Nie, Snape nie pozwoliłby mu zostać. Jeżeli Harry będzie się upierał, może go wyrzucić, a nie chciał, żeby ten cudowny wieczór tak się skończył. Westchnął i, walcząc z zawrotami głowy, podniósł się z łóżka. Chwilę trwało, zanim udało mu się ubrać. Spojrzał jeszcze raz na czarną, zmierzwioną pościel i westchnął przeciągle. Potykając się o własne nogi, podszedł do otwartych drzwi, prowadzących do łazienki, umył twarz i wrócił do salonu, w którym czekał na niego Severus. Mężczyzna podał mu szklankę wypełnioną niebieskawym, mętnym płynem.
- Co to jest? - zapytał Gryfon, biorąc od niego napój.
- Eliksir na wytrzeźwienie, który przejściowo złagodzi objawy wypicia alkoholu. Nie mogę dopuścić, żebyś plątał się, pijany, po zamku - odpowiedział gładko.
Harry spojrzał na miksturę. Ale dlaczego miał wytrzeźwieć? Było mu tak przyjemnie. To prawda, że cały świat zdawał się kołysać i wirować, ale on czuł się taki wolny i swobodny. Miał wrażenie, że może wszystko. Nie chciał, żeby zostało mu to odebrane.
- Pij! - rozkazał Snape i Harry niechętnie przełknął gorzki, szczypiący w język napój. Uczucie rozluźnienia zniknęło, przyjemny nastrój prysł, jak mydlana bańka, unosząc ze sobą zadowolenie i błogą, pozbawioną trosk nieświadomość, a w zamian przynosząc zmęczenie, osłabienie, ból głowy, strach i... wstyd.
Wszystko, co dzisiaj powiedział i zrobił uderzyło w niego z nagłą, ogromną siłą, sprawiając, że zachwiał się i niemal przewrócił. Powiedział Snape'owi takie rzeczy... Wyznał mu wszystkie swoje uczucia i obawy, opowiedział o najbardziej skrywanych, osobistych sekretach... Dlaczego to zrobił? I na dodatek... na dodatek masturbował się na jego oczach! O cholera! Naprawdę to zrobił! A Snape spuścił mu się na twarz i Harry to wszystko... zlizał, i chciał jeszcze więcej! Jak mógł się tak zachować? Co go do tego zmusiło? Dlaczego nie potrafił się powstrzymać? Co się stało?
Poczuł, że jego twarz płonie. Spuścił wzrok i wbił go w podłogę, a ogromna fala zażenowania i zakłopotania zabrała ze sobą jego dumę i poczucie godności. Znowu czuł się upokorzony i złamany. Co za wstyd! Jak on ma teraz spojrzeć mu w twarz? Jak mógł powiedzieć mu to wszystko? To należało tylko do niego! Snape nie miał prawa się o tym dowiedzieć!
- Rzeczywiście jest już późno - wymamrotał cicho Harry. - Pewnie Ron i Hermiona czekają na mnie...
Nie podnosząc wzroku, zaczął się rozglądać za swoją peleryną niewidką, która leżała na oparciu fotela. Zanim jednak zdążył do niej podejść usłyszał ostry, rozkazujący głos Severusa:
- Spójrz na mnie, Potter.
Harry nie zareagował. Stał odwrócony do Snape'a plecami i wbijał wzrok w podłogę, pławiąc się w swoim wstydzie i upokorzeniu, którego doznał. Kolejny już raz.
- Co się stało, Potter? - dobiegł go chłodny, ironiczny głos Mistrza Eliksirów. - Przecież w tej komnacie nie ma niczego, czego byś nie lubił.
Harry zaczerwienił się jeszcze bardziej, czując, że jeszcze jeden taki komentarz i spłonie jak Feniks. Porwał z fotela pelerynę niewidkę i ze słowami:
- Dobranoc - chciał już wyjść z komnaty i uciec stąd jak najszybciej i jak najdalej, kiedy zatrzymał go głos Mistrza Eliksirów.
- Potter! - Harry odwrócił się w drzwiach, ale nie był w stanie podnieść wzroku. - Zapewniam cię, że nie będę wracał do tego, co dzisiaj od ciebie usłyszałem. - Harry podniósł głowę i spojrzał na niego z zaskoczeniem, jednak, speszony, natychmiast spuścił wzrok ponownie. Zdążył jednak zauważyć, że mężczyzna miał niezwykle poważny wyraz twarzy. - Możesz więc spać spokojnie - dokończył Severus.
