Severus przeszył ją morderczym spojrzeniem. Wydawało się, że skuliła się w sobie, ale wciąż patrzyła mu prosto w oczy.
Podejrzewał, że się domyśli. Któż inny, jak nie ona? Ale teraz nie miało to znaczenia. Najmniejszego.
Nie zareagował. Odwrócił głowę i spojrzał na martwe ciało Bellatriks, słysząc jednocześnie, jak dziewczyna z ulgą wypuszcza wstrzymywane powietrze.
- Podejrzewam, że Bellatriks mogła być jedyną osobą, która miała jakiekolwiek informacje o miejscu ich pobytu, ale ktoś dopadł ją przede mną - powiedział, pochylając się i sięgając po swoją leżącą w błocie różdżkę. - Ale to niczego nie zmienia. Znajdę go.
Wyczuł na sobie jej spojrzenie. Odwrócił głowę i zobaczył, jak marszczy brwi w zamyśleniu. Jej oczy poruszały się, jakby błyskawicznie przekopywała swój umysł w poszukiwaniu użytecznych informacji.
- Nie wiem, czy to pomoże, ale podsłuchałam rozmowę kilkorga Śmierciożerców. Mówili o Malfoyu.
Oczy Snape'a zmieniły się niczym gwałtownie nadciągająca burza, rozświetlane śmiercionośnymi błyskawicami, wypełniając się zupełnie nową, o wiele potężniejszą siłą.
Malfoy! Oczywiście!
Jego dłoń wystrzeliła do przodu, z całej siły łapiąc ją za ramię i ściskając tak mocno, że niemal krzyknęła.
- Powiedz mi wszystko, co wiesz! - wycedził, szarpnięciem przyciągając ją bliżej.
- Nic więcej nie wiem - odparła pospiesznie. - Słyszałam tylko, jak wspominali, że Malfoy nie bierze udziału w bitwie i gdzieś czeka. Na początku wydało mi się to nieistotne, ale...
Puścił ją, odpychając ją od siebie.
Oczywiście, że to był Malfoy. Bellatriks nic nie wiedziała. Była zbyt niezrównoważona, aby Czarny Pan mógł powierzyć jej takie zadanie. A od kiedy Severus popadł w niełaskę, z pewnością to właśnie Malfoy stał się prawą ręką Czarnego Pana.
Granger roztarła ramię, przyglądając mu się ze zmarszczonymi brwiami, jakby ujrzała na jego twarzy coś, co wprawiło ją w głęboką konsternację.
- Myśli pan, że on jeszcze żyje? Harry? - zapytała cicho, patrząc mu prosto w oczy. - Że mamy szansę na zwycięstwo?
Severus zrobił krok jej w stronę, podkopując przypadkowo jedną z fiolek, którą Granger musiała przegapić. Jej oczy rozszerzyły się, kiedy zobaczyła wyraz jego twarzy.
- Nie wiem, czy wy macie jakiekolwiek szanse, ale ja zmiotę z powierzchni ziemi każdego, kto stanie mi na drodze. I jeżeli w tej wojnie ma być jakikolwiek zwycięzca... to zapewniam cię, że nie zostanie nim ani Dumbledore, ani Czarny Pan.
Dziewczyna przez chwilę po prostu wpatrywała się w niego szeroko otwartymi oczami i Severus widział wyraźnie, jak wypełniają się one po kolei niedowierzaniem, przerażeniem i bólem...
- Czyli już go nie zobaczę... - wyszeptała cicho, przełykając ślinę.
Severus nie miał zamiaru tracić już ani chwili dłużej. Odsunął się i przyklęknął, wyławiając z błota porzuconą fiolkę i wycierając ją o skraj peleryny. Ale dziewczyna najwyraźniej nie miała zamiaru dać za wygraną. Kiedy Severus chował fiolkę do kieszeni, usłyszał jej zduszony szept:
- Kiedy już go pan znajdzie...niech pan mu powie, że myliłam się co do pana. I że... już rozumiem.
Severus rzucił jej przeszywające spojrzenie, wykrzywiając wargi w szyderczym grymasie, aby dać jej do zrozumienia, że tego typu, bezużyteczny bełkot kompletnie go nie interesuje.
I w tej samej chwili powietrze zadrżało, wypełniając świat zielenią i dobiegającym z niewiadomego kierunku, mściwym głosem:
- Avada Kedavra!
Niespodziewanie rzucona klątwa trafiła prosto w plecy stojącej nad nim Granger...
...i Severus patrzył ogłuszony, jak jej oczy uciekają w głąb czaszki, napełniając się lodowatą pustką, a twarz zastyga, pozbawiona ulatującej z niej duszy.
Bezwładne ciało opadło prosto na niego, osłaniając go przed kolejną klątwą, ale zanim zdążyła nadlecieć, Severus błyskawicznie odnalazł cel i posłał prosto w stojącego wśród kłębów dymu Śmierciożercę najbrutalniejszą klątwę, jaką znał:
- Lacrima!
