Harry uśmiechnął się do siebie. Severus był chyba taki od zawsze... Jednak największą uwagę Harry'ego przyciągnęła widniejąca pod zdjęciem data urodzenia. Z zaskoczeniem uświadomił sobie, że Mistrz Eliksirów ma za dwa tygodnie urodziny. Trzydzieste siódme.
Serce Harry'ego zabiło mocniej, kiedy nagle uderzyła go ta ogromna różnica wieku. Wcześniej nigdy o tym nie myślał, w ogóle się to dla niego nie liczyło. Jednak w tamtej chwili świadomość, że jego kochanek jest starszy od niego o dwadzieścia jeden lat sprawiła, że siedział przez chwilę skonsternowany, zawstydzony i... podniecony. Severus był doświadczonym przez los, dojrzałym mężczyzną, a on... cóż, zaledwie wkraczającym w życie nastolatkiem. W dodatku Snape był jego nauczycielem. Ale nie wprawiało go to w zakłopotanie, jedynie podsyciło buzujące w nim pragnienie. Robił coś zakazanego i było to... ekscytujące.
Ale wcale nie to było najważniejsze. Harry często zastanawiał się, co go tak pociąga w Mistrzu Eliksirów. Kilka razy wydawało mu się, że już odkrył prawdę, ale później jego własne uczucia ponownie to weryfikowały i w końcu sam nie wiedział, dlaczego nie potrafi przestać o nim myśleć. Severus był zimną, nieczułą osobą, twardą, zdecydowaną, tajemniczą, nieprzewidywalną. Nie traktował Harry'ego, jak reszta czarodziejskiego świata, nie patrzył na niego, jak na bohatera, nie nadskakiwał mu, nie pobłażał. A jednocześnie zdawał się go rozumieć. Niewiele rozmawiali, ale Harry miał wrażenie, że mógłby mu powiedzieć wszystko - o swojej słabości, o swoim strachu. A on by to zrozumiał. I, w przeciwieństwie do innych, nie poklepałby go po plecach i nie powiedział tych pustych, nic nieznaczących słów: "Wszystko będzie dobrze, nie martw się". Ochrzaniłby go, może i nawet skomentował to w typowy dla siebie, złośliwy, sarkastyczny sposób, warknął na niego, żeby przestał się nad sobą użalać i dorósł wreszcie, ale... zrozumiałby.
Poza tym, Severus był... był... Nie wiedział, jak to określić. Wciąż uciekał, odpychał go, wymykał mu się. Dawał coś, i kiedy Harry w tym posmakował, zabierał mu. A Harry, wygłodniały, nienasycony - podążał za nim, by znowu to dostać. Jak spragniony na pustyni, któremu ktoś podsuwa pod usta pełną krystalicznie czystej wody szklankę, a kiedy upije z niej łyk - zabiera mu ją. Jak dziecko, które kusi się cukierkiem. Kiedy spróbuje jego słodyczy, pragnie więcej - więc idzie za tym, kto ma cukierek, w nadziei, że znowu dane mu będzie go posmakować, i może kiedyś, w końcu, dostanie go w całości. Wtedy będzie szczęśliwe.
Jednak teraz, aby dostać cukierek, dziecko zaczęło się buntować, zaczęło stawiać warunki, walczyć, upominać się. Ponieważ odkryło, że ten cukierek należy do niego... i że ma do niego pełne prawo.
Dlatego Harry nie zamierzał dzisiaj odpuścić. Zawziął się. Jeżeli Snape nie nauczył się lekcji, to nie będzie miał skrupułów, żeby go oblać.
Uśmiechnął się do siebie, zadowolony z własnego planu.
Przybywszy na miejsce, zapukał. Kolejne drzwi otwierały się przed nim, by w końcu doprowadzić go do pogrążonej w ciszy i oświetlonej tylko kilkoma świecami oraz blaskiem padającym z kominka, prywatnej komnaty Mistrza Eliksirów. Snape siedział w swym ulubionym fotelu i czekał już na niego. Przed nim, na stole, stało kilka butelek. Kiedy Harry podszedł bliżej, mógł odczytać ich nazwy: Whisky, Gin, Rum, Martini.
Jego brwi powędrowały w górę.
- Zamierzasz mnie upić, Severusie? - zapytał z rozbawieniem. - A potem wykorzystać?
- Obaj dobrze wiemy, że nie potrzebowałbym do tego alkoholu - odparł ze spokojem mężczyzna, przypatrując się uważnie Harry'emu, który pomimo starań, nie potrafił powstrzymać delikatnego rumieńca. Szybko jednak skarcił się w duchu.
Nie, to on dzisiaj wygra!
