- Nie miałem takiego zamiaru - odparł mężczyzna spokojnym, opanowanym głosem. Wyglądał, jakby zastanawiał się nad czymś, i po długiej, milczącej chwili, zapytał - Czy tylko to dręczy cię nocami, Potter? Czy jest jeszcze coś?
Krążący w żyłach Harry'ego alkohol pomógł mu się opanować. Nie spodziewał się, że Snape będzie chciał kontynuować ten temat, ale z drugiej strony cieszył się, że go nie ciągnął. Ulżyło mu, że to z siebie wyrzucił, ale była to prawdziwa puszka Pandory i lepiej było jej nie otwierać. Może kiedyś, kiedy będzie w stanie trochę składniej myśleć... Na razie miał wrażenie, że z każdym upitym łykiem, robił się coraz bardziej zamroczony. Kręciło mu się w głowie, pomimo tego, że nie wstawał. Pokój i Snape wirowali wokół niego. Harry zamrugał kilka razy, zdjął okulary i przetarł oczy.
- O co pytałeś? - powiedział, wkładając okulary z powrotem i spoglądając z podejrzliwością na swoją szklankę.
- Mówiliśmy o twoich snach - odparł gładko Severus.
- A, tak - wymamrotał Harry. - To było straszne.
- Co było takie straszne? - zapytał mężczyzna z naciskiem.
Harry machnął ręką.
- Ten sen o krwi i Śmierciożercach. - Gryfon zmarszczył brwi, przypominając sobie szczegóły. Miał wrażenie, że śniło mu się to już wieki temu. - Voldemort też w nim był. Stali wokół mnie i śmiali się ze mnie, a ja byłem nagi i wszędzie była krew. Spływała po mnie, nie mogłem oddychać. Voldemort powiedział coś o... uczcie? Chyba tak. Bałem się, nie mogłem nic zrobić. Chciałem cię wezwać przez kamień, ale nie miałem go. Zabrali mi go razem z ubraniem. I wtedy usłyszałem... twój głos. Powiedziałeś... - zawahał się i spojrzał na Snape'a. Zdumiony zobaczył, że Mistrz Eliksirów pochylił się do przodu i wpatruje się w niego z taką uwagą i intensywnością, jakby sen Harry'ego był najbardziej interesującą rzeczą na świecie.
- Co powiedziałem? - zapytał z napięciem w głosie, a jego oczy niemal przewierciły Harry'ego.
- Powiedziałeś... że nikt mnie tym razem nie uratuje - dokończył, nieco zaskoczony zachowaniem Severusa, który po tych słowach zbladł, a w jego oczach zamigotał... strach.
- Coś się stało? - zapytał niepewnie Gryfon.
Mężczyzna odwrócił głowę i spojrzał w ogień.
- Miałeś jeszcze kiedyś podobne sny? - zapytał, zamiast odpowiedzieć.
- Nie, tylko ten jeden raz. Zresztą, nie musisz się o mnie bać, Severusie. To był tylko sen - odparł beztrosko, jakby zupełnie zapomniał o swoim własnym przerażeniu. Teraz jednak wszystkie te zmartwienia i kłopoty wydały mu się zbyt odległe i nieważne. Nie chciał zaprzątać sobie nimi głowy. Był tutaj, ze Snape'em. To znaczy, pił ze Snape'em alkohol, miło sobie rozmawiali i wszystko było dobrze. Spojrzał na swoją pustą, a później na wypełnioną po brzegi szklankę Mistrza Eliksirów. Ciekawy, jak smakuje trunek, który pije mężczyzna, Harry, chwiejąc się, podniósł się z fotela i sięgnął po butelkę z whisky. Niestety, krążący w jego żyłach alkohol uniemożliwił to. Tak bardzo zakręciło mu się w głowie, kiedy się podniósł, że nie trafił ręką w butelkę, zachwiał się i poleciał na stolik, przewracając wszystko i ostatecznie lądując na podłodze na własnym tyłku. Otrząsnął się, zdezorientowany, żeby akurat w tym momencie usłyszeć wściekłe warknięcie Severusa:
- Widzę, że głowę masz równie słabą, jak talent do czegokolwiek innego, poza sianiem zamętu i zniszczenia.
