszcze po stronie Voldemorta, jednak Harry szybko go uciszył. Przecież teraz było zupełnie inaczej. Prawda...?

- Harry! - Hermiona dopadła go w następnym korytarzu. - Co ty wyprawiasz? - syknęła. - Chcesz, żeby Snape cię wywalił? Przecież uczyłeś się tego. Co ty chcesz osiągnąć?

Harry nie patrzył na nią. Był zły na przyjaciółkę za to, że wygadała się przed Snape'em i go w to wpakowała.

- To nie twoja sprawa - odparował, usiłując ją wyminąć, ale zagrodziła mu drogę.

- A właśnie, że moja! Nie pozwolę ci zawalić przedmiotu! Wygląda na to, że musimy bardzo poważnie porozmawiać - jej głos drżał ze zdenerwowania. Harry spojrzał na nią ze złością.

- Nie mamy o czym, Hermiono - wysyczał przez zaciśnięte zęby. Wyminął ją i ruszył szybko korytarzem.

- Zaczekaj, Harry! - próbowała go zatrzymać, ale nie obejrzał się ani razu.

Nie poszedł na obiad, chcąc jej uniknąć. Na kolejnych lekcjach siadał razem z Ronem jak najdalej od niej. Czuł pełne wyrzutu spojrzenia, które mu rzucała, ale postanowił się tym nie przejmować. Już i tak miał na głowie szlaban ze Snape'em. Nie potrzebował jeszcze jej kazań.

Ron okazał się solidarny i nie wspominał o ich kłótni, żeby go nie denerwować. O szlabanie wspomniał tylko raz, ale bardzo szybko zamilkł, kiedy Harry rzucił mu miażdżące spojrzenie.

Po zajęciach postanowił odpocząć od przyjaciół i poszedł do Hagrida. Opieka nad Krakwatami znakomicie pomogła mu zająć myśli. Nie na długo jednak. Zmusił się, żeby pójść na kolację, gdyż wystarczająco już zgłodniał. Twarde jak kamień ciasteczka, którymi poczęstował go Hagrid, nie nadawały się do jedzenia.

Snape'a nie było na kolacji, ale to wcale nie poprawiło chłopakowi samopoczucia. Usiadł daleko od Hermiony, zjadł szybko posiłek i opuścił Wielką Salę, kierując swoje kroki ku lochom.

Kiedy schodził po schodach czuł, jak nogi uginają się pod nim. Po raz pierwszy od tygodnia miał spotkać się ze Snape'em sam na sam. I tym razem nie w schowku czy klasie, ale w jego gabinecie.

Powtarzał sobie, że idzie tam tylko na szlaban. Zrobi to, co Snape każe mu zrobić i pójdzie sobie.

Byłby głupcem, gdyby nie spodziewał się, że Mistrz Eliksirów będzie próbował go sprowokować. Przecież on uwielbia go upokarzać. Nie odmówi sobie takiej zabawy.

Ale nie pozwoli mu się złamać. Nie tym razem!

Kiedy Harry stanął przed drzwiami gabinetu Snape'a, serce omal nie wyskoczyło mu z piersi. Wziął kilka głębokich wdechów, próbując je uspokoić, po czym podniósł drżącą rękę i zapukał.

Kiedy drzwi nie otworzyły się od razu, w serce Harry'ego wkradł się promyk nadziei, że może nauczyciela nie ma. Może wydarzyło się coś ważnego i szlaban się nie odbędzie. Jednak po chwili usłyszał kroki i cała nadzieja ulotniła się z niego w okamgnieniu.

Drzwi otworzyły się i wzrok Harry’ego spotkał się z przeszywającym spojrzeniem. Przełknął ślinę, ale udało mu się nie spuścić oczu.

- Dobry wieczór, panie profesorze - odezwał się lekko zachrypniętym głosem. Przez wargi Mistrza Eliksirów przebiegł nikły uśmieszek.

- Czy będzie dobry, Potter, to się jeszcze okaże...

Harry zamrugał. To była dziwna odpowiedź.

Snape odsunął się, żeby go przepuścić. Gryfon wkroczył do gabinetu i rozejrzał się. Był tu już kilka razy, ale widok różnych dziwnych, nieprzyjemnych rzeczy, pływających w stojących na półkach słojach, zawsze przyprawiał go o dreszcze. W pomieszczeniu panował półmrok. Ściany były zastawione butelkami, słoikami i książkami. Wszystko było tu w ciemnych, przygaszonych i przygnębiających barwach. Wzrok Harry'ego zatrzymał się na stojącym na środku pomieszczenia biurku. Przez chwilę nie mógł oderwać od niego oczu.

Czy wszystkie, należące do Snape'a biurka, będą teraz tak na niego działać?

- Widzę, że podoba ci się moje biurko, Potter - nuta rozbawienia w głosie mężczyzny była aż nazbyt wyczuwalna.

Harry skrzywił się.

"To jest gra" - pomyślał. Ale nie pozwoli się w nią wciągnąć. Przyszedł tu tylko odrobić szlaban.

- Może przejdziemy już do rzeczy? - warknął w stronę nauczyciela. Mistrz Eliksirów spojrzał wprost na niego, a w oczach zapłonęły mu złośliwe iskierki.

- Jaki niecierpliwy...

Lubieżny uśmiech pojawił się na twarzy mężczyzny. Widząc go, Harry uświadomił sobie nagle, jak mogła brzmieć jego odpowiedź w kontekście wcześniejszej uwagi Snape’a o biurku. Oblał się rumieńcem.

Był zły na siebie, że dał się wciągnąć w pułapkę. Zastanawiało go, czy Snape ma zamiar przez cały szlaban wypowiadać takie dwuznaczne kwestie. To było wredne i wyrachowane. Ale przecież Mistrz Eliksirów taki właśnie był...

Harry chciał właśnie zapytać, co ma robić, gdy Snape odwrócił się od niego i rzucił ostro:

- Za mną, Potter!

Te słowa zaskoczyły Harry'ego. Myślał, że szlaban będzie się odbywał w gabinecie. Ale jeżeli nie tutaj, to gdzie? Przecież w pobliżu nie było żadnego innego pomieszczenia, poza - Harry patrzył z przerażeniem, jak Snape podchodzi do zamkniętych drzwi, znajdujących się po drugiej stronie gabinetu - prywatnymi komnatami Mistrza Eliksirów.

Poczuł, jak krew uderza mu do głowy, kiedy Snape otworzył drzwi i spojrzał na niego wyczekująco.

Nie! Nie wejdzie tam! Nigdy w życiu! Musi coś wymyślić...

- Może da mi pan jakieś kociołki do czyszczenia? - wydukał. - Będę je sobie tutaj czyścił. Nie chcę panu przeszkadzać, panie profesorze.

Skrzywił się, kiedy nagle uświadomił sobie, gdzie i kiedy wypowiedział ostatnio te słowa. Wspomnienia uderzyły w niego, ale szybko je powstrzymał i wepchnął głęboko w najdalszy kąt swojego umysłu.

Snape uniósł jedną brew.

- Mam dla pana zupełnie inne zadanie, panie Potter - złośliwy wyraz nie znikał z jego twarzy. Harry poczuł, że ogarnia go panika.

Co on miał na myśli? Co każe mu robić?