Nie miał nawet chwili, żeby pomyśleć o tym, gdzie jest i co się dzieje, gdyż cudownie chłodna dłoń na jego erekcji odebrała mu całkowicie zmysły i rozum.
Snape pochylał się nad nim, a czarna peleryna opadła z jego ramion, otulając ich obu i odgradzając od świata zewnętrznego.
Mistrz Eliksirów przyspieszył, posyłając jego skomlącą z rozkoszy świadomość aż pod sam sufit. W pewnej chwili druga ręka mężczyzny, która do tej chwili spoczywała na oparciu fotela, dotknęła torsu Harry'ego, pieszcząc delikatnie skórę. Chłopak zamknął oczy, poddając się łagodnemu dotykowi, jednak już chwilę później gwałtowny, bolesny prąd przeszył jego ciało i poderwał je, a z ust wycisnął ochrypły jęk. Otworzył oczy i napotkał krzywy, złośliwy uśmieszek na pochylonej nad nim twarzy. Snape ponownie uszczypnął jego sutek. Harry krzyknął, a jego ciało spięło się. Uderzył plecami w oparcie fotela, próbując złapać wymykający mu się oddech. Snape zdawał się doskonale bawić torturowaniem go w ten sposób i spijaniem eksplozji bólu i przyjemności z jego płonącej twarzy. Kolejne uszczypnięcie sprawiło, że zaskomlał cicho, rzucając się gwałtownie. Złapał Snape'a za szatę na piersi i przyciągnął do siebie, wciskając twarz w jego obojczyk. Znowu poczuł ten odbierający zmysły zapach. Jęknął i przesunął twarz, a jego usta znalazły się na wysokości ucha mężczyzny. Snape przyspieszył, ściskając jego erekcję jeszcze mocniej. Jego dłoń ocierała się o zaczerwienioną, nabiegłą krwią skórę na nabrzmiałym, drgającym spazmatycznie penisie chłopca i podrażniała go jeszcze bardziej, doprowadzając do nieprzerwanego, ochrypłego jęku.
- Właśnie... tak... - wydyszał do ucha Snape'a, czując, że jego ciało całkowicie przestało go słuchać i podąża teraz tylko za rytmem poruszającej się coraz szybciej dłoni. Jego pogrążone w rozkoszy ciało wysłało sygnał do zamroczonego umysłu, dochodząc do wniosku, że już dłużej nie wytrzyma. Próbował się hamować, ale ruchy były za szybkie, za mocne i zbyt natarczywe. Palce skubiące jego sutek posyłały w jego udręczone ciało kolejne spazmy bolesnej przyjemności, a gorący oddech owiewający jego ramię i cudowny zapach Snape'a skutecznie atakowały pozostałe zmysły.
- Nie... wytrzymam... - wyjęczał, a raczej zaszlochał do ucha mężczyzny. - Zaraz...
- ...dojdziesz - dokończył za niego uwodzicielskim głosem Mistrz Eliksirów. - A dokładniej... teraz!
Palce zacisnęły się kurczowo na główce jego członka i jednym, gwałtownym ruchem ześlizgnęły po nim, wyciskając z niego białe, lepkie nasienie. Harry zesztywniał, czując palące wybuchy w każdej części swojego ciała. Jakby miliony iskier jednocześnie podrażniły jego zakończenia nerwowe, kumulując się w dolnych partiach ciała. Słyszał ochrypły krzyk i dopiero po jakimś czasie dotarło do niego, że wydobywa się on z jego własnego gardła. Jego zmysły zostały zmiecione przez nawałnicę przyjemności i odległa część jego umysłu zaczęła się zastanawiać, czy kiedykolwiek uda mu się je odzyskać. Wygięte w łuk ciało płonęło, dopóki niewiarygodna siła orgazmu nie wypuściła go ze swoich szponów. Opadł z powrotem na fotel, nie potrafiąc złapać tchu i otworzyć załzawionych oczu. Jego serce trzepotało gwałtownie, próbując wyrwać się na wolność, a on potrafił tylko pojękiwać, starając się pozbierać porozrzucane zmysły.
Snape nadal pochylał się nad nim, jakby czekając, aż Harry dojdzie do siebie. Gryfonowi udało się w końcu złapać dryfującą świadomość i ściągnąć ją z powrotem do swojego ciała. Przełknął kilka razy ślinę, gdyż miał wrażenie, że zdarł sobie gardło. Kiedy w końcu otworzył oczy i zobaczył pochyloną nad sobą, wykrzywioną mrocznym półuśmieszkiem twarz Mistrza Eliksirów, do jego umysłu wdarło się wspomnienie podobnej sytuacji, która miała miejsce jakiś czas temu.
