Выбрать главу

– Przywiozłeś, panie, swoje pistolety pojedynkowe?! -Aż otworzyła usta ze zdziwienia.

Rothgar nie wiedząc czemu, odczuł przyjemność, widząc jej zdumienie.

– Nigdy nic nie wiadomo… – bąknął. – Ale nie, mam po prostu moje pistolety podróżne – przyznał w końcu i spojrzał na pozostałych mężczyzn.

Tak, jak się spodziewał, Bryght wziął ze sobą broń. Również Elf po chwili wahania przyznała, że ma pistolety, co niepomiernie zdziwiło jej męża. Teraz stało się jasne, kto w tym gronie należy do Mallorenów, a kto nie.

Natychmiast wysłano służbę do pokojów po broń. Rothgar natomiast rozejrzał się po oczekujących, a następnie zwrócił się do Diany:

– Jaką nagrodę proponujesz, pani? Hrabina spłoszyła się nieco.

– Nie sądzę, żeby ktoś z obecnych chciał grać o pieniądze – rzekła niepewnie.

– Wobec tego gramy o „duszę" – rzuciła lekko Elf.

– Wolałbym o ciało – wymamrotał Rothgar pod nosem, ale na tyle wyraźnie, żeby Diana go usłyszała. Patrzył na nią tak, jakby chciał ją pożreć.

Musiała powtórzyć sobie parę razy w duchu, że robi to specjalnie po to, żeby ją wytrącić z równowagi. Rzucali kośćmi, żeby ustalić, kto strzela pierwszy i wypadło na Rothgara, który bez najmniejszego wysiłku umieścił dwie kule w kolejnych dwóch sercach. Rodzina nagrodziła go okrzykami i tylko lady Arradale spojrzała na niego chłodno. W jej oczach pojawił się płomień prawdziwego współzawodnictwa.

Następnie strzelała Elf, która okazała się być lepsza od strzelającego po niej Forta. Bryght jednak okazał się równie dobry jak jego brat, chociaż było widać, że strzelanie nie sprawia mu przyjemności.

Kiedy przyszła jej kolej, Diana stanęła pewnie w postawie strzelniczej i jej kule, podobnie jak Rothgara, utkwiły równo w samych środkach serc. Zauważyła, że markiz jest poruszony jej umiejętnościami. Pewnie pomyślał o tym, że gdyby tak strzelała rok temu, Branda nie byłoby już wśród nich.

– Jak miło! Mamy trzech zwycięzców! – ucieszyła się Elf. Hrabina pokręciła głową.

– Nie. Teraz umieścimy za sercami biały papier i będziemy starali się jak najwierniej powtórzyć poprzedni strzał -oznajmiła.

– Na miły Bóg! Przecież to szaleństwo! – obruszył się Steen.

– Raczej niepotrzebna ekstrawagancja – zauważył spokojnie Rothgar. – 2 moich doświadczeń wynika, że nie trzeba nawet trafić w serce, żeby zabić.

Spojrzała na niego i pomyślała, że gdyby grali „o ciało", sama oćwiczyłaby go rózgami. Nagiego.

– Przecież chodzi tylko o sprawdzenie naszych umiejętności – powiedziała z uśmiechem. – To nie musi niczemu służyć. Tak, jak pańskie automaty, markizie.

Rothgar skłonił jej się dwornie.

– Dobrze. Wobec tego sprawdźmy, pani, które z nas jest najlepszą maszyną. Do zabijania – dodał, patrząc jej w oczy.

I znowu zrobił to tylko po to, żeby wyprowadzić ją z równowagi. Diana nie miała zamiaru się poddać. Kazała służącemu umieścić czyste kartki za sercami przypiętymi do sylwetek, a następnie wskazała je Rothgarowi.

– Proszę, panie.

Markiz naładował już wcześniej pistolety i teraz zajął pozycję strzelniczą. Tym razem celował dłużej. Kiedy strzelił, pomyślał, że kula powędrowała trochę w bok. Za drugim razem starał się nie powtórzyć tego błędu, ale znowu trochę przesadził.

Służący szybko przyniósł papierki i serca.

– Na miły Bóg! Dokładne trafienia! – wykrzyknął Steen. Markiz uśmiechnął się pobłażliwie. Lubi szwagra, ale

dokładność nie była jego najmocniejszą stroną.

– Nie, strzały lekko przesunięte – stwierdził. – Pierwszy w prawo, a drugi w lewo. Bryght? – zwrócił się do brata.

– Nie widzę sensu w takiej zabawie – mruknął zagadnięty.

