Выбрать главу

Och, woda chyba jeszcze nigdy nie wydała mu się tak cudownie orzeźwiająca. Harry wypił duszkiem trzy szklanki, a w tym czasie Severus zapakował do torby swoje drogocenne książki, po czym otworzył przejście do laboratorium i machnął różdżką. Wszystkie kociołki, moździerze, księgi i prezenty od Harry'ego również znalazły się w torbie, a następnie rzeczy Severusa z sypialni.

Harry podejrzewał, że zaklęcie, którego użył Severus działa podobnie jak namiot, w którym mieszkali podczas Mistrzostw Świata w Quidditchu, ale nie chciał teraz zawracać mu głowy pytaniami i po prostu stał bez słowa na środku salonu, wpatrując się w dwa fotele i wygaszony kominek. I mając wrażenie, że z każdą chwilą jego serce wypełnia się coraz bardziej nieprzyjemnym chłodem.

- Lubiłem tu przychodzić - powiedział cicho. Poczuł na sobie twarde spojrzenie Severusa. - Czy tam, dokąd idziemy, też będzie kominek?

- Jeżeli tylko zechcesz, to możemy mieć nawet dziesięć kominków. Ale podejrzewam, że ten konkretny ciężko byłoby zapakować i zabrać ze sobą.

Harry puścił mimo uszu tę kąśliwą uwagę i odparł:

- Nie potrzebuję dziesięciu. Wystarczy mi jeden. I... chciałbym też dwa fotele. Takie same jak te.

Na wargi Severusa wypłynął ten cudowny, krzywy uśmiech, którego Harry myślał, że już nigdy nie zobaczy.

- Jeszcze nawet nie zamieszkaliśmy ze sobą, a już stawiasz warunki? - zapytał kpiąco.

Przez ułamek sekundy Harry poczuł się tak, jakby znowu był na szlabanie. Jakby żadna z tych strasznych rzeczy się nie wydarzyła... Jakby Hermiona wciąż jeszcze żyła... jakby...

Złapał się za żołądek i zgiął się wpół, zaciskając powieki i walcząc z silnymi zawrotami głowy i uczuciem, jakby coś próbowało się z niego wyrwać. Wydrapać sobie drogę z głębin jego umysłu, zalewając jego oczy krwią i obrazami, które raniły bardziej niż wbity prosto w serce sztylet.

Nagini, otwierająca paszczę i pożerająca kobietę, która wciąż jeszcze żyła i wiedziała, co się z nią dzieje... przerażający, zdarty krzyk, kiedy jej głowa została połknięta przez węża, pochłaniającego ją coraz głębiej i głębiej...

I ta kąsająca wnętrzności, skręcająca pewność, że to on do tego doprowadził. I po prostu przyglądał się temu z rozgrzewającą go od środka satysfakcją, zafascynowany spektaklem, czując wlewający mu się do ust, gorzki brud ciężkich, czarnych jak smoła wyrzutów sumienia.

Nie mógł oddychać. Nic już nie widział. Nie powinien w ogóle istnieć, po tym wszystkim, co zrobił. Nie powinien...

- Potter! Natychmiast do mnie wracaj!

Poczuł, jak coś... znajomy umysł... rozgarnia smołę na boki, docierając do niego i wyciągając go na powierzchnię.

Światło pojawiło się tak nagle, iż przez chwilę nic nie widział. Nie miał pojęcia, co się dzieje. Był zbyt przerażony, by przestać się szamotać, próbując nie utonąć i dopiero, kiedy otoczyły go czyjeś ramiona, zamykając w żelaznym uścisku i nie pozwalając mu się poruszyć, z powodzi światła wyłoniła się twarz Severusa i płuca Harry'ego otworzyły się pod naporem wdzierającego się do nich powietrza.

- Nie pozwól im mnie zabrać - wydyszał, czując, jak po jego drżącym z wysiłku ciele spływają krople potu. Czuł się brudny. Czuł ich krew oblepiającą jego ciało. Czuł ją wewnątrz siebie. - Wyrwij to ze mnie! - Wyswobodził jedną rękę i zacisnął ją we włosach Severusa, szarpnięciem przyciągając do siebie jego głowę i wpijając się wargami w jego usta. Całe jego ciało trzęsło się niekontrolowanie, jakby doznał wstrząsu anafilaktycznego, kiedy wgryzał się w te cienkie usta, smagając językiem ich wnętrze i czując, jak rozrastające się w nim uczucie ciepła wypłukuje z niego brud.

Kiedy w końcu oderwał wargi, był tak oszołomiony, iż przez chwilę nie miał pojęcia, co się wydarzyło. Widział nad sobą jedynie lśniące, czarne oczy i wpółotwarte, zaczerwienione usta, owiewające mu twarz parzącym oddechem.

