Выбрать главу

- Źle się czuję. Czy moglibyśmy przełożyć szlaban na kiedy indziej? - wymamrotał, chwytając się ostatniej deski ratunku. Zmysły podpowiadały mu, że jeżeli przejdzie przez te drzwi, to stanie się coś, czego bardzo się obawiał.

Snape nie zmienił wyrazu twarzy.

- Jakieś kłopoty z sercem, panie Potter?

Harry poczuł, że się rumieni. Szybko się jednak opanował i zaczął obrzucać go w myślach potokiem przekleństw. Kiedy nadal stał bez ruchu, Snape zmrużył niebezpiecznie oczy i warknął w jego stronę:

- Rusz się, Potter. I nie każ mi tego drugi raz powtarzać.

Harry poczuł, że cierpliwość Mistrza Eliksirów zaczyna się wyczerpywać. Wolał nie przekonywać się na własnej skórze, co będzie, kiedy całkowicie się skończy...

Zacisnął pięści i powoli przeszedł przez drzwi.

Pierwsze, co rzuciło mu się w oczy, to duży, zielony fotel, stojący naprzeciwko kominka, w którym płonął ogień, trzaskając cicho i rzucając rozedrgane cienie na stojące wzdłuż ścian półki z książkami. Obok fotela stał niski stolik, a dalej kolejny fotel, ale mniejszy i obity ciemniejszym materiałem. Na jednej ze ścian, pomiędzy biblioteczkami, znajdował się mały barek, na którym stało wiele butelek, różnego kształtu i wielkości. Coś podpowiadało Harry'emu, że nie są to jednak eliksiry. W odległym kącie pokoju stała czarna myślodsiewnia. Harry zauważył, że w tej chwili nie zawierała żadnych myśli. Po przeciwnej stronie pomieszczenia znajdowały się kolejne drzwi. Zapewne do sypialni.

Harry poczuł znajomy prąd, przeszywający jego ciało, kiedy to sobie uświadomił. Znajdował się w prywatnych komnatach Mistrza Eliksirów. Nigdy przedtem tu nie był i nawet nie marzył, że kiedyś będzie. Był prawie pewien, że jest pierwszym uczniem, któremu Snape pozwolił je zobaczyć. To uczucie było całkiem miłe. Zawsze wyobrażał sobie, że będzie tu równie ponuro, jak w jego gabinecie. Pokój jednak okazał się niespodziewanie przyjemny... i przytulny. Może nie był urządzony w jakiś szczególnie wyszukany sposób, ale było tu o wiele milej, niż w surowym, przygnębiającym pomieszczeniu, przez które właśnie przeszli.

Snape zamknął drzwi i podszedł do barku. Harry stanął pod ścianą, niepewny i onieśmielony. Spoglądał na wysoką, odzianą w czerń sylwetkę mężczyzny i zachodził w głowę, co też Snape mógł dla niego przygotować. Jednak nie odważył się zapytać. Bał się, że odpowiedź mogłaby go przerazić.

Po pewnym czasie Mistrz Eliksirów odwrócił się, a Harry dostrzegł dwie filiżanki i stojący na podgrzewaczu imbryk.

Snape pija herbatę? To odkrycie było dla niego zaskoczeniem. Nie potrafił sobie wyobrazić tego człowieka zajmującego się tak przyziemnymi sprawami.

Skarcił się za takie myślenie. Przecież Snape nie jest jakimś nadprzyrodzonym tworem. On jestczłowiekiem. Zbyt często, patrząc na niego, miało się wrażenie, że jest kimś w rodzaju mrocznego demona. Ale to nie była prawda. Harry przekonał się o tym dobitnie, podczas tych kilku chwil sam na sam...

Poczuł się nieswojo, widząc intensywne spojrzenie, które wbijał w niego mężczyzna. Zobaczył, jak Mistrz Eliksirów rusza w jego stronę. Jeżeli do tej pory Gryfonowi udawało się zachować spokój, to w tym momencie serce podskoczyło mu niemal do gardła, a krew rozpaliła żyły. Zaczął się cofać, ale kiedy poczuł za plecami półkę z książkami uświadomił sobie, że nie ma dla niego drogi ucieczki. Świdrujące spojrzenie czarnych oczu wciskało go w mebel, a umysł zalała wzburzona fala przerażenia.

Snape był już przy nim. Harry poczuł gorzkawo-słodki zapach eliksirów. Nogi ugięły się pod nim. Mistrz Eliksirów naparł na niego, przygniatając do półek i...

...wyciągnął rękę po jedną ze stojących na nich książek.

Spojrzał na okładkę, po czym westchnął teatralnie i odłożył ją na miejsce.

- Och, to nie ta...