– Potraktuj to jako zadanie matematyczne. Musisz po prostu wytyczyć dwa punkty – kusił go Rothgar.

– Wolę to robić za pomocą linii i cyrkla – powiedział stanowczo Bryght. – Rezygnuję.

Również Elf, która miała na koncie dwa trafienia, jedno nieco oddalone od środka, nie dała się skusić.

– Wiem, że nie potrafię tego zrobić – stwierdziła po prostu.

– Ale ty, pani, chyba nie zrezygnujesz? – markiz zwrócił się do lady Arradale.

Diana już trzymała w ręku pistolet.

– Nie, oczywiście. Przecież to była moja propozycja -przypomniała.

Zajęła pozycję i po chwili oddała pierwszy strzał. Roth-gar widział, że celny, ale z tej odległości trudno mu było ocenić, na ile. Zastanawiał się, kto uczył ją strzelania, gdyż lady Arradale była w tym bardzo dobra. Zdawało mu się tylko, ze brakuje jej tej wewnętrznej dyscypliny, która pozwala zastosować rzeczy wyuczone w praktyce. A może nie. Już nie.

Po drugim strzale przyniesiono tarcze i okazało się, że na kartkach Diany też są przesunięcia.

– Chyba mniejsze – przyznał po oględzinach Rothgar. Hrabina potrząsnęła głową.

– Nie, chyba takie same – rzekła z przykrością.

– Chodźmy lepiej do salonu i poddajmy te tarcze dokładnej analizie – zaproponował Bryght. – Jest pewnie jakiś sposób, żeby zmierzyć te przesunięcia. To właśnie jest dla mnie matematycznym wyzwaniem.

Bryght od razu zabrał się do oględzin. Przyglądał się obu kartkom przez ładnych parę minut. W końcu uniósł głowę.

– Do licha, Bey! Wygląda na to, że przegrałeś z hrabiną! -wykrzyknął ze zdziwieniem.

– Mam nadzieję, że wygrana cię ucieszyła, pani? Czy umiesz walczyć na szpady?

– Ależ Bey! – zaprotestował brat. Diana tylko się uśmiechnęła.

– Tak, ale nie jestem w tym tak dobra – poinformowała go. – Brakuje mi stałego partnera.

Rothgar pomyślał, że chętnie by nim został. Teraz miał jednak ochotę zmierzyć się powtórnie z lady Arradale. Nie wątpił, że jest również diabelsko zdolnym szermierzem.

9

Diana poprowadziła towarzystwo do domu. Szła przodem, chcąc uniknąć czczych rozmów. Podświadomie czuła, że z jednej strony markiz ją podziwia, ale z drugiej, jest mu ciężko pogodzić się z porażką.

Ganiła siebie w duchu za to, że zastanawia się, co myśli Rothgar. Jednak fakt pozostawał faktem. Zależało jej na opinii markiza. Zrobiłaby wszystko, żeby z nim wygrać.

Kiedy znaleźli się w salonie, Diana zamówiła herbatę dla wszystkich, natomiast Bryght zabrał się do pomiarów. Mniej więcej po godzinie podniósł się znad kartek z niepewną miną i odłożył szkło powiększające.

– Wydaje mi się, że jest remis – obwieścił.

Hrabina wzięła kartki z sercami i przyjrzała się im raz jeszcze. Robiła wszystko, żeby ukryć niezadowolenie.

– Tak, bardzo podobne – przyznała. Bryght spojrzał na nią z rozbawieniem.

– Niemal identyczne – stwierdził. Rothgar podszedł do stolika i wziął tarcze Diany.

– Pozwolisz pani, że zatrzymam twoje serce? – Świadomie użył liczby pojedynczej, chociaż miał w dłoni obydwie kartki.

– Jako pamiątkę?

– Jako skarb – powiedział, chowając tarcze do kieszeni surduta. – No, przynajmniej udało mi się zremisować.

Elf wyczuła, że atmosfera staje się coraz bardziej napięta i podskoczyła do swojej nowej przyjaciółki.

– Diano, droga, podobno świetnie grasz w bilard! Naucz mnie tego, proszę. Mężczyźni nie potrafią tego zrobić. Wciąż mi mówią…

Diana dała się wyprowadzić do sąsiedniego pokoju, słuchając potoku jej wymowy. Nawet nie obejrzała się za siebie, chociaż miała na to olbrzymią ochotę. Elf prowadziła ją pewnie, ściskając mocno ramię hrabiny. Powinna jej być chyba wdzięczna, bo już zamierzała zaproponować kolejny pojedynek strzelecki.