Odrzucił na bok pelerynę niewidkę z postanowieniem, że, jeżeli nie dostanie teraz tego, czego chce, to wyjdzie. Wiedział, że przyjemny, wspólny wieczór trafiłby szlag, a on by tego cholernie żałował, ale nie może się teraz złamać i skapitulować. Bo nigdy nie dostałby tego, do czego dąży i czego pragnie. Wiedział, że jest wiele rzeczy, których Snape mu nie da, ale to, czego w tej chwili chciał, może mu dać i postanowił to dzisiaj zdobyć.
Podszedł do Snape'a z niewinną miną, objął go za szyję i usiadł bokiem na jego kolanach. Wyczuł, że Mistrz Eliksirów wstrzymał oddech i momentalnie zesztywniał, jak kłoda, ale nie skomentował tego. Harry dostrzegł na jego twarzy wyraz rozdrażnienia, ale postanowił nie zwracać na to uwagi.
Wtulił twarz w jego obojczyk i westchnął:
- Tęskniłem za tobą, Severusie.
Wiedział, że nie otrzyma żadnej odpowiedzi na to wyznanie, dlatego po kilku chwilach ciszy, w czasie których jedynym dźwiękiem w pomieszczeniu był trzask ognia i ich oddechy, wyszeptał:
- Czy mógłbyś mnie przytulić?
Zamarł z mocno bijącym sercem, czekając na reakcję albo odpowiedź. Po chwili nadeszło to drugie.
- Przyszedłeś tu tylko po to, żeby sobie pożartować? - Wyczuwalny w głosie Snape'a sarkazm sprawił, że Harry westchnął ciężko, ale spróbował po raz drugi. Przysunął się bliżej i ponowił swoją prośbę.
- Przytul mnie, Severusie.
Tym razem odpowiedź nadeszła nieco szybciej.
- Co cię ugryzło, Potter? - warknął mężczyzna.
Serce Harry'ego zabiło mocniej. Zdenerwował się. Została ostatnia próba. Nie chciał odchodzić, pragnął z nim zostać. Ale nie mógł mu odpuścić.
Oderwał się od niego i spoglądając wprost w zmrużone podejrzliwie oczy, powiedział zdecydowanym głosem:
- Chciałbym, żebyś mnie przytulił.
Na twarzy Mistrza Eliksirów pojawił się wyraz irytacji.
- Dosyć tego, Potter! Natychmiast skończ z tymi nonsensami! - wysyczał.
Harry poczuł, że przegrał. Kolejny już raz. Ogarnęło go poczucie beznadziejności. Czy kiedykolwiek uda mu się wywalczyć to, czego pragnie? Zaczął tracić nadzieję, ale nie może zmienić swojego postanowienia. Musi zrobić to, co zaplanował. Widocznie Snape'owi potrzebna była jeszcze jedna lekcja...
Spuścił wzrok i pokiwał smutno głową, nie potrafiąc powstrzymać żalu w swoim głosie, kiedy odezwał się cicho:
- Muszę już iść. Mam dużo nauki...
Odsunął się, pragnąc zejść z kolan mężczyzny. Wróci do swojego dormitorium. Będzie przeklinał Snape'a, siebie, swoje postanowienie i upór Mistrza Eliksirów. Spędzi ten wieczór samotnie, wyobrażając sobie, jak cudownie mogłoby być, gdyby nie zapragnął dokonać niemożliwego i zmusić Snape'a do przytulenia go.
Wtedy właśnie poczuł oplatające go ramiona, które mocno przyciągnęły go z powrotem i przycisnęły do otulonego w czerń ciała.
Zaskoczenie szybko ustąpiło miejsca ogromnej radości i uldze. Uśmiechnął się, przytulając policzek do szyi Snape'a i wzdychając głęboko. Severus naprawdę go przytulał. To było... nieprawdopodobne. Jeszcze wczoraj mogło wydawać się to niemożliwe, a dzisiaj udało mu się to wywalczyć. Wtulony w ramiona Severusa, Harry zastanawiał się, co jeszcze udałoby mu się zdobyć, gdyby bardzo się zawziął. Możliwe, że nawet... wszystko. Nagle poczuł się silny i pewny siebie, a przed jego oczami otworzyło się jezioro możliwości. To był mały kroczek, przed nim zapewne jeszcze długa droga, ale warto było. A może z czasem kroki staną się coraz większe... I w końcu dojdzie do swojego celu... do serca Severusa.
Westchnął jeszcze raz, kiedy ręce Snape'a puściły go, i Harry mógł się wyprostować. Wyraz twarzy mężczyzny można było określić tylko jednym słowem - irytacja. Ale Harry i tak nie potrafił powstrzymać uśmiechu zwycięstwa.
- Severusie, ty mnie przytuliłeś - powiedział z udawanym zaskoczeniem. Obserwował, jak twarz mężczyzny zmienia się, a w jego oczach zamigotała żądza mordu.