- Spójrz na mnie - głos Mistrza Eliksirów był niezwykle łagodny, ale Harry był całkowicie pogrążony w swoich myślach. Pokręcił przecząco głową, pragnąc, by dał mu spokój.
Ostatnie pytania całkowicie zburzyły wizerunek, jaki budował wokół siebie. Wyszedł na kretyna. Wszystko legło w gruzach. I na dodatek powiedział mu takie rzeczy... Co on mógł sobie pomyśleć? Że Harry jest głupim, naiwnym szczeniakiem, który sam nie wie, czego chce. A najgorsze było to, że to prawda....
Nigdy z nim nie wygra. Równie dobrze może poddać się już teraz.
Serce Harry'ego zaczęło powoli się uspokajać, a krew w jego żyłach przestała płonąć. Szum w głowie ustępował.
Musi wziąć się w garść! Nie może załamywać się na oczach Mistrza Eliksirów.
Zaczął oddychać głęboko, pozwalając, żeby wzburzone emocje opadły. Odetchnął jeszcze kilka razy, zanim opuścił ręce i spojrzał na Snape'a.
Mężczyzna wbijał w niego przenikliwy, zamyślony wzrok. Harry przełknął ślinę, ale zmusił się, żeby nie odwrócić głowy. Postanowił zachować resztki godności.
- Dlaczego tak się krzywdzisz? - głos Mistrza Eliksirów był niewiarygodnie cichy i spokojny, kiedy wypowiadał te słowa. Jednak ich sens uderzył w Harry'ego z taką siłą, iż przez chwilę zabrakło mu powietrza w płucach.
- Jeżeli tak bardzo boisz się swoich pragnień - kontynuował Snape tym samym, spokojnym tonem - to daję ci wybór - wskazał na drzwi. - Możesz wyjść, jeżeli chcesz. Nie będę cię zatrzymywał.
Harry siedział w fotelu, niezdolny do jakiegokolwiek ruchu i patrzył, jak Snape wstaje i podchodzi do półek, wybiera książkę i ponownie siada w fotelu, pogrążając się w lekturze.
Spojrzał na Snape'a, a następnie przeniósł wzrok na drzwi.
Miał wrażenie, że jego świadomość rozszczepiła się na dwie, zupełnie różne osobowości, które zaczęły walczyć między sobą.
Możesz stąd wyjść. Pozwolił ci na to. Możesz się w końcu od niego uwolnić.
I dalej będziesz się krzywdził. I dalej będziesz go pragnął. To się nie zmieni. Przecież nadal go chcesz.
Snape to przypadek beznadziejny. On zawsze będzie cię tak traktował. Nigdy nie uda ci się zdobyć tego, czego naprawdę pragniesz.
A czego najbardziej pragniesz? Właśnie jego. W końcu ci się uda. Nie możesz się teraz poddać. Wiedziałeś, jaki on jest. Wiedziałeś, że nie będzie łatwo. Ale im trudniej, tym bardziej smakuje zwycięstwo. Swoim oddaniem uda ci się go złamać. W końcu wygrasz.
Nie masz żadnych szans. Każdy w końcu musi pogodzić się z klęską. On uwielbia ranić i jeszcze nie raz to zrobi. Chcesz tego?
Ale jeżeli teraz wyjdziesz, to będziesz tego bardzo żałował. Będziesz żałował, że nie wykorzystałeś szansy. I będziesz cierpiał.
A czy teraz nie cierpisz? Spójrz, do czego cię zmusił. Upokorzył kolejny już raz. Ile można wytrzymać?
Musisz w siebie wierzyć. Nie możesz się tak po prostu poddać. Jeżeli to zrobisz, to stracisz wszystko, co do tej pory udało ci się wywalczyć. Cały twój wysiłek pójdzie na marne.
Mógłbyś unieść się dumą i wyjść stąd teraz. Przynajmniej zachowałbyś swoją godność.
I co byś wtedy miał? Tylko swoją dumę. Dalej byłbyś nieszczęśliwy.
A teraz jesteś szczęśliwy?
Jeżeli się poddasz, to może i ocalisz dumę, może uda ci się kiedyś o nim zapomnieć. Ale w twoim sercu pozostanie pustka, której niczym nie uda ci się wypełnić.
Ale przynajmniej w końcu będziesz wolny...
Nie, nigdy nie będziesz wolny, dopóki on będzie w pobliżu. Każdy dzień, w którym będziesz go widział, będzie dla ciebie torturą, ponieważ wciąż będziesz pamiętał o tym, że miałeś szansę i z niej nie skorzystałeś.