- Nigdy mi ciebie nie zabiorą - wyszeptał ochryple Severus. - Wyrwę cię z najgłębszych ciemności. Spędziłem w nich całe życie. Nigdy nie pozwolę ci się w nich zgubić. Zrozumiałeś? - Severus potrząsnął nim, jakby pragnął by te słowa na zawsze wyryły się Harry'emu w umyśle. - Nigdy!

Harry szeroko otwartymi oczami wpatrywał się w obsydianowe oczy naprzeciw. Emanujący z nich żar przeniknął w niego, całkowicie oczyszczając go z krwi i brudu.

Znowu był tylko Harrym.

- Severusie... - wyszeptał, nawet nie próbując zapanować nad rozlewającym mu się w żyłach, odprężającym ciepłem. - Gdybym cię nie znał, to pomyślałbym, że właśnie przyrzekłeś mi miłość aż po grób.

Spojrzenie Severusa zmieniło się w ułamku sekundy. Płonący w nich żar przygasł, a na jego twarzy pojawiła się irytacja. Prychnął kpiąco i puścił go tak nagle, że Harry niemal osunął się na podłogę.

- Gdybyś mnie znał, to wiedziałbyś, że nic mi tak nie działa na nerwy jak paplający bez sensu Gryfoni - warknął chłodno, odsuwając się od niego i poprawiając szatę. - Zbieraj się! - rozkazał, odwracając się do Harry'ego plecami.

Harry wyprostował się, wciąż czując lekkie zawroty głowy i nieprzyjemny uścisk w żołądku.

A Severus znowu był Severusem...

Zadziwiające, jak błyskawicznie potrafił zmieniać swoje zachowanie, kiedy tylko Harry'emu nie groziło już niebezpieczeństwo.

Zanim Harry zdążył w pełni dojść do siebie, Severus rzucił w niego peleryną-niewidką i rozkazał:

- Zakładaj to i chodźmy. I tak jesteśmy tu już zbyt długo.

Harry zarzucił na siebie pelerynę-niewidkę, obserwując, jak Severus zakłada na ramię torbę i wypija kilka łyków Eliksiru Kameleona, po czym, wciąż obserwując mapę, wyszli na korytarz i skierowali się wprost do opuszczonej Wieży Gryffindoru. Na górnych piętrach nie było nikogo, poza snującymi się gdzieniegdzie duchami. Przeszli przez dziurę za portretem i wspięli się po schodach do dormitorium. Severus umieścił w torbie wszystkie rzeczy z kufra Harry'ego.

- To wszystko? - zapytał, łapiąc go za nadgarstek i przygotowując się do wyjścia.

- Nie. Muszę zabrać jeszcze jedną rzecz - odparł Harry, wyswabadzając rękę z uścisku mężczyzny i podchodząc do swojego łóżka. Pochylił się i sięgnął pod poduszkę, zaciskając palce na chłodnej, szklanej kuli, którą dostał od Severusa na Gwiazdkę. Wyciągnął rękę spod peleryny, podając prezent Severusowi, aby schował go do torby. - Możemy już iść - wyszeptał, po raz ostatni ogarniając spojrzeniem miejsce, w którym spędził większą część swojego życia. Poczuł dłoń Severusa muskającą jego palce, zanim ponownie zacisnęła mu się na nadgarstku.

Droga po schodach w dół wydawała mu się o wiele dłuższa. Jakby każdy stopień przypominał powolny upadek. Jakby starał się chłonąć wszystkimi zmysłami każdy krok, ponieważ wiedział, że nigdy więcej tu nie powróci. Jakby każdy z nich miał być ostatni.

Część 2

Drzwi do Wielkiej Sali były zamknięte, kiedy wychodzili na zewnątrz. Tym razem jednak nie skierowali się do Wierzby Bijącej. Severus poprowadził ich w kierunku błoni, ponieważ punkt aportacyjny znajdował się tuż za nimi. W wielu miejscach zalegał jeszcze śnieg i kiedy tylko zeszli z mostu, Harry dostrzegł biegające po błoniach sylwetki aurorów i czarodziejów oraz ułożone w oddali, na samej granicy błoni, nieruchome ciała.

Nie potrafił powstrzymać nieprzyjemnego szarpnięcia w okolicach żołądka, kiedy zdał sobie sprawę, że to tymczasowe miejsce na sprowadzane z pola bitwy ciała poległych. Nad niektórymi z nich dostrzegał przygniecione rozpaczą sylwetki ich bliskich i w jednej z nich rozpoznał...