Harry zamrugał kilka razy, nie będąc pewnym, czy dobrze widzi. Czyżby to, co zobaczył, było...
Po chwili jednak brwi mężczyzny ponownie się zmarszczyły, a Harry został obrzucony taksującym, przeszywającym na wylot spojrzeniem płonących oczu. Zrobiło mu się gorąco. W tym samym momencie poczuł, że trzymany w dłoni kamień rozgrzał się i zaczyna go parzyć. Spojrzał na niego zaskoczony i zobaczył wypełniający go blask, który powoli uformował się w - Harry przybliżył klejnot do oczy - litery i słowa.
Odczytał napis w kamieniu:
No no, Potter... Nie podejrzewałem cię o takie fantazje... Jednak muszę cię rozczarować - to się nigdy nie wydarzy.
Przerażające zrozumienie wypełniło umysł Harry'ego, a nogi ugięły się pod nim. Jego twarz zapłonęła jak pochodnia. Zapragnął rozpłynąć się teraz w powietrzu, zapaść pod ziemię, cokolwiek, byle tylko zniknąć z powierzchni ziemi! Miał wrażenie, że wpadł do wrzącego oleju, gdyż wszystko go paliło. Prawie widział ten ogromny rumieniec, który pokrył całe jego ciało, a twarz zamienił w piwonię.
- To kamień służący do wymiany myśli - powiedział Snape, a jego głos drżał dziwnie, jakby z trudem powstrzymywał się od wybuchnięcia śmiechem.
- Nie mogłeś mi tego powiedzieć wcześniej?! - wypalił Harry, próbując utrzymać się na drżących nogach.
- Mógłbym - odparł spokojnie Mistrz Eliksirów. - Ale wówczas nie byłoby tak zabawnie.
Wstyd został zastąpiony przez nadciągającą szybko chmurę gniewu.
- Założę się! - wysyczał Harry, wciskając kamień do kieszeni i postanawiając, że nigdy więcej już go nie dotknie. - Po co mi go dałeś? - Usiłował brzmieć groźnie, ale głos mu się załamał.
- Żebyś mógł mnie zawiadomić w razie jakiegokolwiek niebezpieczeństwa - powiedział gładko Snape, nie spuszczając z Gryfona przeszywającego spojrzenia.
Gniew nagle wyparował.
Snape dał mu to... bo się o niego martwił!
- Wystarczy, że zaciśniesz go w dłoni i prześlesz jakąś myśl. Mój kamień się rozgrzeje i zawsze będę mógł ją odczytać. Ale nie wolno ci go nadużywać. Znając twoją lekkomyślność, Potter, będziesz chciał z niego korzystać nawet w sytuacjach niewymagających mojej uwagi.
Harry zasępił się.
Może jednak od czasu do czasu... Snape chyba się nie pogniewa...
- Zrozumiałeś? - zapytał ostro mężczyzna.
Harry pokiwał głową.
- Dziękuję - powiedział cicho, patrząc, jak Mistrz Eliksirów chowa swój kamień do kieszeni. - To... bardzo miłe.
Snape obrzucił go chłodnym spojrzeniem.
- To nie ma być miłe, Potter, tylko użyteczne - warknął. - A teraz możesz już odejść.
Harry ponownie skinął głową i zarzucił na siebie pelerynę niewidkę, po czym wyszedł szybko z komnaty.
Kiedy szedł wolno korytarzem, jego dłoń mimowolnie sięgnęła do kieszeni i wyjęła zielony klejnot. Przystanął i uśmiechnął się do siebie.
Nie potrafił się powstrzymać.
Ścisnął kamień, zamknął oczy i pomyślał:
Już za tobą tęsknię, Severusie.
* * *
Ukryty pod peleryną niewidką Harry przemykał bezgłośnie korytarzami Hogwartu, kierując się do lochów. Minęły zaledwie dwa dni, a on już nie potrafił wytrzymać bez tego odbierającego zmysły spojrzenia pięknych, czarnych oczu.
Za pomocą kamienia udało mu się podstępem wymusić spotkanie ze Snape'em. W końcu była już niedziela - koniec weekendu. Nie będą mieli czasu na spotkania, kiedy zaczną się lekcje. Harry przesłał Severusowi wiadomość, że musi się z nim pilnie zobaczyć i porozmawiać o czymś niezwykle ważnym.
Chodziło o nagłą utratę pamięci przez Hermionę. Ostatnio zupełnie zapomniał o to zapytać. Dlatego teraz ten temat stał się świetnym pretekstem do zobaczenia się z Mistrzem Eliksirów. Będzie mógł upiec dwa chochliki przy jednym ogniu.
Bardzo dokładnie rozejrzał się po korytarzu, zanim zdecydował się zapukać. Jednak gdy tylko jego dłoń dotknęła drewnianej powierzchni, drzwi natychmiast stanęły przed nim otworem. Kiedy wszedł do gabinetu, usłyszał trzask za plecami. Kolejne drzwi otworzyły się przed nim w ten sam sposób. Skonsternowany wszedł do środka i ujrzał siedzącego w fotelu Snape'a. Serce zabiło mu mocniej, a na twarz wypłynął niepowstrzymany uśmiech.
- Dobry wieczór, Severusie - powiedział cicho, zdejmując z siebie pelerynę.
Mężczyzna odwrócił głowę w jego stronę. Widniał na niej wyraz irytacji.
- Mówiłem ci, że masz używać tego kamienia z głową - warknął, nie przejmując się zupełnie uprzejmościami, czy powitaniem gościa. - Gdybym wiedział, że będziesz marnował jego moc na takie bzdury, pomyślałbym dwa razy, zanim bym ci go powierzył. - Odwrócił głowę od zaskoczonego kompletnie tym atakiem Harry'ego i spojrzał w płomienie. - Ale czego innego mogłem się po tobie spodziewać, Potter? Jesteś równie lekkomyślny, jak twój ojciec.
Harry zagryzł wargę, przełykając gorzkie słowa protestu. Nie da mu się sprowokować! Chciał się po prostu z nim zobaczyć. Dlaczego on musiał to tak utrudniać?
Kiedy Gryfon nie odpowiadał, Snape spojrzał na niego ponownie i rzucił z przekąsem:
- Co tak niezwykle ważnego chciałeś mi powiedzieć, Potter?
Harry wcale nie był pewien, czy nadal ma ochotę z nim rozmawiać. O czymkolwiek. Ale skoro już tu jest...
- Chciałem zapytać... o Hermionę - powiedział cicho, spuszczając wzrok i patrząc w podłogę. - Wydaje mi się, że straciła pamięć. - Podniósł głowę i spojrzał prosto na mierzącego go groźnym spojrzeniem mężczyznę. - I wydaje mi się, że miałeś z tym coś wspólnego.
- Naprawdę? - Wargi nauczyciela wykrzywił ironiczny grymas. - A jak do tego doszedłeś? - To było pytanie retoryczne, więc nie dając Harry'emu czasu na odpowiedź, warknął, rozdrażniony. - Oczywiście, że miałem z tym coś wspólnego! Rzuciłem na nią zaklęcie Obliviate. Ośmieliła się przyjść tutaj i - oczy Mistrza Eliksirów przeszyły Harry'ego na wylot - szantażować mnie. Zastanawiam się, w jaki sposób odkryła prawdę... - Harry uciekł wzrokiem, nie mogąc wytrzymać tego spojrzenia, które zdawało się przewiercać przez jego duszę i wygrzebywać na światło dzienne jego winę. - To nie jest zabawa, Potter. Jeżeli jeszcze raz zdarzy się coś podobnego... sprawię, że twoje życie stanie się piekłem do końca twych dni w tej szkole! - jego oczy były lodowato zimne. - Zrozumiałeś?
Harry zamknął oczy i przełykając gorycz, która nagle zalała mu gardło, pokiwał głową.
- Doskonale - odparł sucho mężczyzna i wstał z fotela. - Czy jest coś jeszcze, o czym chciałbyś ze mną porozmawiać?
Harry otworzył oczy i w kilku krokach znalazł się przy Severusie. Objął go ramionami w pasie i przytulił się mocno do niego.
Nie chciał, żeby Snape tak się zachowywał. Pragnął, żeby pomiędzy nimi było tak samo, jak przedwczoraj.
- Przepraszam - wyszeptał cicho, wtulając twarz w jego pierś. Wyczuł, że mężczyzna zesztywniał i wciągnął gwałtownie powietrze, ale nie odsunął go od siebie. - To się więcej nie powtórzy. Proszę, nie gniewaj się na mnie.
Westchnął głęboko i zamilkł, nie będąc w stanie nic więcej powiedzieć.
Zrobiłby wszystko, żeby było tak jak ostatnio... ale czy to możliwe? Czy Snape pokazał mu tą łagodniejszą stronę tylko dlatego, że miał wyrzuty sumienia? A kiedy uznał, że spłacił dług, ponownie postanowił traktować go tak, jak dawniej? Jakby w ogóle mu nie zależało? Ale przecież dał mu ten kamień. Martwił się o niego. To musiało coś znaczyć!
Harry mocniej go objął i przylgnął do chłodnego ciała, pragnąc je rozgrzać płonącym w jego wnętrzu ogniem. Chciał stopić tę lodową powłokę, którą otaczał się Mistrz Eliksirów. Może, jeżeli będzie ogrzewał ją wystarczająco długo i wytrwale... może w końcu uda mu się przedrzeć przez chłód i dotrzeć do tego ciepła, którego smak poznał niedawno?