Harry usłyszał, jak Snape magicznie ustawia butelki z powrotem i czyści swoje szaty. Podpełzł na kolanach do fotela i wdrapał się na niego. Pomyślał, że to bardzo zabawna sytuacja. Chichocząc, spojrzał na wściekłego Snape'a i wypalił:
- To ty mi dałeś alkohol, więc to twoja wina. Poza tym, mam wiele ukrytych talentów, o których nie wiesz - powiedział z błyskiem w oku.
- Tak, talent do łamania reguł, wymądrzania się, wścibiania nosa w nie swoje sprawy, zadawania głupich pytań, wysługiwania się innymi... - wyliczał zgryźliwie Snape, a Harry z każdym słowem czuł coraz większą złość.
- Przestań! - przerwał mu. - Nienawidzę, kiedy mnie tak traktujesz! Obrażasz, poniżasz, szydzisz. Dlaczego taki jesteś? Czasami patrzysz na mnie z pragnieniem, żeby chwilę później krzyczeć na mnie i wyśmiewać mnie. Mam wtedy wrażenie, że mnie nienawidzisz... Dlaczego jesteś dla mnie taki wredny?
- Jeżeli tego nie zauważyłeś, to jestem taki dla wszystkich, Potter - odparł gładko Snape. - To, że cię pieprzę, nie znaczy, że zrobię dla ciebie wyjątek.
Harry zasępił się. Kolejna złośliwa uwaga, rzucona prosto w twarz. Zabolała.
- Mógłbyś być czasami trochę milszy... - wymamrotał patrząc w stojące na stoliku butelki.
- Mógłbym być trochę milszy, jeżeli ty byłbyś trochę mądrzejszy - odpowiedział ze spokojem Mistrz Eliksirów.
Harry gwałtownie poderwał głowę.
- Hej! Nie jestem wcale głupi!
- Mmm, ta odpowiedź rzeczywiście bardzo mnie przekonała. Może jednak zmienię zdanie, dotyczące twoich zdolności umysłowych? - Snape zdawał się doskonale bawić. Na jego wąskich wargach igrał krzywy uśmiech.
- Kpisz sobie ze mnie? - zapytał naburmuszony Gryfon.
- Brawo Potter! Coraz lepiej. Może niedługo zacznę nawet uważać cię za myśliciela.
Harry skrzywił się, ale nie chciał już dłużej wikłać się w jego grę. Nie pozwoli się sprowokować!
- Możesz sobie ze mnie kpić do woli, ale i tak uważam, że powinieneś okazywać mi nieco więcej ciepła. Czasami mam wrażenie, że jesteś jak lodowy sopel.
Snape natychmiast spoważniał, a na jego twarzy pojawił się wyraz irytacji.
- Jeżeli szukasz czułości, to u mnie jej nie znajdziesz, Potter. A jak ci się to nie podoba, to może lepiej poszukaj sobie kogoś, kto ci ją zapewni.
Te słowa rozpaliły w Harrym ogień buntu.
- Może tak właśnie powinienem zrobić? - warknął. - Na pewno znalazłoby się kilka osób, które chciałyby mi ją dać...
Harry dostrzegł zaskoczenie na twarzy Snape'a. Jednak bardzo szybko przykryła je maska kpiny i szyderstwa.
- To co w takim razie robisz tutaj, ze mną?
Racja. Co on tu robił?
Zerwał się z fotela, zamierzając wyjść, jednak zanim zdążył złapać równowagę w rozkołysanym i falującym dziwnie świecie, dobiegł go ostry, rozkazujący głos Mistrza Eliksirów: