Выбрать главу

Siedząc w łóżku, wyjął kamień i ponowił swoje pytanie.

I ponownie nie otrzymał odpowiedzi.

Zdenerwowało go to. Nie pozwoli się więcej ignorować w ten sposób! Jeżeli Severus nie chce, żeby przyszedł, to niech mu to po prostu prześle!

Harry wyskoczył z łóżka i wygrzebał z kufra Mapę Huncwotów. Przyjrzał się jej uważnie, szukając na niej komnat Snape'a, by sprawdzić, czy Mistrz Eliksirów jest w zamku. Pokój Severusa był pusty. Harry szybko przeszukał wzrokiem każde piętro, w poszukiwaniu kropki opatrzonej napisem "Severus Snape". Przy okazji dostrzegł, że Ginny była w wieży zachodniej, w pobliżu Pokoju Wspólnego Krukonów. I była z kimś. Przyjrzał się dokładniej. Tuż obok niej widniało nazwisko jakiegoś nieznanego mu Krukona. A w gabinecie Tonks dojrzał Lunę. Przypomniał sobie dziwne spotkanie, o którym miał opowiedzieć Hermionie i postanowił, że tym razem postara się nie zapomnieć. Przeszukawszy wszystkie piętra, sale i gabinety, doszedł do wniosku, że Snape'a nie ma nigdzie w zamku. Spojrzał jeszcze raz na jego puste kwatery i kiedy już miał zamknąć mapę, Severus nagle zjawił się w swoim pokoju. Nie przyszedł, po prostu pojawił się znikąd. Zaintrygowany, przysunął mapę z powrotem do twarzy i wtedy kropka zniknęła równie nagle, jak się pojawiła.

Harry zamrugał. To było dziwne. Przecież w Hogwarcie nie można się aportować, a dyrektor, dla bezpieczeństwa, na czas swojej nieobecności, odłączył wszystkie kominki od sieci Fiuu.

Harry bardzo długo wpatrywał się w miejsce, gdzie zniknął Snape, ale mężczyzna nie pojawił się ponownie. Po jakimś czasie sam już nie wiedział, czy to, co zobaczył, było prawdziwe, czy też tylko mu się wydawało. A może mapa się popsuła?

Kiedy, zrezygnowany, chciał ją zamknąć, Snape ponownie pojawił się w swojej komnacie.

Zdecydował się niemal natychmiast. Idzie do Snape'a zobaczyć, co to wszystko znaczy! Szybko wyskoczył z łóżka, zarzucił na siebie pelerynę niewidkę i z mapą w ręku ruszył w stronę lochów. Po wyjściu z Pokoju Wspólnego, Harry zobaczył, że kropka oznaczająca Snape'a znowu zniknęła.

Idąc korytarzami Hogwartu, Harry zastanawiał się, czy to z nim jest coś nie w porządku, czy z tą mapą. Może tęsknota za Severusem sprawiła, że wyobraźnia podsuwała mu omamy i Mistrza Eliksirów w ogóle nie było w komnacie.

Musi się przekonać! Jak najszybciej!

Po chwili Harry zorientował się, że biegnie.

--- rozdział 19 ---

19. Fight with you.

The lies you tell aren't meant to deceive

They're not there for me to believe

I've heard your vicious words

You know by now

It takes alot to see me hurt

I couldn't take it any other way

But there's a price I have to pay*

Kiedy Harry dotarł pod drzwi prowadzące do gabinetu Snape'a, był tak zasapany, że potrzebował dłuższej chwili na złapanie oddechu i ochłonięcie. Wyprostował się, odetchnął głęboko kilka razy i położył dłoń na twardej powierzchni. Drzwi otworzyły się pod jego dotykiem. Nie zaskoczyło go to. Domyślił sie już wcześniej, że Severus musiał je tak zaczarować, żeby zawsze otwierały się, kiedy będzie chciał wejść.

Przeszedł przez gabinet i zatrzymał się przed wejściem wiodącym do prywatnych komnat Mistrza Eliksirów. Napięte jak postronki nerwy i szalone bicie serca zagłuszały jego zmysły i chociaż próbował coś usłyszeć, z komnaty nie wydobywał się żaden dźwięk.

Zapukał.

Odpowiedziała mu głucha cisza.

