Выбрать главу

Zgodnie z potajemnym porozumieniem zawartym przez brytyjskie Foreign Office i amerykański Departament Stanu w sprawie wydania na laskę i niełaskę Stalina dwóch milionów znajdujących się w rękach zachodnich aliantów “ofiar Jałty”.

Ale Dracz i tym razem miał szczęście. W stogu siana, gdzieś w hrabstwie Norfolk, dopadł dziewczynę z pomocniczej służby rolnej, która zaszła w ciążę. Potem nastąpił ślub Dzięki temu w sześć miesięcy później, ze względu na “szczególne okoliczności” losowe, Stepanowi oszczędzono obowiązkowej repatriacji i pozwolono pozostać w Anglii. Zwolniony z przymusowej pracy na farmie, wykorzystał swe umiejętności i wiedzę radiooperatora, nabyte w czasie służby w wojsku, i otworzył mały radiowy warsztat naprawczy w Bradford, będącym skupiskiem trzydziestu tysięcy Ukraińców mieszkających w Wielkiej Brytanii Pierwsze dziecko zmarło tuz po urodzeniu. Drugie urodziło się w 1950 roku. Był to syn, któremu dano na chrzcie imię Andrij.

Andrij uczył się ukraińskiego na kolanach ojca. Ale uczył się od niego me tylko języka Ojciec opowiadał synowi o swojej ziemi, o rozległych, przepastnych przestrzeniach i o widokach Karpat i Podola Wśród tych opowieści wchłaniał tez ojcowską nienawiść do Rosjan. Ojciec zginął w wypadku samochodowym, kiedy chłopiec miał dwanaście lat Matka, zmęczona ciągnącymi się w nieskończoność wieczorami wspomnień przy kominku, spędzanymi w towarzystwie męża i jego przyjaciół – wygnańców, mówiących wyłącznie o przeszłości w języku, którego me potrafiła nigdy zrozumieć, zmieniła wkrótce ich nazwisko na całkiem angielsko brzmiące, Drake. A nadane chłopcu imię Andrij na Andrew W szkole i na uniwersytecie chłopak występował już jako Andrew Drake Na nazwisko Drake wystawiono tez jego pierwszy paszport.

Jego uczucia patriotyczne odżyły, gdy dobiegł dwudziestki Studiował wówczas na uniwersytecie wraz z wieloma innymi Ukraińcami i szybko odzyskał biegłą znajomość ojcowskiego języka. Było to w końcu lat sześćdziesiątych. Krotki renesans ukraińskiej literatury i sztuki w kraju dawno już minął Liczni ukraińscy twórcy narodowi wykonywali wówczas niewolniczą pracę w obozach Gułagu. Z opóźnieniem przyswajał sobie więc Andrew wiedzę o tych wydarzeniach i o tym, co się potem stało z pisarzami tamtego okresu.

Na początku lat siedemdziesiątych znał już właściwie całą literaturę ukraińską. Klasykę Tarasa Szewczenki i tych. którzy pisali w krótkim okresie rozkwitu kultury ukraińskiej za czasów Lenina, stłumionym potem i wymazanym z oficjalnego obiegu w czasach stalinowskich. Przede wszystkim czytał jednak twórców z lat sześćdziesiątych, nazywanych tzestydesjatnyky, dlatego ze właśnie w tym okresie doprowadzili do ponownego, trwającego zaledwie kilka krótkich lat, lecz znaczącego rozkwitu tej literatury, dopóki Breżniew me uderzył znowu, by zdeptać rosnącą narodową dumę, o którą walczyli.

Czytał Osadczego, Czornowiła i Dziubę – i bolał nad ich losem A kiedy jeszcze przeczytał wiersze i sekretny dziennik Pawła Symonenki, młodego zapaleńca, który zmarł na raka w wieku dwudziestu ośmiu lat i stał się obiektem kultu ukraińskich studentów w ZSRR, postanowił oddać się bez reszty sprawie swego kraju, którego dotąd nigdy nawet nie widział.

Głębokiej miłości do kraju nieżyjącego ojca towarzyszyła rosnąca niechęć i nienawiść do tych, których uważał za jego ciermężycieli. Z zapartym tchem pochłaniał podziemne pisma wydawane przez ukraińskich dysydentów i przemycane za granicę Zwłaszcza,.Głos Ukrainy”, przynoszący relacje o losach wielu nieznanych, żyjących w ciężkich warunkach i zapomnieniu działaczy, którzy me zdobyli takiego rozgłosu, jak bohaterowie wielkich moskiewskich procesów; Daniel, Smiawski, Orłów i Szczaranski. Wraz z każdym nowym szczegółem, wyczytanym w tych relacjach, rosło w nim uczucie nienawiści. Aż w końcu całe zło świata utożsamiło się w świadomości Andrija Dracza ze złowrogim skrótem KGB.

Miał jednak dość poczucia realizmu, żeby uniknąć popadania w prymitywny, skrajny nacjonalizm starszych uchodźców oraz istniejące wśród nich podziały i animozje miedzy Ukraińcami wschodnimi i zachodnimi. Odrzucał też zaszczepiony głęboko w ich świadomości antysemityzm. Wolał uznawać dzieła Gluzmana, syjonisty i ukraińskiego nacjonalisty zarazem, za prace swego rodaka – Ukraińca. Przyglądając się uważnie społeczności ukraińskich uchodźców mieszkających w Wielkiej Brytanii i w Europie, wyróżniał w niej cztery grupy: orędowników językowego nacjonalizmu, którym wystarcza, że mówią i piszą w ojczystym języku, kawiarnianych nacjonalistów – wiecznych dyskutantów, gadających całymi dniami, ale nie robiących absolutnie nic dla sprawy kraju; malarzy narodowych haseł, których działalność irytowała tylko gospodarzy wszędzie tam, gdzie mieszkali emigranci, ale nie szkodziła zupełnie “imperium zła”, i wreszcie aktywistów, urządzających demonstracje podczas wizyt moskiewskich dygnitarzy, starannie fotografowanych i notowanych w “archiwach specjalnych” odpowiednich służb, cieszących się z tego powodu specyficzną, krótkotrwałą popularnością.

