Выбрать главу

- Ron...

- Porwał Ginny i znaleźliśmy ją niemal śmiertelnie poparzoną obok ciała dyrektora! Jego też mógł zabić! I Hermionę!

- Ron!

- Znalazłem go nad jej ciałem! Jestem pewien, że to on ją zabił! Kto wie, jakich jeszcze zbrodni się dopuścił!

- Ron, ja nie potrafię bez niego żyć!

Słowa, które wykrzyczał Harry zawisły w powietrzu niczym zamarznięte kryształki lodu, wypełniając przestrzeń wibrującą ciszą.

Poczuł, jak palce Severusa mocniej ściskają jego dłoń.

Twarz Rona gwałtownie się zmieniła. Stała się tak blada jak znajdujący się pod jego stopami śnieg. I wypełniła się odrazą. Kąsającą, wykręcającą wnętrzności odrazą.

Cofnął się o dwa kroki i wycharczał:

- Nie... to niemożliwe... jak długo? Ty i on... To... - Jego oczy nagle się rozszerzyły, jakby uderzyło go coś, co przez cały czas miał na wyciągnięcie ręki, a nie potrafił tego dostrzec. - Ten eliksir... to była prawda. Okłamywałeś mnie przez cały czas. To do niego wymykałeś się przez ostatnie pół roku. To... to obrzydliwe! Jak mogłeś?! - Jego twarz wykrzywiła się, jakby zjadł cytrynę i nie mógł uwierzyć w to, że może ona komukolwiek smakować. - Postradałeś rozum?! On jest po ich stronie!!!

Harry patrzył na nieregularnie kręgi, które kreśliła w powietrzu różdżka Rona i wiedział, że Severus nie ogłuszył go jeszcze tylko i wyłącznie z jego powodu. Sięgnął więc po swoją własną różdżkę, odpowiadając zdecydowanym głosem:

- Nie, Ron. Severus jest po mojej stronie.

Ujrzał, jak oczy Rona wypełniają się płomiennym, nieopanowanym poczuciem zdrady i zanim chłopak zdążył otworzyć usta, Harry błyskawicznie wyszarpnął swoją różdżkę i wycelował.

- Expelliarmus!

Różdżka wyrwała się z ręki Rona, przeleciała kilka metrów i wpadła w krzaki.

Harry poderwał głowę i spojrzał wprost w przypatrujące mu się z uznaniem, ciemne oczy. Poczuł ramię Severusa, przygarniające go bliżej do siebie i okrywające go czarną peleryną, jakby mężczyzna starał się odgrodzić go od całego świata i zamknąć w swoim. Harry słyszał dobiegający gdzieś z bliska krzyk Rona, ale wydawał się przytłumiony, jakby dochodził zza szyby:

- Jeżeli z nim odejdziesz, to przestaniesz dla mnie istnieć! Słyszysz?! Będziesz dla mnie martwy!

Ale Harry niemal go nie słyszał. Zamknięty w ramionach Severusa, otoczony przez czerń, która tłumiła wszelkie dźwięki i światło, niczym ochronny kokon, z którego już nigdy nie chciał zostać wyrwany. I pozwolił jej się pochłonąć. Pozwolił, by zabrała go ze świata, który już go nie potrzebował i zamknęła w świecie, do którego teraz należał.

Powietrze na ułamek sekundy wypełniło się iskrami i po chwili w miejscu, w którym jeszcze przed chwilą stały przyciśnięte do siebie sylwetki, pozostały jedynie dwie pary odciśniętych w śniegu stóp.

***

EPILOG

Świat za oknem zasnuwały gęste sznury korali utkanych z grubych, ciężkich kropel, łączące ciemne, atramentowe chmury ze smaganymi ulewą krzewami i drzewami, otaczającymi dom niemal ze wszystkich stron.

Padało nieprzerwanie od dwóch dni i Harry zaczynał się zastanawiać, czy uda mu się jeszcze złapać ostatnie promienie słońca przed nadejściem jesieni. Obraz był już prawie skończony. Pozostało mu jedynie wypełnić światłocienie, a do tego potrzebował właśnie światła. Nie potrafił tego zrobić z pamięci, pomimo iż obserwował dom wiele razy, siedząc w ogrodzie albo latając wokół niego na miotle.

Severus zaszył się w swoim laboratorium, przygotowując duże zamówienie na eliksiry lecznicze dla kupca ze Skandynawii i Harry chętnie poszedłby mu pomóc, aby się czymś zająć, ale po tym, jak ostatnio niemal wysadził w powietrze całą piwnicę, wolał mu nie przeszkadzać.