Że miałeś wybór...
Harry wziął bardzo długi i bardzo głęboki oddech. Następnie spojrzał na Snape'a, który spokojnie siedział w fotelu i czytał książkę. Nieświadomy bitwy, która rozegrała się w umyśle jego ucznia.
Harry zamknął oczy i westchnął przeciągle.
Podjął decyzję.
Powoli podniósł się z miejsca, starając się nie zwracać uwagi na to, że nogi uginają się pod nim, a każdy krok jest ogromnym wysiłkiem. Okrążył stolik i stanął tuż przed Mistrzem Eliksirów, a następnie delikatnie wyjął mu książkę z rąk i odłożył ją na bok.
Serce Harry'ego szarpnęło się, kiedy Snape wbił w niego przeszywające spojrzenie i zmrużył oczy.
Harry wyciągnął rękę i dotknął szorstkiego, chłodnego policzka mężczyzny.
Uśmiechnął się i wyszeptał:
- Wybieram ciebie.
________________
* "So complicated" by Carolyn Dawn Johnson
--- rozdział 12 ---
12. Detention.
I won't touch you there
unless you ask me to touch you there...
boy...*
- Wybieram ciebie.
Słowa same wypłynęły z jego ust, jakby chciały i musiały zostać wypowiedziane. Spoglądał w napięciu na twarz Mistrza Eliksirów. Dostrzegł błysk w czarnych oczach, a kąciki zaciśniętych w wąską kreskę ust drgnęły nieznacznie. Mężczyzna nie wyglądał na zaskoczonego. W jego oczach można było zobaczyć coś na kształt... pewności siebie, triumfu. Jakby wiedział, co się zdarzy, zanim to nastąpiło. Wrażenie trwało jednak tylko ułamek sekundy i Harry zastanawiał się, czy nie było przywidzeniem.
Powoli opuścił rękę, jednak nie był w stanie oderwać wzroku. Mistrz Eliksirów zmrużył oczy i przyglądał mu się z taką uwagą, jakby chciał wyczytać jego myśli. Nie musiał jednak tego robić, Harry czuł, że wszystkie emocje są doskonale widoczne na jego twarzy, a nie miał siły, by starać się je ukryć.
Ciemne, wbijające się w niego oczy, hipnotyzowały i wciągały go w swą niezmierzoną głębię. Czuł, jak, wbrew sobie, zaczyna drżeć. Kiedy jego kolano zetknęło się przypadkowo z odzianym w czarny materiał kolanem Mistrza Eliksirów, przez jego ciało przeszedł nagły, bolesny prąd.
Snape był tak blisko... Na wyciągnięcie ręki. Ale Harry obawiał się wykonać jakikolwiek ruch. Za bardzo bał się odrzucenia.
- Zamierzasz tak stać i gapić się na mnie przez całą noc, Potter? - mroczny głos przerwał panującą w pomieszczeniu ciszę i sprawił, że Harry niemal podskoczył. Jednak jego ton pozbawiony był złośliwości. Wyczuł w nim jedynie... ponaglenie, a na twarzy zobaczył wyraz zniecierpliwienia.
Gryfon zareagował bez zastanowienia.
Jego nogi same ruszyły do przodu, a dłonie złapały otulone w czarny materiał ramiona i chwilę później Harry siedział już okrakiem na kolanach Mistrza Eliksirów.
Serce biło mu jak szalone, jakby samo było przerażone jego śmiałością. Teraz, kiedy znalazł się tak blisko, zobaczył płomienie szalejące na końcu czarnych tuneli oczu mężczyzny. Zadrżał, dziękując w duchu, że już siedzi, bo nogi najpewniej ugięłyby się pod nim.
W pewnej chwili rozżarzone niczym węgle oczy Snape'a oderwały się od jego twarzy i powoli zsunęły w dół, zatrzymując się na jego - niech to szlag! - wyraźnie wypukłym kroczu. Nie udało mu się powstrzymać wypływającego na twarz rumieńca. Bliskość mężczyzny tak właśnie na niego działała - sprawiała, że nie miał żadnej kontroli nad swoim ciałem.
Przez twarz Mistrza Eliksirów przebiegł uśmieszek. Harry'emu zakręciło się w głowie.
Dlaczego ten szyderczy wyraz twarzy wprawiał go w taki stan?
- Widzę, Potter, że twój kłopot leży teraz nieco niżej... - powiedział miękko Snape, a w jego oczach zamigotały złośliwe płomyki. Harry zmarszczył brwi, próbując zrozumieć, do czego pił nauczyciel. I wtedy przypomniał sobie.