Выбрать главу

- Zamknij się! - wściekły krzyk wyrwał się z ust Harry'ego, zanim zdążył go powstrzymać. Zresztą, nawet, gdyby chciał, to nie byłby w stanie. Zacisnął pięści tak mocno, iż prawie wbił sobie paznokcie w dłonie. Oddech miał ciężki i świszczący. Cała krew odpłynęła z jego twarzy, kiedy Snape przypadł do niego, złapał go za ramiona i z całej siły cisnął nim o ścianę. Harry uderzył boleśnie w stojące wzdłuż niej półki z książkami. Siła uderzenia pozbawiła go tchu, na jego głowę posypały się książki. Stracił równowagę i przewrócił się, upadając na rękę i dotkliwie ją raniąc. Wszystko trwało zaledwie ułamek sekundy. Zanim doszedł do siebie, poczuł, że Snape złapał go za ubranie, podciągnął do pozycji stojącej i przyparł do opustoszałych półek. Harry, nadal oszołomiony, podniósł głowę i spojrzał w twarz człowieka, ogarniętego szałem.

- Jak śmiesz tak się do mnie odzywać, Potter? - wysyczał wprost w twarz Harry'ego, któremu kręciło się w głowie, a ból w zranionej ręce nasilał się.

- Chcę stąd wyjść - wyszeptał cicho. - Puść mnie.

- Nie wydaję mi się, Potter - warknął Snape, wciskając go jeszcze bardziej w ścianę. Ostre krawędzie półek wbijały mu się boleśnie w plecy. - Jeszcze przed chwilą chciałeś, żebym cię wypieprzył, czyż nie tak? I wydaje mi się, że nadal tego chcesz...

Gryfon jęknął zaskoczony, czując dłoń mężczyzny, łapiącą jego krocze, które zaczął natychmiast boleśnie ugniatać.

- Przestań! - wykrzyknął, próbując się uwolnić, ale Snape przyciskał go niezwykle silnie. - Nie chcę! Puść mnie!

Na okrutnym obliczu mężczyzny pojawił się wyraz mrocznej satysfakcji.

- Och, wiem, że chcesz. Zawsze chcesz - wyszeptał z szyderczym uśmiechem na wąskich wargach.

Harry zamknął oczy, walcząc z pieczeniem pod powiekami i z uniesieniem, które zaczęło ogarniać te partie ciała, którymi zajmował się Mistrz Eliksirów, podrażniając je i ugniatając z wprawą.

Nie!

- No proszę... Co my tu mamy, Potter? - Snape uśmiechnął się triumfalnie, wyczuwając twardość w spodniach Harry'ego. Umysł Gryfona zalała fala wstydu i wściekłości.

- Pierdol się - wycedził przez zaciśnięte zęby. Zobaczył, jak przez twarz Snape'a przebiega wyraz zaskoczenia, ale już po chwili ustąpił on miejsca nieokiełznanej furii. Harry wiedział, ile ryzykuje, ale teraz nic go to już nie obchodziło. Snape upokarzał go, zachowywał się, jak szaleniec. Nie pozwoli mu się więcej tak traktować! Zamknął oczy, czekając na huragan, który go zmiecie i zamieni w pył, ale zamiast tego usłyszał odległe pukanie do drzwi. Gwałtowne, donośne i irytujące.

Harry otworzył oczy. Snape był czerwony z wściekłości, a w jego oczach żądza zemsty zamieniła się w żądzę mordu. Gryfon zadrżał. Nigdy jeszcze nie widział go w takim stanie. Przez jedną przerażającą chwilę uderzyła go okropna, straszna myśl, że ten człowiek mógłby być zdolny do wszystkiego.

- Czekaj tu na mnie, Potter - warknął mężczyzna, po czym puścił go i poprawił swoje szaty. - I nie waż się niczego dotykać - dodał, wychodząc pospiesznie z komnaty.

Harry został sam. Dopiero teraz zauważył, że cały drży. Osunął się na podłogę i westchnął przeciągle, próbując uspokoić oddech i szalone bicie serca. I denerwujące łzy, które tak natarczywie cisnęły mu się do oczu.

W panującej w pomieszczeniu ciszy wyraźnie usłyszał dochodzące z gabinetu głosy. Jeden z nich był niezwykle zdenerwowany. Po chwili rozległ się trzask zamykanych drzwi i nastąpiła cisza. Harry zerknął na mapę. Zobaczył Snape'a i dwóch Ślizgonów zmierzających w stronę Pokoju Wspólnego Slytherinu.

Westchnął ciężko i podjął decyzję. Musi wykorzystać okazję. Nie zostanie tu ani minuty dłużej. Snape zaatakował go nagle, bez żadnego powodu i potraktował jak... jak... Przełknął ślinę i potrząsnął głową, po czym podniósł się powoli i skierował w stronę drzwi. Nacisnął klamkę, ale drzwi ani drgnęły. Jego prawa ręka pulsowała boleśnie. Przez cały czas przyciskał ją do piersi. Sięgnął lewą ręką do prawej kieszeni i z trudem wydobył z niej różdżkę.