Wyciągnął mapę i zobaczył, że pokój Severusa jest pusty. Odczekał kilka chwil, ale kiedy nic się nie działo, zastukał ponownie. O wiele głośniej i natarczywiej. Po jakimś czasie na mapie pojawiła się kropka oznaczająca Snape'a. Towarzyszył temu dziwny, szeleszczący odgłos i ciężki, niski stuk. Harry szybko schował pergamin do kieszeni i wstrzymał oddech. Serce zabiło mu jeszcze mocniej. Kiedy po drugiej stronie drzwi rozległy się kroki, Harry nie potrafił ukryć ulgi i kiedy w wejściu pojawiła się wysoka, odziana w czerń postać, na usta Gryfona wypłynął uśmiech, którego nie potrafił powstrzymać. Snape zmarszczył groźnie brwi, ale nie zdążył nawet otworzyć ust, gdyż Harry był szybszy:

- Dobry wieczór, Severusie - powiedział cicho i nie czekając na odpowiedź prześlizgnął się pod ramieniem mężczyzny i wszedł do pokoju. Rozejrzał się bacznie po pomieszczeniu, ale wszystko było na swoim miejscu. Harry sam nie wiedział, czego się spodziewał, ale na pewno nie tego, że wszystko będzie tutaj w porządku. Może jakieś przewrócone meble, albo dziwne ślady? Nie, pokój wyglądał tak, jak zawsze. Gryfon zmarszczył brwi. Czyżby miał urojenia? Wyczuwał podskórnie, że coś jest nie tak, ale wszystko zdawało się temu przeczyć. Dopiero, kiedy odwrócił się do zamykającego drzwi mężczyzny i padło na niego spojrzenie czarnych oczu, jakiś głos w jego umyśle krzyknął ostrzegawczo. Twarz Snape'a była ściągnięta, usta zaciśnięte tak bardzo, że zdawały się być tylko cienką, bladą kreską, a oczy płonęły groźnym blaskiem. Nie był to jednak ciepły ogień. Tak płonąć mógłby tylko lód.

Harry'ego ogarnęło złe przeczucie.

- Wszystko w porządku? - zapytał niepewnie. - Mam nadzieję, że ci w niczym nie przeszkodziłem. - Rozejrzał się ponownie po pokoju, szukając czegokolwiek, co by nie pasowało, ale nie dostrzegł niczego. Skierował wzrok z powrotem na mężczyznę i zmarszczył brwi, widząc gniew w jego oczach.

Coś było nie tak...

Czyżby ten gniew był winą Harry'ego? Zastanawiał się, czy zrobił coś, co mogło aż tak rozgniewać Snape'a, oczywiście, poza przyjściem do niego bez zapowiedzi. Otworzył usta, żeby go o to zapytać, ale mężczyzna go uprzedził:

- Czego chcesz, Potter? - Jego głos był jak stalowe ostrze. Zimne i raniące. - Przyszedłeś, żeby mnie zadowolić?

Te słowa uderzyły skutecznie. Harry poczuł skurcz w sercu, ale nie dał tego po sobie poznać.

- Ja tylko... - zaczął, ale Mistrz Eliksirów ponownie mu przerwał:

- Nie gadaj, tylko rozbieraj się. Wolisz najpierw mnie zaspokoić... - Długie palce sugestywnie powędrowały do rozporka, ale po chwili zatrzymały się, a twarz mężczyzny wykrzywił okrutny, kpiący wyraz - ...a może od razu mam cię pieprzyć?

Harry dopiero po chwili zdał sobie sprawę z tego, że gapi się z otwartymi ustami.

- Zamierzasz tak stać i gapić się na mnie, Potter? Klękaj! - Wzrok Severusa był równie lodowaty, jak jego głos. Pełen gniewu i dzikiej satysfakcji. Jakby bawiło go ranienie Harry'ego. Jakby chciał naciskać i uderzać tak długo i mocno, by go w końcu złamać. Ostre krawędzie słów wbijały się w serce Harry'ego i wstrząsały nim. A kiedy ostrze wycofywało się, by zadać kolejny cios, pozostawiało po sobie krwawiące rany.

Nie potrafił zrozumieć, co się dzieje. Cofnął się, kiedy zobaczył, że mężczyzna zaczyna do niego podchodzić.

- O co chodzi, Potter? Przecież po to właśnie przyszedłeś, czyż nie? Zawsze przychodzisz tylko po to - wysyczał Severus, wbijając w chłopca spojrzenie równie ostre, jak słowa, którymi w niego rzucał i z przyjemnością obserwował każdy spazm bólu, jaki wywoływały one na jego twarzy.

- Widzę, że masz zły humor - zdołał w końcu wydusić Harry cichym, łamiącym się głosem. - To ja już pójdę. Nie chcę...

- Zawsze mam zły humor, kiedy plątasz się wokół mnie, niczym żałosny, skomlący szczeniak - warknął mężczyzna, zatrzymując się i wbijając w niego mordercze spojrzenie. - Oddany, uzależniony szczeniak, który zrobi wszystko, co mu się każe. No dalej...