Drake odrzucał wszystkie te grupy i postawy. Trzymał się od nich z daleka. Pozostawał spokojnym, lojalnym obywatelem brytyjskim. Przybył na południe Anglii, do Londynu, i podjął pracę jako makler. Jak wielu ludzi wykonujących ten zawód, i on miał swoją wielką pasję, starannie skrywaną przed kolegami. Pochłaniała ona wszystkie jego oszczędności, cały wolny czas, każdy urlop. Powoli skupił wokół siebie małe grono ludzi, którzy żywili podobne uczucia. Wyszukiwał ich starannie. Potem długo obserwował. Spotykał się z nimi i zaprzyjaźniał stopniowo. Składał wspólne przysięgi i przyrzeczenia. Zalecał cierpliwe czekanie na odpowiednią chwilę.

Andrij Dracz miał bowiem swoje ukryte marzenie i, jak mawiał T. E. Lawrence, był niebezpieczny, gdyż “śnił na jawie – z otwartymi oczami”. Marzył, że któregoś dnia on właśnie wymierzy moskiewskim władcom Ukrainy cios, który wstrząśnie nimi tak, jak nic dotychczas.

Spełnienie tego marzenia stawało się o jeden krok bliższe dzięki Kamynskiemu. Kiedy jego samolot lądował ponownie w Trapezuncie, Drake był już zdecydowany.

Myrosław Kamynski spoglądał na Drake'a z wyrazem niezdecydowania na twarzy.

– Naprawdę nie wiem, Andrij. Po prostu nie wiem. Pomimo tego, co dla mnie zrobiłeś. A zrobiłeś przecież tak wiele. Nadal nie wiem jednak, czy mogę ci aż tak bardzo zaufać. Przepraszam, ale już chyba nie potrafię inaczej. Żyłem przecież dotąd przez cały czas w takich warunkach, że rozumiesz chyba, dlaczego nie mam do nikogo zaufania.

– Posłuchaj, Myrosław. Mógłbyś znać mnie przez następne dwadzieścia lat i nie wiedzieć o mnie nic więcej ponad to, co wiesz już dzisiaj. Wszystko, co ci o sobie powiedziałem, jest prawdą. Jest też oczywiste, że skoro ty nie możesz wrócić do kraju, powinieneś pozwolić mi tam wrócić zamiast ciebie. Ale muszę mieć tam jakieś oparcie, kontakty. I jeśli tylko znasz kogoś, kogokolwiek, kto mógłby, kto chciałby…

Kamynski w końcu zgodził się mu pomóc.

– Jest jeszcze tam dwóch moich ludzi. Nie wpadli razem z innymi, kiedy rozbito moją grupę, bo tylko ja o nich wiedziałem. Poznałem ich dopiero kilka miesięcy wcześniej.

– Ale czy to na pewno Ukraińcy i bojownicy naszej narodowej sprawy? – dopytywał się niecierpliwie Drake.

– Tak, to Ukraińcy. Ale nasza narodowa sprawa nie stanowi dla nich najważniejszej motywacji do walki. Należą też do innego narodu, który także wiele wycierpiał. Ich ojcowie, podobnie jak mój, siedzieli przez dziesięć lat w łagrach, chociaż z innego powodu. Są Żydami. Ale równocześnie są też ukraińskimi nacjonalistami.

– Ale… czy naprawdę nienawidzą Moskwy? Czy pomogliby mi zorganizować uderzenie przeciwko Kremlowi?

– Tak, nienawidzą Moskwy – odpowiedział Kamynsky. – Tak samo, jak ty czy ja. Ich główną inspiracją jest, jak sądzę, program Ligi Obrony Żydów. Dużo o niej słyszeli przez radio. Ich koncepcja walki jest chyba też podobna do naszej. Nie chcą dłużej biernie znosić prześladowań i przewidują podjęcie akcji odwetowych.

– Pozwól mi więc koniecznie nawiązać z nimi kontakt – nalegał Drake. Następnego dnia rano leciał już do Londynu z nazwiskami dwóch młodych bojowników żydowskich ze Lwowa. W ciągu następnych dwóch tygodni zapisał się na wycieczkę turystyczną do Kijowa, Tarnopola i Lwowa. Porzucił także pracę i wycofał w gotówce całe życiowe oszczędności ze swego konta w banku.

Nikt nie wiedział jeszcze, że Andrew Drake alias Andrij Dracz wyrusza właśnie na swoją prywatną wojnę przeciwko Kremlowi.

1.

Tego majowego dnia nad Waszyngtonem świeciło łagodnie grzejące słońce. Po raz pierwszy tego roku w połowie maja na ulicach pojawili się ludzie w letnich strojach. A pierwsze wspaniałe czerwone róże pojawiły się w ogrodzie widocznym za francuskimi oknami Owalnego Gabinetu Białego Domu. Jednak, mimo że przez otwarte okna do prywatnego biura najpotężniejszego dostojnika tej części świata przenikał świeży aromat kwiatów i trawy, uwagę czterech obecnych tu mężczyzn przyciągnęły zupełnie inne rośliny, rosnące w pewnym odległym, obcym kraju.