Harry stał, uwięziony pomiędzy półkami a chłodnym ciałem Mistrza Eliksirów i powoli odzyskiwał równowagę psychiczną. Jego żołądek powracał na swoje miejsce, ale serce nadal biło jak oszalałe. Kiedy Snape sięgnął po następną książkę, zawroty głowy tylko przybrały na sile.

Był tak blisko...

Harry pomyślał, że to zagranie było tak wyrachowane, iż tylko Snape mógł je wymyślić. Sądząc po reakcjach swojego ciała, udało mu się ono znakomicie. Doskonale wiedział, jak na niego działał i postanowił swoją moc wykorzystać. Robił wszystko, żeby Harry poddał się i zaczął go o to prosić. Bliskość odzianego w czerń, szczupłego ciała mężczyzny, podziałała. Harry poczuł, że robi się twardy i nic nie może na to poradzić. Świadomość tego przeraziła go bardziej, niż perspektywa stanięcia oko w kieł ze stadem Krakwatów Jadowitych.

"Nie! Tylko nie to!" - krzyczał w myślach, rozkazując ciału, żeby się uspokoiło. Wiedział jednak, że to niemożliwe. Nie, kiedy Snape był tak blisko...

"Jeszcze trochę, a on się zorientuje..." - Harry próbował przesunąć biodra, ale nie był w stanie się poruszyć. Snape przysunął się jeszcze bliżej, a chłopak wciągnął gwałtownie powietrze, czując, jak jego erekcja ociera się o udo mężczyzny.

- Chyba znalazłem - oczy Mistrza Eliksirów rozbłysły, a w głosie pojawiła się nuta złośliwej satysfakcji. Harry zapragnął zapaść się pod ziemię. Snape odsunął się od niego i podał mu książkę. - Masz piętnaście minut, żeby się przygotować - rzekł. - Potem zadam ci pytania, na które miałeś odpowiedzieć na teście.

Harry starał się nie okazywać, jak ciężko przychodzi mu oddychanie. Pokiwał głową i wziął książkę. Na ułamek sekundy chłodne palce Mistrza Eliksirów musnęły jego dłoń i sprawiły, że na moment cały zesztywniał i zabrakło mu tchu. Snape zdawał się tego nie zauważyć, ale Harry doskonale wiedział, że zrobił to specjalnie. Że wszystko robił specjalnie...

- Siadaj - Mistrz Eliksirów wskazał na mniejszy fotel, a sam podszedł do półki, na której podgrzewała się herbata. Harry spojrzał na trzymaną w rękach książkę: "Najpopularniejsze eliksiry miłosne i sposoby ich przygotowania".

Nie mógł uwierzyć, że Snape nadal chciał go tym męczyć. Czy on się nigdy nie podda? Harry postanowił, że nie da mu się złamać. Snape może knuć intrygi, uwodzić go i robić tysiące innych rzeczy, ale nigdy nie zmusi go, żeby odpowiedział na te pytania. A jeżeli nie odpowie, to będzie musiał go oblać.

Poczucie wygranej zagościło w jego umyśle i sprawiło, że rozluźnił się trochę. Usiadł w fotelu i położył książkę na kolanach. Nawet jej nie otworzył, kiedy Snape podszedł i postawił na stoliku dwie herbaty. Usiadł w drugim fotelu, oparł się wygodnie i zapatrzył w ogień. Zaległa niezręczna cisza.

Harry starał się nie gapić zbyt otwarcie, ale chyba nie bardzo mu to wychodziło. Cienie rzucane przez płomienie tańczyły na wydatnym nosie i kościach policzkowych mężczyzny. Odbijały się w hebanowych włosach i czarnej, opinającej ciało szacie.

Z trudem oderwał wzrok i także spojrzał w ogień. Nie potrafił pojąć, jak to się stało, że ten mężczyzna jeszcze do niedawna wydawał mu się nieatrakcyjny. To prawda, że miał duży nos, surowe rysy twarzy i głębokie zmarszczki na czole, pomiędzy brwiami i w kącikach ust. Ale to wszystko nadawało mu tylko tego nieokreślonego, mrocznego uroku. Jak mógł wcześniej tego nie dostrzegać?

Harry wyczuł, że Snape spogląda na niego.

- Widzę, że tak świetnie znasz odpowiedzi, że postanowiłeś odrzucić moją propozycję - odezwał się cichym, chłodnym głosem. - A więc doskonale. Możemy zaczynać.

Harry odetchnął głęboko i uśmiechnął się w duchu.

- Wymień wszystkie składniki eliksiru miłosnego, zwanego amortencją.

- Niestety nie potrafię tego zrobić, panie profesorze - odpowiedział natychmiast.