Powietrze przeszyło rozsadzające bębenki wycie, kiedy ciało mężczyzny upadło w błoto, wijąc się w nim niczym larwa, z której powoli, cal po calu, z niemal chirurgiczną precyzją, usuwana jest skóra...
Rozejrzał się wokół, ale nie dostrzegł już nikogo, kto mógłby mu zagrozić, więc ostrożnie odsunął na bok martwe ciało i podniósł się.
Spojrzał na długie, jasnobrązowe włosy, rozrzucone na ziemi i wpatrzone w pustkę, piwne oczy. Jej zastygłe rysy bardziej przypominały teraz twarz woskowej lalki niż pochłoniętej nauką, skupionej uczennicy, którą zawsze uważał za niezwykle przemądrzałą, a która ostatecznie okazała się... wyjątkowo... błyskotliwa.
Mogła osiągnąć wiele. Ze swym pędem do wiedzy i nieograniczonym umysłem mogła zdobyć niemal wszystko. I ten pusty, nieruchomy wyraz twarzy... nie pasował do niej.
Ale taka była cena. I Severus od początku wiedział, że może być naprawdę wysoka.
Przyklęknął i położył dłoń na jej oczach, zamykając wciąż jeszcze ciepłe powieki.
Wrzask powalonego Śmierciożercy przekształcił się już w zaledwie przedśmiertne rzężenie, kiedy Severus wyprostował się, zamierzając jak najszybciej oddalić się z tego miejsca, ale tupot stóp we mgle zmusił go do uniesienia różdżki i zachowania najwyższej czujności.
Najpierw z dymu wysunęła się dłoń ściskająca różdżkę, ale bardzo szybko okazało się, że należy ona do... Weasleyówny.
Jej oczy rozszerzyły się z zaskoczenia, kiedy dostrzegła nauczyciela, ale bardzo szybko napłynęła do nich ulga.
- Ron! Chłopaki, chodźcie! Znalazłam profesora Snape'a! Może on widział Herm... - Jej spojrzenie ześliznęło się w dół, a z twarzy odpłynęła cała krew.
Severus zdążył jedynie opuścić swoją różdżkę i odsunąć się na bok, kiedy kilka par stóp zmieniło się w nadbiegających szybko Rona, Freda i George'a Weasleyów oraz Grega Lipswica, którzy widząc przed sobą nauczyciela, zatrzymali się nagle, a ich wzrok bardzo szybko przeniósł się na leżące u jego stóp trzy ciała i...
...wydawało się, że powietrze wypełniło się wibrującą ciszą, jakby świat potrzebował chwili na nabranie tchu i uświadomienie sobie wszystkiego, co się wydarzyło... i tę ciszę przerwał nagle dźwięk upadającej na ziemię różdżki Rona i głuchy, wypełniony niedowierzaniem szept:
- Hermiono...?
Rzucił się do przodu z takim wyrazem twarzy, jakby właśnie spadał w otchłań i nic nie mogło powstrzymać upadku. Złapał wiotkie ciało, podrywając je z ziemi i potrząsając nim.
- Hermiono! Nie wygłupiaj się... wstań, proszę cię... Hermiono, słyszysz mnie?
Jego drżące palce gładziły bladą twarz, wpółotwarte usta, długie, splątane włosy. Zachowywał się tak, jakby naprawdę wierzył w to, że ona tylko śpi. I że za chwilę się obudzi... wystarczy ją do tego przekonać...
- Nie rób mi tego. Obiecuję, że będę się przykładał do nauki... zdam wszystkie owutemy na wybitny... tylko otwórz oczy... proszę...
Przycisnął ją do siebie z taką siłą, jakby miał nadzieję, że kiedy ją rozgrzeje, zamknięte powieki otworzą się.
Severus nie widział jego twarzy, ale w głosie słyszał łzy. Spływające przez gardło słonym strumieniem rozpaczy.
- Hermiono... proszę... nie możesz... nie możesz... - szeptał niewyraźnie, kołysząc ją w ramionach. - To nie tak... mieliśmy go odnaleźć... razem... nie możesz... bez ciebie... - Jego głos złamał się, niczym pęknięta gałąź. Coś, czego nie można już złożyć z powrotem i co czeka tylko jeden los... uschnięcie. Zgiął się w pół, opadając z nią tak nisko ku ziemi, jakby chciał się w nią zapaść. Jakby pragnął, by pochłonął go chłód i ciemność. Jego ramiona drżały tak bardzo, jakby ktoś zabrał im podparcie, skazując na samotne dźwiganie tego, co pozostało, a z ust wydobywał się przeszywający, spazmatyczny szloch, rozdzierający powietrze na pojedyncze cząsteczki bólu, które opadały na ziemię w postaci magicznego szronu.