Gryfon pokiwał głową, nieco skonsternowany, ale wdzięczny, po czym odwrócił się i chciał już wyjść, kiedy zawahał się. Obejrzał się przez ramię i powiedział z bladym uśmiechem:
- Dziękuje za dzisiejszy wieczór, Severusie. Było naprawdę... miło.
Snape nie mógł się chyba powstrzymać, ponieważ skrzywił się ironicznie. Harry uśmiechnął się nieznacznie.
- Dobranoc - powtórzył, po czym wyszedł z komnaty. Jednak zanim zamknął za sobą drzwi, usłyszał cichą odpowiedź Severusa:
- Dobranoc, Potter.
--- rozdział 18 ---
18. Embarassed.
I'd like to run away from you
But if I were to leave you I would die
I'd like to break the chains you put around me
And yet I'll never try*
Moralny kac, odczuwany tuż po przebudzeniu, jest niezwykle ciężkim do opisania stanem. I dlatego, by oddać w pełni moc jego oddziaływania, można pokusić się o porównanie go z uczuciem towarzyszącym przerażeniu, jakie odczuwa nałogowy podrywacz, który po naprawdę udanym seksie z piękną nieznajomą budzi się następnego dnia z obrączką na palcu i - już nie nieznajomą, tylko żoną - u boku. I nagle przypomina sobie, jak oczywiste było jego wczorajsze "tak, poślubię cię", wykrzyczane pomiędzy jednym, a drugim orgazmem. Kto by się wtedy przejmował konsekwencjami? Albo zatwardziały macho i kobieciarz, który dla rozrywki i aby zaimponować znajomym na imprezie, zabawia się na oczach wszystkich ze swoim najlepszym przyjacielem. Było przecież tak ciekawie i śmiesznie, a wtedy tylko to się liczyło. Ale teraz jest już poranek, a on wytrzeźwiał i pamięta. Inni też pamiętają... I teraz będzie musiał spojrzeć im w oczy...
Tak właśnie czuł się Harry, kiedy obudził się w sobotę rano. Poza bólem głowy odczuwał także silne skurcze żołądka, ale były one niczym w porównaniu z bólem świadomości.
Wypity wczoraj eliksir na wytrzeźwienie miał za zadanie osłabić oddziaływanie alkoholu na jego psychikę po to, by mógł, nie wzbudzając podejrzeń, powrócić do wieży, porozmawiać ze znajomymi i pójść spać. Ale absolutnie nie sprawił, że alkohol przestał krążyć w jego żyłach i kiedy chłopak zasnął, ponownie zaczął atakować jego organizm. Tak więc kiedy Harry obudził się następnego dnia, czuł się tak, jakby położył się spać całkowicie pijany. I teraz, kiedy leżał w łóżku i wpatrywał się w jego sklepienie, powracały wspomnienia, atakując go znienacka i mącąc jego myśli. Starał się przypominać sobie tylko te miłe, pozytywne fragmenty wczorajszego wieczoru: przekomarzanie się, przytulanie, seks, płonące pożądaniem oczy Severusa. Jednak wszystko zostawało natychmiast wysysane przez okropne, poniżające, wstydliwe wspomnienia masturbacji oraz pełnej żalu i wylewnej "opowieści" o swoich uczuciach, którą zafundował Snape'owi.
Powiedział mu wszystko o swoich lękach, obawach, o nadziei i strachu, które mu towarzyszyły od owego feralnego dnia, kiedy wypił eliksir Desideria Intima. To tak, jakby pozwolił mu zajrzeć do swojego wnętrza, dotrzeć do najbardziej skrywanych sekretów, obedrzeć z ochronnego płaszcza. Pokazał mu się nagi i to było o wiele bardziej krępujące, niż nagość fizyczna. Na dodatek Severus podstępem wyciągnął od niego opis snu, który tak go przeraził.
Nie powinien był tego robić! Nie powinien ufać Snape'owi i brać od niego alkoholu! Mógł przewidzieć, że cała ta szopka z rozmową przy kilku trunkach miała na celu tylko jedno - uśpienie jego czujności i wyciągnięcie od niego wszystkich tajemnic. Owszem, to nieco subtelniejsze, niż wlewanie Veritaserum do napoju, ale - do cholery! - nie mniej wyrachowane.
Jednak tym razem Harry nie ma prawa oskarżać Snape'a. Tym razem może mieć pretensje tylko do siebie. Przecież wiedział, co to jest, i zgodził się to wypić, Snape do niczego go nie zmuszał. I świadomość, że to on jest winien wszystkiego, co zrobił i powiedział, była jeszcze gorsza. O wiele łatwiejsze było obwinianie innych...