Выбрать главу

- To... ja już pójdę. Za chwilę zacznie się śniadanie. Nie chcę się spóźnić.

Dlaczego nagle przebywanie w towarzystwie Snape'a stało się dla niego takie trudne i stresujące? Czy to przez to, jak Mistrz Eliksirów potraktował go ostatnio? Czy dlatego, że ignorował go przez dwa dni? A może... może przez to, co usłyszał w swoim śnie?

Przełknął ślinę.

Chciał go zapytać o tyle rzeczy... Ale to nie było miejsce ani czas na to. Może będą mogli porozmawiać wieczorem. O ile Snape znowu go nagle nie wyrzuci...

Odwrócił się od przyglądającego mu się, przeszywającym, zamyślonym wzrokiem mężczyzny, wyszedł z gabinetu i powoli powlókł się z powrotem do wieży, żeby doprowadzić się do porządku przed śniadaniem.

* * *

Pierwszą lekcją po śniadaniu była Obrona. Harry, na wszelki wypadek, zabrał ze sobą butelkę z eliksirem uspokajającym. Czuł się już całkiem dobrze, ale nie wiedział, czy nerwy i strach nie powrócą nagle podczas zajęć. Nie miał pojęcia, jak długo działa eliksir.

- Mam dzisiaj dla was coś nietypowego, dzieciaki! - zawołała wesoło Tonks, wchodząc do klasy i potykając się na progu. Kiedy złapała równowagę i spiorunowała wzrokiem próg za to, że miał czelność chcieć ją przewrócić, machnęła różdżką w kierunku tablicy, na której pojawił się napis: Legilimens.

- Czy ktoś z was słyszał kiedyś o tym zaklęciu? - zapytała, uśmiechając się zachęcająco. Ręka siedzącej obok Harry'ego Hermiony wystrzeliła w górę.

- Tak, Hermiono? To znaczy... - Tonks zarumieniła się - ...panno Granger?

- Legilimens jest to zaklęcie umożliwiające włamanie się do czyjegoś umysłu i odczytanie wspomnień danej osoby.

- Świetnie. Dziesięć punktów dla Gryffindoru.

Hermiona pokraśniała z dumy.

- Nie macie tego w programie nauczania - powiedziała Tonks - więc nie musi pan tego szukać w podręczniku, panie... - zawahała się.

- Thomas - odpowiedział spokojnie Dean. Wszyscy już się przyzwyczaili do tego, że nauczycielka wciąż zapominała ich nazwisk. Dean zamknął książkę i odłożył ją na bok.

Harry czuł się trochę nieswojo. Doskonale wiedział, co to jest Legilimencja i do czego służy. Wciąż pamiętał upokarzające lekcje ze Snape'em w zeszłym roku, kiedy nauczyciel wdzierał się do jego umysłu i oglądał wszystkie jego wspomnienia. Nawet te najbardziej osobiste. I pomimo wciąż podejmowanych prób wyrzucenia go ze swojej głowy, Harry nie potrafił się przed tym obronić.

Tonks nie powiedziała im niczego, czego Harry by już nie wiedział, ale pozostali słuchali jej z ogromnym zainteresowaniem. Chyba uznali to za znacznie ciekawsze, niż wyłapywanie Ogniowróżek.

- Uznałam, że powinniście poznać to zaklęcie, szczególnie teraz, kiedy jesteśmy na skraju wojny - ciągnęła Tonks, najwidoczniej miło podłechtana tym, że wszyscy po raz pierwszy słuchają jej z taka uwagą. - Ale na tym nie koniec. Istnieje także druga wersja tego zaklęcia, niemal zapomniana, jednak ostatnio ponownie odkryta i z powodzeniem używana przez Sami-Wiecie-Kogo i jego popleczników. Znacznie, znacznie silniejsza i o wiele niebezpieczniejsza. Prawdę mówiąc, Ministerstwo zastanawia się, czy nie wpisać go na listę Zaklęć Niewybaczalnych, ponieważ jego skutki mogą być przerażające i nieodwracalne. Dodatkowo, obrona przed nim jest prawie niemożliwa. Nie ma do tego żadnych zaklęć, a jedyne, co może uchronić czarodzieja, na którego rzucono to zaklęcie, jest siła jego woli. Niestety, musi być ona naprawdę ogromna i tylko nieliczni nią dysponują.

Harry nadstawił uszu. To było coś nowego. Nauczycielka machnęła różdżką w stronę tablicy, na której pojawiły się dwa słowa: Legilimens Evocis.

- Może ktoś o nim słyszał? - zapytała Tonks.

W klasie zapanowała cisza. Nawet Hermiona nie podniosła ręki.

- Cóż - powiedziała Nimphadora niezwykle poważnie - nie dziwię się, że nikt nie słyszał o tym zaklęciu. Jak już wam wspomniałam, przez wieki było absolutnie zakazane i wiedza o nim była starannie ukrywana. Dopiero niedawno ponownie zaczęto go używać. Zwane jest Legilimencją Szczegółową albo Głęboką. Rożni się od Legilimencji zwykłej kilkoma ważnymi szczegółami. Po pierwsze, Legilimencja Głęboka pozwala nie tylko na wdarcie się do umysłu ofiary i odczytanie jej wspomnień, ale także myśli. Oglądając dane wspomnienie, można słyszeć także to, co przewijało się przez głowę ofiary w tamtym momencie. To jak całkowite wejście w czyjś umysł, patrzenie na świat oczami drugiej osoby. Po drugie - do użycia jej potrzebny jest kontakt wzrokowy. Ponadto, w przeciwieństwie do zwykłej Legilimecji, nie oglądamy rzeki wspomnień, zlepionych ze sobą i wymieszanych. Osoba, która rzuca zaklęcie, wybiera interesujące ją wspomnienie i tak jakby, wyciąga je na wierzch. Może je oglądać, jak długo zechce, może także przywołać wszystkie powiązane ze sobą wspomnienia i myśli. Gdyby, na przykład, ktoś chciał dowiedzieć się, co sądzi o nim druga osoba, mógłby wybrać wszystkie związane z tym elementy, a następnie oglądać je i słuchać do woli. To tylko przykład, więc niech wam nie przyjdzie do głowy rzucenie tego zaklęcia na znajomych! Wiemy, że niedawno zostało odkryte przez Sami-Wiecie-Kto i teraz bardzo często używa go, żeby wyciągnąć od więźniów interesujące go informacje. To znacznie szybszy i prostszy sposób, niż stosowane przez niego dotychczas Crucio.

Wszyscy uczniowie słuchali jej z pełną grozy uwagą. W głowie Harry'ego zaczęły krążyć nieproszone myśli, które mąciły jego spokój. Tonks odetchnęła i kontynuowała jeszcze poważniejszym tonem:

- Jednak nie to jest w tym zaklęciu najniebezpieczniejsze. Wam, choćbyście próbowali, nigdy by się to nie udało, ale doświadczony, potężny Legilimenta, potrafi manipulować wspomnieniami ofiary. Wymieszać je, albo zatrzymać, jednak to nie wszystko. Można uwięzić ofiarę w jej najgorszym wspomnieniu i zmusić ją, by przeżywała je wciąż i wciąż na nowo. Zamknięty w swoim umyśle człowiek staje się wegetującą rośliną, przeżywającą ciągle od nowa swój największy koszmar. I nigdy się z niego nie uwolni. I, mówiąc koszmar, wcale nie przesadzam. Można wybrać najbardziej przerażający sen ofiary i zamknąć ją w nim już na zawsze.

Harry poczuł, że robi się blady. Przypomniał sobie zalewającą go krew i dźwięczące w uszach śmiechy. Zakręciło mu się w głowie, a jego żołądkiem targnęły torsje.

- Przepraszam - podniósł rękę, czując, że znowu powraca strach i jego objawy - czy mógłbym pójść do łazienki?

Tonks spojrzała na niego i przeraziła się.

- Co się stało, Harry? Jesteś blady jak ściana!

- Źle się czuję - odparł gładko, widząc, że ciemnieje mu przed oczami.

- Ależ oczywiście, idź, idź. Może odprowadzić cię do skrzydła szpitalnego?

- Nie, dziękuję - odpowiedział, podnosząc się z miejsca i czując, że nogi uginają się pod nim. - Dam sobie radę. To tylko... osłabienie.

Hermiona i Ron chcieli oczywiście pójść z nim, ale udało mu się ich powstrzymać. Kiedy znalazł się za drzwiami klasy, drżącymi dłońmi wyjął z kieszeni fiolkę różowego płynu i wziął duży łyk. Odetchnął z ulgą i pogrążył się w myślach.

Słowa Tonks wciąż dźwięczały mu w uszach. Uwięziony w najgorszym koszmarze... Co by było, gdyby to jego ktoś uwięził w tym przerażającym śnie? Na zawsze. Na samą myśl o tym wstrząsnął nim dreszcz. To chyba najgorsze, co można zrobić drugiemu człowiekowi. Nie życzyłby tego nawet największemu wrogowi...

Poczuł, że przerażenie oplata swoimi mackami jego trzepoczące w piersi serce. Trawiący go już od dawna, ukryty głęboko strach, zaczął wypływać na powierzchnię jego osłabionej świadomości. Co będzie, jeżeli jego to kiedyś spotka? Tonks mówiła, że Voldemort używa tego zaklęcia... Wiedział, że spotkanie z nim jest nieuchronne. Cały czarodziejski świat liczył na niego. To tylko kwestia czasu, kiedy zostanie rzucony w wir walki, a kiedy spotka się oko w oko z najgroźniejszym czarnoksiężnikiem, jaki kiedykolwiek żył... wiedział, że nie miałby szans wyjść z tego cało. Ale jeżeli zginie... przynajmniej pociągnie za sobą Voldemorta. Przepowiednia mówiła wyraźnie, że żaden nie może żyć, kiedy drugi przeżyje... To znaczy, że muszą zginąć obaj?