Uśmiechnął się do siebie. Spojrzał prosto we wbijające się w niego błyszczące oczy i powiedział cicho:
- To było miłe, profesorze.
Zobaczył, jak twarz Snape'a ściągnęła się, a oczy zapłonęły.
- Próbujesz być ironiczny, Potter? - warknął mężczyzna, starając się uwolnić swą szatę z uścisku Gryfona.
- Ależ skąd - odpowiedział niewinnie Harry, zanim zdążył ugryźć się w język. - Jakże mógłbym z tobą konkurować?
Kąciki ust Mistrza Eliksirów drgnęły nieznacznie, a w oczach zamigotały iskry.
- No proszę, Potter... czasami potrafisz być dowcipny. Chyba będę musiał częściej doprowadzać cię do takiego stanu... - Uśmiechnął się kpiąco, a policzki Harry'ego zapłonęły. Wypuścił z rąk szatę Snape'a i przyjemne ciepło zniknęło, kiedy mężczyzna wyprostował się, odrzucając do tyłu pelerynę. Spojrzał z góry na wpół rozebranego, leżącego w fotelu chłopca, a na jego wargach pojawił się ten cudowny, krzywy uśmieszek.
- Ubierz się. Musisz iść się wyspać.
Harry poczuł, że znowu się rumieni. Spróbował się podnieść, ale zwiotczałe mięśnie odmawiały współpracy. W końcu udało mu się doprowadzić się do porządku, a w tym czasie Mistrz Eliksirów odłożył na miejsce leżące na stoliku książki i magicznie dorzucił drew do ognia.
Kiedy Harry, ziewając, wyjął pelerynę niewidkę, żeby ją na siebie zarzucić, z jego ust wyrwały się nieprzemyślane słowa:
- Mam nadzieję, że tym razem nikt mnie nie napadnie, bo na jakiś czas mam dosyć skrzydła szpitalnego - zażartował, uśmiechając się, jednak, kiedy zobaczył spojrzenie, które rzucił mu Mistrz Eliksirów, natychmiast spoważniał. - Przepraszam, to był głupi żart - wymamrotał, odrywając wzrok od pogrążonej w zamyśleniu twarzy mężczyzny i wbijając go w podłogę.
- To ja już... - zaczął, ale Snape przerwał mu nagle ostrym tonem:
- Zaczekaj chwilę, Potter. - powiedział, znikając na chwilę w drzwiach prowadzących do swej sypialni. Harry zamrugał zaskoczony, ale posłusznie odłożył pelerynę i stał przez chwilę, czekając na jego powrót. Kiedy zobaczył go ponownie, dostrzegł, że mężczyzna trzyma w dłoni coś połyskującego. Snape zatrzymał się przed nim i wyciągnął w jego stronę nieoszlifowany szmaragd wielkości monety. Albo coś, co go przypominało. Harry nie znał się na kamieniach.
- Co to jest? - zapytał zaciekawiony.
- To niezwykle rzadki artefakt, więc wolałbym, żebyś go nie zgubił - odparł spokojnie Mistrz Eliksirów.
- To... dla mnie? - wydukał zaskoczony, biorąc kamień do ręki i uważnie mu się przyglądając. Światło ognia odbijało się od klejnotu, sprawiając wrażenie, jakby w jego wnętrzu płonął chłodny, niesamowity blask.
- Masz go zawsze nosić przy sobie, bez względu na okoliczności - tłumaczył mężczyzna, jednak Harry odpłynął już myślami.
Snape uratował go, doprowadził do orgazmu, a teraz dał mu w prezencie niezwykle cenny klejnot. Nie wiedział dlaczego, ale ten gest sprawił, że jego serce zalała fala ciepła. Zagryzł wargę, tłumiąc uśmiech i spojrzał na Snape'a. Będzie musiał mu się za to jakoś odwdzięczyć...
Następnym razem doprowadzę cię do takiego orgazmu, że będziesz wił się i jęczał moje imię. Obiecuję! Nareszcie ujrzę twoją pogrążoną w przyjemności twarz i będę słuchał, jak krzyczysz: "Harry! Och, Harry!". To będzie takie cudowne... Cholera, kompletnie zwariowałem na twoim punkcie...
Uśmiechnął się do swoich myśli.
Przez przysłaniającą jego oczy mgłę zobaczył, że Severus sięga do kieszeni i wyjmuje z niej drugi, taki sam kamień. Harry zamrugał, przeganiając zamroczenie i ze zdziwieniem zobaczył, że mężczyzna przybliża klejnot do twarzy i uważnie mu się przygląda. Ujrzał, jak brwi Mistrza Eliksirów unoszą się w geście bezgranicznego zdumienia, oczy rozszerzają, a usta rozchylają nieznacznie. Wiecznie blade oblicze nabrało dziwnych, ciepłych kolorów.