Chciał odwrócić się i wyjść, ale splątane, złote myśli przyciągały jego wzrok i nie potrafił oderwać od nich oczu.
Co Snape ukrywał? Po co mu dwie myślodsiewnie? Co było w tej? Domyślił się, że ta nie jest zwyczajna. Cichy głosik w jego głowie popychał go ku misie i nakazywał zajrzeć do niej. Ale przecież Snape może za chwilę wrócić i jeżeli go tu nakryje...
Nie! Musi dowiedzieć się, dlaczego został tak potraktowany! Może znajdzie tu odpowiedź...
Nie! Nie może tego zrobić. Dobrze pamiętał, do czego jego ciekawość doprowadziła ostatnim razem. Teraz mogło być jeszcze gorzej. Mógłby stracić wszystko...
Z trudem oderwał wzrok i spojrzał na leżącą na stole księgę. Jej stronice pokrywały nieznane mu runy. Może Hermiona potrafiłaby je odczytać, ale dla niego wyglądały tylko jak bardzo dziwne znaczki. Przez chwilę żałował, że nigdy nie uczył się tego przedmiotu.
Jego wzrok padł na roztrzaskaną fiolkę. To musiało się stać niedawno...
Uderzyło go nagłe zrozumienie. To pewnie dlatego Snape był taki wściekły. Harry musiał mu przeszkodzić w tym, nad czym tu pracował. Upuścił składnik i wszystko mogło pójść na marne. Może przez to będzie musiał zacząć od początku? To jedyne, logiczne wyjaśnienie...
Ale co to mogło być? Może jakieś rzadkie lekarstwo? Albo silny eliksir, który trudno uwarzyć? Przecież gdyby Harry przeszkodził mu w przygotowaniu jakiegoś zwykłego eliksiru, to Snape nie zareagowałby takim gwałtownym wybuchem. Wystarczyłoby, żeby powiedział, że jest zajęty i Harry by sobie poszedł. Nie musiał wcale tak reagować. Chyba że... chyba że nie chciał, żeby ktokolwiek się o tym dowiedział. Nawet Harry.
Ciałem chłopca wstrząsnął dreszcz. Musi stąd natychmiast wyjść! I nie może nigdy wspomnieć o tym miejscu. To musi być coś naprawdę ważnego, skoro Mistrz Eliksirów tak tego chronił.
Harry błyskawicznie znalazł się na zewnątrz. Pociągnął książkę i biblioteczka wsunęła się na swoje miejsce. Próbując uspokoić nerwowo bijące serce, stanął w tym samym miejscu, w którym zostawił go Snape i czekał. Myśli kłębiły się w jego głowie, ale już nic mądrego mu do niej nie przychodziło. Nie potrafił zrozumieć, czym jest druga myślodsiewnia i co tajemniczego Snape robi w tym laboratorium.
Może coś dla Voldemorta? Może nie chciał tego robić i dlatego był taki zły?
Nie, to idiotyczny pomysł.
Nagle usłyszał odległy trzask i kroki. Spojrzał z przestrachem na drzwi i wstrzymał oddech. W chwili, kiedy w wejściu pojawiła się ciemna sylwetka, Harry szybko spuścił wzrok i wbił go w porozrzucane na podłodze książki.
Snape zamknął drzwi. Harry usłyszał kroki. Wyczuł, że Mistrz Eliksirów zatrzymał się i spogląda na niego. Przełknął ślinę i zaryzykował szybkie spojrzenie. Pierwsze, co rzuciło mu się w oczy, to surowa, ściągnięta twarz mężczyzny, jednak nie dostrzegł w niej już gniewu. Trochę się uspokoił widząc, że Snape,, przynajmniej chwilowo, nie zamierza ciskać w niego klątwami. Ponownie spuścił wzrok, pragnąc uciec przed tym przeszywającym spojrzeniem, pod którym zawsze czuł się tak, jakby był rozbierany do naga i poddawany ocenie.
Po chwili usłyszał, jak Snape wypowiada zaklęcie i wszystkie książki uniosły się z połogi i poszybowały z powrotem na swoje miejsca.
Harry nie poruszył się jednak. Stał tylko w przytłaczającej ciszy i przyciskał do piersi zranioną rękę.
- Co z twoją ręką, Potter? - dobiegł go niski, spokojny głos nauczyciela. Zupełnie inny niż ten karzący, ostry ton, którym uderzał w niego jeszcze nie tak dawno temu. Nie było w nim gniewu. Najwidoczniej wzburzone emocje już go opuściły. Ale wypowiedzianych w złości słów nie dało się cofnąć. Ani, tym bardzie, zapomnieć o nich. Zaległy pomiędzy nimi, niczym piach w turbinach, powodując otarcia, zgrzyty i w konsekwencji doprowadzając do zniszczenia skomplikowanych układów. I pomimo że nadal istniał cień szansy na spokojne usunięcie awarii, należało postępować niezwykle ostrożnie. Każdy fałszywy ruch mógł pogrzebać tę szansę...