- Alohomora - wyszeptał, celując w zamek, ale nic się nie stało. Drzwi pozostały zamknięte. Zmarszczył brwi, zirytowany.

Snape zamknął go tu! Nie ma prawa go więzić! Nie dość, że tak go potraktował, to najwyraźniej postanowił dokończyć dzieło, kiedy wróci. Harry wciąż pamiętał jego czerwoną z wściekłości twarz i mord w oczach. Zdał sobie sprawę z tego, że naprawdę się go boi. Musi się stąd jakoś wydostać!

Odwrócił się od drzwi i obrzucił pokój spojrzeniem, szukając czegokolwiek, co mogłoby pomóc mu się uwolnić. Przecież musi być stąd jakieś inne wyjście. Niemożliwe, żeby w lochach nie było żadnych tajemnych przejść, czy sekretnych drzwi. Co prawda, na Mapie Huncwotów nic takiego nie dostrzegł, ale przecież... - Harry poczuł się nagle tak, jakby rozjaśniło mu się w głowie - ...przecież Snape gdzieś znikał. To by się nawet zgadzało... Jeżeli jest tu jakieś sekretne przejście, to mogło ono powstać dużo później i dlatego nie ma go na mapie. Albo, po prostu, Huncwoci nie odkryli wszystkiego. Było wiele możliwości.

Zaczął krążyć po pokoju, dokładnie oglądając ściany i obmyślając inne strategie na wypadek, gdyby okazało się, że nie odnajdzie tego, czego szukał. W najgorszym wypadku zarzuci na siebie pelerynę niewidkę i będzie udawał, że go tu nie ma. Może Snape pomyśli, że udało mu się jakoś stąd uciec... Nie, to był głupi plan. Mistrz Eliksirów był zbyt inteligentny. Od razu mógłby domyślić się, że to podstęp i jeszcze bardziej ukarać Harry'ego. Zadrżał na samą myśl o tym i zaczął dokładnie ostukiwać ściany i półki. Dotarł do biblioteczki, o którą rzucił nim Snape. Większość książek leżała na podłodze. Jednak wśród tych, które pozostały na półce, Gryfon dostrzegł jedną, różniącą się od innych. Była błyszcząca i pozbawiona jakichkolwiek napisów na grzbiecie. Gdy przesunął głowę, by lepiej jej się przyjrzeć, zauważył, że za książką ciągnie się gruby, czarny sznur, który łączy ją ze ścianą. Zaintrygowany złapał książkę i pociągnął do siebie. Rozległ się zgrzyt i trzask. Harry odskoczył, kiedy biblioteczka poruszyła się i wysunęła do przodu, a następnie przesunęła na bok, ukazując jego oczom pogrążone w ciemności przejście.

"Ha! A jednak!" - pomyślał triumfalnie.

- Lumos - wyszeptał, podnosząc różdżkę do góry. Chłodne światło wdarło się do niewielkiego pomieszczenia. Prawie całą powierzchnię zajmował ogromny, zastawiony kociołkami, fiolkami i butelkami stół, na którym leżała otwarta księga, a w jednym z kociołków coś bulgotało. Jakaś fiolka leżała rozbita na podłodze, a jej zawartość lśniła zielonkawo na kamiennych płytach. Półki na ścianach uginały się od słojów z nieokreśloną zawartością, różnokolorowych butelek i książek w czarnych okładkach. Jednak żadna z tych rzeczy nie przyciągnęła takiej uwagi Gryfona, jak stojąca w kącie pomieszczenia kamienna misa.

Wszedł do środka i w tym samym momencie poczuł się tak, jakby przekroczył magiczną barierę. Otaczała go magia, podobna do tej, jaką wyczuwał na Grimmauld Place. To miejsce było magicznie zapieczętowane, dlatego nie mógł zobaczyć go na mapie. Wyciągnął ją z kieszeni i dostrzegł, że kropka z jego imieniem zniknęła.

Teraz już wszystko było jasne!

Nie schował mapy, ponieważ chciał sprawdzać, kiedy wróci Snape, a następnie zabrał się do oglądania pomieszczenia. Podszedł do stojącej w kącie misy i aż zachłysnął się z wrażenia widząc, że to... "Druga myślodsiewnia?" - pomyślał, całkowicie zaintrygowany tym odkryciem. Jednak im dłużej wpatrywał się w pływające w niej myśli, tym bardziej miał wrażenie, że coś jest z nimi nie w porządku. Powoli podszedł jeszcze bliżej i wtedy zrozumiał. Myśli nie były srebrnobiałymi, wirującymi wstęgami. Te miały złoty kolor i kształt splątanych nici. Był tak zdumiony tym odkryciem, że dopiero po chwili dotarło do niego, że prawdopodobnie znajduje się w jakimś... tajnym laboratorium Mistrza Eliksirów. I gdyby został tu nakryty... mogłoby się to dla niego bardzo źle skończyć.