Usiadł więc przy biurku, wygładzając duży kawałek pergaminu i postanawiając odpisać na ostatni list Luny. Była jedyną osobą, z którą Harry utrzymywał kontakt od zakończenia wojny. Severus wysyłał jego listy sowią pocztą z różnych miejsc Irlandii, aby nikt nie był w stanie ich namierzyć i odbierał je w tych samych punktach.

Przez chwilę przyglądał się spływającym po szybie strumieniom wody, zanim zanurzył pióro w kałamarzu i pochylił się nad pergaminem, rozpoczynając swą opowieść.

Droga Luno,

wiem, że minęło już trochę czasu i powinienem napisać wcześniej, ale w trakcie ostatniej kłótni rozbiłem cały zapas Eliksiru Wielosokowego i przez miesiąc Severus nie mógł nigdzie wychodzić i w związku z tym nie mógł też wysłać mojego listu. Ale tym razem zabezpieczył butelki silnymi zaklęciami, żeby mieć pewność, że się do nich nie dostanę.

Dziękuję, że zaopiekowałaś się Hedwigą. Bardzo za nią tęsknię i żałuję, że nie mogę mieć jej przy sobie, ale jest zbyt charakterystyczna. Nie mógłbym jej w ogóle wypuszczać i byłaby tu nieszczęśliwa.

Twoja ostatnia wiadomość bardzo mnie ucieszyła. To fantastycznie, że Tonks się polepszyło. To była paskudna klątwa i mam nadzieję, że magomedycy znajdą w końcu sposób na to, aby całkowicie przywrócić jej słuch.

Harry dopiero po ośmiu miesiącach od wojny zdecydował się napisać swój pierwszy list do Luny, dając jej tym samym znak, że żyje i ma się dobrze. To właśnie od niej dowiedział się, że Tonks straciła słuch z powodu klątwy, którą cisnęła w nią Bellatriks, Neville stracił jedną nogę, ale magomedycy założyli mu protezę i mógł się poruszać swobodnie, a Ginny spędziła pół roku w Świętym Mungu. Przeżyła, chociaż połowę jej ciała i twarzy szpeciły blizny po oparzeniach, których nie dało się usunąć za pomocą żadnych znanych środków i zaklęć.

Bardzo chciałbym przyjechać na ślub Ginny w przyszłym roku i zobaczyć Was wszystkich, ale wiem, że Severus nigdy mi na to nie pozwoli. Nawet w pelerynie niewidce nie mogę się wychylać, zresztą wiem, że nie byłbym tam mile widziany, w szczególności, gdyby Ron odkrył moją obecność... Czasami zastanawiam się nad tym, aby spróbować wysłać do niego list, ale wiem, że podarłby go bez czytania. Nie sądziłem, że kiedykolwiek dojdzie do tego, że mój najlepszy przyjaciel będzie mnie nienawidził...

Harry przestał pisać i zacisnął usta. Nie chciał sobie tego przypominać. Nie chciał pamiętać słów Rona, ani jego wzroku, kiedy odchodził z Severusem... to wspomnienie wciąż było zbyt bolesne. Przywoływało ciemność...

Zacisnął powieki i westchnął głęboko.

Wiesz, czasami bardzo za nim tęsknię. I za Hermioną. Pamiętam te czasy, kiedy myśleliśmy, że nic nie może nas rozdzielić. Że zawsze będziemy razem. Że uda nam się wyjść cało z największych kłopotów, bo wspieramy się nawzajem. A potem Hermiona odeszła i wszystko się rozsypało. Jakby była cementem, który spajał naszą przyjaźń, a kiedy jej zabrakło to wszystko runęło i już nie da się tego odbudować. To miłe z twojej strony, że chcesz z nim porozmawiać, ale naprawdę szkoda twojego czasu, Luno, bo do niego i tak nic nie dotrze. On mi nigdy nie wybaczy. Przestałem dla niego istnieć i nic tego nie zmieni.

Staram się o tym nie myśleć, ale czasami jest to trudne. Szczególnie w nocy, kiedy leżę w ciszy, wsłuchując się w oddech Severusa. Kiedy zamykam oczy, powracam myślami do czasów Hogwartu, do jego zgiełku i wypełnionych magią korytarzy. I czuję w sobie narastającą nostalgię, a potem uświadamiam sobie, że zamieniłem cały ten zgiełk na oddech jednego mężczyzny... i wiem, że gdyby ktoś mi go odebrał... równie dobrze mógłby zabrać i mój oddech. I żaden zgiełk świata nie byłby w stanie mi go przywrócić.

Ale pomimo tego moje myśli i tak często tam powracają. Przedwczoraj w nocy miałem sen, w którym znowu przechodziłem korytarzami Hogwartu...

Harry wiedział od Luny, że McGonagall rozwiesiła w Hogwarcie portrety ku pamięci wszystkich, którzy zginęli na wojnie.