Harry wzruszył ramionami, nie podnosząc wzroku.
- Nic, co mogłoby cię obchodzić - wycedził, zanim zdążył się powstrzymać. Jednak Snape nie rozzłościł się. Harry usłyszał, jak podchodzi do jednej z półek i przestawia stojące na niej butelki. Po chwili odgłosy ucichły.
- Podejdź do mnie, Potter. - Głos mężczyzny zabrzmiał chyba nieco... łagodniej. Przynajmniej tak mu się wydawało. Podniósł głowę i zobaczył, że Snape trzyma w dłoni mały słoiczek. Nie poruszył się jednak. Nie potrafił się do niego zbliżyć. Nie po tym wszystkim.
Cofnął się nieznacznie, kiedy mężczyzna ruszył w jego stronę, ale szybko wziął się w garść. Nie może mu okazać, że się boi...
Snape zatrzymał się przed nim i wyciągnął ku niemu dłoń.
- Podaj mi rękę, Potter - powiedział.
Harry wstrzymał oddech. Patrzył na smukłą, bladą dłoń mężczyzny z mieszaniną lęku i ulgi. Snape najwidoczniej nie zamierzał mu zrobić krzywdy. Powoli podał mu pulsującą boleśnie, drżącą rękę, jednak nie potrafił spojrzeć mu w oczy. Snape podciągnął rękaw jego koszuli. Nadgarstek Harry'ego był siny, a na przedramieniu widniała długa, biała rysa zdartej skóry. Mistrz Eliksirów nabrał w palce trochę przezroczystej substancji i zaczął wcierać ją w posiniaczone miejsca. Harry skrzywił się, a z ust wyrwał mu się jęk. Mężczyzna przerwał na chwilę. Wzrok Gryfona mimowolnie powędrował w górę i zobaczył coś, czego jeszcze nigdy nie widział. Twarz Severusa była łagodna, zmarszczki wygładziły się, a oczy... w oczach dostrzegł...
Zamrugał kilka razy z niedowierzaniem. Jednak w tym samym momencie mężczyzna wyczuł jego wzrok i czarne oczy na powrót stały się chłodne, a brwi zmarszczyły się.
Ale wrażenie pozostało. Wrażenie, że Snape...
"Nie, musiało mi się wydawać" - pomyślał Harry, kiedy kolejne ukłucie bólu posłało jego myśli w zupełnie innym kierunku. Równocześnie zaczął jednak odczuwać coś jeszcze - delikatne, chłodne pieczenie, które odpędzało ból i orzeźwiało jego zmysły. Zobaczył na swojej ręce gęsią skórkę, ale teraz sam nie był już pewien, czy to efekt działania maści, czy delikatnego dotyku chłodnych palców Mistrza Eliksirów.
W końcu Snape puścił jego dłoń i zakręcił słoik. Harry oblizał wargi i powiedział cicho:
- To... ja już pójdę. - Podniósł wzrok i spojrzał twardo na przyglądającego mu się z namysłem mężczyznę. - Nie chcę ci przeszkadzać ani psuć humoru. Ostatnią rzeczą, jakiej pragnę, jest sprawiać ci przykrość swoją obecnością - dokończył głośniej, patrząc na Snape'a z wyzwaniem w oczach.
Czekał. Wszystko wyjaśni się teraz... Jeżeli Severus okaże się tylko wielkim dupkiem, to Harry będzie miał całkowitą jasność w kwestii tego, jak ta znajomość się zakończy.
Zobaczył, że brwi mężczyzny ściągnęły się, a przez jego twarz przebiegł nieokreślony wyraz. Po chwili usłyszał słowa tak ciche, iż miał początkowo wrażenie, że to tylko jego wyobraźnia:
- Zapewniam cię, że nie sprawisz mi przykrości swoją obecnością, jeżeli zdecydujesz się zostać - powiedział Severus, patrząc mu prosto w oczy.
Harry uśmiechnął się do siebie w duchu. To były najdziwniejsze przeprosiny, jakie kiedykolwiek usłyszał. Ale to wciąż było za mało. Zmarszczył brwi i spojrzał na mężczyznę wyczekująco. Snape skrzywił się nieznacznie, jakby walczył z jakimś niewidzialnym wrogiem. Harry tylko stał i patrzył na niego hardo.